sobota, 2 czerwca 2012

"Zakochany Casanova" Rozdział 10


Rozdział 10 „Bez scen rozstańmy się”
Bez scen rozstańmy się 
Bez słów pożegnaj mnie
 
Bez sensu to ratować, co
 
Beztrosko zagubiliśmy
 
Bez ciebie umiem już
 
Bez strachu żyć, no cóż
 
Beze mnie ty
 
Bezbarwne sny
 
Bez trudu zmienisz w piękne dni
Dobrzański leżał na łóżku w swoim domu wpatrując się tępo w telewizor. Kolorowe obrazy skakały mu przed oczami, jednak nie przywiązywał większej wagi do tego co sobą przedstawiały. Myślał. Nad nim, nad Ulą, nad tym… czym? Romansem czy może już czymś więcej? Przetarł twarz dłonią i zaczął analizować swoje reakcje. Jej pocałunki sprawiały, że świat przestawał istnieć, jej dotyk pozwalał mu myśleć, że wszystko się jeszcze ułoży, sama jej obecność przyprawiała go o szybsze bicie serca… a może tylko to sobie wmawiał? Może podświadomie chciał koniecznie ją pokochać żeby, choć w pewnym stopniu, wyzbyć się wyrzutów sumienia? A może czuł coś więcej?
- Kochanie wróciłam!
Wywrócił oczami. Nawet nie starał się przywołać na twarz pozornie zadowolonego uśmiechu.
- Super – mruknął.
Nie miał ochoty na rozmowy z narzeczoną. Miał ochotę zapytać się, tak jak ona jego, gdzie była tak długo, dlaczego nie zadzwoniła, a może ma kogoś, i tym samym pokazać jej jak czuje się po powrocie do domu… jednak coś go od tego powstrzymywało. Jego wzrok zatrzymał się na telewizorze. Nawet nie zauważył, że od paru dobrych minut skupia się na kreskówce o gonitwie kota i myszy. Uśmiechnął się pod nosem, po czym wyłączył telewizor. Spojrzał na Paulę.
- Długo na mnie czekasz?
Spojrzał na zegar. Była druga w nocy. Wracanie o tak późnych godzinach było nie w jej stylu. Przez chwilę chciał powiedzieć jej, że już od kilku godzin, i tym samym wywołać u niej wyrzuty sumienia, postanowił powiedzieć jednak prawdę.
- Nie, dopiero pół godziny – przyznał.
- A czemu tak późno wróciłeś? – przybrała ostry ton głosu.
Jego oczy w tym momencie mogły strzelać piorunami. On chciał załatwić sprawę pokojowo, nie wyrzucać jej późnego powrotu, tymczasem ona, choć wcale nie jest lepsza, wypomina mu to. Jego pokojowe zamiary rozwiały się w trymiga.
- A ty? – zapytał patrząc na nią przeszywająco.
- Byłam z Arturem na kawie, wiesz z tym twoim znajomym.
- Tak późno? – zapytał. Ich role odwróciły się. Był zirytowany. Nie pytałby się jej o nic, ale skoro sama zaczęła.
- Tak. A ty gdzie byłeś?
Chciał jeszcze o coś zapytać, ale…
- U Ulki – powiedział zgodnie z prawdą.
- U Cieplak?! – podniosła głos.
- Tak, u Uli. Mogę się z nią spotykać, tak samo jak ty z Arturem. – Panna Febo otworzyła już usta żeby coś powiedzieć. – I nie mów, że na pewno cię zdradzam, bo ty mogłaś robić to samo – rzucił zdenerwowanym głosem.
Było mu wszystko jedno czy ona go zdradzała czy nie, czy ona się dowie o jego zdradzie czy nie, czy podczas tej kłótni wyjawi jej swój romans czy nie, czy będzie mu kazała spakować manatki czy nie… Tak właściwie to perspektywa wyprowadzenia się stała się nawet bardzo kusząca.
Nie mów nic, nic nie mów mi 
Niech kołysanka brzmi
 
Co nam da wytknięcie win
 
Nie są wieczni
 
Kings and Queens
- A zdradzasz? – zapytała patrząc na niego wściekłym wzrokiem.
Spojrzał na nią. Analizował wszystkie za i przeciw. Jeśli jej nie powie, będzie musiał się męczyć w tym związku, ale zarazem będzie miał zapewniony głos na zarządzie. Jeśli natomiast jej powie, będzie mógł spakować manatki i wyjść z tego domu raz na zawsze. Brak głosu na zarządzie, chyba, że liczyć na to, że Paulina będzie umiała oddzielić sprawy zawodowe od prywatnych. Będzie mógł spotykać się z Ulą, ale przecież musiałby jej o tym powiedzieć. Zrozumiałaby to tak, że on zerwał z Pauliną dla niej. Ale czy naprawdę tak nie jest? Czy ten romans naprawdę nie przerodził się już w głębsze uczucie, którego Marek nie umiał odpowiednio zdefiniować? A może sam jeszcze nie wiedział co czuje? Poczuł wibracje w kieszeni spodni. Uśmiechnął się na samą myśl, że być może dzwoni Ula. Wyjął telefon ale zobaczył numer Sebastiana. Rozłączył się i ponownie spojrzał na swoją narzeczoną. Miał ochotę zaśmiać się ironicznie. Narzeczoną? Przecież narzeczoną powinien kochać.
- Marek? – Czekała na jego odpowiedź. Powoli traciła cierpliwość. Spojrzał na nią, a potem przywołał do pamięci obraz Uli. Uli, która go kochała, Uli, która w niego wierzyła, Uli, która zawsze była przy nim… Uli, którą okłamywał, Uli, którą… kochał?
Kocham Ulkę…? – zapytał sam siebie w myślach i poczuł radość ogarniającą go na myśl, że wreszcie zrozumiał co od dawna w nim siedzi, co kiełkowało i rosło w nim od kilku tygodni trwania ich romansu. Spojrzał na Paulinę. Zacisnął zęby. Bał się. Bał się jej powiedzieć, że…
- Tak, zdradzam – przyznał spokojnie. – Już od jakiegoś czasu. Paulina… Nie kocham cię.
- Jak to?! Marek, przecież…
- Paula daj spokój. Nie ma sensu żebyśmy teraz się kłócili, naprawdę i ja nie mam na to ochoty i, jak sądzę, ty też – powiedział twardo. – Spakuję swoje rzeczy i już mnie nie ma.
To był 
Bezbłędny plan
 
Bezwiednie idę tam, gdzie ból
 
Bez dna zamienię na
 
Bezpieczną
 
Beznamiętność dat
 
Bez scen rozstańmy się
 
Bez słów pożegnaj mnie
 
Bezwzględny czas rozdzielił nas
 
Bezkresem
 
Bezpowrotnych lat
Przez cały czas jak się pakował Paulina próbowała go przekonać żeby został. Jednak nie płakała, nie histeryzowała. Była na to za dumna. Wysiadł z auta i odetchnął głęboko. Czuł się jakby ktoś zerwał z jego szyi ciążący mu od dawna łańcuch. Spojrzał na zdziwionego ochroniarza stojącego na posterunku przed firmą.
- Dobry wieczór panie Władku – rzucił, po czym ruszył w stronę windy, która miała zawieźć go na odpowiednie piętro. Po chwili z pogodnym uśmiechem na ustach wszedł do sekretariatu. Spojrzał na biurko Uli. Jego… ukochanej? Nie mógł przyzwyczaić się do tego odkrycia, w jego głowie kłębiło się ciągle zbyt dużo wątpliwości. Wiedział, że nie kochał Pauli, ale nie było to bezpośrednio połączone z tym, że kochał Ulę. Wszedł do swojego gabinetu i rzucił się na kanapę.
Nie mów nic, nic nie mów mi 
Niech kołysanka brzmi
 
Co nam da wytknięcie win
 
Nie są wieczni
 
Kings and Queens
*Michał Bajor – Kings and Queens

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz