sobota, 2 czerwca 2012

"Zakochany Casanova" Rozdział 9


Rozdział 9 „Problem w tym, że ja faktycznie lubię ją całować…”
Całował ją delikatnie. Zupełnie nie wiedział dlaczego to robi, dlaczego CHCE to robić. Być może chciał ją egoistycznie przy sobie zatrzymać. Na pewno był na wygranej pozycji, niestety kosztem jej uczuć. Kosztem uczuć  osoby, którą ponoć traktował jak siostrę. Ranił ją, dając chwilę szczęścia. Jednak mimo tego, że był w pełni świadomy swoich czynów robił to. Całował ją, dawał jej nadzieję na to, że mogą być razem, na to, że on też czuje do niej coś więcej.
Po chwili odsunęli się od siebie. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco. Nie wiedziała co ma o tym myśleć. Mężczyzna delikatnie odgarnął niesforny kosmyk jej czarnych włosów, który wysunął się z finezyjnej fryzury. Niechcący podczas tego gestu musnął dłonią jej policzek, jednak ten krótki dotyk pozwolił mu zauważyć, że była przemarznięta. Nic dziwnego, lało jak z cebra, zimny porywisty wiatr wcale nie polepszał warunków pogodowych, a ona miała na sobie tylko cienką fiołkową sukienkę do kolan. Niewiele myśląc zdjął marynarkę i okrył ją.
- Chodź do firmy bo zaraz mi całkiem przemarzniesz – powiedział, nawet nie próbując ukryć delikatnego uśmiechu wpływającego mu na twarz gdy na nią patrzył. Wyglądała uroczo taka nieco zawstydzona, z delikatnymi rumieńcami na twarzy i w za dużej marynarce. Poza tym musiał sam przed sobą przyznać, że w mokrych włosach i przemoczonej sukience, która automatycznie zrobiła się nieco bardziej obcisła wyglądała dość…
Dobrzański, o czym ty myślisz.
Ruszyli do firmy. Żaden z pracowników nie zdziwił się zbytnio widząc ich razem – od dawna było wiadomo, że tą dwójkę łączy coś więcej niż praca. Marek zabrał dziewczynę do swojego gabinetu. Wiedział, że oczekuje od niego wyjaśnień, ale jak mógł wyjaśniać coś co sam nie do końca rozumiał? Nie wiedział czy brnąć w to czy powiedzieć jej, że… No właśnie, co miałby jej powiedzieć? Że nie czuje do niej nic oprócz przyjaźni, a pocałował ją bo… Bo co? Bo jest cholernym egoistą i chciał ją przy sobie zatrzymać? Jeszcze bardziej ją zrani. Ale czy nie zrani jej bardziej mając z nią romans? Tak, nazwijmy rzecz po imieniu – romans. Tak bardzo nie chciał, bronił się przed tym żeby z Ulą łączyło go coś więcej oprócz przyjaźni. Jak widać los chciał inaczej.
Czemu ona musiała zakochać się w kimś takim jak ja?
Spojrzał na nią niepewnie. Patrzyła na swoje dłonie, co najczęściej świadczyło o tym, że bała się tego co może zaraz usłyszeć. Wiedział, że jakiejkolwiek decyzji by nie podjął zrani ją. Z jedną różnicą – zrani ją teraz, albo dopiero za jakiś czas.
- Marek…?
Spojrzał na nią. Oczekiwała tego, że wyjaśni jej swoje zachowanie. Że wyjaśni jej to czemu poprzedniego dnia spędzili razem noc, czemu ją pocałował.
Noc spędziliśmy razem bo coś mi strzeliło do głowy, a pocałowałem cię bo chciałem egoistycznie zatrzymać cię przy sobie, nawet ceną twoich uczuć. Smutne ale prawdziwe.
Westchnął cicho.
- Ula – zaczął. Musiał podjąć jakąś decyzje. Kłamstwa i zranienie za kilka dni, może tygodni, bądź prawda i zobaczenie już teraz bólu w jej oczach. – Nasza znajomość od początku była czymś… Po prostu nie chciałem potraktować cię jak moją… kochankę. A od jakiegoś czasu ja… - Westchnął i postanowił powiedzieć jej tylko małą część prawdy. – Ja sam nie wiem co do ciebie czuję. Że nie kocham Pauliny wiem. A ty… Na pewno jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Kimś innym niż modelki, kimś innym niż Paulina…
Przyjaciółką…
- Nie umiem jasno określić uczuć do ciebie. – To akurat było prawdą. Nie umiał. Nie wiedział czemu chciał ją pocałować przed pokazem FD Gusto, czemu chciał spędzić wtedy z nią noc, czemu pocałował ją teraz… - Na pewno jesteś dla mnie bardzo ważna, ale…
Ale cię nie kocham. Znaczy… kocham cię jak siostrę.
- Ale nie wiem jak nazwać to co czuję…
Dobrzański, idioto.
- Rozumiesz? – Spojrzał na nią niepewnie.
- No…
- Ula, proszę cię, nie utrudniaj mi tego – powtórzył jej prośbę wypowiedzianą zaledwie kilkanaście minut temu gdy chciała odejść z firmy.
- Rozumiem.
Przywołał na twarz wystudiowany radosny uśmiech. Okłamał ją i nie czuł się z tym dobrze.
***
Dyrektor HR, Sebastian Olszański, pracował pilnie w swoim gabinecie co, w jego przypadku, nie zdarzało się dość często. Teraz jednak miał uzasadnienie z jakiego powodu tak chętnie zabrał się do pracy – miał zamiar skończyć ją wcześniej i, co za tym idzie, pojechać z jego dziewczyną Violettą, na badanie USG, które odbyć miało się za jakąś godzinę. Niestety pracę przerwał mu jego szef i zarazem najlepszy przyjaciel, Marek Dobrzański.
- Stary, nie teraz, muszę to szybko skończyć – rzucił, i ponownie zagłębił się w fakturach, mając nadzieję, że Dobrzański odpuści. Niestety jego przyjaciel nie miał nawet najmniejszego zamiaru opuszczać gabinetu kadrowego i, nie zważając na jego wcześniejszą wypowiedź, usiadł na krześle stojącym przy biurku. Sebastian spojrzał na niego znad trzymanej faktury, chcąc dać mu do zrozumienia, że naprawdę nie ma czasu, jednak mina przyjaciela skutecznie rozwiała jego podejrzenia, że Marek planuje wyciągnąć go na jogging, squasha, czy na inną, w tym momencie nieistotną, rzecz. – Co jest?
- Mam romans… - stwierdził niepewnie, i spojrzał na Sebastiana jakby chciał żeby ten powiedział mu, że to tylko zły sen i, że zaraz się obudzi.
Olszański posłał mu spojrzenie mówiące: Ty zawsze masz romans, po czym zaczął wystukiwać jakieś dane na klawiaturze komputera.
- Z Ulą… - dokończył głosem świadczącym o tym, że on sam w to nie wierzy. Seba spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Przecież mówiłeś, że to tylko przyjaciółka – stwierdził, odkładając pracę na później. 
- No bo tak jest.
- Marek, do rzeczy, naprawdę się spieszę, a muszę to skończyć dzisiaj, bo Alka mi głowę urwie – stwierdził, uśmiechając się pod nosem na wyobrażenie jego sekretarki urywającej mu głowę.
- Ula jest we mnie zakochana, chciała odejść z firmy, a ja oczywiście musiałem zachować się jak cholerny egoista i zatrzymałem ją przy sobie. Wybrałem najgorszą z możliwych opcji… Pocałowałem ją – powiedział.
- No ale w czym problem? Przecież romanse nigdy nie sprawiały ci problemów – stwierdził rozsądnie Olszański. Jego przyjaciel miał już tyle kochanek, że potrzebowaliby palców rąk i nóg wszystkich pracowników Febo&Dobrzański żeby je zliczyć. Zresztą Seba swego czasu też. Ale się zmienił.
- Ale to jest Ula. Ja ją kocham, ale tylko jak siostrę. Jest ładna, okej. Ale nie myślę o niej w kategoriach kobiety – skłamał. Przecież nie powie swojemu przyjacielowi, że gdy poprzedniego dnia wieczorem wyszła z pod prysznica w mokrych włosach i szlafroku była bardzo pociągająca, a gdy parę chwil temu dogonił ją w parku i zobaczył ją w mokrej od deszczu, a co za tym idzie, obcisłej sukience i równie mokrych włosach przylegających do jej szyi wyglądała nawet bardzo seksownie.
Dobrzański, o czym ty myślisz! – skarcił się w myślach.
- Marek… Skoro traktujesz ją jak siostrę, to dlaczego masz taki rozmarzony wyraz twarzy gdy o niej mówisz? – zapytał. Od jakiegoś czasu zrobił się nawet bardzo spostrzegawczy. A może zawsze był, tylko nie umiał tego wykorzystywać inaczej niż do ocenienia na oko rozmiaru biustu…?
- Rozmarzony? – zdziwił się, patrząc na przyjaciela z politowaniem. – To znaczy jaki?
- Taki jak teraz.
- Wybacz, że nie noszę przy sobie lusterka. – Wywrócił oczami. – Dobra, nieważne jaki mam wzrok gdy o niej mówię. Chcę tylko wiedzieć co mam robić?
- Powiesz jej prawdę, odejdzie. Nie powiesz prawdy, to sama się prędzej czy później dowie, i też odejdzie. Tak czy inaczej ją stracisz. Wyjdziesz na tym tak samo, więc zastanów się po prostu czy lubisz ją całować – stwierdził, jak mu się wydawało, rozsądnie. Wyszedł z wprawy w okłamywaniu panienek, jakiś rok temu kiedy to zszedł się z Violettą.
- Czy lubię ją całować? – Prychnął. – Stary! Ja tu okłamuję dziewczynę, która jest moją przyjaciółką, którą kocham jak siostrę, a ty mi każesz zastanawiać się czy ja ją lubię całować? – Ledwo powstrzymał się od krzyku.
- A co ja ci mogę innego doradzić? Jak nie chcesz jej okłamywać to powiedz jej prawdę i po krzyku.
- Problem w tym, że ja faktycznie lubię ją całować… - stwierdził, chyba niezbyt świadomie, bo wyraz jego twarzy wskazywał na głęboką zadumę. Sebastian pokręcił głową z dość dziwną miną. Z jego kumplem od czasu jak do firmy przybyła Ula działo się na pewno coś niedobrego. A może jednak dobrego? Olszański na razie tego nie wiedział, i nie miał zamiaru dochodzić do tego w tym momencie gdyż zegar wskazywał godzinę za piętnaście dwunastą, więc musiał się pospieszyć, jeśli chciał zdążyć na pójście z Violettą do ginekologa.
- Marek, sory ale naprawdę muszę teraz to zrobić i zaraz uciekam z Violą na USG… Pogadamy jak wrócę, albo jutro, okej? Pomyślę nad tym później, może wymyślę jakieś dobre wyjście z sytuacji.
- Dobra, dzięki. Na razie.
- Pa.
Dobrzański wyszedł z gabinetu przyjaciela. Po tej rozmowie ulżyło mu, musiał się komuś wygadać, a pierwszy raz tą osobą nie mogła być Ula. Stanął naprzeciwko sekretariatu w takim miejscu aby sekretarki nie miały okazji go zobaczyć. Violetta pracowała, a Ula, która zapewne skończyła już pracę, pisała coś w pamiętniku. Serce biło mu jak oszalałe, gdy pomyślał sobie, że w końcu będzie musiał wejść do sekretariatu żeby dostać się do gabinetu. Zarazem będzie musiał zobaczyć się z Ulą. Przemknął się chyłkiem obok sekretariatu i ruszył do łazienki. Miał szczęście, nikogo w niej nie było. Oparł ręce o umywalkę i spojrzał w lustro na swoją twarz. Spuścił wzrok. Zimną wodą ochlapał lekko twarz, po czym wyszedł z łazienki. Wysilił się na wystudiowany uśmiech w stronę Pauliny.
- Marco, możemy porozmawiać? – zaświergotała. Najwidoczniej miała dobry humor. Marek spojrzał kątem oka na Ulę.
- Teraz? Kochanie, przepraszam, ale mam dużo pracy… - stwierdził niepewnie. – Przyjdę po ciebie na lunch to porozmawiamy, okej? – zapytał, chcąc choć trochę ją udobruchać.
- No dobrze.
Pocałował ją krótko w policzek i ruszył w stronę sekretariatu. Przed wejściem, skorzystał z okazji, że Ula wyglądała na zamyśloną, i wziął głęboki wdech. Violi już nie było, więc pewnie poszła z Sebą na USG. Wszedł niepewnie do sekretariatu. Posłał wesoły uśmiech w stronę Uli. Przez chwilę bił się z własnymi myślami.
- …Wejdziesz? – zapytał niepewnie.
- Już, tylko dokończę to – odparła, wskazując niechętnie na jakiś dokument.
- Okej, czekam.
Wszedł do gabinetu i od razu zrzucił z twarzy uśmiech. Wziął głęboki wdech i usiadł na kanapie. Przez chwilę patrzył w szybę w ścianie gabinetu obserwując przechodzących korytarzem ludzi. Po chwili do środka przyszła Ula, a na jego usta automatycznie wstąpił szeroki uśmiech, nie musiał się nawet specjalnie wysilać żeby nie wyglądał na sztuczny. Wstał z kanapy, podszedł do dziewczyny i z żalem do samego siebie delikatnie musnął jej usta. Ta subtelna pieszczota wywołała u niego przyspieszenie bicia serca, ale nie przyznał się do tego przed samym sobą. Uśmiechnął się do niej, jednak nie docenił jej zdolności obserwatorskich, a ta zobaczyła, że jej… jeszcze nie wiedziała kto, ma jakieś… smutne (?) oczy.
- Marek, coś się stało?
- Nie, no co ty – zaprzeczył, czując, że zaraz nie da rady i jej wszystko powie.
- Przecież widzę.
- Ula… - Uśmiechnął się i przyciągnął ją lekko do siebie. – Wszystko w porządku. Jak będzie coś nie tak, to będziesz pierwszą osobą, która o tym się dowie – obiecał uśmiechając się do dziewczyny. Mimo, że nie przyznał się do tego przed samym sobą, podobało mu się, że miał ją bliżej siebie niż zwykle. Tak jak ostatnimi czasy, a dokładnie to od czasu pocałunku w aucie, gdy miał ją blisko siebie trudno było mu myśleć racjonalnie. Odgarnął jej kosmyk włosów, który wysunął się z misternie upiętych włosów. Stali blisko siebie, Marek trzymał ją za dłoń, na jego twarz wstąpił rozmarzony uśmiech, patrzył na nią z pod na wpół przymkniętych powiek. Niestety w chwili kiedy obaj przestawali myśleć racjonalnie do gabinetu wparowała, oczywiście bez pukania, Paulina. Odskoczyli od siebie, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Marek uspokoił łomotanie serca, jednak nie wiedział czym było ono spowodowane – nagłym wejściem Pauli, przez co mogła przyłapać go na zdradzie, czy może tym, że przed chwilą był bardzo blisko Uli.
- Kochanie, miałeś przyjść po mnie na lunch.
- Tak… Zapomniałem – stwierdził nie patrząc Paulinie w oczy.
- To ci przypomniałam. Idziemy? – zapytała, patrząc pogardliwie na Ulę.
- Mamy dużo pracy – stwierdził Marek. Nie miał najmniejszej ochoty na lunch z narzeczoną, tym bardziej, że zauważył w jej dłoni magazyn, który dostała zapewne od konsultantki ślubnej. – Porozmawiamy o tym w domu – powiedział z naciskiem na dwa ostatnie słowa.
- A długo wam to zajmie?
- Tak – odpowiedział szybko. Spojrzał na Paulinę przekonywującym wzrokiem. – W domu porozmawiamy.
- A żebyś wiedział, że porozmawiamy – powiedziała, już o wiele mniej wesołym głosem po czym wyszła trzaskając drzwiami. Marek wypuścił ze świstem powietrze.
- Mogło być gorzej… - mruknął, chyba bardziej do siebie niż do Uli. Po chwili spojrzał na Ulę. Uśmiechnął się pod nosem. Trzymała dokumenty, zapewne przezornie wzięła je do ręki gdyby Paula nie uwierzyła w pracę. Wyjął jej z dłoni teczkę z dokumentami.
- To może rzeczywiście popracujemy…?
- Ula, chcesz pracować? – zapytał z wyrzutem.
- Tak – powiedziała twardo po czym wyszła z gabinetu.
Marek stał oparty o biurko wpatrując się zdezorientowany w drzwi za którymi zniknęła Ula. Nie rozumiał o co jej chodziło. Poluźnił krawat i spuścił głowę. Ula nie była jedyną osobą, której reakcji nie rozumiał. O wiele większą zagadką były dla niego jego własne uczucia. Przeczesał włosy i wziął do ręki dokumenty, które parę chwil temu zabrał Uli. Przejrzał je pobieżnie chcąc zająć czymś ręce i rozbiegany wzrok.
~~*~~
Ula siedziała za swoim biurkiem wpatrując się tępo to w monitor komputera to w drzwi gabinetu prezesa. Nie wiedziała jak to się stało, że w ciągu zaledwie dwóch godzin jej życie stanęło do góry nogami. Marek, jeszcze poprzedniego dnia jej przyjaciel, teraz był… kim? Chłopakiem? A ona dla niego kim? Dziewczyną? Kochanką? Wzdrygnęła się na myśl, że jest jego kochanką. Nie jest wcale lepsza od tych modelek. Przełknęła ślinkę i przymknęła lekko oczy. Nie wiedziała co pomiędzy nimi by się stało gdyby Paulina nie weszła do środka. Tyle się nasłuchała o jego kochankach, a teraz robi to samo. Oparła brodę na dłoni wpatrując się w monitor na którym otwarty był arkusz kalkulacyjny. Próbowała skupić myśli na pracy, jednak nie dane jej było tego zrobić bo z gabinetu wyszedł Marek.
- Zapomniałaś tego – powiedział wręczając jej teczkę z dokumentami i uśmiechając się przy tym lekko.
- Tak… Dzięki. – Odwzajemniła delikatnie uśmiech zabierając od niego papiery.
- Wejdziesz?
- Pracuję – stwierdziła twardo.
- Ula, chodź, proszę.
Spojrzała na niego. Westchnęła cicho, po czym ruszyła do jego gabinetu. Stanęła przy kanapie, ale została pociągnięta na nią przez ukochanego.
- Ula, co jest?
- Nic – powiedziała mało przekonującym głosem. Spojrzał na nią pytająco. Nie uwierzył jej. – A co dokładnie chcesz wiedzieć?
- Czemu wyszłaś z mojego gabinetu po wizycie Pauliny?
- Przez wizytę Pauliny – stwierdziła odwracając od niego wzrok. – Masz narzeczoną, a ja nie mam zamiaru być tą trzecią. To jest bez sensu. Nie odejdę z firmy, spokojnie. Możemy nadal być przyjaciółmi.
Marek poczuł nieopisane ukłucie w okolicach serca jednak nie zwrócił na to większej uwagi. Teoretycznie powinien poczuć ulgę, że nie musi udawać, i przystać na jej warunki – przyjaźń. Ale… nie chciał. Spojrzał na dziewczynę. Nie patrzyła na niego, uciekała wzrokiem w bok. Nie wiedział co powinien jej powiedzieć. Okej, przyjaźń i zapominamy o całej sprawie? A może, że on nie chce przyjaźni? Od dnia jak ją pierwszy raz pocałował, zaczął odkrywać coś dziwnego gdy był przy Uli, jednak na razie nie umiał tego nazwać. Wmawiał sobie, że to wyrzuty sumienia. Westchnął cicho. Mimo wszystko jednak nie potrafił powiedzieć jej, że przystaje na jej warunki, że przyjaźń mu wystarczy.
- Ula… - Niepewnie ją objął. Nadal na niego nie patrzyła. - …Wiesz przecież, że nie kocham Pauliny. – Wzruszyła ramionami. Była radykalnie inna od tych modelek z którymi do tej pory miał romanse. Im chodziło tylko o to żeby go zdobyć, żeby mieć na koncie noc z Dobrzańskim. Ula go naprawdę kochała, i nie chciała niszczyć jego związku z Pauliną, nawet jeśli ten związek to była fikcja. Westchnął cicho. Ranił dziewczynę, która naprawdę go kochała.
- Marek, to nie ma znaczenia czy ty ją kochasz czy nie. Nawet jeśli jej nie kochasz, to nie zmienia to faktu, że ona nadal jest… I póki z nią jesteś to nie ma sensu żeby pomiędzy nami było cokolwiek więcej oprócz przyjaźni.
- Ula, to nie jest takie proste. Wiesz przecież, że już od jakiegoś czasu chcę z nią zerwać.
Pokiwała głową. Coś o tym mówił. Westchnęła cicho, po czym spojrzała na niego. Nie spodziewała się, że siedzi tak blisko niej. Spuściła wzrok. Marek delikatnie zbliżył się żeby ją pocałować.
- Marek, proszę… - Odwróciła głowę uniemożliwiając mu pocałunek.
- Ula, to ja proszę, daj mi szansę. – Delikatnie dłonią odwrócił jej twarz do siebie i pocałował ją.
~~*~~
Marek leżał na kanapie w swoim gabinecie wpatrując się z niebywałym zaciekawieniem w jakąś czarną plamkę na suficie próbując odgadnąć skąd się tam wzięła. Nie rozumiał co się z nim dzieje. Gdy Ula była blisko mówił dużo rzeczy, a gdy był sam dopiero orientował się co tak właściwie jej powiedział. Poprosił żeby dała mu szansę. Szansę na… co? Na to, że zerwie z Pauliną? Prędzej czy później na pewno, w końcu jej nie kocha, ale to przecież nie dla tego żeby być z Ulą. Zamknął oczy chcąc uwolnić się od męczących myśli…
- Marek… - Usłyszał nad sobą głos. Na pewno nie był to głos jego narzeczonej. Był to głos… Uli. Będąc pewny, że po prostu jeszcze śpi, i najwidoczniej śni mu się Ula przewrócił się na bok. – Marek…
- Ula, daj spać… - mruknął zaspanym głosem. Kobieta zaśmiała się, a on po chwili uchylił oczy. Był w firmie. Zdezorientowany rozejrzał się po gabinecie. – Myślałem, że jeszcze śpię – stwierdził spoglądając na dziewczynę. Spojrzała na niego z politowaniem. – A co ja tu właściwie robię?
- Mnie się o to pytasz? Ciesz się, że przyszłam wcześniej do pracy, bo obudziłaby cię Viola, albo sprzątaczka.
- A która właściwie jest godzina?
- Ósma.
- Cholera… - mruknął. – Spałem tutaj…
Paula mnie zamorduje.
Podniósł się niechętnie z kanapy. Spojrzał na Ulę i uświadamiając sobie, że wydarzenia wczorajszego dnia także mu się nie przyśniły, podszedł do niej, przytulił ją delikatnie, i pocałował ją na przywitanie.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry – odpowiedziała z uśmiechem. – Sprzątaczki już są w firmie – odpowiedziała na jego pytające, pełne wyrzutu spojrzenie posłane jej gdy wyplątała się z jego objęć.
- Sprzątaczki? Można zamknąć gabinet – stwierdził rozsądnie. Uśmiechnął się łobuzersko do Uli. Jego proces myślenia znowu został wyłączony.
- Marek, przyszłam wcześniej do pracy bynajmniej nie po to żeby zamykać się z tobą w gabinecie. Chciałam popracować.
- Tak od rana? – zapytał kładąc dłonie na jej talii. Był niemal pewien, że Ula nie oprze się jego urokowi osobistemu.
- Tak, od rana – odpowiedziała, choć przez chwilę musiała walczyć z samą sobą żeby go nie pocałować. Mimo wszystko nadal był z Pauliną.
- Ula… - zamruczał jej do ucha. – Praca może poczekać… Mamy godzinę, hmmm?
Dziewczynie coraz trudniej było opierać się ukochanemu, ale wiedziała, że w firmie nie mogą sobie pozwolić na zbyt poufałe zachowania.
- Marek, zaraz zaczną zbierać się pracownicy.
- Ale póki co jesteśmy sami – stwierdził, zerkając na nią z na wpół przymkniętych powiek. Nie odpowiedziała, więc pocałował ją delikatnie. Ku jego zadowoleniu nie opierała się. Była pierwszą kobietą jaką poznał, która stawiała w jaki kolwiek sposób opór, ale podobało mu się to, że musi trochę za nią pobiegać żeby dostać nagrodę. Chociaż właściwie to nie wiedział czemu podoba mu się to. Przecież jej nie kocha… Prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz