niedziela, 3 czerwca 2012
Rozdział 8
Rozdział 8
"Znów twój obraz przed oczami mam
przypomina otchłań
ciężko będzie odbić się od dna
stępić zmysły muszę, żeby trwać" - Kasia Kowalska "Korowody marzeń"
Ula starała się nie rozpłakać podczas opowiadania Anette całej swojej przygody z Febo&Dobrza;ński a także z samym Dobrzańskim. Opowiedziała jej o wszystkim, chociaż było jej bardzo ciężko. Wszystko to, o czym tak usilnie starała się zapomnieć, powracało. To było jak rozdrapywanie jeszcze nie całkiem zagojonych ran. Chociaż starała się myśleć o nim w kategoriach "nienawidzę" i "świnia", to niezbyt jej się to udawało.
- A to świnia - stwierdziła Anette gdy jej koleżanka skończyła już opowiadać.
- Mnie tego nie musisz mówić.
- Przepraszam, że to z ciebie tak wyciągałam, myślałam, że chodzi o jakąś bardziej trywialną sprawę.
- Nie Anette, w porządku. Lepiej mi jak to z siebie wyrzuciłam.
Blondynka uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.
- Mam pomysł - zawołała. - Na poprawę humoru, chociaż częściową, proponuję zakupy, fryzjera, kosmetyczkę... - Dziewczyna widocznie się rozkręcała. Ula chciała to skończyć zanim dziewczyna zdąży się nakręcić.
- Anette, Anette... - przerwała jej ze śmiechem. Aż sama się sobie zdziwiła, że tak łatwo jej było przejść ze smutku do uśmiechu. Jednak Marek nadal nie opuścił jej myśli co wprawiało ją w przygnębienie. - Nie wybieram się na zakupy.
- No Ulka - jęknęła. - Zakupy na pewno poprawią ci humor - stwierdziła. - Mam plan.
- Plan?
- Przed duże P! - zawołała. - No chodź.
***
MIESIĄC PÓŹNIEJ
"Ten gość Amor za mną chodzi wciąż
W moje serce mierzy gdy się pojawiasz ty
A ja czuje lęk, no bo jeśli trafi mnie
To postradam rozum swój
Cały będę tylko twój.
Ktoś tam na górze uknuł plan
Że się kochać w tobie mam
A gwarancji nie chciał dać
Na to, że ty też, ty zapragniesz tylko mnie
I poczujesz tak jak ja uniesienia stan" - Volver "Buty do pary"
Michał Wawelski spacerował po parku Ujazdowskim znajdującym się nieopodal firmy Febo&Dobrza;ński gdzie pracował jego przyjaciel. Jakieś dwadzieścia minut rozmawiał z nim. O Weronice. Przygryzł wargę. Ta dziewczyna rzeczywiście była niesamowita, no i mu się podobała, ale czy był w niej zakochany? Na pewno traktował ją jak najlepszą przyjaciółkę, zawsze mógł jej się wygadać, czy się z nią pośmiać. Zanim Dobrzańska wyjechała do Londynu, to on, Marek no i Weronika byli praktycznie nierozłączni. Jakaś impreza? Wystarczyło tylko zgarnąć Marka, a Weronika, która mieszkała niedaleko domu Dobrzańskiego też się z nimi zabierała. Nauka do ważnych egzaminów - mimo, iż byli różnych roczników to uczyli się razem. Byli przyjaciółmi, to nie ulegało wątpliwości. Ale nie był w stu procentach pewny czy jest zakochany w Weronice.
- Michał! - Usłyszał za sobą dobrze znany głos. Odwrócił się z uśmiechem. Weronika wybrała się najwidoczniej na poranny jogging.
- Cześć Wera. - Uśmiechnął się do dziewczyny. Marek miał chyba jednak rację, że był zakochany, gdy tylko ją zobaczył poprawił mu się humor a do głowy wpadło mu pełno pomysłów na spędzenie wspólnego czasu... który rzeczywiście chciał z nią spędzić. - Poranny trening?
- Ehe. - Również się do niego uśmiechnęła. - Chcesz się dołączyć?
- Wiesz raczej nie, moja kondycja pozostawia wiele do życzenia.
Zaśmiała się.
- No daj spokój, jedno okrążenie wokół parku - namawiała go dalej.
-Weronika, nie mam nawet na sobie dresu. Innym razem, okej?
Uśmiechnął się do niej przepraszająco.
- No dobra - przystała na to niechętnie.
***
"Jesteś gdzieś tam daleko,
Myślisz o mnie - zdarza się
Lecz wybrałem inną drogę,
Bolało nie mniej mnie" - Volver "Nie zawiedź mnie"
Marek do znudzenia przeglądał przeróżne strony internetowe w poszukiwaniu jakiejś firmy, która, jak to określił Pshemko, "byłaby godna do uwiecznienia na papierze kreacji FD Primavera*", jednak nie przywiązywał zbyt dużej wagi do informacji po których bezwiednie przesuwał wzrokiem. Był zamyślony, po raz kolejny myślał o Uli. Wszyscy, zapewne nawet Weronika, sądzili, że już mu przeszedł stan przygnębienia. Tylko Wera wiedziała czym był on spowodowany, ale powiedział jej, że już mu przeszło. Że się odkochał. Skłamał, doskonale wiedział, że nigdy nie przestanie kochać Uli, ale irytowały go jej próby porozmawiania z nim, pocieszania go. Był jej wdzięczny, że chciała mu pomóc, ale trochę go to denerwowało. Oddał się bez reszty pracy, bo tylko ona pozwalała mu nie myśleć. Dzięki pracy nie zastanawiał się nad tym co u niej - myśl, że sobie kogoś znalazła powodowała, że czuł się fatalnie. Kiedy wśród polskich oraz włoskich firm nie odnalazł takiej, która odpowiadałaby wszystkim wymaganiom projektanta (które swoją drogą spisał na kartce, ażeby Marek przypadkiem o niczym nie zapomniał) zaczął szukać wśród francuskich. Po dłuższych poszukiwaniach zrezygnował, gdyż po pierwsze - żadna nie spełniała wszystkich fanaberii projektanta, a po drugie - nie znał nikogo kto znałby francuski. Był wykończony. Powoli dochodziła dwudziesta trzecia. Podparł głowę dłonią i zaczął szukać wśród niemieckich firm. Jako, że nie uśmiechało mu się zostawać dłużej w pracy wysłał kilka propozycji na maila Pshemko i opuścił firmę. Po jakimś czasie dotarł na Sienną. Wszedł do swojego mieszkania. Zaobserwował, że Weronika ogląda jakiś film - jego kuzynka nadal korzystała z tego, że Marek pozwala jej u siebie mieszkać, dopóki nie znajdzie pracy a później mieszkania. Rzucił w jej stronę tylko krótkie "cześć" po czym zamknął się w sypialni. Weronika nie przejęła się tym zanadto - często mu się to zdarzało. Dobrzańska może i była roztrzepana i zwariowana, ale na pewno nie była głupia. Znała swojego kuzyna jak własną kieszeń i doskonale wiedziała, że nie mówi jej prawdy twierdząc, że już mu przeszła ta cała miłość. Dała mu po prostu spokój, wiedziała, że Marek próbuje zapomnieć o Uli, tylko, że mu się nie udaje. Podjął decyzję, nie chciała mu tego jeszcze bardziej utrudniać. A doskonale wiedziała, że nie jest mu łatwo.
***
"Skąd tyle w twoich oczach łez
tyle wspomnień, tyle gorzkich chwil
osaczyło cię
nie mówisz nic, a jednak wiem
ile w tobie smutku nadal tkwi
z sił opadasz też
tak wiele w twoich oczach łez
bez miłości utraconych dni
już za dużo jest" - Kasia Kowalska "Nie mów mi"
Pewna brunetka spacerowała powoli ulicami Berlina. Obok niej z uśmiechem kroczyła jej dobra koleżanka, może nawet i przyjaciółka. Odruchowo chciała ogarnąć grzywkę z czoła gdy zorientowała się, że przecież już jej nie ma. Tak jak i okularów no i od zaledwie dwudziestu minut - aparatu na zęby. Mimo, iż zmieniła fryzurę a okulary zamieniła na soczewki już jakiś miesiąc temu, to nadal było jej trudno przyzwyczaić się do nowego wyglądu. Oprócz istotnych zmian w jej wyglądzie, nie zmieniła się wcale. Grała silną kobietę, u której wszystko w porządku. Jednak tak naprawdę nic nie było w porządku. Tęskniła za przyjaciółmi, za rodziną... Coraz częściej w jej głowie pojawiał się pomysł powrotu do Polski - nie na stałe ale chociaż na kilka dni żeby odwiedzić rodzinę i przyjaciół, jednak zawsze gdy ten pomysł zagrzał dłużej miejsce w jej głowie, pojawiała się myśl: "a co z Markiem?", "co jeśli go spotkam?". Chociaż nie przyznawała się do tego sama przed sobą nadal go kochała. Nadal też cierpiała przez to co jej zrobił. I w końcu - tęskniła za nim. Tęskniła za jego dotykiem, zapachem, smakiem ust, głosem. Za jego dołeczkami w policzkach gdy się uśmiechał. Za nim całym. Nie przyznawała się do tego przed samą sobą. Za każdym razem gdy tylko do jej głowy wkradały się myśli na temat Marka, robiła coś żeby się ich pozbyć. Pracowała, czytała, spotykała się z przyjaciółmi... cokolwiek. Byle nie myśleć.
Ludzie w Niemczech byli naprawdę bardzo sympatyczni. Nawet jej szef, do którego od początku odnosiła się z pewnym dystansem i starała się utrzymać relacje "szef - podwładny", okazał się całkiem w porządku. I z jakiegoś niewiadomego powodu odczuła ulgę gdy dowiedziała się, że ma on narzeczoną z którą jest szczęśliwy.
- Ulka, wszystko gra?
Spojrzała na przyjaciółkę z lekkim uśmiechem.
- Tak, tak. Wszystko okej.
- Telefon ci dzwoni.
Dopiero teraz zwróciła uwagę na wydobywający się z jej torebki dzwonek telefonu. Wyjęła aparat i, po zaobserwowaniu, że dzwoni Matt, odebrała.
- Tak Matt? No jestem z Anette pod firmą, a co? - Dłuższą chwilę słuchała z zaciekawieniem. - Matthias jaką znowu prośbę? Dobrze, gdzie mam przyjść? Konferencyjna. Okej. Zaraz będę. Cześć.
Rozłączyła się i wrzuciła komórkę z powrotem do swojej czarnej skórzanej torebki.
- An**, muszę na razie iść do firmy, Matt z Conradem mają do mnie jakąś prośbę.
- Prośbę? - powtórzyła zaintrygowana.
- Prośbę, propozycję... - Wzruszyła ramionami. - Pójdę się dowiedzieć o co chodzi.
Uśmiechnęła się do przyjaciółki i ruszyła w stronę Fashion&Style;.
*Primavera (włoski) - wiosna
**Szczerze mówiąc to nie mam zielonego pojęcia czy można tak zdrobnić imię Anette. Piszę tak, bo moja koleżanka ma na imię Aneta i czasami tak zdrabniamy jej imię.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz