sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 7


Rozdział 7
Ula rozpoczynała pierwszy dzień w nowej pracy. Była trochę zdenerwowana, ale było to nic w porównaniu ze stresem, jaki towarzyszył jej gdy zaczynała pracę w FD. Jej obowiązkami jako asystentki fotografa, było oczywiście tradycyjne odbieranie telefonów, parzenie kawy, pilnowanie kalendarza i pilnowanie względnego porządku w papierach, do czego była przyzwyczajona, a także to do czego miała dopiero być przygotowywana, przez Matthiasa, ale "jeszcze nie dziś", czyli obróbka graficzna zdjęć, pomaganie mu w sesjach i tego typu sprawy. Kończyła właśnie jakąś rozmowę gdy do sekretariatu weszła jakaś dziewczyna.  Blondynka ubrana była w sukienkę do kolan, uśmiechała się przyjaźnie.
- Dzień dobry, czy jest Matt?
- Przykro mi, szefa nie ma. Przekazać mu coś? - zaproponowała uprzejmie.
- Nie dziękuję... Ty pewnie jesteś Ula, prawda? - Dziewczyna nieco zdziwiona przytaknęła. - Ja jestem Anette Schaefer - Ewert*, siostra Matta. Oprowadzić cię może po firmie? - zaproponowała.
- Czemu nie... Chociaż raczej nie powinnam opuszczać miejsca pracy.
Anette zaśmiała się. 
- Nie martw się, mój braciszek nie będzie na ciebie zły, jeśli powiem mu, że to przeze mnie opuściłaś miejsce pracy. Jestem jego młodszą siostrą, i nie potrafi się na mnie gniewać. Chodź, przedstawię ci moje przyjaciółki, oprowadzę po firmie.
- Okej - przystała na propozycję nowo poznanej koleżanki i wstała od biurka. Ruszyła za Anette.
- ...Ja tutaj robię za sekretarkę naszego marketingowca  Conrada Rawela, jest przyjacielem Matta więc pewnie niedługo go poznasz - stwierdziła. - Chodź, przedstawię ci dziewczyny - powiedziała z radosnym uśmiechem kierując się w stronę, jak Ula zdążyła się zorientować, pomieszczenia socjalnego. Anette była bardzo miłą, acz zwariowaną dziewczyną, Ula nie mogła powstrzymać się żeby nie porównać jej do Violi. Na pewno miała lepsze CV, a przysłowia nie sprawiały jej żadnego problemu, ale była tak samo zakręcona, śmiała i wygadana jak Kubasińska. Cieplakówna weszła do pomieszczenia socjalnego gdzie stały trzy kobiety.
- Cześć dziewczyny - powiedziała Anette uśmiechając się promiennie do przyjaciółek. - To jest Ula Cieplak, nowa asystentka Matthiasa. Ula, to jest Agnes Haid, fotografka - powiedziała wskazując na młodą brunetkę. - To jest Edith Rorehl, redaktorka naszej gazety - stwierdziła wskazując na niską, krótko ściętą blondynkę. - A to jest Susanne Claussen, asystentka Agnes. - Wskazała na wysoką, rudą dziewczynę.
Ula przywitała się z każdą z dziewczyn po kolei. Na chwilę udało jej się zapomnieć o wszystkich problemach, nawet mówienie po niemiecku, od którego zdążyła się odzwyczaić, nie sprawiało jej żadnego problemu. Nagle do pomieszczenia socjalnego wszedł wysoki, czarnowłosy brunet. Można by porównać go do Matthiasa gdyby nie to, że miał bardziej wydatne od niego kości policzkowe, a także nieco krócej ścięte włosy.
- Anette, jestem jak prosiłaś - oznajmił, przedtem rzucając krótkie przywitanie w stronę pozostałych pań.
- Kasper! - zawołała entuzjastycznie blondynka rzucając się mężczyźnie na szyję. - Braciszku, jak ja cię dawno nie widziałam!
Mężczyzna roześmiał się wesoło przytulając siostrę.
- Jeśli dawno to tydzień, to okej - powiedział odsuwając od siebie kobietę. Inaczej pewnie by go udusiła. - Mam cię podwieźć po Davida? - zaproponował.
- Pod warunkiem, braciszku... - Wycelowała w niego palcem. - Że zawieziesz nas potem do Dariusa do pracy, mały nie widział taty od samego rana, bo Darius wyszedł z domu o piątej. 
- Pewnie. Matt jest?
 Anette spojrzała na Ulę pytająco. Ta wzruszyła ramionami patrząc na nią wymownie. W końcu jakieś dwadzieścia minut temu wyciągnęła ją z miejsca pracy, skąd miała wiedzieć czy jej szef gdzieś nie wyszedł?
- Powinien być - stwierdziła. - Nie mówił o żadnych spotkaniach na dzisiaj.
Kasper razem z Anette, która uprzednio spontanicznie wyściskała wszystkie dziewczyny po kolei, poszedł do gabinetu ich brata. Ula została w socjalnym wraz z nowo poznanymi koleżankami. 
***
Marek siedział w swoim gabinecie do reszty pochłonięty pracą. Musiał zająć czymś myśli, od czasu jak został wygoniony z łóżka przez Weronikę w jego głowie cały czas była tylko Ula i Ula. Wiedział, że mógł o nią zawalczyć, pojechać, ale... wyraźnie mówiła, że sobie nie życzy żeby był. Westchnął ciężko orientując się, że po raz kolejny czyta ten sam dokument. Wiedział, że musi skądś wytrzasnąć jakieś oszczędności, i to w taki sposób żeby Aleks i ojciec się nie dowiedzieli co było, niestety, niewykonalne. Był wykończony patrzeniem na te wszystkie cyferki, tabelki, wykresy... Nie wiedział jak Ula wytrzymywała tą pracę przez kilka godzin dziennie. Usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę... 
Do gabinetu wszedł ojciec wraz z Aleksem, na twarzy którego malował się chytry uśmieszek. Doskonale wiedział co się święci, przecież jeszcze przed chwilą o tym myślał. Przełknął ślinkę. Przejął się, ale mimo wszystko nadal w jego głowie siedziała tylko Ula, więc ciężko mu było zastanowić się nad faktycznym ryzykiem tej sytuacji.
- Marek, co to ma znaczyć?
Na jego biurku wylądowała szara teczka. Z obojętnym wyrazem twarzy wziął ją do ręki - mimo wszystko mogli się nie domyślić, a on się niepotrzebnie przejmował, więc musiał udawać człowieka, który zupełnie nie jest przejęty tą wizytą. Otworzył teczkę i wyjął z niej dokumenty - jego nadzieja rozwiała się w trymiga.
- To... Hmmm... Skąd to macie?
- To nie jest teraz ważne, synu. Powiedz mi co to jest? Jak mogłeś doprowadzić firmę do takiego stanu, i na dodatek sprokurować raport? 
- Skoro wiesz co to jest to po co się pytasz? - zapytał, trochę nazbyt opryskliwie. - Jak już wiesz to jest prawdziwy raport, a ja na zarządzie przedstawiłem fałszywy. Nie mówię, że jestem z tego dumny. Nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć. 
- Zwołałem radę zarządu w trybie natychmiastowym, przyjdź za chwilę do sali konferencyjnej. Tam będziesz się tłumaczył.
Pokiwał głową. Ojciec wraz z Aleksem wyszedł z jego gabinetu, a on bezradnie ukrył twarz w dłoniach. Wszystko się sypało - Ula odeszła, sfałszowanie raportu wyszło na jaw... Nie miał dłużej czasu na użalanie się nad sobą, niechętnie ruszył do sali konferencyjnej. Zaczął się poważnie zastanawiać czy powiedzieć całą prawdę, pół prawdę, czy... Pokręcił lekko głową. Wszedł do sali konferencyjnej. Swoje miejsce zajmowała już tam Paulina, Aleks, oraz Krzysztof. Usiadł na krześle, wyjątkowo wybrał to obok Aleksa - po pierwsze nie chciał siedzieć obok Pauliny, a po drugie gdyby siedział na przeciwko Aleksa to musiałby patrzeć na jego miny, siedząc obok niego, mógł omijać go wzrokiem. 
- Więc Marek? Co masz do powiedzenia?
- Nie wiem właściwie co mógłbym powiedzieć. Tak, przedstawiłem fałszywy raport i tak, sprowadziłem firmę na skraj bankructwa. Co jeszcze chcecie wiedzieć?
- Może na przykład kto jest tajemniczą inwestorką? - Przez twarz Aleksa przebiegł wyraz triumfu, jednak w tej kwestii i Marek miał asa w rękawie. Nie chciał wplątywać w to Uli, a nawet gdyby chciał, to nie udałoby mu się to.
- Firma ProS. Jest to początkująca spółka, zajmująca się sprzedażą przez internet, ale planują także w niedalekiej przyszłości otworzyć sieć sklepów. Dałem im nasze kolekcje z poprzednich lat jako zabezpieczenie, a oni wzięli kredyt, który spłacam w ratach. 
- A kto dokładnie? 
Spojrzał na Aleksa beznamiętnym wzrokiem. Miał nadzieję, że nie widać po nim, że w środku cały się trzęsie. 
- Nie rozumiem pytania - stwierdził. - Powiedziałem, że dofinansowała nas firma ProS. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
- Po pierwsze: kto jest prezesem tej firmy.
- Maciej Szymczyk - odparł bez zająknięcia. Rzeczywiście tak było, Ula na czas swojego wyjazdu, a może i na zawsze, oddała Maćkowi swoje pełnomocnictwo. A drugie pytanie?
- Widzę, że mamy także drugi duży przypływ gotówki dzięki któremu wykupiłeś patent, oczywiście również od tajemniczej inwestorki. 
- Firma ProS.
- Chciałbym zaznaczyć, że twierdziłeś, że mamy tajemniczą INWESTORKĘ, a nie tajemniczego INWESTORA. Z tego co wiem, Maciej to nie jest żeńskie imię. 
Przełknął ślinkę. Nie miał wyjścia musiał im powiedzieć.
***
Ula bacznie rozejrzała się po miejscu do którego zawiózł ją jej szef. Niby miała odbyć się tam sesja zdjęciowa do nowego numeru Fashion&Style;, jednak Ula za nic nie umiała wyobrazić sobie modelek w szpilkach na tych wybojach. Jej było ciężko iść, a miała, tak jak poradził jej Matthew, adidasy.
- Matt, ja nic nie mówię, ale modelki połamią sobie tu nogi - stwierdziła przytrzymując się jakiegoś drzewa żeby nie upaść. - W ogóle to po co ty mnie prowadzisz przez te wyboje? Mam już swoje zdanie o tym miejscu, spacer go nie zmieni. 
- Ula, Ula, jesteś urodzona pesymistką. Nie będzie tak źle, damy im porządne buty, założą obcasy na miejscu - powiedział przytrzymując swoją asystentkę za łokieć broniąc ją przed upadkiem. 
Spojrzała na niego zdziwiona.
- Na jakim znowu miejscu? Matthew, proszę cię, nie mów mi, że mogliśmy jechać jeszcze autem.
- A sądzisz, że mój samochód by sobie z tym poradził? - Roześmiał się serdecznie. - Tutaj to bez czołgu nie podchodź. - Oboje się roześmiali. - Modelki przeżyją. Są wkurzające, pewnie będą protestować, ale weźmiemy  Agnes, ona jakoś się umie z nimi dogadać. 
Uśmiechnęła się lekko omijając jakąś dziurę. Po kolejnych kilku upadkach dotarli na miejsce. Było znacznie lepiej tam chodzić. Polana nieopodal lasu. 
- Arthur zażyczył sobie letniej sesji na łonie natury i będzie ją miał. - Nagle niespodziewanie zaśmiał się. Ula spojrzała na szefa pytająco. - Już sobie wyobrażam tego starego piernika jak idzie po tych wybojach.
- No, no, tak niepochlebnie o swoim szefie... - powiedziała, ale również się zaśmiała. Pierwszy raz od czasu jak dowiedziała się o kłamstwach Marka tyle razy się śmiała. 
***
- Zawiodłeś mnie synu.
Spuścił wzrok. Usłyszał to po raz kolejny w ciągu swojego życia. Ruszył w stronę swojego gabinetu zostawiając ojca i Aleksa. Zawsze gdy posprzeczał się z ojcem była przy nim Ula. Mówiła, że wszystko będzie dobrze, że jego ojciec na pewno tak nie myśli, że... Znowu Ula. Znowu zamieszkała w jego myślach. Ukrył twarz w dłoniach.
- Ohoho, kuzynie, co to za załamka?  
Weronika. Jak zwykle optymistycznie nastawiona do świata dziewczyna. Zawsze i jemu udzielał się jej optymizm, ale tym razem nie mógł zmusić się na nic więcej oprócz jakiegoś grymasu zapewne mającym być uśmiechem. Westchnął ciężko.
- Jestem beznadziejny - stwierdził, patrząc na Dobrzańską smutnym wzrokiem.
- Hej, Marek... - Usiadła obok niego. - Co się stało?
- Straciłem Ulę, zraniłem Ulę, zawiodłem ojca... Jestem beznadziejny.
Weronika objęła go po przyjacielsku.
- Ulę odzyskasz i przeprosisz, a wujkowi musisz udowodnić po prostu, że wbrew pozorom wcale nie jesteś takim nieudacznikiem. Musisz tylko przestać się nad sobą użalać, wziąć dupę w troki, usiąść za tym cholernym biurkiem, i przygotować nową kolekcję naprawiającą kondycję firmy, zanim odbiorą ci to stanowisko prezesa! Marek, czy naprawdę ja muszę tłumaczyć ci takie podstawowe rzeczy? - jęknęła. 
- Nie mam na to siły.
- O nie Marek - warknęła. - Siadasz za biurkiem, bierzesz w jedną łapkę dokumenty, w drugą telefon, dzwonisz grzecznie do pana z firmy od materiałów, zamawiasz je, wymyślasz jaka to ma być kolekcja, wyjaśniasz swój punkt widzenia firmowemu histerykowi, i bierzesz się do roboty. Odzyskiwaniem Uli zajmiesz się potem - wyjaśniła zanadto przesłodzonym tonem.
Spojrzał na nią zbolałym wzrokiem, ale pod jej srogim wzrokiem usiadł za biurkiem wykonując odpowiedni telefon. Weronika zawsze umiała zagonić go do nauki, jak się teraz okazuje i do pracy. Zawsze gdy miał jakiś ważny egzamin Wera nakłaniała go do nauki lepiej niż rodzice. Wystarczyło jedno spojrzenie dwa lata młodszej kuzynki aby od razu przestał się stawiać. Miała na niego taki sam dobry wpływ jak Ula. Znowu Ula. Ula, Ula... Nie potrafił o niej nie myśleć. 
***
Ula chociaż bardzo się starała nie potrafiła wyrzucić Marka ze swojej głowy. Dzięki wyjeździe do Berlina potrafiła nie myśleć o nim podczas pracy, jednak gdy chwilowo nie miała roboty od razu sobie o nim przypominała. Także wieczorem gdy leżała już w łóżku myślała o nim. Nie dawał jej spokoju nawet w środku nocy pojawiając się w jej snach. Naprawdę próbowała pozbyć się Markoholizmu. Pozbyła się używek - wszystko wsadziła do kartonu i wyniosła na strych w Rysiowie. Wyjechała z Polski, więc nie mogła go spotkać. Nie mogła jedynie przestać o nim myśleć. Bała się, że już nigdy się nie odkocha, że nigdy o nim nie zapomni. Najbardziej jednak bała się powrotu do Polski, nie planowała przecież zostać w Niemczech na zawsze. Nie wiedziała jeszcze kiedy wróci - może za tydzień, może za miesiąc, może za rok, za dwa, a może za pięć. Jednego była pewna - nie wróci dopóki nie zapomni o Marku. Było to nadzwyczaj trudne, tym bardziej, że tutaj nie miała za bardzo komu się wygadać. Miała co prawda przyjaciółki, ale to jednak nie było to samo co Maciej, Ala, Ela czy Iza. A wypłakiwanie się przyjaciołom przez telefon nie przynosiło takiej ulgi jakiej by sobie życzyła. 
- Ula? W porządku?
Wyrwała się z zamyślenia spoglądając na blondynkę stojącą przed nią. Anette ubrana była tego dnia w  czerwoną bluzeczkę na ramiączkach, cienki sweterek i grafitową spódniczkę.
- Tak, jasne - stwierdziła mało przekonującym głosem. - Mam dużo pracy i właśnie myślałam jakby to... Przerobić - powiedziała wskazując na zdjęcie otworzone w jakimś programie do obróbki. Miała szczęście, że zamyśliła się tak podczas pracy, którą mogła się usprawiedliwić. 
- Mhm. Ulka, przecież to zdjęcie jest dobre. Wystarczy, że zrobisz minimalny kontrast i rozjaśnisz, Matt chyba kiepsko ustawił rozwartość przysłony**. 
- Reszta zdjęć też jest dobra - stwierdziła niepewnie. - Jutro sesja z modelkami tym razem. 
Anette pokiwała głową przeglądając następne zdjęcia autorstwa jej brata. Rzeczywiście były dobre. 
- Ulka, ja nie wiem co Matt kazał ci tu poprawiać. To jest kawał dobrej roboty z jego strony. No tu i ówdzie rzeczywiście przydałoby się rozjaśnić.
- Też mu to powtarzałam, ale poprosił żebym mimo wszystko spróbowała coś z tym zrobić.
 Anette spojrzała na nią przenikliwie. Swoich braci znała jak własną kieszeń, a Matta w szczególności, Kasper zawsze był zwariowany i ciężko było za nim nadążyć. Znała Matthiasa i była pewna, że był skromny. Ale bez przesady, nigdy nie chciał żeby ktoś poprawiał dobre zdjęcia. Ula spuściła wzrok pod jej spojrzeniem. Jej szef rzeczywiście nie kazał jej tego robić, powiedział tylko, że ma przejrzeć zdjęcia. Ale ona chciała mieć jakieś zajęcie, nie potrafiła nic nie robić bo zaraz myślała o Marku. 
- Ulka, co się dzieje? - zapytała. 
Pokręciła głową.
- Mam pewne... problemy. Rodzinne - dodała szybko. 
- Rodzinne.
- Tak. Nic takiego. Wracam do pracy.
Blondynka przypatrywała się jej nadal. Może i była roztrzepana, zwariowana i miała o wiele więcej cech takich jak Kasper, ale na pewno nie była głupia. Widziała, że jej koleżankę coś gryzie i, że nie mówi jej całej prawdy. Od początku polubiła Ulę i mimo, iż nie znały się zbyt długo to czuła, że zostaną przyjaciółkami. 
- Ula... Nie jestem ślepa. Powiesz mi co ci jest, czy mam wyciągnąć to z ciebie siłą?
Cieplakówna spojrzała na dziewczynę. Chciała się komuś wygadać, jednak nie była pewna czy wybór Anette to dobry pomysł. Łudząco przypominała jej Violettę a tej zdecydowanie nie mogła powierzyć żadnych tajemnic. Ale mimo wszystko nie wydawało jej się żeby Anette wygadała komukolwiek co Ula by jej powiedziała. 
- Wiesz... To nie zbyt przyjemny temat.
- Zraniona, stracona miłość? Ukochany to świnia? A może ty coś nabroiłaś? - spojrzała na nią pytająco. Ula podniosła zdziwiona brwi. Anette zdecydowanie umiała odgadywać myśli innych ludzi. 
- No... Tak - przyznała niepewnie.
- Okej. To szykuje się dłuższa rozmowa. Powiem Mattowi, że cię porywam, pojedziemy do mnie do domu, Davida i Dariusa jeszcze raczej nie ma... - stwierdziła patrząc na zegarek.
Uśmiechnęła się do niej wesoło. 
*Nie mam zielonego pojęcia czy w Niemczech można mieć podwójne nazwisko, tj. panieńskie i męża ;)
**Mam fotograficzne w szkole, z tego co pamiętam to rozwartość przysłony pozwalała regulować jasność i kontrast, ale mogę się mylić, bo mam tą lekcję o 7:5 więc praktycznie na niej śpię :P
    A teraz tak jakby ktoś pogubił się w nowych bohaterach (których trochę przybyło):
Matthias Ewert (Matt) - fotograf, szef Uli, brat Anette i Kaspera
Conrad Ravel - marketingowiec, przyjaciel Matthiasa (nie pojawił się w tym rozdziale, ale była o nim wzmianka)
Arthur Mugler - prezes Fashion&Style; (o nim również była tylko wzmianka)
Agnes Haid - druga fotografka FS
Edith Rorehl - redaktorka FS
Susanne Claussen - asystentka Agnes
Anette Schaefer - Ewert - siostra Matthiasa i Kaspera, sekretarka Conrada
Kasper Ewert - brat Matthiasa i Anette, nie pracuje w FS
David Schaefer - syn Anette (o nim również była tylko wzmianka)
Darius Schaefer - mąż Anette (o nim również była tylko wzmianka)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz