Jest taka piosenka Karoliny Kozak "Bez pytania"
"...plącze supły z trudnych zdań mój mózg
z kartki łypie na mnie wciąż tylko biel
bez treści
pająk większość swoich much już zjadł
a w oknie ktoś zapalił nowy dzień
zakręcił się weny spust
bez pytania
wyschły potoki z ust
bez pytania
"...plącze supły z trudnych zdań mój mózg
z kartki łypie na mnie wciąż tylko biel
bez treści
pająk większość swoich much już zjadł
a w oknie ktoś zapalił nowy dzień
zakręcił się weny spust
bez pytania
wyschły potoki z ust
bez pytania
nie mam tu nic do przekazania..."
I muszę przyznać, że właśnie coś takiego co opisane jest w tej piosence ostatnio przeżywałam. Zakręcił się mój weny spust, a z kartki łypała na mnie wciąż tylko biel bez treści. No ale jakoś to pokonałam, chociaż nie powiem, łatwo nie było. Męczyłam ten rozdział i męczyłam. Ale ostatecznie stwierdziłam, że już nic mądrzejszego nie wymyślę i taki oto efekt mojej kilkudniowej pracy.
Ten rozdział dedykuję Kawi :*
I muszę przyznać, że właśnie coś takiego co opisane jest w tej piosence ostatnio przeżywałam. Zakręcił się mój weny spust, a z kartki łypała na mnie wciąż tylko biel bez treści. No ale jakoś to pokonałam, chociaż nie powiem, łatwo nie było. Męczyłam ten rozdział i męczyłam. Ale ostatecznie stwierdziłam, że już nic mądrzejszego nie wymyślę i taki oto efekt mojej kilkudniowej pracy.
Ten rozdział dedykuję Kawi :*
"Zakład"
IX
Gdy w ogrodzie Capulettich piękna Julia gubi serce,
w innym miejscu dla pasterki młody pasterz umrzeć chce.
W księżycowej letniej ciszy nikt kochanków nie usłyszy,
tylko słowik i poeta o nich wie.
w innym miejscu dla pasterki młody pasterz umrzeć chce.
W księżycowej letniej ciszy nikt kochanków nie usłyszy,
tylko słowik i poeta o nich wie.
Paulina siedziała na kanapie w mieszkaniu. Na jej ustach błąkał się delikatny uśmiech. Nie pamiętała kiedy ostatnio była tak szczęśliwa... w ogóle kiedy ostatnio była szczęśliwa. Jej życie przez ostatnie kilka lat kręciło się głównie wokół Marka, a raczej kłótni o jego kochanki. A teraz... Było po prostu dobrze. Uśmiechnęła się lekko rozglądając po salonie w którym się znajdowała. Był połączony z kuchnią oddzielony od niej tylko blatem, naprzeciwko kanapy na szafce stał telewizor. Na półce było pełno przeróżnych rzeczy poczynając na książkach, przez zdjęcia, albumy, obrazki, płyty z filmami i muzyką, na figurkach kończąc. Pomieszczenie było bardzo ładne. Nie było urządzone z przepychem, do czego Paulina była przyzwyczajona, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Pierwszy raz od dawna mogła być całkiem sobą. Nagle poczuła pocałunek na szyi. Uśmiechnęła się.
- No w końcu. Myślałam, że to ja długo siedzę w łazience - stwierdziła odwracając się przodem do mężczyzny. Roześmiał się wesoło.
- Ty jak chcesz potrafisz siedzieć w niej jeszcze dłużej, więc leć tam zanim wyjdę do pracy, jeśli mam cię odwieźć.
Paula spojrzała na chłopaka. Był wysokim i niewątpliwie przystojnym mężczyzną. Krótko ścięte ciemnobrązowe włosy miał ułożone w finezyjny sposób. A na dodatek miał wspaniałe brązowe oczy.
Paulina zgodnie z prośbą swojego... kochanka, powędrowała do łazienki. Pomyślała o Marku. Nie wiedziała jak powiedzieć mu o zdradzie, chociaż nie obawiała się tak bardzo jego reakcji. W końcu on sam tyle razy ją zdradzał - co do tego nie miała wątpliwości. A jak się kogoś kocha to się go nie zdradza. Obojgu po zerwaniu będzie lepiej. On będzie mógł robić sobie z kim i co chce, nie obawiając się reakcji Pauliny, a ona będzie mogła w końcu być sobą i być szczęśliwa. Wiedziała, że w końcu będzie musiała rozwiązać tą sytuację, nie wiedziała jeszcze tylko kiedy to zrobi. Przez ten miesiąc żyła nadzieją, że Marek w końcu sam stwierdzi, że nie bawi go związek w którym już nic, oprócz wspólnego łóżka, ich nie łączy, jednak on jak na razie nie miał zamiaru skończyć tego czegoś, czego nie można było już nazwać nawet związkiem. Wzięła relaksujący prysznic, wysuszyła włosy, założyła sukienkę, umalowała się i była gotowa do rozpoczęcia dnia. Wyszła z łazienki. Wiktor czekał już na nią znudzony przełączając kanały w telewizorze.
- Jedziemy? - zapytała, przypominając mu o swoim istnieniu. Mężczyzna odwrócił głowę w jej kierunku i uśmiechnął się promiennie. Był w niej niewątpliwie zakochany. Nieco denerwowało go to, że Paula była także w związku z innym facetem, ale postanowił cierpliwie go przeczekać. W końcu obiecywała, że zerwie z Markiem.
- Jedziemy - potwierdził.
Marek z promiennym uśmiechem na ustach zmierzał w kierunku gabinetu dyrektora HR. Musiał pochwalić się przyjacielowi, że udało mu się w końcu doprowadzić do tego romansu... a w każdym razie, że Ula zmiękła i jej sprzeciwy wynikają już raczej tylko z tego, że się boi, a nie z tego, że nie chce. On teraz musi tylko przekonać ją, że nie ma się czego bać. To już będzie łatwe. Najtrudniejsze za nim. Wiedział jednak, że nie uda mu się od razu zaciągnąć Ulki do łóżka. Poznał ją trochę przez ten miesiąc przyjaźni, to nie byłoby w jej stylu. Ale może za tydzień czy dwa... Wszedł bez pukania do gabinetu Olszańskiego. Ten spojrzał na niego z zaskoczeniem. Marek już dawno nie wyglądał na takiego zadowolonego z siebie.
- Wiesz kto się umówił na randkę z Ulką? - zapytał retorycznie, siadając przy tym na krześle. Uśmiechnął się do kumpla.
- Żartujesz?
Pokręcił głową. - Nie. Kiedy to wieczorne spotkanie przy winie było raczej tylko sprawdzeniem czy już wystarczająco ją urobiłem, to tym razem idziemy na regularną randkę do kina. Czyli, mówiąc prościej, Ulka zmiękła.
- Stary, myślałem, że znudzisz się po tygodniu.
- Pewnie by tak było, ale mam zamiar wygrać z tobą ten zakład.
- A na co idziecie?
- "Nad życie" - odparł.
- Nie wiedziałem, że lubisz polskie filmy - odparł.
- A kto powiedział, że lubię? Nie przepadam, ale ten może być całkiem całkiem... jeśli ktoś lubi dramat połączony z romansem... Ulka wybierała. No, nie ważne. Dobra stary, ja lecę, zarezerwuję bilety do kina, a potem muszę jeszcze trochę popracować, zanim ojciec się zorientuje, że ostatnio się obijałem. Narka.
Wyszedł z gabinetu Sebastiana po czym ruszył do siebie. Zignorował brak obecności Violetty. Był w dobrym nastroju i nie chciał go sobie psuć i denerwować się na sekretarkę. Usiadł do komputera. Wszedł na stronę Multikina i zarezerwował bilety na wieczór. Zadowolony, że tak szybko sobie z tym poradził, postanowił nadrobić większość zaległości w pracy. To również poszło mu dość sprawnie - myślał, że będzie miał trochę więcej do nadrobienia, ale jednak nie było tak źle. Miał właśnie zamiar udać się do Ulki żeby dogadać jeszcze godzinę spotkania - co prawda umówili się na seans o dwudziestej drugiej, ale nie umówili się o której mają być pod kinem. Zanim jednak zdążył chociażby wstać z krzesła, obiekt jego rozmyślań wszedł do jego gabinetu. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało.
- O, Ulka. Dobrze, że przyszłaś - stwierdził. - Właśnie o tobie myślałem - dodał puszczając jej oczko.
Uśmiechnęła się pewniej po czym podeszła do jego biurka. - Przyniosłam ci listy, Ania prosiła, a akurat stałam przy recepcji - zaczęła, jednak Marek wyjął jej teczkę z ręki.
- Dzięki. Ale Ulka, nie wyręczaj Violi. Aha, właśnie... - Wyszedł zza biurka i stanął obok niej. - Zarezerwowałem bilety, zgodnie z ustaleniami na dwudziestą drugą, ale przypomniałem sobie, że nie umówiliśmy się o której spotykamy się pod kinem, albo może o której mam po ciebie przyjechać?
- Nie, przystanek autobusowy jest bezpośrednio pod kinem, więc nie ma problemu żebym mogła sama podjechać.
- No dobrze. To co... Za piętnaście?
- Może być. - Uśmiechnęła się do niego. Była szczęśliwa, jej obawy także już się zmniejszyły. Przecież nie musiała się niczym martwić. Była w nim zakochana, wierzyła, że jej nie zrani... a przynajmniej miała taką nadzieję. - Wracam do pracy.
Ruszyła w kierunku drzwi, ale usłyszała za sobą znaczące chrząknięcie. Odwróciła się do niego i spojrzała pytająco. Marek podszedł do niej i pocałował ją. Skoro już tak dobrze szło, to musiał ją urabiać dalej, żeby przypadkiem znowu nie zabroniła mu się do niej zbliżać. Odwzajemniła pocałunek znowu zapominając o wszystkim.
- Pójdę już - stwierdziła cicho, gdy oderwali się już od siebie.
Odprowadził ją wzrokiem do drzwi.
Paulina weszła do firmy z lekkim uśmiechem na ustach. Od Ani uzyskała informację, że Marek jest u siebie i ruszyła do gabinetu narzeczonego. Zapukała do drzwi i otworzyła je. Zobaczyła siedzącą na kanapie Uli, a na oparciu siedział Marek. Wyraźnie przerwała im jakąś rozmowę.
- Kochanie, możemy porozmawiać? - zapytała.
- Pewnie - potwierdził. - Ula, zaraz do ciebie przyjdę, dobrze?
Dziewczyna pokiwała głową, po czym wyszła z gabinetu swojego... kogo? Chłopaka? Kochanka? Westchnęła cicho zamykając drzwi od jego gabinetu i zostawiając go samego z narzeczoną.
Paulina spojrzała na swojego narzeczonego w dalszym ciągu siedzącego na oparciu kanapy. Dobrzański spodziewał się, że zaraz dostanie zdrowy opieprz za to, że w ogóle śmie rozmawiać z Ulą. Paulina jednak zaskoczyła go, zresztą nie po raz pierwszy. Ostatnio nieustannie go zaskakiwała.
- O co chodzi?
- Marek, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, jeśli wrócę później?
Westchnął cicho. - Paulina, jakbym miał mieć coś przeciwko, to już dawno byś o tym wiedziała. Ostatnio ciągle wracasz później. Nie ważne czemu - zastrzegł, nie chcąc znowu słuchać jej tłumaczeń o Aleksie. - Nie. Nie mam nic przeciwko. Ale chyba wolałbym żebyś w końcu powiedziała prawdę. Zresztą... Nie ważne. Ja też wrócę dzisiaj później - dodał, po czym wyszedł z gabinetu. Zaczynała powoli denerwować go ta sytuacja. Z jednej strony, była mu ona na rękę bo nie musiał uważać tak bardzo przy romansach, Paula przestała go jakoś zadręczać przygotowaniami ślubnymi, ale z drugiej strony była ona niewiarygodnie męcząca. Skoro już go zdradzała, a co do tego nie miał wątpliwości, to wolałby mieć święty spokój, mieszkać sam, niż męczyć się w takim układzie. Ruszył od razu do gabinetu Uli. Dziewczyna z obojętnością wymalowaną na twarzy siedziała przed laptopem i wystukiwała coś na jego klawiaturze.
- Paula już poszła.
- Fajnie - odparła. - Marek, mam teraz dużo pracy, jeśli mamy iść do tego kina muszę się z tym uporać.
Zmarszczył brwi dziwiąc się co jej się tak nagle stało. Przed chwilą rozmawiała z nim i niewątpliwie pozwalała mu ze sobą flirtować i sama też to robiła, a teraz była po prostu obojętna.
- Ula, co jest?
- Nic. Pracuję. A co miałoby być?
- Dobrze - poddał się. Nie chciał się z nią sprzeczać. - To w takim razie... wpadnę później.
Pokiwała głową patrząc na zamykające się za nim drzwi. Westchnęła. Niemal zapomniała o istnieniu Pauliny, która przecież była narzeczoną Marka. Ona może o niej zapomnieć, ale ona na pewno nie zapomni o nich. Ale już nawet nie bardzo miała możliwość odwrotu. A poza tym chyba nawet nie bardzo chciała kończyć to co dopiero się zaczęło i być może miało szansę przetrwać.
Piosenki:
- Jedziemy? - zapytała, przypominając mu o swoim istnieniu. Mężczyzna odwrócił głowę w jej kierunku i uśmiechnął się promiennie. Był w niej niewątpliwie zakochany. Nieco denerwowało go to, że Paula była także w związku z innym facetem, ale postanowił cierpliwie go przeczekać. W końcu obiecywała, że zerwie z Markiem.
- Jedziemy - potwierdził.
***
Marek z promiennym uśmiechem na ustach zmierzał w kierunku gabinetu dyrektora HR. Musiał pochwalić się przyjacielowi, że udało mu się w końcu doprowadzić do tego romansu... a w każdym razie, że Ula zmiękła i jej sprzeciwy wynikają już raczej tylko z tego, że się boi, a nie z tego, że nie chce. On teraz musi tylko przekonać ją, że nie ma się czego bać. To już będzie łatwe. Najtrudniejsze za nim. Wiedział jednak, że nie uda mu się od razu zaciągnąć Ulki do łóżka. Poznał ją trochę przez ten miesiąc przyjaźni, to nie byłoby w jej stylu. Ale może za tydzień czy dwa... Wszedł bez pukania do gabinetu Olszańskiego. Ten spojrzał na niego z zaskoczeniem. Marek już dawno nie wyglądał na takiego zadowolonego z siebie.
- Wiesz kto się umówił na randkę z Ulką? - zapytał retorycznie, siadając przy tym na krześle. Uśmiechnął się do kumpla.
- Żartujesz?
Pokręcił głową. - Nie. Kiedy to wieczorne spotkanie przy winie było raczej tylko sprawdzeniem czy już wystarczająco ją urobiłem, to tym razem idziemy na regularną randkę do kina. Czyli, mówiąc prościej, Ulka zmiękła.
- Stary, myślałem, że znudzisz się po tygodniu.
- Pewnie by tak było, ale mam zamiar wygrać z tobą ten zakład.
- A na co idziecie?
- "Nad życie" - odparł.
- Nie wiedziałem, że lubisz polskie filmy - odparł.
- A kto powiedział, że lubię? Nie przepadam, ale ten może być całkiem całkiem... jeśli ktoś lubi dramat połączony z romansem... Ulka wybierała. No, nie ważne. Dobra stary, ja lecę, zarezerwuję bilety do kina, a potem muszę jeszcze trochę popracować, zanim ojciec się zorientuje, że ostatnio się obijałem. Narka.
Wyszedł z gabinetu Sebastiana po czym ruszył do siebie. Zignorował brak obecności Violetty. Był w dobrym nastroju i nie chciał go sobie psuć i denerwować się na sekretarkę. Usiadł do komputera. Wszedł na stronę Multikina i zarezerwował bilety na wieczór. Zadowolony, że tak szybko sobie z tym poradził, postanowił nadrobić większość zaległości w pracy. To również poszło mu dość sprawnie - myślał, że będzie miał trochę więcej do nadrobienia, ale jednak nie było tak źle. Miał właśnie zamiar udać się do Ulki żeby dogadać jeszcze godzinę spotkania - co prawda umówili się na seans o dwudziestej drugiej, ale nie umówili się o której mają być pod kinem. Zanim jednak zdążył chociażby wstać z krzesła, obiekt jego rozmyślań wszedł do jego gabinetu. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało.
- O, Ulka. Dobrze, że przyszłaś - stwierdził. - Właśnie o tobie myślałem - dodał puszczając jej oczko.
Uśmiechnęła się pewniej po czym podeszła do jego biurka. - Przyniosłam ci listy, Ania prosiła, a akurat stałam przy recepcji - zaczęła, jednak Marek wyjął jej teczkę z ręki.
- Dzięki. Ale Ulka, nie wyręczaj Violi. Aha, właśnie... - Wyszedł zza biurka i stanął obok niej. - Zarezerwowałem bilety, zgodnie z ustaleniami na dwudziestą drugą, ale przypomniałem sobie, że nie umówiliśmy się o której spotykamy się pod kinem, albo może o której mam po ciebie przyjechać?
- Nie, przystanek autobusowy jest bezpośrednio pod kinem, więc nie ma problemu żebym mogła sama podjechać.
- No dobrze. To co... Za piętnaście?
- Może być. - Uśmiechnęła się do niego. Była szczęśliwa, jej obawy także już się zmniejszyły. Przecież nie musiała się niczym martwić. Była w nim zakochana, wierzyła, że jej nie zrani... a przynajmniej miała taką nadzieję. - Wracam do pracy.
Ruszyła w kierunku drzwi, ale usłyszała za sobą znaczące chrząknięcie. Odwróciła się do niego i spojrzała pytająco. Marek podszedł do niej i pocałował ją. Skoro już tak dobrze szło, to musiał ją urabiać dalej, żeby przypadkiem znowu nie zabroniła mu się do niej zbliżać. Odwzajemniła pocałunek znowu zapominając o wszystkim.
- Pójdę już - stwierdziła cicho, gdy oderwali się już od siebie.
Odprowadził ją wzrokiem do drzwi.
***
Paulina weszła do firmy z lekkim uśmiechem na ustach. Od Ani uzyskała informację, że Marek jest u siebie i ruszyła do gabinetu narzeczonego. Zapukała do drzwi i otworzyła je. Zobaczyła siedzącą na kanapie Uli, a na oparciu siedział Marek. Wyraźnie przerwała im jakąś rozmowę.
- Kochanie, możemy porozmawiać? - zapytała.
- Pewnie - potwierdził. - Ula, zaraz do ciebie przyjdę, dobrze?
Dziewczyna pokiwała głową, po czym wyszła z gabinetu swojego... kogo? Chłopaka? Kochanka? Westchnęła cicho zamykając drzwi od jego gabinetu i zostawiając go samego z narzeczoną.
Paulina spojrzała na swojego narzeczonego w dalszym ciągu siedzącego na oparciu kanapy. Dobrzański spodziewał się, że zaraz dostanie zdrowy opieprz za to, że w ogóle śmie rozmawiać z Ulą. Paulina jednak zaskoczyła go, zresztą nie po raz pierwszy. Ostatnio nieustannie go zaskakiwała.
- O co chodzi?
- Marek, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, jeśli wrócę później?
Westchnął cicho. - Paulina, jakbym miał mieć coś przeciwko, to już dawno byś o tym wiedziała. Ostatnio ciągle wracasz później. Nie ważne czemu - zastrzegł, nie chcąc znowu słuchać jej tłumaczeń o Aleksie. - Nie. Nie mam nic przeciwko. Ale chyba wolałbym żebyś w końcu powiedziała prawdę. Zresztą... Nie ważne. Ja też wrócę dzisiaj później - dodał, po czym wyszedł z gabinetu. Zaczynała powoli denerwować go ta sytuacja. Z jednej strony, była mu ona na rękę bo nie musiał uważać tak bardzo przy romansach, Paula przestała go jakoś zadręczać przygotowaniami ślubnymi, ale z drugiej strony była ona niewiarygodnie męcząca. Skoro już go zdradzała, a co do tego nie miał wątpliwości, to wolałby mieć święty spokój, mieszkać sam, niż męczyć się w takim układzie. Ruszył od razu do gabinetu Uli. Dziewczyna z obojętnością wymalowaną na twarzy siedziała przed laptopem i wystukiwała coś na jego klawiaturze.
- Paula już poszła.
- Fajnie - odparła. - Marek, mam teraz dużo pracy, jeśli mamy iść do tego kina muszę się z tym uporać.
Zmarszczył brwi dziwiąc się co jej się tak nagle stało. Przed chwilą rozmawiała z nim i niewątpliwie pozwalała mu ze sobą flirtować i sama też to robiła, a teraz była po prostu obojętna.
- Ula, co jest?
- Nic. Pracuję. A co miałoby być?
- Dobrze - poddał się. Nie chciał się z nią sprzeczać. - To w takim razie... wpadnę później.
Pokiwała głową patrząc na zamykające się za nim drzwi. Westchnęła. Niemal zapomniała o istnieniu Pauliny, która przecież była narzeczoną Marka. Ona może o niej zapomnieć, ale ona na pewno nie zapomni o nich. Ale już nawet nie bardzo miała możliwość odwrotu. A poza tym chyba nawet nie bardzo chciała kończyć to co dopiero się zaczęło i być może miało szansę przetrwać.
Piosenki:
- Waldemar Kocoń - "Wielki romans"