sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 3

Udało mi się jeszcze jakimś cudem coś napisać. Trochę się namęczyłam, żeby odzyskać plik, który dostał się na pamięć przenośną komputera wraz z filmem mojego brata a potem na jego kompa. Musiałam go wygonić z pokoju żebym mogła zabrać rozdział z jego kompa ale jakoś się udało :) Tak więc wstawiam go teraz.

                                                              Rozdział 3 „Wyjazd”
Kobieta powiadomiła rodzinę o swoim wyjeździe. Zostawiła im także kartkę z adresem hotelu gdyby coś się stało. Siedziała właśnie w nowym samochodzie Maćka. Jej przyjaciel wiedział że coś jest nie tak.
-Ula co się dzieje?
-Nic.
-Przecież widzę. Nie wyjeżdżałabyś gdyby nic się nie stało.
-Mówiłam już chcę odpocząć od miasta, od pracy, od…
-Od Marka?
-Nie! – zaprzeczyła.
-Chodzi o Marka. – Bardziej potwierdził niż zapytał.
-Nie, nie chodzi o niego!
-Ula, gdyby nie chodziło o niego to byłabyś teraz w pracy!
-Ale nie jestem! I jeszcze raz powtarzam: nie chodzi o Marka!
Super. Znowu się o niego pokłóciliśmy. Ale przecież mu nie powiem czemu wyjeżdżam.
Gdy w końcu dotarli do Sopotu, Ula i Maciej skierowali się do hotelu o nazwie Haffner.
-Dzień dobry. Ja złożyłem rejestrację na nazwisko Szymczyk.– Odezwał się do recepcjonistki.
-Tak. Proszę o to klucze do pokojów.
Dostali klucze z numerami 312 i 313. Ula od razu poszła dopokoju 313. Trochę zdziwiła się widząc dwuosobowe łóżko, ale pomyślała że innych pokoi nie było i dla tego Maciej zarezerwował ten. Wyszła na taras skąd rozpościerał się piękny widok na morze. Po paru minutach usłyszała pukanie. Otworzyła drzwi. Był tam Maciek.
-Ula, idę podpisywać umowę.
-Super, będę trzymać kciuki.
-Na razie.
-Cześć.
Ula postanowiła przespacerować się po molo. Wyszła na dwór iskierowała swoje kroki na plażę.
                                                                              
[Tu Ula. Ula Cieplak. Zostaw wiadomość] – usłyszał Marek gdy po raz kolejny próbował się do niej dodzwonić. Powinna być już od trzech godzinw pracy. Poszedł do Sebastiana.
-Cześć stary.
-Marek! Dawno tu nie przychodziłeś.
-Wiem, ale takie urwanie głowy było z nową kolekcją że…szkoda gadać.
-Jasne, jasne. O co chodzi?
-Widziałeś gdzieś Ulę? Nie przyszła jeszcze.
-Nie, nie widziałem jej.
Wyszedł z gabinetu. Następnym jego przystankiem był bufet.
-Cześć Ela. – Od kiedy spotykał się z Ulą, przeszedł na „ty” z jej przyjaciółkami. – Widziałaś Ulę? Nie ma jej dzisiaj w pracy.
-Nie, nie widziałam. Coś ci podać? – Zapytała bufetowa.
-Kawy jeśli możesz.
Odebrał zamówienie i postanowił skierować się ze swoim „śledztwem” do ochroniarza Władka.
-Dzień dobry panie Władku.
-Dzień d-dobry p-panie Marku. Wychodzi g-gdzieś pan?
-Nie. Chciałem się zapytać… przyszła już Ula?
-N-nie.
Pokiwał głową i wrócił do swojego gabinetu. Musiał poradzić sobie dzisiaj bez niej. Po pracy wsiadł do swojego auta i pojechał do Rysiowa.Na jego szczęście Ula nie mówiła nikomu o ich kłótni. Drzwi otworzył mu Józef.
-Dzień dobry panie Józefie.
-Dzień dobry.
-Czy jest Ula?
-Nie. Wyjechała z Maćkiem. Nie mówiła panu?
-Nie nic nie mówiła. A może mówiła gdzie jedzie?
-Tak. – Wręczył mu kartkę z adresem hotelu.
-Dziękuję i do widzenia.
-Do widzenia.
Dobrzański postanowił najpierw udać się do swojego przyjaciela. Zadzwonił domofonem.
-Halo?
-Cześć Seba. To ja, Marek. Wpuścisz mnie?
-Marek? Wchodź.
Mężczyzna wsiadł do windy i pojechał na dziewiąte piętro. Zapukał do drzwi. Po chwili był już w mieszkaniu Sebastiana.
-Cześć Marek.  O co chodzi?
-Ula wyjechała.
-A co ja mam z tym wspólnego?– Zapytał ze zdziwieniem.
-Chcę do niej jechać. Zająłbyś się firmą na jakiś czas? – Powiedział patrząc na niego błagalnie.
-No nie wiem… Przecież ja sobie nie poradzę!
-Seba, proszę. Ala ci pomoże.
-No… Dobrze. – Odpowiedział. Doskonale wiedział że nawet jakby odmówił to Marek by wyjechał i obowiązki prezesa spadły by właśnie na niego lub co gorsza na Alexa.
-Dzięki.
-Ale Marek, ty na serio chcesz się związać z Brzyd… z Ulką?
-Tak, a co?
-No to radzę ci najpierw wyjdź z jednego bagna, a potem pakuj się w drugie.
-Co masz na myśli?
-Paulina.
-No tak. Całkiem o niej zapomniałem. – Powiedział i oparł się rękoma o stolik do kawy.
-Jeżeli z nią nie zerwiesz,to u Uli raczej nie masz czego szukać.
-Wiem. – Odparł ze zrezygnowaniem.
Mężczyzna pojechał do domu jego i Pauliny. Chociaż, za parę minut będzie już tylko pani Febo. Wyjął klucze zkieszeni marynarki i wszedł do mieszkania.
-Paulina muszę ci cośpowiedzieć.
-Ja też. – Powiedziała zgrobową miną.
-Ty pierwsza.
-Dobrze. Marek, pewnie zauważyłeś że nie jest między nami już tak jak kiedyś. Nie kochamy się tak jak dawniej. A poza tym… poznałam kogoś. Nazywa się  Alessandro. No więc… Myślałam że może byśmy się… rozstali. Po przyjacielsku.
Marek przysłuchiwał się jej zszeroko otwartymi oczami. Paulina patrzyła na jego reakcję.
-A ty co chciałeś mi powiedzieć? – Zapytała niepewnie.
-Wiesz, że dokładnie to samo?Ja też kogoś poznałem.
-Chodzi o Ciep…  - Przewróciła oczami i poprawiła się. – Ulę?
-Tak, skąd wiesz?
-To widać na pierwszy rzut oka. To co, przyjaciele?
-Przyjaciele. – Uśmiechnął się.
Przytulili się do siebie.Marek z pomocą Pauli spakował swoje rzeczy i od razu wyjechał pod adres który zostawiła swojej rodzinie jego ukochana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz