Nie wiem co mnie naszło, że napisałam tą mini. O drugiej w nocy mam zdecydowanie dziwne pomysły...
"Całkiem jak Kopciuszek"
Zawsze to samo. Zawsze, gdy wszystko było dobrze, coś
musiało się zepsuć. A w tym momencie zepsuła się rzecz bardzo ważna. Najważniejsza.
Rzecz, na której planowała budować jakąś przyszłość. A rzeczą tą była miłość.
Miłość Uli do Marka i, jak niedawno się łudziła, Marka do Uli. Ale nie było
miłości Marka do Uli, nie. Marek Ulę lubił i szanował, ale nie była to miłość.
To nie mogła być miłość. W co ona w ogóle wierzyła? Że taki facet może pokochać
ją? Ulę Cieplak, biedną i na dodatek brzydką dziewczynę z podwarszawskiej wsi?
Gdyby nie miał w tym swoich korzyści nawet by na nią nie spojrzał. A ona
myślała sobie, że co? Że życie to jakiś pieprzony „Kopciuszek”? A ona na pewno
była tą całą Cinderellą*? Ale życie to nie bajka! Nie, życie nigdy bajką nie
było i nigdy bajką nie będzie, a przynajmniej nie dla niej. A już na pewno nie „Kopciuszkiem”.
Przecież w tej bajce książę zakochał się w tej dziewczynie po jednym tańcu! To
było takie absurdalne, wręcz niemożliwe! A to zakładanie bucika? Prychnęła.
Przecież tyle dziewcząt miało taki sam rozmiar buta… czy tam biustu, jak wołałby
Marek. Nie, życie zdecydowanie „Kopciuszkiem” nie było. Może gdyby znalazła się
jakaś dobra wróżka, która pomachałaby kilka razy różdżką i powiedziałaby kilka
dziwnych słów zamieniając ją tym samym w piękność… Ale nie, stop! Przecież ona
nie chciała żeby Marek pokochał ją za to jak wyglądała, a za to jaka była.
Uroda w końcu przemija. Czyli wychodzi na to, że skoro książę nie miał nawet
dobrej okazji porozmawiać z Cinderellą a tylko sobie na nią popatrzył, to
zakochał się w jej wyglądzie. No tak, to takie typowe… Zawsze pozostawała pod
niezmiennym urokiem tej bajki. Wierzyła, że do niej los też może się
uśmiechnąć. Nie przewidziała tylko, że co jak co, ale uroda to na pewno nie był
jej mocny punkt. Przecież, spojrzała w lustro, ona na pewno nie była ładną
dziewczyną w brzydkich ubraniach. Poza tym, no tak… przecież gdy popatrzyło się
na Kopciuszka nawet w tych jej nieładnych ubraniach to było widać, że jest
ładna. Po niej na pewno widać tego nie było. Żeby ona była ładna to chyba
faktycznie potrzeba by jakiejś czarodziejki, bo kto inny mógłby poprawić jej
wygląd? To było fizycznie niemożliwe.
***
W tym czasie, gdy Ula porównywała się do Kopciuszka,
Marek siedział w swoim mieszkaniu zadręczając się. Czuł się… nie, na pewno nie
jak bajkowa postać. Chyba, że jak ten... no jak mu tam. Herkules. Tak, czuł się
jak Herkules. Ale bynajmniej nie jak heros, bo do tego mu trochę brakowało,
między innymi muskulatury. Czuł się jak Herkules po odejściu Megary. Chociaż
tutaj to on był tym złym i okłamywał. Pokręcił głową. Co go wzięło na
porównywanie się do bohaterów jakichś bajek dla dzieci? Przecież życie to nie
bajka. A na pewno nie to jego życie. Bo w jakiej bajce główny bohater mógłby
tak okłamać dziewczynę, która go kochała? A w jakiej bajce nie byłoby
szczęśliwego zakończenia? Przecież wszystkie bajki zawsze kończyły się tymi
samymi słowami. I żyli długo i
szczęśliwie. I głównie to odróżniało je od normalnego życia. Swoje życie od
poznania Uli mógł porównywać jedynie do „Kopciuszka”. Biedna dziewczyna idzie
na bal… A tutaj biedna dziewczyna idzie do pracy… tak żeby było nowocześniej.
Potem książę się w niej zakochuje, ale bynajmniej nie jak była piękna, a jak
jest Kopciuszkiem właśnie. Bo Ula niewątpliwie była piękna, mógł zobaczyć ją
bez tej jej niemodnej „powłoki”. Ale zakochał się w niej gdy jeszcze o tym nie
wiedział. A potem uciekła, jednak nie z powodu północy, a wolałby chyba gdyby
faktycznie uciekła z tak trywialnego powodu. Na pewno porównywać się do księcia
z Kopciuszka nie mógł. On był dobry, Marek raczej nie. Wyrzucił te myśli ze
swojej głowy. Nie wiedział co mu się stało, że nagle przypomniał sobie te
wszystkie bajki. A na dodatek zaczął się do nich porównywać. A przecież życie
to nie bajka. Życie to komediodramat. A komediodramat to nie bajka.
***
No i cóż z tego, że życie to nie bajka, a komediodramat?
Marek wolał żeby w tym jego komediodramacie przeważyła jednak komedia niż
dramat, więc z samego rana gdy tylko się obudził postanowił wybrać się do
Rysiowa. Nie wiedział co ma zamiar zrobić. Niczego nie planował. W końcu jego
plany zawsze okazywały się strzałem w stopę, stwierdził, mając na myśli plan
oszukania Uli. Miał dziwnie dobry humor. Czuł, że wymyśli coś, co nie może się
nie udać. A na dodatek miał wrażenie, że będzie to coś niesamowicie…
baśniowego. Pokręcił głową z lekkim uśmiechem. Takie przeczucia nie zdarzały
się u niego zbyt często, więc postanowił im zaufać. Po jakimś czasie wysiadał z
samochodu pod domem Uli. Zastanawiał się co dalej, co ma zrobić jak ją zobaczy?
Miał przeczucie, że będzie miał taki wspaniały pomysł, a tymczasem nic nie
przychodziło mu do głowy. Powoli godząc się z porażką zbliżał się do drzwi.
Nagle zauważył… buty. Zwykłe niebieskie balerinki należące do Uli. Zdziwił się
sam sobie, że zwrócił uwagę na taki szczegół. Nagle przypomniał sobie, swoje
wczorajsze rozmyślania. Pomyślał, że najbardziej pasują do Kopciuszka. Miał ochotę roześmiać się z pomysłu, który
zakiełkował mu w głowie, a potem dalej robić swoje, ale… czy to faktycznie nie
mógł być dobry pomysł? Co prawda pan Józef mógłby spojrzeć na niego jak na
idiotę, jedynie Beti mogłaby potraktować to jako wspaniałą zabawę, ale gdyby
wyjaśnił o co chodzi… Pokręcił głową z uśmiechem. To był naprawdę oryginalny
pomysł na pogodzenie się, ale miał również nadzieję, że trafny. Zastanowił się
jeszcze chwilę po czym wziął but Uli do ręki, nadal w duchu śmiejąc się z
samego siebie. On w roli księcia? Kompletnie jak książę się nie czuł, ale jeśli
dzięki udawaniu pogodzi się z Ulą, to może być nawet błaznem. Zapukał do drzwi
modląc się żeby otworzyła Beatka. Po chwili mała faktycznie stanęła przed
Markiem.
- Cześć Beatko.
- Dzień dobry panie Marku – odparła grzecznie. – Pan do
Ulci?
- Tak, ale nie wołaj jej – poprosił. – Beti… choć na
chwilę, co?
Usiadł na schodach przy ganku, a dziewczynka po chwili
zajęła miejsce obok niego. Marek Beatce mógł wytłumaczyć swój pomysł nie czując
się przy tym jak kompletny idiota, bo mała stwierdzi, że to doskonała zabawa.
Potem będzie gorzej, bo jeśli jego chory pomysł ma się udać, będzie musiał
wtajemniczyć także Józefa. Miał nadzieję, że Ula nie powiedziała mu jeszcze o
ich kłótni.
- Słuchaj, znasz taką bajkę „Kopciuszek”? – zapytał.
- Tak. Ulcia często czyta mi ją na dobranoc, to jest jej
i moja ulubiona bajka.
Uśmiechnął się. Skro była to ulubiona baśń Ulki to było
jeszcze więcej szans na to, że się uda.
- A co byś powiedziała na taką małą zabawę? Ja byłbym
księciem. Ula byłaby kopciuszkiem. Twój tata byłby… no może nie macochą –
parsknął śmiechem na tą wizję. – Byłby po prostu waszym tatą – stwierdził nie
mogąc znaleźć lepszej roli.
- A ja?
- A ty Beti byłabyś siostrą Kopciuszka. Przymierzyłbym ci
pantofelek, ale byłby za duży. Co ty na to?
- Fajnie – stwierdziła ożywiona. – Chodź, powiemy tacie.
A Ulcia nic nie może wiedzieć nie? W końcu w tej bajce macocha zamknęła
Kopciuszka w jej pokoju żeby książę nie
mógł przymierzyć jej pantofelka, ale pomogły jej myszki! – Przypomniała. Marek
uśmiechnął się. Cieszył się, że Beti nie zechce powiedzieć Ulce o tym pomyśle,
bo to mogłoby nie skończyć się jej przychylną reakcją. A tak… poczekają aż te
myszki dadzą jej kluczyk, skoro Beatka tak twierdzi.
- Masz rację Beti. Dzień dobry panie Józefie – przywitał się
wchodząc do kuchni.
- O, dzień dobry panie Marku – odparł. – Co pana
sprowadza?
- Pewien… dość dziwny pomysł – zaśmiał się. – Już tłumaczę.
Beatka, pójdziesz po jakąś poduszeczkę do pantofelka? – Puścił małej oczko. Nie
chciał żeby przeszkadzała im podczas rozmowy. Dziewczynka wybrała się na
poszukiwania, a on postanowił szybko powiedzieć Józefowi w czym rzecz. –
Wczoraj pokłóciliśmy się z Ulą. Znaczy… okłamywałem ją cały czas, ale w trakcie
tego wszystkiego zorientowałem się, że ją kocham. Chcę ją przeprosić. I dlatego
też przyszedł mi pomysł z tym całym Kopciuszkiem – zaśmiał się. – Ula byłaby
oczywiście Kopciuszkiem, Beti siostrą, a pan… cóż… kimś na kształt macochy.
Józef także nie ukrywał rozbawienia pomysłem Marka. Lubił
tego młodego człowieka i był pewien, że faktycznie kocha jego córkę. Skoro tak
powiedział a teraz jeszcze ma zamiar urządzać taką inscenizację to chyba nie
mogło być inaczej.
- Pomysł dość oryginalny, no ale niech będzie. Mogę
nadzorować to pana przymierzanie „pantofelka”.
Marek uśmiechnął się do Cieplaka. – Dziękuję panie
Józefie. W takim razie chodźmy. Beti pewnie już czeka na zabawę.
Ruszyli do salonu gdzie Beatka była już gotowa. – No dobrze,
to zaczynajmy – zaśmiał się Marek. Nie pamiętał kwestii z bajki więc postanowił
improwizować. – Czy ma pan może jakieś córki na wydaniu? – zapytał Marek Józefa
powstrzymując chichot.
- Oczywiście mam. To jest moja córka Beata. Beatko książę
chce przymierzyć ci pantofelek – dodał do córki. Beti z uśmiechem podeszła do
Marka i usiadła na krześle. Marek wsunął jej balerinę Uli na jej stópkę. Chwilę
tam trwała, ale po chwili zsunęła się z łoskotem na ziemię.
- No niestety – odezwał się. – Bucik jest na panienkę za
mały. Czy to aby na pewno wszystkie dziewczęta w tym domu? – zapytał Marek
Józefa.
- Tak, wszystkie – odparł. – Odprowadzę waszą królewską
mość do drzwi.
Niemal w tym samym momencie ze swojego pokoju wyszła
zaspana Ula. Pewnie obudziły ją rozmowy. Marek uśmiechnął się rozczulony na jej
widok. Nieco potargane włosy, zaspane oczy i piżama z niedźwiadkiem. Wyglądała
jak mała urocza dziewczynka. Po chwili przypomniał sobie jednak o swojej roli.
- O, mówił pan, że nie ma więcej dziewcząt w tym domu.
- Ah, to tylko Kopciuszek, proszę nie zawracać sobie nią
głowy.
Ula wpatrywała się w nich kompletnie nie rozumiejąc o co
im chodzi. Mówią o niej? Więc dlaczego nazywają ją Kopciuszkiem? Przecież nie
dalej jak wczoraj myślała, że, do kogo jak do kogo, ale do Kopciuszka jej
brakuje dużo.
- Proszę pana, mój rozkaz wyraźnie mówi, że pantofelek
mają przymierzyć wszystkie dziewczęta – odparł. Nie czekał na odpowiedź Józefa
i odwrócił się do zaskoczonej Ulki. – Proszę, niech panienka usiądzie. Zaraz
sprawdzimy…
- Marek, co ty wyrabiasz – syknęła. Nie miała zamiaru
spełniać jego prośby.
- Przepraszam najmocniej, ale chyba mnie panienka z kimś
pomyliła. Ja jestem księciem i właśnie szukam mojej ukochanej. Jeżdżę od rana i
przymierzam ten bucik wszystkim dziewczętom w kraju.
Ula spojrzała na niego jak na niespełna rozumu. – Ty chyba
nie mówisz poważnie.
- Śmiertelnie poważnie – odparł.
- Urszulo, zwracaj się do księcia z szacunkiem – włączył się
do rozmowy Józef. Ula miała ochotę popukać się palcem w czoło.
- Nie będę przymierzać żadnego buta, Marek.
- Widzę, że panienka uparcie mnie z kimś myli… no trudno.
Mogę być nawet i Markiem, jeżeli zechce panienka usiąść na krześle i dać mi
przymierzyć czy pantofelek pasuje.
- Marek, dobrze się czujesz?
- Nie, umieram z tęsknoty – odparł. – Tęsknię za moją
ukochaną, którą poznałem wczorajszej nocy na balu. Uciekła o północy nic mi nie
tłumacząc, zgubiła tylko ten pantofelek. Dlatego też szukam jej.
- To na pewno nie byłam ja. Wczorajszej nocy nie byłam na
żadnym balu.
Pokręcił bezradnie głową. – Z tego co mi wiadomo
wszystkie dziewczęta na wydaniu były na balu. Moją ukochaną możesz być nawet
ty, panienko. – Puścił jej oczko.
- Nie, na pewno nie jestem twoją ukochaną – odparła. –
Tato, co to za wygłupy?
- Żadne wygłupy – odparł. – Książę chce przymierzyć ci
pantofelek.
Ula pokręciła głową. Mając nadzieję, że to tylko zły sen
i, że zaraz się obudzi usiadła na krześle. Zobaczyła radosny i nieco triumfalny
uśmiech na twarzy Marka. Pokręciła głową z politowaniem. Cóż to za pomysł żeby
bawić się w jakiegoś Kopciuszka. Ale zaraz… Zauważyła, że Marek trzyma w ręce
jej balerinę. To znaczy, że będzie pasować. A jeśli będzie pasować…
Boże… w co ja się
wpakowałam.
Marek ukucnął przed Ulą. Kobieta oparła się pokusie żeby
nie kopnąć go w nos. Nadal była na niego wścieła za to jak ja okłamywał.
Poczuła, że „książę” wsuwa jej „pantofelek” na stopę.
- Pasuje – stwierdził Marek. – Wręcz idealnie.
- Fajnie. Ale dużo dziewcząt ma taki sam rozmiar buta… -
Ula nagle zorientowała się, że niespodziewanie zniknął jej tata, a także i
Beatka. W salonie została już tylko z księciem… znaczy z Markiem.
- Oczywiście, że tak – zgodził się bez wahania. Teraz
byli sami, mógł dalej ciągnąć zabawę, ale nieco zmienić jej scenariusz , Beti
się nie przyczepi bo nie będzie o niczym wiedziała. – Ale podczas tańca na
wczorajszym balu patrzyłem mojej ukochanej w oczy. I pamiętam, że miała
prześliczne oczy w kolorze lapsis lazuli. A widzę właśnie w oczach panienki
taką barwę. Pamiętam także, że pod wpływem pochlebstw uroczo się rumieni. A ty
również pięknie się rumienisz – powiedział zapominając pod koniec o formie „panienka”.
- Skąd wiesz, że się rumienię?
- Widzę – odparł po prostu. – Pamiętam również jej głos.
I nigdy tego dźwięku nie zapomnę. A ty, moja rozmówczyni, masz właśnie tą samą
barwę głosu. Wszystko się zgadza. A więc to właśnie ty jesteś tą, którą
pokochałem.
Ula wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Pokochał? Ale
jak to?
- Jestem pewien, że to ty tańczyłaś ze mną wczorajszej
nocy, prawda?
Wzruszyła ramionami. Marek uśmiechnął się lekko.
- Mam pewien niepodważalny dowód, że to właśnie ciebie
pokochałem. Na ganku widziałem drugi pantofelek. Identyczny. Twój, prawda?
- Tak – odparła z rezygnacją.
Uśmiechnął się widząc, że Ula przestała się kłócić. Wstał
z klęczek i wyciągnął w stronę Uli rękę. Odruchowo mu ją podała. Pomógł jej
wstać. – I ta bajka może zakończyć się słowami i żyli długo i szczęśliwie.
- Życie to nie bajka.
- Ale można zrobić wszystko żeby ją przypominało. Ula… -
Nagle przestał udawać księcia. Był Markiem Dobrzańskim, prezesem i facetem
szaleńczo zakochanym w dziewczynie stojącej naprzeciwko niego. – Ja ciebie
naprawdę kocham. Nie wiem co mam jeszcze zrobić żebyś mi uwierzyła.
- Pocałuj mnie –
odparła po prostu.
Wpatrywał się w nią zdziwiony. – Słucham? – zapytał jakby
nie wierząc w to co słyszy.
- Pocałuj mnie. Pod koniec Kopciuszka był pocałunek. No
chyba, że nie chcesz…
Nie dał jej nic więcej powiedzieć i wtulił się zachłannie
w jej usta. Po chwili zaczęli całować się wolno, niemal leniwie.
- Kocham cię – powtórzył po raz kolejny patrząc jej w
oczy.
- Wiem. Ja ciebie też kocham – odparła z uśmiechem. Nagle
w jej oczach zabłysł wesoły ognik. – Też mi się książę znalazł.
- No, może księciem najlepszym nie jestem, ale za to ty
będziesz najwspanialszą księżniczką. Moją ukochaną księżniczką.
I żyli długo i szczęśliwie.
Marcia.
OdpowiedzUsuńPrzeczytawszy tę mini uświadomiłam sobie, że przecież w serialu oni też bawili się w teatr. Pamiętasz? Czy to właśnie analogia do tych serialowych scen? A tak już na poważnie, to cała ta miłosna historia jest bajką, a raczej wersją tej bajki o Kopciuszku. Ty bajkę przeplotłaś z rzeczywistością i wyszło Ci to bardzo zgrabnie. Zarówno Ula jak i Marek mają podobne przemyślenia i odnoszą je do popularnej bajki. I jak to w bajkach bywa, cała historia kończy się szczęśliwie, bo Ula-księżniczka uwierzyła słowom Marka-księcia. Kocham bajki, jak wiesz i sama je piszę, więc ta podobała mi się bardzo.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
Marcia.
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział. Zapraszam.
Marciu dziękuję Ci za tą miniaturkę. Genialna. Ja raczej nie przepadam za bajkami. Są nierealne i nieprawdziwe. Dziwna jestem wiem... Ale ta mini bardzo mi się spodobała. Uśmiałam się trochę z Mareczka :) Wpadł na świetny pomysł. Miał szczęście, że Ula nic nie pisnęła swoim bliskim o ich kłótni bo nie wiem czy wtedy byliby skory do pomocy a tak wszystko pięknie się udało i ... ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE... Moja ocena 6! Całuski :*:*
OdpowiedzUsuńMarcia, pomysł na miniaturkę bardzo fajny. „Brzydula” to przecież taka współczesna wersja Kopciuszka, no może troszeczkę zmieniona.
OdpowiedzUsuńMareczek w roli księcia – uśmiechnęłam się na samą myśl. Beatka musiała być zadowolona z zabawy jaką zafundował jej Dobrzański ale zdziwiło mnie, że i Józef na to przystał.
Wiesz co, tak jak mówiłam pomysł świetny, kapitalny, ale mam wrażenie, że nie dopracowałaś tej mini na „hip-hop”. Nie obraź się, ani nic z tych rzeczy, bo mi się podoba, tylko myślę, że to dlatego, że pisałaś w nocy. I to pewnie wina zmęczenia.
Życzę weny i czekam na ZAKŁAD :)
Pozdrawiam serdecznie Bea
Gosiu
OdpowiedzUsuńTak, bawili się w teatr :) Pomysł naszedł mnie gdy z braku lepszego zajęcia znalazłam w szafie kasetę z "Kopciuszkiem". Aż cud, że jeszcze działała. Potem uświadomiłam sobie, że faktycznie także w BU bawili się w teatr, a Marek w roli księcia chcącego odzyskać kopciuszka wydawał mi się dość zabawny. Jestem przez to trochę niewyspana, bo musiałam wstać o 6, a mini pisana była od wpół do pierwszej do drugiej, ale... ;) Ja również bajki uwielbiam, a "Kopciuszek" był moją ulubioną bajką z dzieciństwa, zarówno do oglądania, jak i do namawiania rodziców żeby opowiadali mi to przed snem :D
Shabii
A ja wręcz przeciwnie. Lubię bajki. Może i nieco wyrosłam ;), ale nadal lubię sobie obejrzeć. A szczególnie "Kopciuszka", bo zawsze bardzo bajkę tą lubiłam i kojarzy mi się z etapem dzieciństwa :) Ja podczas pisania nieustannie miałam wątpliwości co do Marka - księcia. Ale ostatecznie napisałam i jest jak jest ;) Beatka na pewno - wątpię żeby Ula powiedziała akurat jej co Marek zrobił. Poza tym potraktowałaby to jako teatrzyk, w który bawiła się czasem z rodziną.
Bea
Również zastanawiałam się czy wpleść do tego wszystkiego Józefa. Nie wiem jakby zareagował na pomysł Marka, ale bardzo ułatwiłam im życie. W nocy napisałam, wrzuciłam, poinformowałam i zaraz kładłam się spać. Dopiero gdy dzisiaj to przeczytałam jeszcze raz, ot tak sobie, zobaczyć jak mi to wyszło, ale tak na "trzeźwo", to faktycznie trochę pozostawia to do życzenia. Mogłam zostawić sobie to przedsięwzięcie na dzień :) No ale jak napisałam to i wstawiłam. I nie mam zamiaru się obrażać ;)
Na "zakład" poczekasz, nie wiem ile, ale kilka dni na pewno. Mam niby pomysł, ale nie mogę przebrnąć przez rozdział. Może w tak zwanym międzyczasie pojawią się jeszcze jakieś miniaturki.
Pozdrawiam was dziewczyny serdecznie :*
Pomysł, trzeba przyznać, bardzo oryginalny:) Wprawdzie "Herkulesa" nie widziałam, więc tego porównania nie złapałam, ale już "Kopciuszka to chyba wszyscy znają. Zresztą cala "Brzydula" była tak naprawdę "Kopciuszkiem", tyle że w nowoczesnej odsłonie. No i bardziej frywolnej, bo jakoś nie przypominam sobie, żeby Książę zabrał Kopciuszka na upojny weekend do spa:p Czy coś pominęłam może?:p
OdpowiedzUsuńBardzo fajna mini, ale tak sobie myślę, że mogłaś się pokosić o to, żeby zrobić z tego farsę. Byłoby to wtedy bardziej realne. Akurat taka sytuacja, którą przedstawiłaś, jest mało realna, a gdybyś ujęła to w konwencji prześmiewczej, to chyba byłoby jeszcze lepiej. Ale to jest tylko moje subiektywne zdanie, więc możesz je olać :p
Bardzo fajnie, czekam na kolejną tak pomysłową mini. I pisz w nocy, pisz, bo rzeczywiście własnie wtedy przychodzą do głowy najdziksze pomysły;)
Pozdrawiam
Marcia.
OdpowiedzUsuńZajrzyj do mnie na blog. Znajdziesz tam dość istotną informację. Napisz, co o niej sądzisz. Pozdrawiam.
Monika
OdpowiedzUsuńJa ostatnio miałam powtórkę bajek Disneya, bo przyjechała do mnie mała kuzynka więc znalazł się czas na Królewnę Śnieżkę, Śpiącą Królewnę, Kopciuszka, no i Herkulesa, którego też wcześniej nie obejrzałam nigdy. Tam Megara okłamała Herkulesa, żeby zwrócono jej wolność. W BU to Marek Ulę okłamał. Hehe, no na weekend do SPA to może i Kopciuszka książę nie zabrał, chociaż może po tym dobrze nam znanym "i żyli długo i szczęśliwie" gdzieś wyjechali xD
Mogłabym zrobić farsę. Pewnie. Ale z tym to do innych użytkowników ;) Mi w trakcie pisania czasem nachodzi na zabawne porównania, ale jest to niezmiernie rzadkie u mnie zjawisko. Jestem pełna podziwu dla tych, którzy potrafią tak pisać, że czytelnik śmieje się do utraty tchu, a inni domownicy przychodzą sprawdzić co się stało, a i takie opowiadania czytałam. Ja, gdybym miała napisać coś w żartobliwej formie umęczyłabym się. To nie mój styl. A wiadomo, że gdy piszemy coś na siłę, to wychodzi jeszcze gorzej, niż gdy pisze się luźno. I tak wymęczyłam tą miniaturkę porządnie i ciężko było mi ją napisać. Gdybym miała pisać farsę chyba bym jej nie skończyła ;) Ale kto wie, może kiedyś wraz z moją koleżanką (której pomysły, żarty i porównania są nieograniczone) napiszemy jakąś farsę. Samej byłoby mi ciężko to stworzyć.
W nocy lubię pisać, bo wtedy dostaję największego natchnienia. Staję sobie przy oknie, patrzę na uśpione miasto i myślę... a wtedy nachodzą mnie najlepsze pomysły :)
Pozdrawiam :*
Oczywiście, ja to rozumiem, nic na siłę:) Tak tylko mi się skojarzyło, że mogłoby być fajnie. Ale to, co Ty napisałaś również było świetne i oby takich więcej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marcia.
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział. Zapraszam.
No to tak :D
OdpowiedzUsuńEkhm...
Pomysł bardzo oryginalny, jak wyobraziłam sobie Marka w roli księcia, nie ukrywam, nie umiałam ukryć swego uśmiechu na ustach, a za razem rozbawienia, jakie mi zafundowałaś. Notkę przeczytałam już bardzo dawno i cały czas myślałam, że dodałam komentarz i może faktycznie napisałam go tylko się nie dodał, ale to już historia. Czekam na więcej takich perełek. Co do mojego opowiadania popłynęła odpowiedź na twój komentarz i błagam tylko mnie nie zabijaj!
Natalia
OdpowiedzUsuńJa Marka jako księcia w ogóle nie mogłam sobie wyobrazić xD Ten pomysł cały czas wydawał mi się niesamowicie absurdalny, ale postanowiłam go przelać na kartkę (internetową :P). Może i się nie dodał, nie wiadomo, różnie to bywa. Może i jakaś mini, albo wręcz rozdział w najbliższym czasie się pojawią.
Przeczytam i wtedy zastanowię się czy cię nie zabijać xD
Marciu przepraszam, że dopiero dziś, ale internet mi się zbuntował. Nadrobiłam obie miniaturki. Piękne :) Pierwsza realna - smutek, wątpliwości, na koniec szczęście :) A jednak 'jeśli się kogoś kocha, to nie można tak po prostu przestać". Ula w końcu przyznała się do tej miłości przede wszystkim przed samą sobą. Nic dziwnego, że Marek nie pobiegł za nią, był już całkiem zrezygnowany. Dobrze, że Ula w końcu pojawiła się u niego, przecież oni nie potrafią bez siebie żyć :) Druga miniaturka baśniowa, bajkowa i z humorem :) Marek wpadł na prawdę na świetny pomysł i zrealizował go super :) Bardzo, bardzo mi się podobało. Zaangażował Beti i Józef też mu pomógł, ale przyniosło to upragniony skutek - pogodził się z Ulą :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak krótko, następnym razem obiecuję dłuższy komentarz, ale korzystam z nie swojego internetu i muszę się streszczać :)
Czekam na kolejne wpisy :) Pozdrawiam cieplutko :):*:*:*
Twarz mi się ciągle śmiała ;) Bardzo fajnie to wymyśliłaś, pomysł oryginalny i niezmiernie ciekawy ;)) Na koniec pełne wzruszenie i ten cudowny happy end ;))
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do siebie na www.brzydulkowo.blog.onet.pl
Marciu, zapraszam do siebie na nowy rozdział;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
u mnie nn :)
OdpowiedzUsuńwww.brzydulkowo.blog.onet.pl