sobota, 2 czerwca 2012

"Zakochany Casanova" Rozdział 11


Rozdział 11 część 1
Ula następnego dnia o ósmej spacerowała po parku gdzie umówiła się z Markiem. Była ciekawa, nawet bardzo ciekawa o czym może chcieć z nią rozmawiać przed pracą. Przecież równie dobrze mogli spotkać się w jego gabinecie. Nie wiedziała gdzie tak właściwie ma iść. Marek stwierdził, że jakoś ją znajdzie, a ona chcąc ułatwić mu zadanie kręciła się w jednym miejscu. W końcu poczuła się głupio spacerując ciągle dookoła ławki, więc usiadła na niej. Zdjęła opaskę z włosów pozwalając wiatrowi delikatnie je rozwiać. Spojrzała na wejście do parku od strony ulicy, jednak jej ukochanego jak nie było tak nie ma. Westchnęła cicho i wyjęła telefon chcąc zadzwonić do niego i zapytać się czy coś się stało, albo czy przypadkiem nie może jej znaleźć. Jednak w momencie przykładania telefonu do ucha poczuła na szyi delikatny, niczym muśnięcie wiatru, pocałunek.
- Do mnie dzwonisz? – zapytał z delikatnym uśmiechem. Nawet sam nie zdawał sobie sprawy z tego, że widać radość w jego oczach.
- Tak. Myślałam, że nie możesz mnie znaleźć – stwierdziła uśmiechając się do niego lekko. Zajął miejsce obok niej i delikatnie ją objął.
- Domyślałem się, że tu jesteś. Zatrzymały mnie korki, długo czekasz?
- Dopiero jakieś pół godziny – odpowiedziała. – Ale chciałeś o czymś rozmawiać...? – przypomniała.
- Taaak... – potwierdził niepewnie. Przygryzł delikatnie wargę zerkając na nią kątem oka. Jak miał jej to powiedzieć? Najlepiej wprost. Westchnął cicho. – Chciałem... – Spojrzał jej w oczy. – Zerwałem z Pauliną – przyznał w końcu.
- Jak to? – zdziwiła się. Jej umysł pracował na najwyższych obrotach.
Zerwał? Ale przecież...
- No, obiecałem ci to, prawda? Sam też już nie umiałem z nią dłużej być, do tego nasza wczorajsza rozmowa dała mi trochę do myślenia – powiedział.
Uśmiechnął się do niej odgarniając jej włosy za ucho. Zauważył, że pod jego dotykiem lekko zadrżała. Podobał mu się sposób w jaki na niego reagowała. Była naturalna, inna niż te wszystkie modelki z którymi do tej pory miał doczynienia, inna niż Paulina. Zbliżył się do niej lekko i musnął jej usta. Musiał przyznać, że jej pocałunki sprawiały na nim wrażenie. Na dodatek dzięki nim docierało do niego dwa razy mocniej, że ona go kocha, co wywoływało u niego wyrzuty sumienia. Ostatnimi czasy zauważał jednak, że pojawiały się coraz rzadziej. Odsunął się od niej na pewną odległość i spojrzał w jej piękne niebieskie oczy. Patrzył w nie już dużo razy, jednak dopiero teraz uderzył go ich głęboki kolor. Mógł w nich zatonąć. Ula poczuła się nieco speszona czując na sobie wzrok Marka, na dodatek mając jego twarz dość blisko swojej. Nie do końca wiedziała jak powinna się w tej sytuacji zachować. Pocałować go, odwrócić wzrok, a może nie reagować?
- Masz piękne oczy... – stwierdził, patrząc na nią rozmarzonym wzrokiem. – Wiedziałaś o tym?
Na jej twarz wpłynął zdradliwy rumieniec dodający jej uroku.
- Tak... Widziałam rano... W lustrze – odparła, zbita z pantałyku jego wypowiedzią.
Uśmiechnął się lekko widząc jak jest zmieszana. Cmoknął ją w nos nadal się uśmiechając. Ula była zaskoczona jego gestami, słowami... Owszem, zdażało mu się trochę zapomnieć, ale jeszcze nigdy nie widziała u niego takiego rozmarzonego spojrzenia i uśmiechu. Marek widział jak zareagowała i podobało mu się to, chociaż sam nie wiedział czemu. Ale w jego głowie powoli powstawała odpowiedź na wszystkie skomplikowane pytania, które zadawał sobie od jakiegoś czasu. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że odpowiedź może być tak banalnie prosta.
- Ula...?
- Hmmm?
- A pamiętasz moją wczorajszą propozycję? – zapytał bawiąc się końcówkami jej włosów.
- Propozycję...? – Udawała, że nie wie o co mu chodzi.
- No... – Zbliżył się do niej lekko. – Romantyczny weekend tylko we dwoje... – wymruczał jej do ucha. – Propozycja jeszcze aktualna, więc co ty na to?
- A ja na to jak na lato.
 Marek zaśmiał się wesoło. Zupełnie zapomniał, że od jakiegoś czasu powinni być już w firmie. Przy niej zupełnie tracił poczucie czasu.
- To co przyjadę po ciebie jutro z samego rana, hmm?
- Okej.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się zgodziłaś – stwierdził z szerokim uśmiechem. W jego oczach tańczyły radosne iskierki.

Rozdział 11 część 2
Marek z radosnym uśmiechem i radosnymi iskierkami w oczach wparował do gabinetu kumpla. Sebastian staksował go wzrokiem.
- Brałeś coś? – zapytał powstrzymując się od litościwego spojrzenia. Nie mógł zrozumieć, jak jego przyjaciel nie widział co się z nim dzieje.
- Raczej nie... – odparł. – Chociaż... – Uśmiechnął się szeroko. – Spotkałem się z Ulą, myślisz, że to może być narkotyk? – zapytał, udając, że się zastanawia.
- No brawo, stary! – zawołał. – W końcu zrozumiałeś?
- Ale co? – zapytał, udając greka.
Sebastian spojrzał z politowaniem na przyjaciela. Teraz, gdy unosił się dwa metry nad ziemią, powinien zrozumieć co się z nim dzieje. Czy to możliwe, żeby był aż tak ograniczony umysłowo?
- No przecież żartuję! – zawołał ze śmiechem obserwując minę przyjaciela.
- Lepiej późno niż wcale, co?
- Tak... Widzisz, wystarczyło, że zerwałem z Paulą, spotkałem się z Ulką, i poczułem się tak jak jeszcze nigdy.
- Mi nie musisz tego opisywać, jestem w tym stanie od jakiegoś roku – stwierdził. – To co? Nowy rozdział pod tytułem Ulka?
- Mam taką nadzieję – odparł z uśmiechem.  
Zupełnie zapomniał, że na początku był z Ulką tylko dlatego, że nie chciał żeby odeszła. To już przecież nie było ważne, teraz chodziło tylko o to, że ją kocha. Tak, kocha. Nareszcie się przyznał do tego sam przed sobą. Czuł, że nic nie jest w stanie przerwać stanu euforii, która go opanowała. Nie przejmował się już nawet tym co będzie jak rodzice dowiedzą się o zerwaniu zaręczyn, co będzie jak gazety się o tym dowiedzą, niczym się nie przejmował. Teraż żył w swoim własnym bajkowym świecie. Wszedł do bańki, którą od dłuższego czasu zamieszkiwała Ula. A może od dłuższego czasu już znajdował się w tej bajce, tylko sam o tym nie wiedział? Nie zastanawiał się nad tym, kiedy powie jej, że tak właściwie to na początku nic do niej nie czuł. Czy w ogóle musi jej o tym mówić? Przecież okazało się, że tak naprawdę to ją kocha... Wyrzucił te myśli. Powie jej, chciał być z nią w stu procentach szczery. Ale jeszcze nie teraz. Teraz chciał spędzić z nią najwspanialszy weekend swojego życia.
- Marek... Żyjesz?!
- Żyję, żyję – odpowiedział, dopiero teraz zauważając, że jego przyjaciel od dobrych kilku minut próbuje bezskutecznie się z nim porozumieć.
- Ale chyba nie na naszym świecie co? - Pokręcił lekko głową zauważając, że Marek znowu odpływa. – Dobra stary, ja idę jedziemy z Violą do jej rodziców. Zostawiam ci klucze do mojego gabinetu, jak już wrócisz na ziemię i postanowisz go opuścić to zamknij drzwi.
Marek pokiwał głową obracając kluczem w ręku.  Po chwili jednak wstał z krzesla i wyszedł z gabinetu przyjaciela zamykając za sobą drzwi.

Rozdział 11 część 3
Maciej Szymczyk, jeden z mieszkańców podwarszawskiego Rysiowa, malował właśnie płot na wyraźną prośbę swojej matki, której obiecywał to już od kilku dni. Nagle zauważył, że pod posesję Cieplaków podjechało sportowe auto. Nie musiał się długo zastanawiać do kogo ono należało, gdyż sam doskonale to wiedział. Po chwili z auta, o ile dobrze się orientował, był to Lexus, wysiadł mężczyzna ubrany w niebieski t-shirt i dżinsy. Szymczyk doskonale wiedział kim jest ów facet. Marek Dobrzański, szef Uli, i od niedawna jej... chłopak? Westchnął cicho. Nie rozumiał co Ula, jego najlepsza przyjaciółka widzi w tym gościu. Przecież przez ostatnie dwa tygodnie wypłakała przez niego tyle, ile przeciętny człowiek nie wypłakałby przez całe swoje życie. I to tylko dlatego, że ciągle obiecywał jej, że zerwie z narzeczoną. Nerwowym ruchem ręki machnął pędzlem przez co na jego bluzie powstała piękna, brązowa plama.
- Super – mruknął. – Jeszcze tylko tego mi brakowało.

Istotnie do podwarszawskiego Rysiowa przyjechał Marek Dobrzański, prezes domu mody. Z uśmiechem na ustach wysiadł z auta i żwawym krokiem ruszył w stronę drzwi domu Cieplaków. Zapukał trzy razy. Po chwili w drzwiach stanęła Ula. Uśmiechnął się do niej po czym delikatnie pocałował ją na przywitanie. Nie przejmowali się oboje tym, że tata Uli mógłby ich zauważyć. W końcu teraz byli razem. Chociaż Ula nie wiedziała jeszcze całej prawdy o początkach ich związku.
- Cześć – powiedział delikatnie odsuwając się od niej tym samym przerywając pocałunek.
- Cześć – odpowiedziała z uśmiechem.
- Gotowa?
- Tak.
Wziął od niej granatową torbę i założył ją sobie na ramię. Złapał Ulę za rękę i delikatnie pociągnął ją w stronę auta. Otworzył jej drzwi od strony pasażera, torbę wrzucił do bagażnika, a sam zajął miejsce kierowcy.
- Marek, a gdzie my tak właściwie jedziemy? – zapytała po trzeciej godzinie jazdy.
- Zobaczysz – odparł z zagadkowym uśmiechem.
Ula odwzajemniła lekko uśmiech, po czym odwróciła twarz w stronę okna. Wjeżdżali właśnie do jakiejś wsi. Z nudów zaczęła liczyć mijane drzewa, domy, nieliczne samochody...
Po jakimś czasie dotarli do Gdańska. Marek zaparkował auto przed hotelem, pomógł wyjść Uli z samochodu, wziął ich bagaże i ruszył z dziewczyną w stronę budynku. Podeszli do recepcji za którą stała średniego wzrostu, na oko trzydziestoletnia brunetka.
- Dzień dobry, mamy rezerwację na nazwisko Dobrzański.
- Tak, już, już... – Kobieta szybko odnalazła nazwisko w księdze gości. – Pokój dla dwojga, tak?
- Mhm – odparł. Nagle w recepcji zadzwonił telefon.
- Przepraszam, bardzo.
Ula z dość zabawnym wyrazem twarzy odwróciła się przodem do Marka.
- ...Dla dwojga? – zapytała niepewnie.
- No, pomyślałem, że skoro mamy razem spędzić weekend to... Jeżeli ci to przeszkadza mogę zmienić rezerwację.
Spojrzał na nią pytająco.
- To... Jak z tym pokojem? – Usłyszeli za sobą głos recepcjonistki. Ula odwróciła się przodem do kobiety.
- Tak.
- Tak, tak, bierzemy.
Kobieta wręczyła Markowi klucz do pokoju.*
*Ta rozmowa od momentu „Dzień dobry, mamy rezerwację...” do samego końca, jest ściągnięta z filmu, tylko nieco przerobiona, bo zamiast apartamentu senatorskiego dostali zwyczajny pokój, i jeszcze zamiast rezerwacji na FD, mieli rezerwację na nazwisko ;)

Rozdział 11 część 4
Nigdy nie czułem tego co dziś,
Mam dziwny dreszcz na samą już o niej myśl,
Widzę jak się odmienia ten świat,
Wokół mnie.
Marek rzucił się na łóżko w pokoju hotelowym i spojrzał na Ulę stojącą przy oknie. Uśmiech sam wpłynął mu na usta.
- Myślałem, że to, że wynajmujemy pokój dwuosobowy nie podlega dyskusji – stwierdził, i przewracając się na bok podparł się ręką żeby łatwiej mu było na nią patrzeć.
- Bo nie podlega... – Spojrzała na niego nieśmiało. – Znaczy... Teraz już nie podlega.
- Jeżeli nie chcesz...
Ula podeszła do łóżka na którym leżał i położyła się obok niego.
- Chcę – powiedziała cicho.
Marek z rozczuleniem obserwował jak jej policzki pokrywa delikatny rumienieć. Delikatnie musnął jej usta. Poczuł jakby cały świat wokół niego przestał istnieć, była tylko ona.
Serce mi bije głośno jak dzwon,
A w myślach mych na pierwszym jest miejscu on,
Jego szczęścia jedynie dziś chcę.
Odsunęli się od siebie na niewielką odległość. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Nadal nie mogła uwierzyć, że byli tutaj razem, że on leżał teraz obok niej na łóżku patrząc na nią z radosnymi iskierkami w oczach, że on poprzedniego dnia zerwał z Pauliną... Bała się, że to może okazać się tylko pięknym snem. I mimo, iż była bardzo szczęśliwa, to trochę się bała co może się między nimi wydarzyć. W końcu byli sami w dwuosobowym pokoju, oddaleni od Warszawy trzysta czterdziestoma czteroma kilometrami*, więc nikt nie może im przeszkodzić, ani przerwać. Wiedziała, że Marek nie zrobiłby nic wbrew niej, a ona wiedziała, że niczego nie będzie żałować, ale trochę się tego obawiała.
- Przejdziemy się? – Z zamyślenia wyrwał ją jego głos.
- Dobrze – zgodziła się z uśmiechem.
Niebywałe, że ktoś pierwszy raz,
Naprawdę kocha mnie.
Nie czułem się dotychczas nigdy tak.
Spacerowali objęci brzegiem morza wsłuchując się w szum fal, uśmiechając się do siebie. Świat poza nimi nie istniał, nie zauważali innych ludzi opalających się na plaży, biegających dzieci, ani nikogo innego. Marek spojrzał na dziewczynę idącą obok niego. Pierwszy raz czuł się tak nieprzyzwoicie szczęśliwy. To nie było to co łączyło go z modelkami, nie było nawet tym co łączyło go z Pauliną. U modelek widział jedynie przymioty ciała. U Pauliny... Była na pewno piękną kobietą, ale nie kochał jej. U Uli, oprócz tego, że była piękna, widział także jej cechy charakteru, wszystkie jej zalety, i wady, które po dłuższym zastanowieniu także można by podciągnąć do zalet… Niewątpliwie był w niej zakochany.
To wspaniałe coś urzekło nas jak w najpiękniejszym śnie,
Już wiem, że dziś poznałam szczęścia smak.
Powoli zaczynało się ściemniać i robić zimno, więc ludzi na plaży było coraz mniej. Jednak oni nadal nie mieli zamiaru zbierać się do hotelu. Spacerowali, śmiali się, rozmawiali, całowali. Nawet, tak jak teraz... bawili się w chowanego. Marek z szerokim uśmiechem wyjrzał zza drzewa za którym się schował. Ula stała do niego tyłem, więc wykorzystał okazję i po kryjomu do niej podszedł. Delikatnie przytulił się do jej pleców i wtulił twarz w jej włosy.
- Zimno ci? – bardziej stwierdził niż zapytał, zauważając, że jest lekko zmarznięta.
- Trochę... – przyznała.
Marek troskliwie okrył ją swoją bluzą i przytulił ją delikatnie do siebie.
Przy niej mi ciepło i dobrze mi,
Gdy on się śmieje tysiąc gwiazd nagle lśni,
I dlatego od dziś stale pytam
Czy miłość to... Czy miłość to...
Przez chwilę, gdy nie jesteś tu tak bardzo Ciebie brak.
- Już cieplej? – wymruczał jej do ucha.
- Mhm...
Z delikatnym uśmiechem zaobserwował, że Ula trochę mocniej się w niego przytuliła. Wtulił twarz w jej włosy i przymknął oczy. Stali tak dłuższą chwilę przytuleni do siebie, każde pogrążone w własnych myślach. Marek właśnie odpowiadał sobie na pytanie, które od jakiegoś czasu tkwiło bez odpowiedzi w jego głowie. Co prawda wiedział już, że ją kocha, ale miał jeszcze pewne wątpliwości. Jednak teraz, po spędzeniu wspaniałego dnia z Ulą, podczas którego mógł spokojnie pomyśleć, poobserwować własne reakcje, nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Kochał tą dziewczynę tak jak jeszcze nigdy nikogo nie kochał. Delikatnie ją od siebie odsunął, ale nadal ją obejmował. Spojrzał jej w oczy. Nie widział w nich nic oprócz bezgranicznej miłości i szczęścia. Przyłożył czoło do jej czoła patrząc jej głęboko w oczy.
- Kocham cię... – wyznał.
Na pewno wiem poznałam dziś,
Na pewno wiem poznałem dziś,
Już dziś poznałem (poznałam) słodki szczęścia smak.
Piosenka użyta w rozdziale: „I didn’t know I could feel this way” w polskiej wersji zaśpiewana przez Piotra Hajduka i Katarzynę Rodowicz, piosenka została użyta w bajce Disneya „Zakochany kundel II – Przygody Chapsa”
*I tu powinnam podziękować google maps ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz