niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 8


Rozdział 8
„Dziękuję Ci za każdy gest 
Może właśnie dzięki nim wiem już czego chcę 
Chcę cofnąć czas, chcę uwierzyć że 
Wszystko to co było w nas jeszcze gdzieś tam jest”

Marek stał w pomieszczeniu socjalnym wraz ze swoim przyjacielem. Sebastian nie chciał mu dać spokoju co do usłyszanej wcześniej rozmowy telefonicznej. Musiał mu w końcu powiedzieć o co chodzi z Ulą, bo Olszański był tego strasznie ciekawy.
- No Seba, czego tu nie rozumieć. Pojechałem do niej, wyznałem jej miłość ona mi też, pocałowaliśmy się, potem spędziliśmy razem trochę czasu… i wróciłem do firmy, bo pokaz idzie.
Sebastian upił łyk kawy patrząc z zamyśleniem na Dobrzańskiego. Miał nadzieję w jego relacji znaleźć jakąś wskazówkę co do tego jak pogodzić się z Violettą. Niestety nie miał tak dogodnych warunków jak Marek… Poza tym on nie był pokłócony z Ulą więc miał nieco łatwiejszą sytuację.
- No to fajnie… - stwierdził w zamyśleniu.
- Stary, co jest? – zapytał Dobrzański odstawiając na szafkę filiżankę z kawą. Spojrzał pytająco na kumpla. – Violetta?
- Violetta – potwierdził machinalnie mieszając łyżeczką resztę kawy. – I Artur. No po prostu coś mnie trafia jak na nich patrzę! Ciągle jakieś lunche, sesje, kolacje… A ja awansowałem na jej przyjaciela, rozumiesz to w ogóle?
Marek niemal zachłysnął się kawą, którą zupełnie przez przypadek posłodził nieco za mocno. Odstawił napój i spojrzał na Sebę. – Na przyjaciela?
Blondyn wzruszył ramionami opierając się bezradnie o ścianę. Czuł się beznadziejnie.
- Po prostu chciałem z nią porozmawiać poważnie, wyjaśnić, przeprosić, a ta zaproponowała mi przyjaźń, no to co ja mogłem zrobić? Ale słuchaj tego. Zadzwoniła do mnie w środku nocy, żeby opowiedzieć jak to fajnie było na kolacji z Arturem.
  
- Seba, no… - Westchnął cicho. – Pogadaj z nią bez żadnej ściemy… Jeszcze niedawno całkiem się dogadywaliście, nie?
- Tak. Póki nie przyprowadziłem do firmy Andżeli. Stary, wtedy co prawda się ciągle kłóciliśmy i ciężko nam było się porozumieć… ale jakoś to jeszcze było, byliśmy jakby razem, no zresztą wiesz. A teraz to po prostu z nią się nie da normalnie pogadać! Chciałem jej wszystko wyjaśnić, no i widzisz co z tego wynikło, jesteśmy przyjaciółmi. To jest beznadziejne, jakaś cholerna miłość, po co to komu w ogóle!
- Sebastian… Wiesz, tak samo myślałem jak Ulka była z Piotrem. Ale patrz, pogadałem z nią poważnie i teraz jesteśmy razem. Więc pogadaj po prostu z Violą. Uwierz mi, że szczera… naprawdę szczera rozmowa może zdziałać cuda.
- Jasne… - mruknął.

~~*~~

Violetta z uśmiechem przemierzała firmowy korytarz. Miała doskonały humor. W końcu bogaty, przystojny mężczyzna i na dodatek fotograf. Miała doskonałe plany na przyszłość – szczęście u boku… ukochanego… w dużym apartamentowcu w centrum Warszawy na dodatek z doskonałym widokiem na Wisłę. Przez resztę życia Artur będzie robił jej zdjęcia w pierwszej ciąży, z dzieckiem, z drugim dzieckiem, na wakacjach, w samochodzie… Tego chciała. Zawsze właśnie o takim życiu marzyła. Szczęśliwa żona bogatego i dobrze ustawionego mężczyzny. Weszła do łazienki i spojrzała w lustro. Udała, że nie zauważyła oznak niepewności na swojej twarzy i dokładnie poprawiła nieco rozmazany makijaż. W końcu niedługo miała iść na sesję… a potem pewnie na kolację z Arturem…
- Jestem szczęśliwa – powiedziała pewnym głosem. – Przecież zawsze tego właśnie chciałam. Tak. Spełniły się moje marzenia.
Westchnęła cicho uśmiechając się przekonująco do swojego odbicia. Wyszła z łazienki i ruszyła do gabinetu prezesa. Musiała mu w końcu powiedzieć, że w końcu udało jej się zrobić te dokumenty o które ją prosił i poinformować, że idzie na sesję. Zapukała do drzwi Marka i weszła do środka.
- Marek, zrobiłam już ten folder.
- No w końcu – mruknął. – Dzięki. – Wziął od niej dokumenty. Czekał na nie już od dobrych dwóch dni i powoli zaczynał wątpić, że kiedykolwiek je dostanie. – Coś jeszcze? – zapytał widząc, że blondynka nie ma zamiaru opuścić jego gabinetu.
- Tak. Mam teraz sesję, więc już mnie dzisiaj nie będzie.
- Jasne, leć.
Uśmiechnął się do niej lekko. Zastanowił się przez chwilę czy by nie pomóc trochę przyjacielowi i nie porozmawiać z dziewczyną, postanowił jednak zostawić Sebie pole do popisu. Przecież mówił, że się tym zajmie… czyli się tym zajmie. Wyszła z gabinetu prezesa i ruszyła na zaplecze pracowni Pshemko gdzie miała odbyć się sesja. W końcu była twarzą FD Sportivo. Położyła dłoń na klamce i chciała już wchodzić, jednak zawahała się lekko. Wzięła głęboki oddech, zarzuciła włosy na plecy i uśmiechnęła się, po czym otworzyła z rozmachem drzwi.
- Cześć Arti! – zawołała do mężczyzny.
- Witaj Violetto – odparł. – Jak zawsze punktualna.
- No wiesz… W końcu czas to moneta. Zaczynamy?
  
~~*~~

„Mam dość, nie mów mi nic 
Pozwól żyć, pozwól mi być. 
Nie chcę już słuchać tych kłamstw. Nie! 
Mam dość, nie mów mi nic 
Pozwól żyć, pozwól mi być.
Nadszedł czas by mówić nie. Nie!”

Sebastian zgodnie z radami przyjaciela postanowił porozmawiać z ukochaną.  Wiedział, że Violetta jest już po sesji, ale jak na razie nigdzie nie mógł jej znaleźć. Artur był u Marka w gabinecie, więc odpadało żeby Viola była z nim. W końcu poszedł do pomieszczenia socjalnego napić się kawy. Oczywiście była tam Violetta. Jak on mógł się nie domyślić?
- Cześć Viola – rzucił mimochodem. – Jak tam sesja?
- Wspaniale. Artur jest świetnym fotografem – stwierdziła z rozmarzeniem, obracając przy tym butelkę wody mineralnej, którą trzymała w dłoni.
- To fajnie. Możemy pogadać? – zapytał stanowczo. Nie wiedział ani jak przeprowadzić tą rozmowę, ani jak przekonać ją żeby w ogóle zechciała go wysłuchać. – O nas?
- Jasne. To co, może pójdziemy dzisiaj razem na aerobik, co? – zapytała z optymistycznym uśmiechem.
- Nie Violetta, ja nie jestem twoją przyjaciółką – zaprotestował. – Chcę porozmawiać teraz. Ale poważnie i bez żadnej ściemy, okej?
- Okej. Zamieniam się w słyszenie.
- Violetta… Powiem tak. Nie podoba mi się to, że spotykasz się z Arturem, okej?
- A co jesteś zazdrosny? – zapytała z widoczną ironią w głosie. Sebastian może i nadawał się na przyjaciela… ale nie jak na kogoś z kim mogłaby być. A przynajmniej starała się sobie to wmówić.
- Tak Violetta, jestem o ciebie zazdrosny, cholernie zazdrosny.
  
- Sebastian… - Uśmiechnęła się lekko jednak zaraz opamiętała się. Przecież miała uważać na tego palanta, nie mogła tak po prostu mu wybaczyć i po wszystkim. Przybrała nieco ironiczny wyraz twarzy – Trzeba było o tym pomyśleć jak umawiałeś się z tym swoim zającem – sarknęła.
- Oj, Violetta… - jęknął bezradnie. Wiedział, że wypomni mu ten romans… - Przecież to nie było na serio, chciałem żebyś była zazdrosna… - próbował tłumaczyć. – To miał być tylko taki żart – dodał, jednak zaraz ugryzł się w język. Niestety trochę za późno. Faktycznie może i miał to być żart, ale przecież nie musiał tego mówić Violi… Znowu zawalił.
- To mamy inne wyczucie humoru. Wiesz co, Seba? Ja już naprawdę mam dość słuchać tych twoich tłumaczeń. Bo potem i tak ci się odmieni i stwierdzisz, że to co teraz mówisz to tylko żart… a potem znowu będziesz za mną fruwał i mówił, że żartowałeś, że żartowałeś.
- Latał – poprawił ją odruchowo. – Violetta, co ty gadasz?
- Nie ważne, i tak nie zrozumiesz – warknęła po czym zabierając po drodze plastikową butelkę z wodą mineralną i udała się w swoim kierunku zostawiając załamanego Sebastiana w socjalnym. Westchnął ciężko. Nie umiał z nią normalnie pogadać. Nie potrafił po prostu jej powiedzieć co tak naprawdę czuje.  Jeszcze nigdy w życiu nie miał takich problemów. Jego jedyne zmartwienia jakie dotychczas miał dotyczyły tego, że jakaś dziewczyna nie chciała iść z nim do łóżka albo, że Marek nie chciał iść do klubu. A teraz ani klub ani tamte dziewczyny go nie interesowały. Chciał tylko żeby Viola w końcu mu wybaczyła.

~~*~~

Ula leżała na plaży starając się skupić na książce i zrelaksować. Dość ciężko jej to szło bo w jej myślach ciągle siedział Marek. Tęskniła i wcale nie zaprzeczała. Zaczęła nawet myśleć, że może lepiej zrobiłaby gdyby wróciła z nim do Warszawy jednak ignorowała te myśli. Owszem, bardzo chciała być obok Marka, ale przecież chciała również pobyć trochę czasu z rodziną. Najlepszym wyjściem byłoby gdyby Marek został z nią na kilka dni w Sopocie ale przecież doskonale wiedziała, że było to niemożliwe. Był prezesem, więc miał swoje obowiązki związane z pokazem i nie tylko. Tęskniła za nim mimo, że nie było go dopiero od kilku godzin. Zamknęła książkę stwierdzając, że i tak nie rozumie nic z tego co czyta i założyła okulary przeciwsłoneczne. Przekręciła się na brzuch wystawiając plecy na działanie słońca. Palcem zaczęła rysować jakieś wzory na piasku. Nagle poczuła, że ktoś ochlapał ją zimną wodą.
- Kinga! – pisnęła odwracając się na plecy. – Dziewczyno, nie strasz mnie.
- Oj, sorka. Ula no, za taki pobyt na plaży to ja dziękuję. Idziesz popływać czy masz zamiar dalej tu leżeć? Nic nie mówię, ale wyglądasz jakbyś miała doła.
Pokręciła głową kładąc się z powrotem na koc. – Nie mam doła – zaprzeczyła. – Po prostu…
- Tęsknisz – dokończyła za nią. – Skoro tak trudno ci wytrzymać bez tego faceta to jedź do tej Warszawy, a odwiedzisz nas innym razem. Lato jest długie, a ty i tak nie będziesz się dobrze bawić, cały czas za nim tęskniąc.
Zastanowiła się nad słowami kuzynki. Może miała rację…? Bo cieszyła się, że może pobyć trochę z rodziną, ale z drugiej strony cały czas myślała o Marku i chciała poczuć smak jego ust, mieć świadomość, że jest obok… po prostu chciała jego obecności. Zapatrzyła się na morze.
  
Wiedziała, że Marek ucieszyłby się, gdyby wróciła wcześniej, ona zresztą też chciałaby go zobaczyć.
- Może masz rację.
- Ulka, mam – stwierdziła, siadając obok kuzynki na kraciastym kocu. – Jak Kamil kiedyś wyjechał na kilka dni to po prostu nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Więc uwierz mi kochana, że wątpię żebyś dała rade bez niego wytrzymać. – Szturchnęła dziewczynę łokciem. – A przyjechać do nas możesz w każdej chwili, wiesz przecież.

~~*~~

„Zbyt wolno mijają bez ciebie,
Godziny, dni…
By dalej zabijać samotność.
Nie wiem, czy starczy mi sił,
Bo coraz ostrzej wiem,
Zawsze będę kochał cię jak nikt.”

Marek siedział w salonie swojego mieszkania i ze znużeniem wpatrywał się w jakiś film, jednak nie za bardzo przywiązywał wagi do wypowiadanych tam słów. Myślał o Uli. Cały czas. W pracy jakoś udało mu się skupić, chociaż najprostsze to nie było… ale musiał. Nie miotał się już po całym gabinecie. Po prostu myślał o niej, ale nie miał problemów typu „co ona do mnie czuje, jak zareagowała na ten pocałunek, gdzie ona jest, co robi, czy nic jej nie jest”. I czuł się świetnie mimo tęsknoty. Co ta miłość potrafi zrobić z człowiekiem… Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Zastanowił się kto mógł przyjść o tej godzinie, przecież było już dobrze po dziewiętnastej. Wyłączył telewizor i ruszył otworzyć drzwi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz