niedziela, 23 września 2012

18. Zakład


„Zakład”
Rozdział 18

'Cause there's a side to you that I never knew, never knew, 
All the things you'd say, they were never true, never true, 
And the games you'd play, you would always win, always win
(Bo jest takie oblicze ciebie jakiego nigdy nie znałam, nigdy nie znałam
Wszystko co mi powiedziałeś nigdy nie było szczere, nigdy prawdziwe
A wszystkie te gierki w które ze mną pogrywałeś, zawsze zwyciężałeś, zawsze wygrywałeś)

Ula siedziała w swoim gabinecie wpatrując się w Marka stojącego przed nią. Dłuższą chwilę zastanawiała się co powinna odpowiedzieć na to co przed chwilę się dowiedziała. Wyjeżdża… Przyszedł powiedzieć po prostu „wyjeżdżam”. Nie wiedziała jak miałaby na to zareagować.
- Dokąd?
- Dublin – odparł krótko.
- Na ile?
Wzruszył ramionami. Czuła bijącą od niego obojętność. Z jakiegoś powodu bolało ją to, choć wmawiała sobie, że on już nic dla niej nie znaczy.
- Na jakiś czas – odpowiedział po prostu. – Pomyślałem, że chcesz wiedzieć.
- A kiedy masz samolot?
Spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał dziesiątą. – Za dwie godziny.
Pokiwała głową. Podniosła się z krzesła i wyszła zza biurka. – I przyszedłeś tylko mi to powiedzieć? – zapytała. Chciała powiedzieć coś innego, jej serce przekonywało żeby powiedziało „zostań, nie wyjeżdżaj”, ale zdrowy rozsądek zabraniał. Marek westchnął cicho, ale pokiwał głową.
- Przyszedłem ci powiedzieć to… i jeszcze się pożegnać.
- Do widzenia – rzuciła szybko. Chciała żeby już wyszedł, bo czuła napływające do oczu łzy. Nie wiedziała czy da radę długo grać obojętną. Kochała go, ale nie umiała wybaczyć. To było trudne. Ale gdy patrzyła na jego beznamiętną, obojętną, chłodną twarz, nie potrafiła uwierzyć, że jeszcze wczoraj ten sam człowiek był u niej i próbował wyznać jej miłość.
- Tak… do zobaczenia.
Wyszedł. Odetchnęła i przełknęła łzy. Już go nie ma. Teraz będzie lepiej. Odkocha się i zapomni o tym rozdziale w swoim życiu. Ułoży sobie życie na nowo, z kimś innym. Z kimś kto naprawdę ją pokocha i nie oszuka. Z kimś wartego jej uczucia. Z kimś przez kogo nie będzie musiała płakać. A o Marku zapomni raz na zawsze. Podeszła do okna. Dobrzański wyszedł z firmy i szybkim krokiem podszedł do swojego samochodu. Kilka sekund patrzyła jeszcze na jego samochód, aż nie zniknął za zakrętem. Westchnęła cicho spuszczając głowę.
Dobra Cieplak. Nie myślisz o nim od… od teraz.
***
Jeszcze raz z tobą być dzisiaj chce 
jeszcze raz dotknąć cię i uwolnić sny 
minęło tyle dni ze nie warto liczyć ich 
jednak wciąż pragnę cię mocno tak 
tamtych dni mi brak 
z tobą chwil mi brak 

Leżał na łóżku w hotelowym pokoju. Wpatrywał się tępo w sufit. Nie czuł się dobrze z tym, że wyjechał, ale musiał to zrobić. Musiał to zrobić, żeby Ula w końcu miała spokój. Długo przygotowywał się do tej rozmowy z nią, do tego żeby udawać obojętnego i niewzruszonego. Musiał zachować spokój i nie prosić jej o wybaczenie i po prostu powiedzieć, że wyjeżdża i się pożegnać. Gdy doleciał do Dublina zajął pokój w hotelu i nie zawracając sobie głowy rozpakowywaniem opadł bezsilnie na łóżku. Już zaczynał za nią tęsknić, chociaż nie widział jej dopiero od kilku godzin. Nie wiedział jak da radę być tu tak długo aż… W sumie to nie wiedział ile tu będzie. Chyba do czasu, aż się nie odkocha. Czyli prawdopodobnie zawsze. Westchnął ciężko. Popełnił naprawdę dużo błędów, ale tylko jeden z nich naprawdę zaważył na jego dalszym życiu. Gdyby nie założył się z Sebastianem, gdyby ten jeden raz pomyślałby o drugim człowieku, a nie tylko o sobie, o tym, że Ula będzie cierpieć gdy dowie się o wszystkim, to może nie zrobiłby tego. Może zaprzyjaźniliby się, a on by się w niej zakochał, zmieniłby się i mogliby być szczęśliwi. Wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Za późno zrozumiał swój błąd. Może chociaż gdyby z nią wtedy nie zerwał… Może przemyślałby wtedy wszystko jeszcze raz i przyznałby się jej do wszystkiego co zrobił. Ula nie była pamiętliwa, może nawet zdołałaby mu wybaczyć. Ale gdy dowiedziała się przez przypadek, to nie mogła uwierzyć mu, że kocha. W końcu z nią zerwał.
Miał ochotę cisnąć czymś w podłogę, zniszczyć coś. Był wściekły sam na siebie. Cierpiał podwójnie – za siebie bo wiedział, że zmarnował swoją szansę na miłość i szczęście, a także za Ulę, gdy pomyślał, że musi przez niego płakać.
Chcąc zająć czymś myśli wysłał Sebastianowi i kilku innym osobom SMS z jego nowym angielskim numerem. Wahał się przez chwilę czy nie wysłać go także Uli, ale stwierdził, że nie. Wyjechał po to, żeby miała spokój, więc musi jej dać ten spokój. Z bólem i łzami w oczach usunął jej numer. Nie znał go na pamięć, a wiedział, że gdyby zostawił go w pamięci telefonu, to prędzej czy później by do niej zadzwonił.
Odłożył telefon na szafkę, chociaż miał ochotę z całej siły rzucić nim w ścianę. Przymknął oczy nie chcąc się rozpłakać.
Dobra Dobrzański. Nie myślisz o niej od… od teraz.
***
While you are away
my heart comes undone
slowly unravels
in a ball of yarn
the devil collects it
with a grin
our love
in a ball of yarn
he'll never return it
(Gdy jesteś daleko
moje serce rozwiązuje się
powoli nawija
na kłębek przędzy
diabeł kolekcjonuje je
z szerokim uśmiechem
naszą miłość
w kłębku przędzy
nigdy jej nie odda)

Myślała o nim. Nie oszukiwała się – kocha go. Kocha i nienawidzi zarazem. Przymknęła oczy. Obiecywała sobie, że zapomni, że nie będzie myśleć, że nie będzie tęsknić, ale było to trudniejsze niż myślała. Tęsknota była naprawdę trudna do zniesienia. Nie mogła pogodzić się z tym, że on jest oddalony od niej o ponad dwa tysiące dwieście kilometrów. Z drugiej strony wiedziała, że gdyby miała drugą szansę na zatrzymanie go to i tak by z niej nie skorzystała. Za bardzo ją skrzywdził żeby mogła go tak po prostu zatrzymać i wybaczyć. To było okropne uczucie – kochać kogoś, ale nie móc z nim być i wybaczyć. Czuła jakby Marek odchodząc zabrał ze sobą jakiś fragment jej serca. Przełknęła łzy. W głowie cały czas obijało się jego beznamiętne „wyjeżdżam”. Gdy zobaczyła go w drzwiach poczuła złość, bo myślała, że znowu będzie błagał o wybaczenie, a tego zrobić nie mogła. Ale gdy usłyszała, że wyjeżdża, poczuła smutek. Już sama nie wiedziała czego tak właściwie chce. Ale na pewno za nim tęskniła. Był tak daleko, a ona… ona chyba chciała być przy nim. Ale to uczucie, tą chęć bycia z nim, zabijała nienawiść i strach. Walczyła sama ze swoimi uczuciami i naprawdę nie wiedziała co czuje. Podparła ręką brodę i wbiła wzrok w przestrzeń przed sobą. Pokręciła głową chcąc wyrzucić z głowy te wszystkie myśli.
Stop Cieplak. Przestań. Odkochujesz się. Nie myślisz o nim.
***
Sam nie wiem, śmiać się czy kląć.
Totalny spadek na dno,
Nadziei zero i nic.
Nie miało boleć aż tak
I łatwo zmienić swój czas,
Wczorajsze jutro na dziś.
Nie biorę prochów na sen,
Dokładnie nie wiem jak jest,
Bo każdy dzień wrasta w noc.

Następnego dnia zaraz po obudzeniu wziął zimny prysznic chcąc spłukać z siebie resztki snu. Czuł się okropnie. Miał nadzieję, że oddalony tak bardzo od Uli zdoła chociaż o niej nie śnić. Ale ona cały czas tkwiła w jego snach. Były to piękne sny, ale zaraz najgorsze koszmary, bo wiedział, że nigdy się nie spełnią. Wyszedł spod prysznica, wytarł się szybko i ubrał. Podszedł do umywalki i spojrzał w lustro wiszące nad nią. Nie widział w swoim odbiciu tego chłopca bez zmartwień, lekkoducha, dzieciaka, nie przejmującego się, że to co zrobi kogoś zaboli. Dojrzał i dorósł, ale w swoich oczach widział smutek, beznadzieję, desperację i rozpacz. Przycisnął czoło do chłodnej szyby i przymknął oczy. Teraz, gdy był tak bardzo od niej oddalony, było jeszcze trudniej. Ale przecież o to chodziło – żeby być jak najdalej od niej, żeby dać jej spokój.
Wiedział, że to będzie bolało.
- Ale, do jasnej cholery, czemu musi boleć aż tak? – zapytał sam siebie, zaciskając powieki nie chcąc wypuścić łez. Odetchnął głęboko kilka razy uspokajając się. Wyszedł z łazienki i podszedł do okna. Spojrzał na Dublin. Nie miał w zwyczaju zachwycać się architekturą krajobrazu, ale chciał zająć czymś myśli. Usłyszał dzwonek telefonu. W pierwszej chwili chciał od razu porwać telefon żeby sprawdzić, czy to nie Ula, ale uświadomił sobie, że nie zna jego nowego numeru. Mimo to jednak odebrał.
- Tak? Cześć Seba. A jak ma być? Żyję jak słyszysz.
Chociaż lepszym określeniem byłoby egzystuję.
- Sebastian… proszę cię, nie mów mi o niej. Już wystarczy, że mam ochotę wsiąść w pierwszy lepszy samolot i przylecieć do Warszawy tylko po to żeby ją zobaczyć. Tak, tęsknię za nią. Ale nie rozmawiajmy o Uli, bo to jest temat, który od wczoraj nie opuszcza mojej głowy i jestem już tym zmęczony – stwierdził. Był wykończony tym wszystkim, tym jak się czuł, tą tęsknotą. – Praca… zawsze to temat lepszy niż Ulka – stwierdził cicho. – Ja? Wiesz, nie bardzo się zastanawiałem, ale myślę, że wrócę do fotografii. Nie, do żadnych gazet, Seba, nie mam siły na żadnego korporacje. Po prostu robienie zdjęć na zamówienie. Ale to temat do przemyślenia. Nawet nie wiem ile tu zostanę i czy jest sens od razu szukać sobie robotę. Dobra, to cześć. Pozdrów Violę. A, Seba! Mam prośbę… Nie mów Uli, że masz ze mną kontakt. Nie będzie o to prosiła, uwierz… Na pewno. – Westchnął ciężko. – Dobra, jak będzie prosiła o mój numer albo adres, co się nie stanie, to wtedy jej podaj. No to pa.
Rozłączył się. Ta rozmowa go zmęczyła. Domyślał się, że Seba zadzwoni do niego jak najszybciej, ale nie sądził, że będzie to tak męczące. Wcisnął telefon do kieszeni spodni, założył buty, zamknął pokój na klucz i wyszedł z hotelu. Musiał zaczerpnąć powietrza, przejść się, pomyśleć spokojnie co dalej. Wszedł do jakiegoś parku, który napotkał podczas zwiedzania miasta. Usiadł na ławce nad stawem i z lekkim uśmiechem patrzył na parę karmiącą kaczki. Dziewczyna śmiała się, a jej partner wtórował jej. Przypominali mu jego i Ulę. Też karmili kaczki. Ula była szczęśliwa, a on… Pokręcił głową odwracając wzrok. Spojrzał na młode małżeństwo z dzieckiem. Pomyślał, że on i Ula mogliby kiedyś być takim małżeństwem, gdyby nie to, że popełnił ten największy w całym swoim życiu błąd. Wbił wzrok w staw. Westchnął cicho. Tęsknił za nią. Zastanawiał się, co ona teraz czuje… płacze? Tęskni za nim? A może cieszy się, że w końcu dał jej święty spokój? Każda z tych myśli sprawiała mu ból. Nie mógł znieść tego, że teraz przez niego płacze. Ale jeśli jest usatysfakcjonowana tym, że go nie ma, to też sprawiało mu ból. Ale miał nadzieję, że czuje się lepiej gdy go tam nie ma. Przecież właśnie po to wyjeżdżał, a nie żeby przysporzyć jej jeszcze więcej cierpienia. Miał nadzieję, że się udało. Otworzył plecak, który wziął ze sobą i wygrzebał z niego futerał z aparatem fotograficznym. Włączył sprzęt i zrobił kilka zdjęć. Później zobaczy jak wyszły, ale na komputerze. Schował lustrzankę na jej miejsce i podniósł się z ławki. Ruszył na dalszy spacer.

Adele – „Set fire to the rain”
Shout – „Zabijasz mnie”
Bjork – „Unravel”
Jacek Skubikowski – „Było nas dwoje”

5 komentarzy:

  1. Angeliko!

    Notka jak zwykle cudowna, aczkolwiek ta , jak dla mnie wyjątkowa,bardzo wiele przemyśleń zarówno Uli, jak i Marka, który zdał sobie sprawę co zrobił i zarówno jego wyobraźnia przebiega do przyszłości, sądząc po tym, co zaobserwował w parku. Fotografia, czyżbyś wtrąciła pasję prywatną Filipa? :D
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
    Pozdrawiam,
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Natalio!
    Ta notka miała taka być - pełna przemyśleń i uczuć. Taka przejściowa. Wstęp do nowego rozdziału w ich życiu. Wstęp do tego co spotka Marka (ty wiesz co) i wstęp do nowego życia Uli. I chociaż zaczną nowe życie, to będzie ono ich prywatnym piekłem.
    Marek zaobserwował w parku zakochaną parę karmiącą kaczki - przeszłość. To co było. A także małżeństwo z dzieckiem - wymarzoną przyszłość.
    Heheh, oczywiście, bez prywatnej pasji Filipa nie mogło się obejść :D
    Ciąg dalszy może nawet już jutro zważając na to, że leżę w łóżku chora i się nudzę. Będę informować :)
    Cieplutko pozdrawiam :* (cieplutkie pozdrowienia może się przydadzą bo zimno jak samo zło :P)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marciu cudna notka. Tylko znów taka smutna. Aż serce boli. Marek się męczy, Ula też. Sporo go musiało kosztować zagranie obojętności, gdy poszedł do Uli. A teraz, gdy jest daleko też to wszystko boli. Przecież nie da się uciec od uczucia i dobrze o tym wiadomo. Kurcze trudne to wszystko. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że to Sebastian pomoże Markowi. Mam nadzieję, że nie każesz im już długo cierpieć. Notka świetna i czekam na kolejne. Ciekawa jestem, co dalej wymyśliłaś.
    Pozdrawiam serdecznie :):*:*
    P.S. Kuruj się i wracaj szybko do zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Iza
    Notki smutne jeszcze jakiś czas niestety, ale potem możesz spodziewać się nagłego przypływu szczęścia, radości i miłości, więc mogę mieć tylko nadzieję, że te wesołe rozdziały wynagrodzą te, podczas których bardziej chciało się płakać jak śmiać ;)
    Oboje się męczą tyle, że Marek wie, że chciałby być przy Uli, budzić się i zasypiać, spędzać z nią życie. Ona też wie, że by chciała, ale boi się. Kocha, ale nienawidzi i boi się, że znowu zrobi to samo, że znowu ją wykorzysta i będzie musiała po nim płakać.
    Marek wie, że od uczucia nie ucieknie, choć chciał spróbować, ale miał nadzieję, że dzięki temu, że wyjedzie, Ula nie będzie cierpieć. Jak widać nie udało mu się do końca.
    Szczerze mówiąc to nie chciałabym nic zdradzać, ale... Seba będzie miał jakiś udział w pogodzeniu się tych dwojga. Bardzo mały udział. Raczej nie będzie to powodować dozgonnej wdzięczności u Uli i Marka, ale coś tam jednak zrobi.
    Pocierpią jeszcze trochę. Kilka rozdziałów. To jest chyba dopiero drugie moje opowiadanie, które planuje na +/- 25 rozdziałów.
    Cieplutko pozdrawiam :*:*
    P.S. Dziękuję :) Mam nadzieję, że faktycznie wyzdrowieję szybko, bo zapowiadał mi się naprawdę fajny tydzień i nie chciałabym porzucić tych wszystkich planów.
    Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepięknie napisana część. Pełna emocji, smutku i tęsknoty. Nie sądziłam, że Dobrzański zdecyduje się na ten krok i po prostu wyjedzie. W serialu miał mnóstwo wątpliwości, by opuścić Polskę i w efekcie nie wyjechał. Myślę, że odległość tu nic nie zmieni, bo i on i ona czują dojmujący brak tej drugiej osoby. Będą się tylko spalać. Ula jest zraniona i nic dziwnego, że nie może mu wybaczyć, choć ja po cichu liczę na to, że jednak się przełamie. Marek już nie jest takim człowiekiem jak dawniej. Nie bawią go głupie gierki i podchody. Ta miłość sprawiła, że dojrzał i niestety dopiero po czasie docenił to, co wymknęło mu się przez własną głupotę z rąk.
    Dziękuję za tą piękną cvzęść i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń