niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 8


Rozdział 8
„Mój rozum krzyczy 
weź się w karby…”

Marek siedział w swoim gabinecie. Zupełnie nie zważał na to, żebyło już po dziewiętnastej i, że od dwóch godzin powinien być w domu. Nieobchodziło go, że Paulina się wścieka. Musiał pobyć chociaż przez chwilę sam na sam ze swoimi myślami, uczuciami, emocjami. Zapadł się w fotelu i przymknął oczy. Starał się pomyśleć o tym na spokojnie, jednak każda myśl o tym co czuje do Uli wywoływała istną burzę w jego mózgu, który zaprzeczał wszystkiemu, co twierdziło serce.
- Cholera – mruknął. – Dobrzański, weź się w garść – nakazał sobie.
Odetchnął głęboko, przymykając oczy. Nie rozumiał co się z nim dzieje… i wolał już żeby nic się nie działo. Żeby było spokojnie, tak jak zawsze. Jednym zdecydowanym ruchem szarpnął za szufladę po czym zabrał z niej czerwoną kopertę. Wyjął z niej walentynkę od Uli. Otworzył kartkę i spojrzał na tekst napisany w środku.
Dziwnie się czuję pisząc do Ciebie. Bo to święto nie moje, i Ty też jesteś nie mój. Nigdy nie byłeś i może nigdy nie będziesz... a jednak jestem szczęśliwa. Bo jesteś trochę mniej nie mój niż jeszcze całkiem niedawno temu.”
Westchnął ciężko.Ponownie zatrzymał wzrok na słowach „a jednak jestem szczęśliwa”. Była szczęśliwa… a on miał zamiar ją zranić. I sprawić, że z tego jej szczęścia już nic nie zostanie. Napadły go wyrzuty sumienia, więc spojrzał na inne zdanie – byleby tylko nie myśleć o tym, co chce jej zrobić.
„i Ty też jesteś nie mój”… Przygryzł wargę. No cóż, w pewien sposób był jej – w końcu mieli romans. Jednak wiedział, że chodziło jej tutaj o Paulinę. Sam zastanawiał się całkiem poważnie nad zakończeniem tego fikcyjnego związku, ale nie chciał robić tego przed rozstaniem z Ulą. Nie chciał jeszcze bardziej pogłębiać jej cierpienia, robiąc jej nadzieję, że zerwał z narzeczoną dla niej. Postanowił, że poczeka do zwolnienia Uli, potem zastanowi się nad odwołaniem ślubu. Podjął taką decyzję,mimo tego, że jego serce namawiało go do tego, żeby podjął radykalne kroki już teraz. Wyrzucił z głowy rozmyślania o narzeczonej i skupił się na nowo na walentynce.
„jesteś trochę mniej nie mój”… kolejne zdanie wywołujące u niego wielkie wyrzuty sumienia. On nie jest "mniej nie jej"… on tylko stara się sprawiać takie wrażenie. Stara się sprawiać wrażenie, że jest dla niego ważniejsza od Pauliny… bo przecież nie była ważniejsza od Pauli! Paula może nie była dla niego jakoś szczególnie ważna – nie kochał jej. Tyle już wiedział. Ale mimo wszystko Ula nie była ważniejsza od jego narzeczonej. To była kolejna dziewczyna do rozkochania, i tyle.Westchnął ciężko wrzucając walentynkę do szuflady po czym wyszedł z gabinetu.
 

~~*~~

„Powiedz mi,
Co takiego ona ma,
A czego jest Ci we mnie brak ?
Smutną miłość i żal dał mi los.
Proszę pozwól mi na chwilę stać się nią!

Ula  z pogodnym uśmiechem przemierzała firmowy korytarz. Ama podwiozła ją do pracy na tyle wcześnie, że zdołała zajrzeć przed pracą do bufetu i spotkać się z dziewczynami. Teraz miała zamiar szybko dokończyć dokumenty dla Marka a potem wpaść do jego gabinetu, pod pretekstem przekazania mu ich… Uśmiechnęła się na samą myśl o spotkaniu z Dobrzańskim. Prawie nie myślała już o tym jaki on jest.Takie rzeczy jak pocałunki, przytulanie, randki – to wszystko było dozwolone. I nawet nie pilnowała się – tylko tyle żeby nie pójść z nim do łóżka. Usiadła za biurkiem i zalogowała się do systemu. Postanowiła przed rozpoczęciem pracy napić się jeszcze kawy – poprzedniego dnia zasiedziała się wieczorem zdecydowanie za długo czytając książkę od Marka, i kompletnie się nie wyspała. Mocna kawa była tym czego potrzebowała przed pracą. Ruszyła do pomieszczenia socjalnego po drodze mijając się z Violą. Zaparzyła kawę i ruszyła w kierunku sekretariatu. Nagle zatrzymała się w pół kroku. Pierwszy raz od momentu jak zorientowała się, że kocha Marka, poczuła ból w sercu spowodowany czymś innym niż wątpliwościami, czymś innym niż wiedzą jaki jest Marek. Zobaczyła go z Pauliną. Zdawała sobie sprawę, że on ma narzeczoną i, że bierze ślub, ale starała się o tym jak najmniej myśleć. Ale na to nie mogła patrzyć. Przełknęła wielką gulę powstałą w jej gardle obróciła się na pięcie i ruszyła do windy. Po drodze zostawiła filiżankę z kawą w socjalnym. Starała się nie wypuścić łez.
  

~~*~~

„Jeśli kiedyś wybrać będę mógł jak to zrobić 
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem 
Chciałbym umrzeć z miłości.” 

- Przepraszam jeszcze raz kochanie – powiedział po czym pocałował Paulinę namiętnie. Musiał ugłaskać narzeczoną, nie miał ochoty wysłuchiwać jej narzekań. – Musiałem dłużej popracować i dlatego nie wróciłem na noc. - Po części była to prawda. Tylko, że nie musiał popracować nad dokumentami... a raczej posiedzieć i pomyśleć nad swoimi uczuciami.
Kątem oka zauważył Ulę. Zaklął w myślach. Rozmowy z kochankami, które zobaczyły go z narzeczoną nigdy nie należały do najmilszych. Oskarżenia, że nie zerwie, krzyki, wybuchy płaczu – nie spodziewał się takiej aż histerii po Ulce… chociaż kto wie? Ula odwróciła się i ruszyła wkierunku windy, a on poczuł nagłą potrzebę dogonienia jej. Chciał się temu oprzeć – mógł się pogodzić z tymi dziwnymi uczuciami odczuwanymi przy Ulce, ale na pewno nie miał zamiaru się im poddawać. Jednak teraz poczuł silniejszy niż zwykle impuls mówiący „biegnij za nią”. Spojrzał na Paulinę. Uśmiechnął się doniej uwodzicielsko.
- Kochanie – zamruczał. – Ja teraz mam spotkanie – skłamał, nadal dość uwodzicielskim głosem. – Może dokończymy godzenie się w domu, hmm? – zaproponował całując ją w szyję.
- No dobrze. Czekam.
Dała mu pstryczka nos i odeszła do swoich spraw. Momentalnie zrzucił z twarzy uśmiech i szybkim krokiem, powstrzymując się od biegu ruszył do windy. Była na parterze, więc Ula musiała wyjść z firmy. Nawet przestał się zastanawiać dlaczego ją goni. Czuł po prostu, że musi… nie. Stanął jak wryty nawet nie zauważając, że winda jest już na jego piętrze. Przełknął ślinkę. On nie musiał za nią biec. On chciał za nią biec. Wszedł do windy i nacisnął zero. Odtwarzał sobie wszystkie ich spotkania, rozmowy, pocałunki od momentu jak zorientował się, że coś się z nim dzieje. Każdy jego gest, ta opiekuńczość, te wszystkie pocałunki… on już nie robił tego dla zachowania pozorów. Zacisnął rękę na poręczy przymocowanej do ściany windy i odetchnął głęboko. On robił to dlatego, że… Przełknął ślinkę. Ta myśl jeszcze nie chciała przejść mu przez głowę. Jednego był pewien – on chciał tego wszystkiego. I to, że wszystko co z nią związane – randki, jej uśmiech, oczy –wydawało mu się wspaniałe… wypierał się tego, i karcił się za to w myślach, ale nie potrzebnie… bo to rzeczywiście wydawało mu się wspaniałe. Miał w głowie prawdziwy mętlik. Wszystko co do tej pory wydawało mu się niczym istotnym układało się teraz w jedno proste rozwiązanie. On… czuł do niej coś więcej. Coś więcej niż przyjaźń. Odetchnął ciężko wychodząc z windy. Spojrzał na pana Władka.
- Ula wychodziła?
- Poszła do parku – odparł, lekko się przy tym jąkając.
Marek kiwnął głową, po czym ruszył do wyjścia z firmy. Skierował się w stronę Łazienek. Szedł szybkim krokiem rozglądając się przy tym za dziewczyną. W końcu ją zauważył. Wolnym krokiem szła przez park. Wytężył wzrok i zauważył, że płacze. Gdy go zauważyła pokręciła głową i odwróciła się. Chciała odejść, jednak Marek był szybszy. Po chwili już dogonił ją. Złapał ją za rękę.
- Ula… Proszę porozmawiajmy.
Spojrzała na niego.
- Marek, ja chciałabym trochę pomyśleć, pobyć sama…
Westchnął cicho. – Ula wiem, że zobaczyłaś mnie z Pauliną. To naprawdę… - Odetchnął ciężko.
- Wiem. Za niecałe dwa miesiące żenisz się. – Spojrzała mu beznamiętnie w oczy. – A ja… ja tak nie chcę. Nie potrafię – szepnęła spuszczając wzrok.
Nie opierał się kolejnemu impulsowi. Nie… to nie był impuls. To była jego własna świadoma decyzja – chce ją przytulić bo płacze.Objął ją ramionami i przyciągnął do siebie. Przez chwilę próbowała się wyrwać, jednak po chwili poddała mu się i przytuliła się do niego. Pogłaskał ją po plecach. Pocałował w czoło.
- Ula… Ula spójrz na mnie – poprosił. Gdy niespełniła jego prośby, delikatnie złapał ją dłonią za podbródek tak ze musiała spojrzeć mu w oczy. – Zerwę z Pauliną – powiedział. – Obiecuję.
Nie liczył nawet ile razy powtarzał to swoim kochankom. I tak nie przypomniałby sobie wszystkich tych obietnic. Jednak teraz, chyba pierwszy raz w życiu czuł, że wcale nie rzuca słów na wiatr. Mózg starał się szybko odepchnąć to stwierdzenie, ale powstrzymał go. Nadal bał się tego uczucia… ale w końcu ile mógł się wypierać? Wolał już przyznać się sam przed sobą do tego uczucia niż rozmyślać nad tym co do niej czuje. Nigdy nie kochał żadnej kobiety… Ula była pierwszą, która wzbudziła w jego życiu uczuciowym taką sensację. I wcale nie miał jej tego za złe.
„Kocham ją” – pomyślał. Jego serce zatłukło mocno, a rozum spróbował się zbuntować ale powstrzymał go. Sam jeszcze nie mógł w to uwierzyć, ale nie wypierał już tego uczucia.
- Marek, proszę cię – szepnęła. – Zerwiesz z Pauliną… dla mnie? Wiesz jak to absurdalnie brzmi?
Jej głos brzmiał jakby miała się zaraz rozpłakać.Pogłaskał ją po policzku i spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie. – Uśmiechnął się do niej. – To wcale nie jest absurdalne. To jest jak najbardziej możliwe. Ula. Obiecuję, hm?
Pokiwała niechętnie głową. Już prawie się powstrzymała… chciała odejść… i uchronić się od cierpienia… ale nie potrafiłamu nie uwierzyć.
Przyciągnął ją do siebie i oplótł ramionami. Już rozumiał skąd u niego te wszystkie uczucia do niej. Nie wypierał się tego. Nie chciał się tego wypierać. Chociaż nadal ciężko mu było uwierzyć, że kocha… to przyjął to do świadomości. Kocha. I nie chce jej ranić.
- Marek… wracajmy już do firmy – poprosiła wyrywając się z jego objęć. Kiwnął głową. Ruszyli zgodnie w kierunku biurowca.
  

~~*~~

„Nigdy nie pomyślałabym
Że mnie spotka miłość
Którą kochać chcę
Tego któremu zabroniona ja i on mi też.”

Leżała na łóżku, obok niej siedziała jej przyjaciółka i wsłuchiwała się w szczegółową relację Uli z całego dnia.
- Ama… ja nie potrafię mu nie wierzyć. On patrząc mi w oczy powiedział, że z nią zerwie… I… - Przełknęła łzy.– Ja wiem, że on kłamie, wiem jaki on jest… ale nie potrafię odejść.
- Wiem coś o tym – stwierdziła. – Marek jest zaprawiony w kłamstwach… Ulka, zrobisz jak zechcesz, sama wiem jakie to trudne. Ale…
- Ama wiem co chcesz powiedzieć… Ale ja już cierpię. – Szepnęła. – Cierpię bo go kocham, a wiem, że on nigdy tego nie odwzajemni i, że prędzej czy później bez skrupułów mnie wykorzysta.
Amelia objęła przyjaciółkę. Znały się od małego dziecka, ich rodzice bardzo się przyjaźnili. Można powiedzieć, żebyły jak siostry.
- Ulka… chciałabym powiedzieć, że będzie inaczej. Ale niestety nie mogę.
Dziewczyna pokiwała głową. – Wiem – szepnęła. – Wiem, że nie będzie inaczej. Nie opcji żeby to potoczyło się w inny sposób niż zawsze. Wiesz… - Uśmiechnęła się blado do Amy. – Zawsze to ja byłam na miejscu tych facetów, rozkochiwałam ich w sobie. Chciałam ich czegoś nauczyć. Teraz tak się zastanawiam… ilu z tych mężczyzn naprawdę mnie kochało?Pewnie niewielu, może jeden czy dwóch… a może żaden. Ale jeśli, któryś z nich mnie kochał, to ja go zraniłam. O to chodziło. Żeby zranić, pokazać co to znaczy…ale dopiero teraz sama zrozumiałam jak to jest.
- Masz wyrzuty sumienia?
- Nie. – Pokręciła głową. – Po prostu…Chciałabym wierzyć, że ten świat nie jest taki okropny. Że można kochać… i być kochanym. Ale każdy facet, którego obdarzę uczuciem, Bartek i Marek, ranią mnie. Mam dość, wiesz?
  

~~*~~

Piosenki:
  • Natalia Kukulska – „Ani słowa”
  • Gosia Andrzejewicz – „Na chwilę”
  • Myslovitz – „Chciałbym umrzeć z miłości”
  • Virgin – „2 bajki”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz