sobota, 2 czerwca 2012
"Zakochany Casanova" Rozdział 2
Zakochany Casanowa
Rozdział 2 "A Paula to niby co? Cyborg?"
Józef Cieplak, ojciec trójki dzieci – buntowniczego Jaśka, rezolutnej Beatki i wręcz grzeszącej zdrowym rozsądkiem Uli. Jego dzieci nigdy nie sprawiały zbyt dużych problemów, jednak najbardziej martwiło go to, że jego najstarsza latorośl do tej pory nie znalazła swojej miłości. Beatka jeszcze miała dużo, nawet bardzo dużo czasu na te sprawy. Janek już miał dziewczynę Kingę z którą ostatnio przeżywał
„kryzys w związku”, jednak Józek twierdził, że osiemnastolatek jakoś sobie poradzi. Za to dwudziesto sześcio już letnia Ula nadal nie miała chłopaka, nie licząc rocznego związku z Bartkiem, który zakończyła kilka dni po zdaniu matury. Jednak mimo wszystko jego dzieci nigdy nie sprawiały mu żadnych problemów. Niestety jego natrętna sąsiadka a matka byłego chłopaka jego córki często próbowała wyprowadzić go z, w jej mniemaniu, błędu.
- Panie Józku – mówiła – co to się dzieje z tymi naszymi dziećmi, no ja naprawdę nie wiem… - Załamywała bezradnie ręce.
Pięćdziesięcio pięcio letni Cieplak najczęściej spoglądał wtedy na sąsiadkę niechętnie.
- My mamy wspólne dzieci pani Dąbrowska? – pytał.
- Nie, ale wnuki możemy jeszcze mieć.
- Pani Dąbrowska, Ula nie chce być z Bartkiem i ja jej do tego zmuszać nie będę – twierdził zniecierpliwiony.
Jednak, mimo dość natrętnej sąsiadki, Cieplak był bardzo zadowolony ze swojego dotychczasowego żywota. No, może z wyjątkiem jednej rysy na jego życiorysie, a dokładnie to wykrytej sprzed trzydziestoma latami chorobie serca, przez którą nie mógł spełnić swojego marzenia i zostać marynarzem. Często także wracał myślami do czasów kiedy wszystko było łatwiejsze, kiedy żyła jego żona Magdalena. Jego dzieci bardzo mu ją przypominały. Ula miała po matce piękne błękitne oczy, a Jasiek – uśmiech. Natomiast mała Beatka tak jak jej brat, uśmiech, a także śliczne włosy o kolorze ciemnego blondu. Kiedy żyła Magda życie Cieplaków było prostsze, kobieta umiała się ze wszystkimi dogadać, czy porozmawiać z najstarszą córką. Często miał wrażenie, że tylko one dwie, i Bartek naturalnie, wiedzą czemu Ula rozstała się z Dąbrowskim. Jednak nigdy nie wyciągnął tego ani od żony ani od córki. Po śmierci Magdy, to Ula pełniła funkcję sprowadzania Jaśka do pionu czy zastępowania Beatce mamy. Mimo tych dwóch aspektów w życiu Cieplaka, był on zadowolonym z życia mężczyzną i, jeśli chodzi o panią Dąbrowską, łamaczem kobiecych serc.
Hobbystycznie robił nalewki, jednak, jak twierdził, pił je tylko dla towarzystwa. Nikt z rodziny ani przyjaciół nigdy nie dostał w swoje posiadanie przepisu na Józefową nalewkę. Jednak dość niekonwencjonalnym hobby Cieplaka było, do czego nigdy się przed nikim nie przyznawał, parzenie herbaty. Gdy tylko przyszli goście z prawdziwą radością zapraszał ich na ową herbatę. Dla swojego hobby był się nawet gotów poświęcić i zaprosić do kuchni panią Dąbrowską. Miał stary czajnik, który kupiła jeszcze za życia Magdalena, i zawsze to w nim parzył herbatę. Jaką kto chciał – zieloną, czarną, białą, a nawet o nazwie, która nic nikomu nie mówiła, ale smakowała nadzwyczaj dobrze – Rooibos*. Tą ostatnią jednak robił dość rzadko gdyż, jak twierdził, była dość droga. Często parzył herbatę nawet dla samego siebie, a potem nawet jej nie pijąc przelewał do termosu, czy jakiegoś dzbanuszka – ot tak, dla przyjemności. Czasami, gdy jego dzieci nie było w domu, zaszywał się w pokoju Uli i czytał w internecie o najróżniejszych rodzajach tego napoju.
Zdawałoby się, że człowiek taki jak Józef Cieplak, nie ma ani nigdy nie miał prawdziwego hobby, do którego miał większe zamiłowanie, niż nawet do parzenia herbat. No właśnie – zdawałoby się. Otóż Józef był miłośnikiem starych aut, do czego także nikomu się nie przyznał. Z zamiłowaniem oglądał w starych albumach z czasów swojej młodości zdjęcia tych właśnie aut – czy to Syrena, Fiat, Garbus, czy Polonez – wszystkie darzył niesamowitą wręcz czcią. O tym jego hobby wiedziała naturalnie jego żona – często zastawała swojego męża na oglądaniu starych albumów. I chyba głównie dlatego tak bardzo lubił pomagać naprawiać Maćkowi ten jego stary, niebieski grat, który już ledwo chodził.
~~*~~
Ula przemierzała firmowy korytarz aby dostać się do bufetu gdzie umówiła się z Violą. Może była trochę… zwariowana, i… oryginalna… no w każdym razie Ula ją polubiła. Weszła do odpowiedniego pomieszczenia i rozejrzała się. Viola siedziała przy stoliku z jakimiś trzema innymi kobietami. Dwie z nich były w jej wieku, lub niedużo starsze, ale jedna z nich mogłaby spokojnie być jej matką. Podeszła do stolika.
- Siadaj Ulka – nakazała. – Więc tak. To jest Ela, bufetowa, to jest Iza, lewa ręka Pshemko, a to jest Ala, sekretarka dyrektora kadr i jednocześnie mojego Cebulka. A to jest Ula, moja koleżanka po szachu.
- Po szachu? Lewa ręka? – zdziwiła się Alicja.
- Chyba po fachu… I prawa ręka – poprawiła Iza.
- No…
Ula uśmiechnęła się lekko. I tak oto już trzeciego dnia w nowej pracy miała już cztery koleżanki. Dziewczyny pogrążyły się w rozmowie, wprowadzając tym samym Ulę w plotki, które pojawiają się w firmie. Dowiedziała się także kilku prawd na temat jej szefa. Oprócz tego, że był bardzo miłym, sympatycznym, i nie da się ukryć – przystojnym mężczyzną i dość dobrym prezesem, to był także strasznym Casanovą. Miał już dużo kochanek ale ostatecznie wracał do Pauliny Febo, a ona zawsze mu wszystko wybaczała. Zdążyła się także dowiedzieć, że rodzeństwo Febo, Aleks i Paulina, stracili rodziców w wieku piętnastu lat i od tamtego czasu byli jeszcze bardziej zżyci z rodziną Dobrzańskich. Jednak po jakimś czasie Dobrzański junior, a obecny prezes firmy, okropnie pokłócił się o coś z Aleksandrem. W firmie pojawiało się na ten temat dużo teorii ale żadna nie zagrzała miejsca na dłużej, aż w końcu ludzie dali sobie z tym spokój, a Aleks stał się firmowym tyranem. Po jakimś czasie niestety przerwa dobiegła końca, więc Ula zaciągnęła opierającą się Violettę do sekretariatu (- Ale Ulcia, ja jeszcze kawki nie wypiłam…).
~~*~~
Marek Dobrzański siedział u siebie w gabinecie pilnie pracując… chociaż raczej można powiedzieć, że wgapiał się bezczynnie w trzymany w ręce dokument. Można by nawet przypuszczać, że Dobrzański nawet nie wiedział czego ów dokument dotyczył. W pewnym momencie do gabinetu weszła Ula. Marek uśmiechnął się do sekretarki.
- Wejdź, wejdź – powiedział. Poprzedniego dnia przeszedł z Ulą na ty, tak jak ze wszystkimi innymi pracownikami. W końcu firma była firmą rodzinną, a w rodzinie powinna panować, jak sama nazwa wskazuje, rodzinna atmosfera. Tak więc on wyznawał zasadę przechodzenia z pracownikami na ty. Chyba, że ktoś był na tyle oporny co do tej niepisanej zasady co Iza, krawcowa, bądź Ela – bufetowa. Co prawda nie mówiły do niego panie Marku. Tego nie znosił. Wystarczało mu, że kontrahenci się tak do niego zwracali. Panie prezesie było jedyną bardziej oficjalną formą, którą mógł znieść, i nie narzucał się im. – Co chciałaś?
- Przyniosłam ci kawę, bo właśnie byłam zrobić.
- Z nieba mi spadłaś z tą kawą Ula. Normalnie dzisiaj padam na twarz.
Wziął do sekretarki kawę i postawił ją na biurku.
- Mam jeszcze coś dzisiaj zrobić?
Pokręcił głową.
- Na razie nie ma żadnych kryzysów… A swoje obowiązki wypełniłaś… godzinę temu?
- Na razie?
- Mogę się założyć, że Aleks w końcu coś wykombinuje.
- Chyba, że tak.
~~*~~
Ula Cieplak, zupełnie niepozorna mieszkanka podwarszawskiego Rysiowa. Była jednak niezwykle lubianą osobą przez licznych sąsiadów, bo i z każdym porozmawia i pomoże, doradzi, zakupy pomoże wnieść, czy dzieckiem się zajmie, albo czasem w sklepie pożyczy parę złotych gdy zbraknie komuś na lekarstwa. Tak, Cieplakówna na pewno była bardzo bezinteresowną osobą, nie oczekiwała w zamian niczego oprócz zwyczajnego „dziękuję”. Wystarczył zwyczajny, szczery uśmiech drugiej osoby, żeby miała już zapewniony dobry dzień. Jej najlepszy przyjaciel, Maciej Szymczyk, twierdził, że jest za dobra. Jednak kto jak nie ona usprawiedliwiała go w dzieciństwie przed rodzicami gdy podarł nowe spodnie? Kto jak nie ona wspierała go podczas poszukiwań pracy? Kto jak nie ona pożyczała mu co jakiś czas pieniądze na nowe części do tej jego „blaszanej kupy złomu” jak nazywała jego auto? Wtedy jakoś nie narzekał, na jej zbytnią dobroć. Jednak ona także nie mogła narzekać na to, że sąsiedzi jej nie pomagają. Przewróci się na ulicy i pan Madecki zaraz wystrzeli jak proca z domu, żeby pomóc dziewczynie wstać i zapytać czy nic się nie stało. Gdy zabraknie jej pieniędzy na bułki w sklepie, jakaś osoba, której ona ostatnio pomogła w podobnych kłopotach, pożyczy jej brakujące kilka złotych. Kiedy jest sama z Beatką w domu i musi wyjść, chętnych do zajęcia się młodą Cieplakówną nie brakuje – w końcu Ula dwa tygodnie temu zajęła się trzyletnim Krzysiem, czy pięcioletnią Zosią. A gdy Maciek nie może jej gdzieś podwieźć, jeśli jakiś sąsiad zobaczy ją w drodze do Warszawy proponuje podwiezienie. Nie mogła więc narzekać na to, że jej pomoc zostaje bez odzewu. I to jej pomaganie ludziom wcale nie wynikało z, jak twierdził Szymczyk, uzależnienia, a z wrodzonej dobroci serca. Nie potrafiła przejść obok obojętnie gdy widziała czyjąś krzywdę. Nie trzeba jednak mówić, że Cieplakówna miała na swoim koncie kilka niekoniecznie dobrych uczynków – w końcu któż z nas ich nie ma.
Kobieta nie miała może aż tak niekonwencjonalnych zainteresowań co jej ojciec. Jedynym zainteresowaniem, któremu oddawała się bez reszty było pisanie. Pamiętnik czy pisanie wierszy pełniło swoistą funkcję terapeutyczną, tak jak i lepienie pierogów.
Była bardzo blisko ze swoją rodziną. Pilnowała ojca żeby się nie przemęczał, gdyż miał problemy z sercem, sprowadzała Jaśka do pionu, zaganiała go do nauki i wspierała go w sprawach z Kingą. Za to Beatce zastępowała matkę.
Na dodatek zawsze była niepoprawną romantyczką i wierzyła, że kiedyś znajdzie prawdziwą miłość. Nie ważne czy jutro, za rok czy za pięć – ważne, że kiedyś na pewno. A póki co zaczytywała się w romansach.
~~*~~
Ula pożegnała się z koleżankami i wysiadła z niebieskiego opla Alicji. Z uśmiechem na ustach powędrowała do domu. Spędziła bardzo udane popołudnie w kinie na filmie komediowym. Weszła do domu.
- Cześć tato! Już jestem!
- Cześć córciu – odparł Józef schodząc po schodach. – Co tak późno dzisiaj? Znowu cię w pracy dłużej przytrzymali?
- Nie, byłam w kinie.
Józef uśmiechnął się.
- Z kim?
- Z…
Ula spojrzała na minę ojca i westchnęła cicho.
Tata i jego sny o zięciu…
- Z Alą, Elą, Izą i Violą.
- To te nowe koleżanki co w zeszłym tygodniu poznałaś?
- Mhm.
W Febo&Dobrzański pracowała już tydzień i trzy dni. Wypełniała sumiennie swoje obowiązki i pomagała w pracy Violetcie, a w czasie lunchu szła razem z Violą do bufetu spotkać się z resztą dziewczyn. Ala – kobieta w wieku jej ojca, tak jak i Ula bardzo rozsądna, Ela – trzydziestoletnia rozwódka, z synkiem, i życiorysem pełnym zawodów miłosnych, oraz Iza – dwudziesto ośmio letnia mężatka spodziewająca się dziecka, główna krawcowa Pshemko. I Viola – jej „przewodniczka po tym zwariowanym świecie” jak zwykła się nazywać. A jej szef… Rzeczywiście był niezłym prezesem, miłym, sympatycznym i przystojnym mężczyzną… I gdyby nie to, że wszystkie modelki w odległości dwóch kilometrów miały na koncie noc z Dobrzańskim, czego dowiedziała się z gazet dostarczonych jej przez Violę, to zrobiłby na niej bardzo dobre wrażenie. Nic by jej to nie obchodziło, gdyby nie to, że Dobrzański miał narzeczoną. Bo jeśli byłby wolny, to może robić co, gdzie i z kim mu się żywnie podoba. Ale Ula miała swoje zasady, których twardo się trzymała.
- A jaki jest twój szef? Jakoś zbyt dużo o nim nie mówiłaś – stwierdził Józek, gdy Ula weszła za nim do kuchni.
- A co tu dużo mówić? To jest mój szef. Miły jest.
Józef spojrzał na nią dziwnie.
- I zaręczony – dodała, patrząc na ojca zirytowanym wzrokiem.
Ula wstała z krzesła i stwierdziła, że pójdzie już spać. Szybko wykonała wieczorną toaletę, przebrała się w koszulę nocną i położyła się na łóżku. Jednak była dopiero dwudziesta pierwsza i dziewczyna nie mogła zasnąć. Nagle usłyszała dzwonek swojego telefonu.
- Tak Violu? – Westchnęła cicho. – Violka, o co ci chodzi, jakie znowu pomidory? Aha… Fajnie. Mhm…
Przez następne pięć minut wysłuchiwała monologu Violetty opowiadającym o tym jak to rozsypała pomidory na klatce schodowej.
- Viola, tylko po to dzwonisz? Ale teraz chcesz przyjść? No dobra, gdzie jesteś? Okay…
Rozłączyła się i leniwie zaczęła się przebierać. Założyła sukienkę, uczesała włosy i założyła okulary, gdyż nie chciało jej się zakładać już soczewek. Wyszła z pokoju.
- Tato, Viola zaraz tu przyjdzie.
- O tej porze?
- No. Nie wiem o co chodzi, więc nie pytaj – stwierdziła ziewając.
~~*~~
Marek wchodził właśnie do swojego domu. Miał nadzieję, że jego narzeczonej nie ma w domu – mimo iż wrócił do domu wcześniej niż miał w zwyczaju spodziewał się kolejnych kłótni.
- Cześć kochanie – przywitała się i pocałowała go.
- Hej.
Ściągnął krawat i marynarkę po czy opadł ciężko na kanapę.
- Jestem wykończony – stwierdził.
- Masz dwie sekretarki i jeszcze jesteś wykończony?
- Paula, nie mogę wszystko zrzucić na Violę i Ulę, nie uważasz?
Sięgnął pilot od telewizora i włączył wiadomości gospodarcze. Z niebywałym zainteresowaniem zaczął wpatrywać się w ekran gdy nagle usłyszał dzwonek swojego telefonu. Zerknął na ekranik komórki po czym odebrał.
- Seba? Jestem wykończony stary, nie mam siły na twoje problemy w związku, przecież wiesz jaka jest Viola, zaraz jej przejdzie… Co? Nie zrozumiałem… A. Nie no, gratuluję. Ale w czym jest problem? No to jedź i ją przeproś. To poczekaj do jutra, porozmawiacie w pracy… Stary, ile jesteś już z Violą… rok? Myślisz, że jeden głupi tekst z twojej strony od razu z tobą zerwie? Tym bardziej w takich okolicznościach? Sebastian, nie załamuj się, tylko myśl co jej jutro powiesz. Sebastian. Nigdzie nie jedź, daj dziewczynie ochłonąć, jestem przekonany, że przyjdzie jutro do pracy. A jak nie to się popytasz tam, Ali, Eli, Izy, Uli… Pewnie one będą wiedziały, przecież wiesz, że się przyjaźnią. Seba nigdzie nie jedziesz, piłeś. Siadaj na kanapie i nigdzie się nie ruszaj. Jutro pogadacie. Tak Sebastian, na pewno będzie w pracy, jeśli chcesz to mogę do niej zadzwonić i się jej zapytać gdzie jest… No skoro od ciebie nie odbiera, to może ode mnie. Dobra. Na razie.
Rozłączył się i westchnął. Jego kumpel był załamany.
On się na serio zakochał…
Pokręcił lekko głową i zerknął na swoją narzeczoną leżącą obok niego i czytającą jakąś książkę. Przeniósł wzrok z powrotem na telefon.
- Coś się stało Marco?
- Nie. Seba posprzeczał się z Violą. Nic nowego.
- Już dawno się nie kłócili, o co chodzi?
- Nie ważne. Nic się nie martw, pogodzą się.
- Ja się nie martwię, po prostu jestem ciekawa.
- Zapytaj się jutro Violki – stwierdził, wystukując na klawiaturze telefonu numer do sekretarki. Po kilku sygnałach usłyszał dźwięk poczty głosowej:
- Tu Violetta Kubasińska, sekretarka prezesa Marka Dobrzańskiego, po sygnale zostaw wiadomość. Here Violetta Kubasińska, secretary of the President Mark Dobrzański, leave a message after the beep**.
- Viola, tyle razy prosiłem cię żebyś skróciła to nagranie. Odezwij się do Sebastiana, bo do mnie wydzwania, okej? Cześć.
Rozłączył się i odłożył telefon na szafkę. Po chwili znowu usłyszał dzwonek telefonu. Zaklął cicho.
- Tak Seba? Nie, nie odebrała. Nigdzie nie idź, piłeś. Sebastian, proszę cię. Jutro pogadacie, nigdzie nie idź. Zaraz tam będę, nigdzie nie idź! – nakazał przyjacielowi po czym się rozłączył.
- Paulina, muszę pojechać do Seby – oznajmił narzeczonej.
- Marco, pierwszy raz od dawna wróciłeś wcześniej z pracy i już musisz iść?
- Paula, ja też nie jestem zadowolony. Cześć.
Pocałował narzeczoną krótko, po czym wyszedł z domu.
Ula otworzyła drzwi koleżance i wpuściła ją do środka. Była, czego nie usłyszała przez telefon, załamana.
- Viola, co się stało? – zapytała. – Chodź, porozmawiamy u mnie.
Zaprowadziła dziewczynę do swojego pokoju. Po chwili siedziały już na kanapie.
- No więc Violka, co jest?
- No bo ja… Jestem w ciąży – przyznała i wybuchnęła płaczem.
Ula przez chwilę nie wiedziała co ma zrobić.
- Violuś, ale to przecież wspaniale – stwierdziła przytulając lekko przyjaciółkę.
Po jakimś czasie blondynka trochę się uspokoiła.
- Ale Sebastian…
Ula westchnęła niezauważalnie.
- Co zrobił?
- Powiedział, że… Że to może nie być jego dziecko – powiedziała i ponownie się rozpłakała.
- Violka, on na pewno nie chciał tak powiedzieć… Może po prostu przestraszył się odpowiedzialności. Nie płacz, nie możesz się denerwować.
- A jeśli on naprawdę tak myśli?
- Viola. Nie znam Seby zbyt dobrze, ale zdarzyłam się już zorientować, że on naprawdę bardzo cię kocha. Na pewno teraz żałuje, że tak powiedział. Zaufaj mi, powinnaś z nim porozmawiać.
Kubasińska spojrzała na Ulę.
- Dzięki Ula.
- Nie ma za co. Jeśli chcesz to możesz tu zostać na noc, ja pójdę do Beatki, mojej siostry. A jutro porozmawiasz z Sebastianem.
- Dobrze.
~~*~~
Marek jechał autem przez zakorkowane ulice Warszawy. W duchu przeklinał swoją głupotę – mógł pojechać objazdem. Musiał wesprzeć swojego najlepszego przyjaciela, a zamiast tego, tkwił w tym cholernym korku już dwadzieścia minut.
- Szlag by to trafił – mruknął. – Jeśli on wyszedł z mieszkania w tym stanie to…
Po następnych dziesięciu minutach udało mu się przebrnąć przez zakorkowaną część Warszawy i ruszył na odpowiednią ulicę gdzie znajdował się blok jego przyjaciela. Zaparkował auto i ze schowka wyjął zapasowe klucze do mieszkania auta – dali sobie kiedyś klucze do swoich domów, gdyby trzeba było któregoś asekurować po imprezie w klubie. Ruszył szybkim krokiem w odpowiednią stronę. Otworzył drzwi i wdrapał się na czwarte piętro. Przekręcił klucz w zamku i wszedł do mieszkania.
- Seba, jesteś? – zawołał w głąb korytarza. Zamknął za sobą drzwi po czym zapalił światło.
- Jestem, jestem, nigdzie nie poszedłem. Aż tyle nie wypiłem – stwierdził.
- Idioto, to po co gadałeś, że wyjdziesz? Myślałem, że mnie coś trafi.
- Sory.
- Dobra. Więc co to za sprawa z Violą, bo przez telefon to niewiele zrozumiałem.
- Jest w ciąży.
- No to wiem, ale co ty jej powiedziałeś?
- Że to niekoniecznie musi być moje dziecko.
- Stary… - jęknął. – Jeśli ona ci teraz nie wybaczy to będzie to tylko twoja wina.
- No dzięki za wsparcie, wiesz? Mówiłeś, że…
- No bo mi nie powiedziałeś dokładnie co jej powiedziałeś! Sebastian… Musisz ją przeprosić.
- Nie wiem gdzie jest.
- Czekaj…
Pomogę mu, w końcu jesteśmy przyjaciółmi. Ale numer mam tylko do Uli…
Znalazł w telefonie numer do drugiej sekretarki. Jednak powstrzymał się przed zadzwonieniem. Było już po dwudziestej drugiej. A jeśli Violetty u niej nie ma, a ona śpi to tylko niepotrzebnie ja obudzi. Po wyliczeniu wszystkich za i przeciw ostatecznie kliknął odpowiedni guzik i przycisnął słuchawkę do ucha. Po chwili usłyszał głos kobiety po drugiej stronie.
- Cześć Ula, przepraszam, że tak późno… Nie obudziłem cię? Właściwie to… - Spojrzał na Sebastiana oglądającego jakieś zdjęcie, najprawdopodobniej Violetty i jego. – Wiesz może gdzie jest Viola? Tak? To dobrze bo Sebastian mi się tutaj załamał. Nie będę teraz do ciebie z nim jechał, ale… Przyjdzie rano do firmy? Okej. Mam nadzieję, że się pogodzą. No dobra. Dobranoc.
Rozłączył się i spojrzał na przyjaciela.
- Viola jest u Uli, nic jej nie jest, ale płakała. Jutro porozmawiacie, Viola przyjdzie rano z Ulką do firmy.
- Dobra.
- Ale jeśli znowu palniesz jakąś głupotę to nie dzwoń do mnie z rozpaczliwym SOS… Violetta też jest człowiekiem, i w nieskończoność jej ranić nie możesz.
- A Paula to niby co? Cyborg?
- Nie rozumiem aluzji?
- No też jest człowiekiem, a ty ją ranisz.
- Ale ja jej nie kocham.
- A co to ma do rzeczy… co?! Jak to jej nie kochasz?
- Normalnie – stwierdził.
- Aaaa… Dobra. A modelki?
- Stary, modelek do niczego nie zmuszam. Jeśli któraś nie chce, okej. Są jasno określone zasady: jedna noc, a potem kontakt się urywa. Nikt nie jest do niczego zmuszany.
- A te wszystkie sekretarki? Te dziewczyny cię naprawdę kochały, nie to co modelki.
- To są normalne, regularne romanse biurowe. Żadnej nigdy nie powiedziałem wprost: kocham cię, zerwę z Pauliną, będziemy razem.
- Ale dawałeś takie sygnały.
- No bo… Seba, o co ci teraz chodzi, co?!
- O to, że mi nie pozwalasz ranić Violi, a sam robisz to innym kobietom.
- Daruj sobie. Idę.
- Idź.
Dobrzański zdenerwowany wyszedł z mieszkania przyjaciela. Jednak po jego głowie nadal krążyły słowa wypowiedziane podczas ich kłótni.
*Nie wiem jak smakuje – znalazłam nazwę w internecie ;)
**Pamiętam, że w serialu Viola miała podobne nagranie, ale nie pamiętam jak to dokładnie było, więc przetłumaczone w Google tłumaczu ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz