środa, 26 września 2012

21. Zakład



„Zakład”
Rozdział 21

Powiedz mi proszę co myślisz chociaż raz 
wykrzycz mi głośno wszystko co byś chciał 
Powiedz gdzie jesteś czy tak będziemy trwać 
osobno juz dawno choć razem cały czas 

Marek krążył wokół ławki w parku. Czekał na Maggie. Musiał z nią porozmawiać, wyjaśnić, przeprosić, a potem… Potem wrócić. Do Polski. Do Uli. Nie było innej możliwości. Nie mógł zrobić inaczej. Umierał z tęsknoty, a po rozmowie z Sebastianem uświadomił sobie, że Ula również cierpi. Zauważył Meg idącą alejką w jego stronę. Trochę obawiał się tej rozmowy, ale wiedział, że musi ją przeprowadzić. Musiałby to zrobić nawet gdyby nie planował jechać do Polski. Nie chciał jej ranić, bo była jego przyjaciółką. Nie mógł znowu popełniać takiego błędu. Bo potem znowu miałby wyrzuty sumienia. Kobieta podeszła do niego. Nie widział w wyrazie jej twarzy szczęścia, a raczej… zrozumienie. Jakby domyślała się co chce jej powiedzieć.
- O co chodzi? – zapytała. Odetchnął. Wiedział co ma powiedzieć.
- Maggie… musisz o czymś widzieć. Chodzi o to, że ja… nie możemy być razem. Przepraszam. Wiem co do mnie czujesz, ale ja nie potrafię tego odwzajemnić, a nie chcę cię ranić, ani dawać ci nadziei.
- Rozumiem – przyznała. – Domyślałam się, że prędzej czy później tak to się skończy.
- Meg ja… nie chciałem cię ranić. Po prostu myślałem, że mogę, że jestem w stanie cię pokochać. Przepraszam cię.
- Nie mam do ciebie żalu. A nawet cię rozumiem. Mówiłeś mi, że chcesz zapomnieć o czymś, co się wydarzyło w Warszawie… a raczej o kimś. A ja mimo to cię pocałowałam, chociaż wiedziałam, że nadal kochasz kogoś innego. Ale przecież możemy dalej się przyjaźnić, prawda?
- Tak, pewnie. Ale Maggie, ja… wracam do Polski. A przynajmniej jadę tam, może wrócę, ale szczerze mówiąc mam nadzieję zostać.
- Jedziesz do tej dziewczyny?
- Tak… spróbuję ostatni raz.
- W takim razie powodzenia.

***
Może to nie nam pisana jest 
taka miłość aż po życia kres

Znowu płakała przez niego. Już nawet nie liczyła, który to już raz. Oni chyba jednak nie byli sobie przeznaczeni, ale nie mogła się pogodzić z tą myślą. Chciała wierzyć, że jeszcze kiedyś będą mogli być razem szczęśliwi. Może nie dzisiaj, ani nie jutro, ale kiedyś. Chciała żeby to okazało się tylko złym snem. Że jak się obudzi, to Marek będzie przy niej, tak jak wtedy na ich wyjeździe.
- Ulka…
- Viola, naprawdę nie chcę o tym rozmawiać.
Po tym jak wróciła do Polski pojechała do Sebastiana i Violetty. Nie chciała jechać do Rysiowa, żeby tata się nie martwił. Musiała mieć możliwość płaczu. Objęła poduszkę przytulając ją do siebie. Zamknęła oczy. Jednak gdy je otworzyła nie obudziła się wtulona w Marka, a nadal znajdowała się w pokoju gościnnym domu jej przyjaciół i płakała przez mężczyznę, którego kochała nad życie, bo ułożył sobie życie bez niej. Wiedziała, że gdyby nie odtrącała go wtedy i nie mówiła, że nie chce go znać, to zostałby. Ale była wtedy zbyt zraniona, żeby myśleć, że za pół roku będzie potrzebowała jego obecności i jego oplatających ją ramion. Ale dlaczego nie protestowała, gdy powiedział jej, że wyjeżdża? Czemu wtedy go nie zatrzymała? Uniosła się dumą, ale teraz cierpiała z tego powodu. Chciała żeby on teraz wszedł i przytulił ją do siebie nic nie mówiąc. Teraz chciała po prostu poczuć jego zapach i obecność. Nic więcej nie potrzebowała. Tylko żeby był.
- Ula.
- Violetta, nie mam nastroju, proszę cię… - powstrzymywała się od łkania.
- No okej, chciałam tylko spytać, czy jesteś głodna, bo robimy kolację.
Westchnęła cicho. – Mogę coś zjeść.
- Okej.
Violetta znowu zostawiła ją samą. Taka samotność jej odpowiadała. Jedyną osobą, która mogłaby bezkarnie teraz jej przeszkodzić w cierpieniu był Marek. Wręcz chciała żeby jej przeszkodził. Żeby przyszedł. Żeby po prostu przyszedł i nic więcej. Otarła łzy, gdy usłyszała wołanie Sebastiana żeby przyszła na kolację. Odetchnęła kilka razy uspokajając oddech, po czym wyszła z pokoju. Może nie wyglądała zbyt optymistycznie, ale nie przejmowała się tym teraz aż tak bardzo.
- Ula, na pewno wszystko gra?
- Tak Viola. Jest okej… - Uśmiechnęła się do nich przekonująco. Seba z Violą spojrzeli na siebie porozumiewawczo, ale postanowili nie męczyć jej pytaniami.

***
To nieprawda, że ciebie już nie mam
choć daleko jesteś stąd,
To nieprawda, że ciebie już nie mam
trzymam twoją dłoń

Siedział w samolocie. Sam nie wiedział co robi, ale podświadomie czuł, że robi dobrze. Musiał się z nią zobaczyć. Tylko raz… ostatni raz. Wiedział, że obiecywał sobie zobaczyć ją „ostatni raz” już kilka razy, ale tym razem był to ostatni raz… chyba, że ona sama powie żeby został. Wtedy nigdzie nie wyjedzie. Teraz miał pewność, że dobrze robi lecąc do Polski. Nie wiedział z czego wynikała ta pewność, ale wiedział, że to jak na razie jego najlepsza decyzja od dawna. Nie wiedział nawet co planuje zrobić, jak już znajdzie się w Warszawie. Ale musiał zrobić coś.
W końcu wysiadł z samolotu i odzyskał swój bagaż. Gdy wyszedł z zatłoczonego lotniska na znajome ulice Warszawy, uśmiech sam wpłynął mu na twarz. Brakowało mu tego miejsca, ludzi, wszystkiego. Ale postanowił, że na sentymenty będzie miał czas później. Teraz musiał zrobić coś zupełnie innego. Przysiadł na walizce z braku wolnej ławki i wyjął telefon z kieszeni. Zmienił kartę z angielskiej na polską i wybrał numer do Sebastiana.
- Cześć Seba – rzucił. – Gdzie jest Ula?
- Co?
- No, gdzie jest Ula.
- No teraz u nas.
- Będę za… - Spojrzał na zegarek. – Za jakieś piętnaście minut. Nie mów nic Uli.
- Ale Marek, o co chodzi?
- Potem pogadamy. Zaraz u ciebie będę.
Rozłączył się i pociągnął walizkę w kierunku postoju taksówek. Wsiadł do jednej z nich i podał kierowcy adres Seby. Odetchnął cicho. Nie wiedział co powie, co zrobi… Nie miał żadnego planu. Jednak już dawno nauczył się, że nie warto nic planować. I tak wszystko zawsze wychodzi inaczej. Po zapowiadanych piętnastu minutach zadzwonił domofonem do mieszkania przyjaciela. Otworzył mu drzwi, więc wdrapał się na drugie piętro i zapukał.
- Marek, powiesz mi o co chodzi?
- Muszę porozmawiać z Ulą.
- Położyła się wcześniej, była zmęczona. Ale wchodź. Nic nie mówiłeś, że przyjedziesz.
- Bo sam o tym nie wiedziałem – przyznał. – Gdzie jest Ulka?
Sebastian wskazał mu odpowiednie drzwi. Przywitał się po drodze z naprawdę zaskoczoną jego widokiem Violettą, po czym cicho wszedł do pokoju. Ula spała na łóżku, na jej policzkach mógł zauważyć błyszczące ślady po łzach. Westchnął cicho. Nie chciał żeby musiała przez niego płakać. Wyjeżdżał przecież właśnie po to, żeby nie płakała. Podszedł do niej i delikatnie odgarnął włosy z jej policzka. Przysiadł na rancie łóżka i po prostu na nią patrzył. Nie chciał jej budzić. Po jakimś czasie zaczęła się przebudzać. Uchyliła powieki i przetarła jeszcze trochę zaspane oczy. Przeciągnęła się lekko. Marek przyglądał się jej z rozczuleniem. Napotkała go wzrokiem i spojrzała na niego zaskoczona.
- M-marek? – niemal szepnęła.
- Cześć.
Podniosła się do pozycji siedzącej. Patrzyła na niego jakby nie dowierzając, że tu siedzi. Nie było to zbyt realne. Przecież dopiero co go tutaj nie było.
- Co tu robisz? – zapytała, jednak nie wyczuł w jej głosie złości, że pokazał jej się na oczy. Trochę go to ucieszyło.
- Musiałem przyjechać. Wiem, że byłaś u mnie… to znaczy w Dublinie.
Pokiwała głową spuszczając wzrok. Zauważył smutek i ból w jej oczach. Musiało naprawdę ją zaboleć, że kogoś ma. Odważył się nakryć jej dłoń swoją. Spojrzała na niego zaskoczona tym gestem.

Przytulam cię, przenoszę przez ten most
co jeszcze wiem, nie spłonął wciąż.

- Tak byłam – przyznała. Z prawdziwą przyjemnością słuchał jej głosu. Naprawdę za tym tęsknił. Chciał przytulić ją do siebie już teraz, poczuć jej zapach i dotyk, ale nie chciał jej wystraszyć. – Ale… - Pokręciła głową.
- Wiem. Zobaczyłaś mnie z moją…
- Z twoją dziewczyną – dokończyła za niego ze smutkiem w głosie. Westchnął cicho.
- Ula… ja jej nie kocham, to jest moja przyjaciółka.
- Z przyjaciółką się nie całuje, a na pewno nie tak. Zresztą ty mi się nie musisz tłumaczyć.
Wstała i podeszła do okna. Naprawdę chciała się do niego przytulić, powiedzieć żeby nigdzie już nigdy nie odchodził, żeby nigdy jej nie zostawiał… ale chciała najpierw od niego usłyszeć, że nadal ją kocha. Miała łzy w oczach. Poczuła jego obecność za swoimi plecami. Nie obejmował jej, ale ona chciała poczuć jego dotyk, jak jeszcze nigdy. Naprawdę za nim tęskniła.
- Ja i Meg, to nie było… to nie było naprawdę. Bo naprawdę to ja tylko ciebie… - zamilkł, nie wiedząc jak zareaguje na to słowo, które tak bardzo chciał wypowiedzieć. Miała pełno łez w oczach. Chciała żeby powiedział to co chciał.
- Ty tylko mnie, co? – zapytała. Nadal na niego nie patrzyła, ale czuła, że jest naprawdę blisko. Czuła jego oddech na karku. Gdyby teraz się odwróciła od razu wpadłaby w jego ramiona.
Nie odpowiadał. Zamrugała kilka razy. Nie wiedziała co go powstrzymywało.
Jej serce rwało się do niego, jak jeszcze nigdy do nikogo. – Ula… przepraszam. Nie chciałem żebyś musiała przeze mnie płakać.
Odwróciła się do niego przodem, ale nie wpadła w jego ramiona, tak jak się spodziewała. Spojrzała mu w oczy. – Powiedz to – poprosiła.
Zobaczył w jej oczach niemą prośbę. Naprawdę chciała to usłyszeć. On się bał to powiedzieć, ale gdy zobaczył to spojrzenie…
- Kocham cię.
Wtuliła się w niego. Objął ja przytulając do siebie. – Tęskniłam – wyszeptała. – Nie mogłam sobie poradzić z tym, że ciebie nie ma.
Pocałował ją w czoło. – Ale już jestem – szepnął wprost do jej ucha. Otarł samotną łzę spływającą po jej policzku. Objął ją  przytulając do siebie mocniej. Oplotła jego szyję ramionami. Czuła jak dłonią delikatnie głaszcze ją po plecach. Wtuliła się w zagłębienie jego szyi.
- Zostaniesz? – szepnęła. – Nie wyjedziesz?
Odsunął ją od siebie lekko i spojrzał jej w oczy. – Zostanę.
Uśmiechnęła się do niego. Serce mu mocniej zabiło gdy zobaczył ten uśmiech. Zbliżył się do jej ust. Odwzajemniła pocałunek. Oboje naprawdę za sobą tęsknili. – Kocham cię – powiedziała, gdy już się od siebie oderwali. 

Monika Brodka – „Znam cię na pamięć”
Łukasz Zagrobelny – „Nieprawda”

8 komentarzy:

  1. Notka cudowna! W końcu jest tak, jak być powinno, cieszę się że Marek nie zwątpił i poszedł za ciosem. Scena w pokoju z Ulą mnie rozczuliła. Ich miłość jest prawdziwa, która przetrwa wszystko. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
    Pozdrawiam,
    Natalia ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalia
      Dziękuję.
      Marek faktycznie poszedł za ciosem i załatwił sprawy z obiema dziewczynami w ciągu jednego dnia. W końcu podjął właściwą decyzję.
      Ciąg dalszy... nie wiem kiedy będzie, ale postaram się jak najszybciej. Zresztą dużo już nie zostały, bo zaledwie jakieś 2 rozdziały.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  2. Kochana. Wlałaś beczkę miodu na moje serce. Uwielbiam Cię, bo ten rozdział był cudowny i taki, jak sobie wymarzyłam.
    Dobrze, że Marek rozstał się z Meg, dobrze, że ona zrozumiała, że on nadal kocha swoją Ulę i wreszcie dobrze, że ta dojmująca tęsknota, którą cały czas czuła Ula, sprawiła, że w końcu wybaczyła mu ten głupi pomysł z zakładem. Nie mogło być inaczej i oni musieli się spotkać i być już razem. Przecież są sobie przeznaczeni.
    Pięknie opisałaś ich spotkanie. Chyba przeczytam jeszcze raz to cudeńko. Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu
      Bardzo się cieszę, że Ci się ten rozdział spodobał. Ja sama pisałam go "pod wpływem" tegoż uczucia, które łączy Ulę i Marka i pewnie dlatego wyszedł taki cukierkowy :)
      Maggie jest bardzo mądrą, rozsądną kobieta, która rozumie Marka, a także postępuje według zasady "jeśli kogoś kochasz to pozwól mu odejść żeby mógł być szczęśliwy z kimś innym".
      Ula musiała mu wybaczyć. Ponad pół roku tęsknoty to naprawdę dużo. Cierpiała bez niego, co zresztą mu przekazała.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  3. Marciu! Tak strasznie się cieszę, że się pogodzili. Że Marek wrócił - super! Cud, miód, malinka! :) Piękna sielankowo i w końcu optymistyczna część! Więęęęcej takich! Buziaki ;*** Czekam na CD :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shabii
      Dziękuję :) Części już dużo nie będzie, ale kolejne opowiadanie być może będzie bardziej sielankowe od tego ;) Wyjdzie w praniu.

      Usuń
  4. Marcia.
    Serdecznie Cię zapraszam na ostatni rozdział mojego opowiadania. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam do mnie na króciutką mini:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń