„Zakład”
Rozdział 20
Potem nas budzi chłód poranka
I pewność się wynurza z mgły
Że ta dziewczyna śpiąca obok
To znów nie ty, nie ty
Nie ty
Spacerowali ulicami Dublina rozmawiając wesoło.
Marek jednak cały czas czuł wyrzuty sumienia i doskonale wiedział, że to jest
bezsensu. Bo Meg była jego przyjaciółką, a on nie chciał ranić już więcej
ludzi. Gdyby istniała jakakolwiek szansa, że zdoła w końcu się w niej zakochać,
to może by brnął w to dalej. Ale jego serce należało do Uli. Mógł temu
zaprzeczać i próbować być z kimś innym krzywdząc przy tym i siebie i tą
dziewczynę, której znowu zrobi nadzieję. Chyba jednak lepiej byłoby już gdyby
był sam.
- Mark? Wszystko okej? – Przeniósł wzrok na swoją
dziewczynę. Uśmiechnął się do niej przekonująco.
- Tak, w porządku – potwierdził. Wiedział, że w
końcu będzie musiał z nią porozmawiać, ale jeszcze nie teraz. Nie dziś.
Westchnął cicho. Po co on w ogóle się na to zgadzał. Meg nie była Ulą i
wiedział, że nigdy nie zdoła jej pokochać. – Idziemy do parku? – zaproponował,
chcąc zmienić temat.
- Jasne – zgodziła się.
Marek czasami odnajdywał plusy takiej, która była
kiedy były akurat zlecenia. Mógł sam zagospodarować sobie czas, częściej
trafiały się luźniejsze dni, mógł zawalić sobie jeden dzień robotą jeśli
potrzebował jednego czy dwu dni wolnego i nikt nie miał o to do niego
pretensji, bo wyrabiał się w terminach. Ale czasem tęsknił za pracą w FD, a
raczej za ludźmi, z którymi tam pracował. A szczególnie za Ulą. Coraz częściej
miał ochotę wrócić do Warszawy. Źle się czuł oddalony tak bardzo od przyjaciół,
rodziny, Uli. Myślał, że będzie łatwiej wytrzymać mu w Dublinie. To miała być
ucieczka, ale zmieniła się ona w prawdziwie piekło.
***
Został twój ślad
głęboko tam
twoja muzyka we mnie gra
tam na dnie
został twój ślad
i moja łza
bo świat się pomylił
Musiała przyznać, że miała już serdecznie dość
wszystkiego. Święta już minęły, ale ona nadal nie mogła się pozbierać, po tym
jak dostała od niego ten list i kamień księżycowy. Już powoli zaczynała układać
sobie życie, coraz lepiej wychodziło jej udawanie, że o nim nie myśli. A teraz
czuła, że naprawdę go potrzebuje. Już nie miała wątpliwości – naprawdę mu
wybaczyła. Potrzebowała tych sześciu miesięcy, żeby mu wybaczyć i uświadomić to
sobie. Przytuliła do siebie poduszkę wtulając w nią twarz.
- Wróć – szepnęła.
Zadzwonił jej budzik, więc niechętnie zwlekła się
z łóżka i uszykowała do pracy. Jasiek i Beatka mieli jeszcze ferie świąteczne,
więc nie budziła ich bladym świtem. Zjadła coś i wyszła z domu. Mróz zaszczypał
ją w policzki. Wtuliła twarz w szalik i ruszyła na przystanek autobusowy.
Zajęła w busie jakieś wolne miejsce i wbiła wzrok w ośnieżony krajobraz.
Zastanawiała się znowu co u Marka. Wczoraj sprawdziła prognozę pogody – u niego
również spadł śnieg. Wiedziała, że nie przepadał za taką pogodą i wtedy
najchętniej nie wyściubiałby nosa z domu. Uśmiechnęła się smutno. Z jego listu,
który od niego dostała nic nie wynikało. Nie wiedziała, czy kogoś ma, czy jest
szczęśliwy, nic nie wiedziała. Nawet nie znała jego adresu żeby móc mu odpisać
i zapytać o to wszystko.
W końcu autobus zatrzymał się przed firmą.
Przywitała się z panem Władkiem i wymieniła z nim kilka słów o pięknej, chodź
mroźnej pogodzie. W końcu mogła zamknąć się w swoim gabinecie, jednak ta
samotność wcale nie przynosiła jej ulgi. Westchnęła ciężko przyciskając czoło
do drzwi. Czuła, że dłużej nie wytrzyma nie wiedząc co z Markiem, czy jest
szczęśliwy, czy może cierpi tak jak ona. Bo jeśli cierpi, to czemu mają oboje
się tak katować? Wyszła z gabinetu i pomaszerowała prosto do gabinetu
Sebastiana. Postanowiła działać, zanim przemyśli wszystko jeszcze raz i dojdzie
do wniosku, że to nie ma sensu. Weszła do gabinetu chłopaka przyjaciółki.
- Cześć Sebastian. Mogę ci zająć chwilę?
- Pewnie. O co chodzi?
Uli już minął żal nie tylko do Marka, ale także
do Seby. Zresztą Olszański przyznał, że ten zakład to był durny pomysł. Marek
pewnie też by to przyznał, gdyby dała mu to powiedzieć.
- Masz może jakiś kontakt z Markiem?
Sebastian spojrzał na nią zaskoczony. Rozmawiali
czasami, a nawet spotykali się po przyjacielsku wraz z Violą, ale nigdy nie
poruszali tematu Marka wiedząc, że Ulę on drażni. A teraz ona sama zaczęła
rozmowę o nim.
- No mam – przyznał. – Chcesz jego numer?
- Szczerze mówiąc to wolałabym adres.
Sebastian kiwnął głową i nakreślił na żółtej
karteczce samoprzylepnej adres zamieszkania Marka. Wręczył kartkę Uli.
- Mam
prośbę… nie mów Markowi, dobrze?
- Okej.
- Dziękuję Seba.
***
Teraz, gdy w ruchomych piaskach tonę
I kiedy cała przeszłość przed oczami
Rozumiem, rozumiem swój błąd,
Lecz cofnąć się nie mam szans
Kiedy ziemia niknie pod nogami
I gdy już wiem, że mogłam wszystko zmienić
Rozumiem, już rozumiem swój błąd,
Lecz za późno już…
Z niecierpliwością, ale i rosnącym niepokojem
odliczała dni do weekendu. Nie chciała brać wolnego w tygodniu, więc
postanowiła zarezerwować na swoje plany sobotę i niedzielę. Wyjęła z torebki
kartkę z adresem Marka.
Czy to na pewno dobry pomysł…?
Wzrokiem napotkała list od niego, który dostała
na święta. Tak, to był dobry pomysł. A przynajmniej lepszy od nie zrobienia
niczego. Trąciła stopą torbę. Spakowała się na dwa dni. Dłużej nie miała
zamiaru zostawać. Niezależnie od tego jak skończy się jej prawdopodobne
spotkanie z Markiem ma zamiaru wrócić w niedzielę wieczorem – czy to z nim, czy
bez niego. Spojrzała na zegar. Za godzinę powinna być na lotnisku. Wiedziała,
że dojazd tam może trochę zająć, więc dźwignęła torbę, pożegnała się z rodziną
i wyszła. Przy aucie czekał już na nią Maciek. Zapakował jej torbę do bagażnika,
po czym ruszyli.
- Ulka, jesteś pewna?
- Nie Maciej, niczego nie jestem pewna. Ale ja
nie potrafię bez niego żyć. Jeśli ułożył sobie życie na nowo to okej, ale jeśli
jeszcze jest jakaś szansa to ja muszę spróbować to naprawić.
- To on powinien naprawiać.
- Naprawiłby, gdybym go nie odtrąciła – szepnęła.
Gdy tylko wyszła z budynku lotniska zaatakował ją
mróz. Widocznie nie tylko w Warszawie była taka pogoda. Zawiesiła torbę na
ramieniu i ruszyła nieznajomymi ulicami. Tyle dobrego, że znała angielski i zawsze
mogła spytać się kogoś o drogę. W końcu udało jej się trafić na ulicę, na
której według Sebastiana, mieszkał Marek. Stanęła nieopodal bloku i kilka razy
sprawdziła jeszcze, czy to na pewno ta ulica. Bała się tego spotkania jak nigdy
niczego. Nagle zauważyła wjeżdżający na parking samochód. Wysiadł z niego…
przełknęła ślinkę. W pierwszym odruchu chciała natychmiast podejść do niego i
działać. Odruch ten stłumiło jednak to, że Marek podszedł do drzwi pasażera i
otworzył drzwi jakiejś dziewczynie. Mogłaby się tym nie przejąć stwierdzając,
że to po prostu jakaś jego koleżanka, gdyby nie to, że go pocałowała, a on w
ogóle nie protestował. Stanęła za ścianą budynku tak, że teraz już na pewno nie
mógł jej zauważyć i poznać. Ze łzami w oczach patrzyła jak Marek całuje się z
tą kobietą, a potem obejmuje ją i idą w kierunku klatki schodowej. Przełknęła
łzy. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie zobaczyła. Chociaż dopuszczała do
siebie możliwość, że Marek mógł ułożyć sobie życie z inną kobietą, to nie
spodziewała się, że aż tak mogłoby ją zaboleć ten widok.
Teraz w końcu zrozumiała, że gdyby wtedy nie
odpychała Marka, to ich historia nie skończyłaby się w ten sposób. Gdyby dała
mu wyjaśnić, wyznałby jej miłość i mogliby być razem. A teraz… teraz już było
za późno na takie wnioski. Wolałaby wrócić do domu już teraz, zaraz, móc
zamknąć się w swoim pokoju i płakać, ale bilet na samolot miała zarezerwowany
dopiero na jutro. Udała się do jakiegoś hotelu.
***
Leżał na łóżku wpatrując się w sufit. Wiedział,
że musi porozmawiać z Meg, zanim naprawdę zacznie robić sobie nadzieję.
Zaczynał gubić się we własnym życiu, nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
Potrzebował Uli, bez niej w ogóle nie potrafił funkcjonować. Z letargu wyrwał
go dzwonek telefonu. Nie miał ochoty odbierać, ale gdy zobaczył, że to
Sebastian dzwoni nacisnął zieloną słuchawkę.
- Tak Seba?
- Możesz mi powiedzieć co ty do jasnej cholery
wyprawiasz?
- Cóż za miłe przywitanie – zironizował. – O co
chodzi?
- Jeszcze się pytasz? Marek… Ula była w Dublinie.
Odruchowo zerwał się z kanapy. – Jak to? Kiedy?
- W weekend. Chciała z tobą porozmawiać. Podałem
jej twój adres, przyjechała. A tam zobaczyła ciebie z jakąś panną. Gdy wróciła
nie chciała jechać do domu, więc przyszła do mnie i do Violi. Pierwszy raz
widziałem żeby ktokolwiek tak płakał.
- Cholera! – zaklął. – Zobaczyła mnie z Meg.
- Z jaką znowu Meg, co ty…
- Seba, muszę kończyć, okej? Potem pogadamy.
Rozłączył się. Chwilę analizował w myślach to co
dowiedział się od Sebastiana. Po chwili jednak wyjął telefon i wybrał numer
Maggie. – Meg? Spotkajmy się. Musimy porozmawiać.
Michał Bajor – „Co to jest czułość”
Patrycja Markowska – „Świat się pomylił”
Marciu, cudowna część. Smutna ale cudowna. Tak bardzo ucieszyłam się, gdy przeczytałam, że Ulka zrobiła krok do przodu i postanowiła pogadać z Sebastianem a później zdecydowała się na wyjazd do Marka. Czułam, że coś może się stać tam w Dublinie. Nie sądziłam jednak, że spotka ją takie pech. Że zobaczy ukochanego z Megg. To straszne, zobaczyć ukochaną osobę z kimś innym. Co on najlepszego narobił? Nie można układać sobie życia z kimś innym, jeśli nadal kochać się tę pierwszą. To nigdy nie jest dobre rozwiązanie. Takim sposobem ranimy i siebie i te dwie osoby. Dobrze, że Ula po powrocie pojechała do przyjaciółki. Sebastian nie mógł już patrzeć na jej łzy i mimo wszystko postanowił zadzwonić do kumpla. Teraz pewnie Marek pluje sobie w twarz. Mam nadzieję, że jakoś spokojnie pogada ze swoją "dziewczyną". Wierzę, że Megg jako jego przyjaciółka zrozumie. Chociaż z drugiej strony można powiedzieć, że był z nią tylko by się pocieszyć, by pomogła mu zapomnieć. Nie udało się. W każdym bądź razie, co by się nie działo wierzę, że jakoś się uda załagodzić tę sytuację i kolejną z Ulą. Mam nadzieję, że wróci, dogadają się i będą w końcu razem, na zawsze, szczęśliwi. 3mam za nich kciuki i czekam na CD. Serdecznie Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńShabii
UsuńNa początku napisałam, że zbliżam się do końca opowiadania. Może zauważyłaś, że zazwyczaj ostatnie rozdziały u mnie są sielankowe. Tak więc sielanka już zaraz. Pospieszę akcję, bo powoli przestaję "czuć" to opowiadanie, straciłam do niego zapał.
Ale wracając do Twojego komentarza.
Dla Uli było to naprawdę bolesne doświadczenie. Myślała, że Marek mógł ułożyć sobie życie, ale nie spodziewała się, że zobaczy go w tak jednoznacznej sytuacji. Sebastian polubił nieco Ulkę podczas gdy Marek przebywał w Dublinie, ona go też. Cierpiała przez Marka, więc Olszański musiał przemówić mu do rozumu.
Marek był z Meg z tych powodów, które wymieniłaś, ale także bo nie chciał jej ranić, a wiedział, że jest w nim zakochana.
Obie sytuacje uda się załagodzić. Ostatnie rozdziały będą sielankowe - jak zawsze u mnie.
Również pozdrawiam :*
a może kolejny rozdział dziś wieczór??? bardzo bardzo proszę:)
OdpowiedzUsuńO rany! No to się porobiło. A już myślałam, że oni wreszcie spotkają się i wszystko sobie wyjaśnią. Wiedziałam, że pomysł chodzenia z Meg nie jest dobry, choć nie sądziłam, że Ula zobaczy ich razem. Kolejny raz została zraniona, choć z pewnością nieświadomie, przez Marka. On powinien wrócić. On musi wrócić. Szczególnie teraz, jak zadzwonił Sebastian i opowiedział mu o rozpaczy Uli. Oboje zasługują na szczęście i powinni dostąpić go jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, a ja chcę już następny. Błagam nie katuj.
Serdecznie pozdrawiam.
Gosiu
UsuńPorobiło się, porobiło. Ale spokojnie. Już zaraz się ułoży.
Cały pomysł Marka z tym wyjazdem nie był najszczęśliwszy. Gdyby nie to oni mogliby pogodzić się dużo wcześniej.
Nie będę katować - rozdział najprawdopodobniej jutro.
Pozdrawiam.
Angeliko!
OdpowiedzUsuńNotka cudaśna, smutna, ale cudowna. Nie mam słów żeby określić jej przekaz, ale tak mnie wciągnęła, że nie spodziewałam się tak szybkiego końca. Bardzo dobry opis sytuacji, gdybym nie wiedziała , co się wydarzy pomyślałabym, że Ula wróci z Markiem, ale dzięki temu co mi przekazałaś w zagadkowy sposób nie ukrywałam zdziwienia, tego że nie wróciła z nim. Wielkie podziękowania dla Sebastiana, za ten telefon do Marka, który aczkolwiek mógł już wykonać,gdy Ula poprosiła go o jego adres. Ale mimo to czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością :)
Pozdrawiam ,
Natalia :)
Natalia
UsuńNo tak, przekazałam ci to w zagadkowy sposób, ale jak stwierdziłaś, to że jesteś domyślna to twój urok, więc nie miałaś dużego zaskoczenia :)
Mógł zadzwonić do Marka, wtedy wszystko pociągnęłoby się inaczej - Marek zerwałby z Meg, spotkałby się z Ulą i "żyli długo i szczęśliwie". Ale skąd on mógł wiedzieć, że Marek ma kogoś? Dobrzański nic mu nie powiedział, zresztą Seba nie ukrywał zdziwienia gdy usłyszał o "jakiejś znowu Meg".
Ciąg dalszy pewnie jutro :)
Pozdrawiam.
Marcia.
OdpowiedzUsuńZapraszam na pierwszą część nowego opowiadania.