Rozdział 7 „Marek… my…”
Następnego dnia z samego rana pod Rysiowski dom z numerem
osiem podjechał srebrny Lexus. Po chwili z auta wysiadł przystojny brunet,
prezes domu mody Febo&Dobrzański. Kto choć trochę interesował się życiem
rodziny Cieplaków doskonale wiedział, że ów przystojny mężczyzna przyjechał do
najstarszej latorośli pana Józefa.
Marek podszedł do drzwi i zapukał. Otworzył mu ojciec
jego przyjaciółki.
- Dzień dobry panie Józefie – przywitał się uprzejmie. –
Ula gotowa?
- Dzień dobry panie Marku. Jeszcze jest w łazience. Ale
mówiła, że umawialiście się na ósmą?
- Tak, dojechałem szybciej niż zwykle – odpowiedział.
Tylko on wiedział, że nie było to do końca szczere. Ale
przecież nie powie ojcu swojej przyjaciółki, że przyjechał szybciej, bo chciał
wyjść zanim wstała jego narzeczona żeby nie musieć z nią rozmawiać. Zostawił
jej tylko krótką wiadomość:
Wyszedłem już.
Wrócę w sobotę, najpóźniej we wtorek, co jest bardziej prawdopodobne, bo mamy
dużo pracy.
Marek.
Ta wiadomość zupełnie nie przypominała liściku do
ukochanej osoby, którą Paulina powinna być dla Marka. Ale nie była.
- Proszę, niech pan wejdzie. Może napije się pan herbaty?
Wie pan ile trwa zanim kobieta się uszykuje.
- Wiem. – Uśmiechnął się pod nosem. Wiedział to aż za
dobrze, w końcu miał już trochę spotkań, mniej, lub bardziej oficjalnych, z
kobietami. Chociaż zdecydowana większość była mniej oficjalna. – Tak, poproszę
– przystał na propozycję zaparzenia ciepłego napoju. Po jakimś czasie panowie
siedzieli przy stole pijąc herbatę i rozmawiając na rożne neutralne tematy. Gdy
Ulka w końcu wyszła z łazienki przeprosiła szefa, że musiał tak długo czekać,
pożegnała się z rodziną, i mogli jechać.
- To co, kiedy wracamy? – zapytał w połowie drogi.
- No… Jak skończymy pracę…? – stwierdziła niepewnie.
- A może skończymy pracę do jutra wieczora, a potem w
poniedziałek i wtorek trochę poleniuchujemy.
- No nie wiem czy pan prezes będzie zadowolony… -
odparła, a Marek już wiedział, że się zgodziła. Postanowił jednak odpowiedzieć
jej w podobnym tonie.
- Myślę, że jeśli wrócili wypoczęci i jeszcze bardziej
chętni do pracy, to pan prezes nie będzie się na nas gniewać.
Uśmiechnęli się do siebie. Oboje wiedzieli, że pomysł
Marka został przyjęty przez nich jednogłośnie.
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił, gdy podjechali pod
wysoki hotel.
Spojrzał na przyjaciółkę. Nie wiedział czemu, ale
rozczulił się na widok zaspanej Uli. Po prostu, gdy cisza między nimi trwała
już dość długo, zasnęła.
- Już?
- Chyba do Piero.
Wysiadł z auta i szarmancko otworzył jej drzwi. Ruszyli w
stronę hotelu a tam od razu podeszli do recepcji.
- Dzień dobry. Miałem rezerwację na nazwisko Dobrzański.
Młoda, drobna blondynka zerknęła do zeszytu.
- …Tak, jest. Jeden pokój dwuosobowy, tak?
- Yyy… Nie, dwa pokoje jednoosobowe – poprawił
Dobrzański.
- Przepraszam najmocniej, zaraz zobaczę czy jeszcze są
wolne pokoje.
Kobieta ponownie zagłębiła się w lekturze swojego
zeszyciku.
- Jest tylko jeden pokój dwuosobowy z dwoma łóżkami.
Marek spojrzał pytająco na sekretarkę. Kiwnęła głową, bo
co miała zrobić? Przecież nie będą spali w jednym łóżku! Prawda…?
Po chwili znaleźli się w pokoju. Jedyną rzeczą, która
broniła ich przed spaniem praktycznie razem, to mała szafka nocna stojąca
pomiędzy łóżkami.
- No to teraz do pracy – zarządziła Cieplakówna gdy już
się rozpakowali.
- Nie chce mi się – jęknął opadając na swoje łóżko.
- Marek, jak teraz nie będziemy pracować, to potem nie
będziemy mieli tych dwóch dni wolnego – ostrzegła go.
- N dobra… - mruknął. – To od czego zaczynamy?
Wręczyła mu plik dokumentów.
- A to nie ja jestem od rozdzielania roboty? –
zażartował.
- Pytasz to daję ci odpowiedź. A teraz do pracy panie
prezesie.
~~*~~
Roboty mieli akurat na dwa dni weekendu i, ku
niezadowoleniu Dobrzańskiego, na poniedziałek. O dwudziestej zamknęli teczki,
segregatory i budżety i schowali wszystko do torby.
- O rany, chyba jeszcze nigdy tyle się nie napracowałem –
jęknął. – No ale zapominamy o pracy i odpoczywamy.
- Mogę na to przystać – stwierdziła.
- No to co… Teraz jakiś dobry film, potem idziemy spać,
jutro pochodzimy po mieście, a w środę z samego rana wracamy?
- To co oglądamy?
Ich wybór
jednogłośnie padł na jakąś lekką, łatwą i nieprzyjemną (jakby to powiedziała
Viola) komedię. Film skończył się około godziny dwudziestej trzeciej, kiedy to
Ulka stwierdziła, że pójdzie wziąć prysznic. Marek położył się na łóżku i
zaczął wpatrywać się w napisy końcowe filmu.
- Marek, jest tam gdzieś moja suszarka?! – Usłyszał jej
wołanie z łazienki po jakichś dwudziestu minutach od czasu jak się tam
zamknęła. Rozejrzał się po pokoju. Była. Czarne urządzenie wystawało z jej
rozpiętej torby.
- Jest! – odkrzyknął i podniósł się z kanapy. Wyjął
suszarkę z bagażu i ruszył w stronę
łazienki z zamiarem przekazania jej urządzenia, oczywiście bez zaglądania do
pomieszczenia. Jednak nie spodziewał się, że Ula postanowi sama przyjść po
urządzenie niezbędne do wysuszenia włosów. Gdy stanął przed drzwiami łazienki,
Ula gwałtownie je otworzyła. Stali blisko siebie, niemal stykali się ciałami.
Patrzyli na siebie jak zaczarowani. Mokre włosy Uli przylegały do jej szyi a
kropelki wody kapiącej z jej włosów ciekły po szyi ginąc pod szlafrokiem,
którym była szczelnie okryta. Patrzyli sobie w oczy nie mogąc oderwać od siebie
wzroku. Ula wpatrywała się w stalowo niebieskie oczy Marka, które wpatrywały
się w nią z niemniejszym… zachwytem, niż ona w niego. Zachwytem? A może
pożądaniem? Oboje nie myśleli racjonalnie. Marek niepewnie się do niej
przysunął i musnął jej wargi swoimi. Odwzajemniała pocałunku, które stawały się
coraz bardziej zachłanne, kryło się w nich coraz więcej pożądania. Na oślep
dotarli do jednego z łóżek. Marek położył na nim dziewczynę. Całowali się
zachłannie ale zarazem delikatnie. Mężczyzna zszedł z pocałunkami nieco niżej i
zaczął całować jej dekolt. Ula zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Jednak w
pewnym momencie zorientowała się co robią. Chciała zaprotestować, ale jego
pocałunku sprawiły, że ponownie zaczęła się zapominać.
- Marek… my… - powiedziała półgłosem. Jednak po chwili
całe opamiętanie odeszło w niepamięć.
- Ćśśś… - szepnął i zamknął jej usta namiętnym
pocałunkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz