niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 4


Rozdział 4
„Mówiłeś że mnie kochasz
Cały czas oszukiwałeś mnie
Tego ci nie wybaczę
Jesteś marnym człowiekiem…”

Siedziała na łóżku i pisała coś w swoim pamiętniku gdy nagle usłyszała pukanie do drzwi. Myślała, że to po prostu ktoś z jej rodziny coś chce, więc zaprosiła gościa do środka. Uśmiechnęła się i odłożyła pamiętnik na bok. Po chwili usłyszała skrzypnięcie drzwi i zauważyła powolne się ich otwieranie. Instynktownie zacisnęła pięści. Uśmiech zszedł z jej twarzy. Miała złe przeczucia. Drzwi w ten sposób – powoli i cicho, otwierała zawsze tylko jedna osoba, z którą Ula niekoniecznie chciała mieć cokolwiek wspólnego. Osoba, którą znała kilka lat temu. Osoba, którą ją zraniła. A mianowicie…
- Bartek – rzuciła półgłosem, gdy zobaczyła szatyna stojącego w progu. Odchrząknęła nie chcąc okazać zdenerwowania. – Co cię sprowadza? – zapytała chłodno.
Mimo maski pozornego spokoju serce tłukło jej się w piersi jakby chciało rozsadzić jej żebra, i Ula miała obawy czy Bartek oby na pewno go nie usłyszał. Mimo tego, że w środku cała się trzęsła to jej mimika twarzy i poza ciała wykazywały spokój, opanowanie i obojętność. Umiała udawać, wyrobiła sobie to podczas licznych romansów. Nieważne co działo się z jej uczuciami, na zewnątrz wyglądała spokojnie, jakby nic się nie działo. Spojrzała na Bartka. Kiedyś go kochała. Ale to było kiedyś. Teraz ten mężczyzna nic dla niej nie znaczył. Czuła tylko nienawiść. Jednak jej serce pobudziło się na jego widok – w końcu kiedyś wariowało radośnie przy każdym spotkaniu z nim. Teraz nie było to takie przyjemne jak wtedy. Ale czy spotkanie z byłym chłopakiem kiedykolwiek było przyjemne?
- Chciałem z tobą porozmawiać – odparł zbliżając się do niej. Podniosła się z tapczanu. W tej pozycji czuła się pewniej.
- Wybacz, ale spieszę się.
Chciała go wyminąć i wyjść z domu jednak ją powstrzymał.
- Ulka, proszę.
Przełknęła ślinkę. Nie mogła z nim rozmawiać. Zarzekała się, że nigdy więcej nie będzie miała z nim nic wspólnego. Cierpiała przez niego całe długie kilka miesięcy. Nie było go przy niej gdy zmarła jej matka. Nie było go przy niej gdy ledwo wiązali koniec z końcem, bo żyli tylko z renty ojca. Nie było go przy niej gdy jej tata miał zawał. Nie było go przy niej gdy musiała zajmować się domem, dwójką młodszego rodzeństwa i nauką. Nie było go przy niej w najtrudniejszym i najbardziej bolesnym okresie jej życia. Olał ją i jej problemy. Nie obchodziło go to, że oprócz cierpienia związanego ze śmiercią mamy, opieką nad młodszym rodzeństwem i pilnowaniem ojca żeby się nie przemęczał, musiała uporać się jeszcze ze złamanym sercem. Nie wspierał jej gdy płakała po nocach w poduszkę. Nie przytulił jej kiedy najbardziej potrzebowała wsparcia. Nigdy tak naprawdę z nią nie był. Chodziło mu tylko o pieniądze. Miał za nic ją i jej uczucia. A teraz, gdy ona uporała się już z tym wszystkim, ale jej rany dało się jeszcze łatwo rozdrapać, on śmiał wrócić, pokazać jej się i prosić o rozmowę.
- Nie Bartek – powiedziała zduszonym głosem. Odważyła się odwrócić do niego przodem. – Nie porozmawiamy. Już nigdy, rozumiesz? Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Nie było cię przy mnie kiedy najbardziej tego potrzebowałam, więc nie licz teraz na to, że tak po prostu zechcę z tobą rozmawiać. – Spojrzała mu w oczy, nie obchodziło jej to, że zobaczy w nich łzy. – Nie kocham cię. Udało mi się, wiesz? – Uśmiechnęła się ironicznie. – Udało mi się znieczulić serce, przestać zwracać uwagę na miłość. Nie jestem taką naiwną Ulą jaką byłam wtedy, rozumiesz? Nie kieruję się już sercem i uczuciami, a rozumem. Nie jestem już taka głupia. Jestem kimś innym niż byłam wtedy. Zupełnie o tobie zapomniałam. I jestem szczęśliwa. Więc może wyrządzisz mi tą przysługę i znikniesz z mojego pokoju, mojego domu, mojego życia?
- Chciałem tylko z tobą porozmawiać. – Nie poddawał się.
Odetchnęła ciężko przymykając oczy. Dlaczego akurat teraz on musiał się tu pojawić? Dlaczego teraz, gdy akurat była w emocjonalnej rozsypce za sprawą Marka, on musiał wrócić i rozdrapywać stare rany? Miała już wystarczająco dużo problemów.
- Przykro mi ale będziesz musiał się bez tego obejść. Żegnam!
   

~~*~~

„Znowu musze udawać,
Uśmiech przemycić na twarz,
Że to nic,
Że to tylko taki stan,
Że ja tak mam.

Wkroczyła niepewnie do firmy. Mimowolnie odebrała od Ani korespondencję, bezwiednie weszła do gabinetu Marka, położyła listy na jego biurku nawet nie zauważając, że Dobrzańskiego nie ma w gabinecie, po czym wyszła i usiadła za swoim biurkiem. Zalogowała się do systemu, z szuflady wyjęła jakieś dokumenty i zaczęła stukać w klawiaturę komputera. Przez cały czas tamowała łzy. Mówiła sobie, że tylko osiem godzin i dojazd do domu – potem będzie mogła płakać. Ale nie chciała pokazywać w firmie łez. Nie chciała żeby wszyscy jej współczuli. Musiała sama się uporać z demonami przeszłości. Nie chodziło już jej nawet o samego Bartka. Ale jego wizyta przypomniała jej o najboleśniejszym okresie jej życia. Odganiała te myśli, jednak one przybywały ciągle z coraz większą intensywnością. Niemal widziała te wszystkie wspomnienia. Śmierć mamy, pogrzeb, swoje cierpienie. Opiekę nad rodzeństwem i naukę. Nie mogła zważać na to, że jest jej źle. Musiała sobie jakoś poradzić. A Bartka, jej chłopaka, który ponoć ją kochał, nie było przy niej przy żadnym bolesnym momencie. Nawet nie liczyła ile nocy wtedy przepłakała, ile dni cierpiała, ile razy chciała żeby Bartek ją przytulił… ale go nie było. Niemal czuła spływające po jej policzkach łzy. W tym samym momencie uświadomiła sobie, że sama także płacze. Odetchnęła i otarła łzy starając się przy tym nie rozmazać. Zdawała sobie sprawę, że pewnie fatalnie wygląda. Załamana, bliska płaczu i zagłębiona w najgorszych wspomnieniach. Usłyszała kroki więc zgarnęła włosy na swój policzek tak żeby zakryły jej twarz i pochyliła się nad dokumentami żeby nikt nie zobaczył jej twarzy.
- Cześć Ula. – Usłyszała nad sobą.
Westchnęła. Skoro się do niej odezwał to wypadało podnieść wzrok, spojrzeć na niego, uśmiechnąć się i optymistycznie odpowiedzieć „dzień dobry, piękną pogodę dzisiaj mamy, prawda?”. Wiedziała jednak, że nie zdobędzie się ani na uśmiech ani na optymistyczne powitanie. Ciągle przed jej oczami przelatywało pełno bolesnych wspomnień o których wolałaby zapomnieć. W jej oczach kręciło się pełno łez, czasem któraś samotnie spłynęła po jej policzku. Mimo to jednak podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się, jednak na jej twarzy pojawił się jedynie dziwny grymas tylko mający uśmiech przypominać. Dlaczego akurat przy Marku udawanie, że wszystko jest w porządku musiało sprawiać jej taką trudność? Bez problemu powiedziała to wszystkim, a Markowi nie potrafiła.
- Cześć – odparła zduszonym głosem po czym na nowo zagłębiła się w dokumentach.
Zmarszczył brwi. Może i nie był najlepszym obserwatorem, ale widział, że coś jest nie tak. Była bliska płaczu. Nie był najlepszy w pocieszaniu, jednak poczuł, że powinien. Taki impuls, przypływ troski w jej kierunku.
- Ula? – Rozejrzał się dyskretnie, jednak na korytarzu nikogo nie było. Wszyscy pilnie pracowali i nie mieli czasu na spacery po korytarzu. Wszedł za jej biurko i kucnął obok niej. – Wszystko okej?
Odchrząknęła cicho. Raczej nie chciała się wypłakiwać, a już na pewno nie Markowi. Jej serce dawało zdecydowanie zbyt intensywne objawy zauroczenia żeby szczera rozmowa z nim, i kto wie, może przytulenie się do niego, nie pobudziło w niej większego uczucia. Jednak potrzebowała żeby ktoś ją przytulił. Kiedy przeżywała te wydarzenia nikt jej nie wspierał, wypłakiwała się w poduszkę. Więc czemu teraz, kiedy to wszystko wróciło i miała wrażenie jakby przeżywała wszystko na nowo, nikt nie miał jej pocieszyć?
- Tak, chyba tak – szepnęła.
- Chyba?
- Marek… - westchnęła po czym pokręciła głową.
Odetchnął. Teraz byli jakby razem… znaczy on jej nie kochał, ale ona go tak, więc powinien dać się jej wypłakać, przytulić, pocieszyć, posłuchać coś się takiego stało… Chociaż nie był najlepszy w pocieszaniu kobiet. Paulina nie płakała, a jeśli już to gdy była sama w domu. W jego ramionach rozpłakała się tylko raz. Jego kochanki raczej nie płakały, były zbyt szczęśliwe, że je kocha żeby płakać. Jedynie gdy je zwalniał, ale wtedy ich nie pocieszał.
- Chodź… - rzucił łagodnie, delikatnie chwytając ją za dłoń i zaprowadził do swojego gabinetu, po drodze dyskretnie rozglądając się czy aby na pewno nikt ich nie widzi. Posadził ją na kanapie, zakluczył gabinetu od środka, zasłonił żaluzję żeby nikt przechodząc korytarzem ich nie zobaczył i usiadł obok niej. – Co się dzieje?
Westchnęła. – Nic takiego… - odparła mało przekonującym głosem.
Nie chciała się wypłakiwać, a już na pewno nie Markowi. Gdyby zaczęła mu się zwierzać oznaczałoby to, że mu ufa… a ona nie chciała mu ufać. Był ostatnią osobą, której chciała powierzyć swoje zaufanie. Poza tym narazi się na to, że przytuli się do niego… a tego zdecydowanie nie powinna zrobić, nie teraz kiedy była tak rozbita emocjonalnie. Jej serce dawało zbyt mocne objawy zauroczenia, przytulając się do niego mogłaby nie powstrzymać cały czas powstrzymywanego uczucia. Była tego dnia za słaba na te oszustwa i powstrzymywanie miłości. Wizyta Bartka kompletnie ją rozbiła, przypomniał sobą o tym wszystkim o czym nie chciała pamiętać, teraz musiała znowu się poskładać… a miłość zdecydowanie by jej w tym nie pomogła. Ale z drugiej strony… on myślał, że ona jest w nim zakochana, więc żeby stwarzać pozory powinna mu się wygadać, wypłakać, żeby on myślał, że ona mu ufa. Więc… wygada mu się i wypłacze. Tak dla zachowania pozorów.

„Znowu przyszło mi płakać, 
Za to, że chciałam sie śmiać
Tysiąc razy oddawać,
To co trafiło sie raz.
  


- Hej… Przecież widzę, Ulka.
Spojrzała na niego. Gdyby nie wiedziała jaki jest naprawdę, w tym momencie myślała, że faktycznie ją kocha. Ale wiedziała jaki jest i, że to co teraz mówi i robi, to tylko udawanie.
- No bo… - Odetchnęła cicho. – Dzisiaj miałam niezbyt miłe spotkanie z moim byłym chłopakiem – wyszeptała czując, że zaraz nie wytrzyma i się rozpłacze. – I przypomniałam sobie o tym okresie życia, o którym cały czas staram się nie pamiętać.
Pokiwał głową obejmując ją lekko. Oparła głowę o jego ramię i przymknęła oczy starając się nie wypuścić łez. Spojrzał na nią. Wyglądała na osobę, która jest w emocjonalnej rozsypce. Naszła go pewna refleksja… Czy te dziewczyny, które tak oszukuje, które go kochają, zaraz po tym jak je zwolni… Czy one cierpią tak samo jak Ula teraz, gdy przypomniała sobie o tym co kiedyś zrobił jej jakiś facet?
- Skrzywdził cię? – bardziej stwierdził niż zapytał.
Pokiwała niemrawo głową. Przełknęła łzy. Nie, nie chciała się rozpłakać, ale coraz trudniej jej było powstrzymywać łzy. Poza tym pierwszy raz była przy nim tak blisko, dłużej niż na czas pocałunku.
- Też – potwierdziła. – Ale oprócz tego to… przypomniało mi się jeszcze dużo innych rzeczy z… z tamtego okresu.
Odgarnął jej kosmyki włosów z policzka. Umiał udawać troskę bardzo dobrze, tak jak umiał udawać, że jest zakochany.
- Chcesz o tym porozmawiać?
Wiedziała, że jeśli zacznie mu się zwierzać to na bank się rozpłacze. Nie może być inaczej. Rozpłacze się w jego ramionach. Ale czuła, że chce się komuś wygadać, i nawet już nie obchodziło jej, że tym kimś będzie Marek, czyli ostatnia osoba, której powinna zaufać. Otworzyła oczy i delikatnie podniosła głowę żeby na niego spojrzeć. Patrzył na nią z troską i obejmował ją. Powtórzyła sobie kilkakrotnie, że on tylko gra, uspokajając niesforne serce. Gdyby była choć trochę rozsądna to wstałaby teraz i wyszła uspokajając bicie serca. Wiedziała, że się w nim zauroczyła. Gdyby nie była taka zdeterminowana w osiągnięciu celu to powiedziałaby sobie dość. Jednak chciała zrobić wszystko jak najlepiej nie myśląc o sobie i o tym, że może się zakochać. Mimo wszystko pokiwała lekko głową.
- Po prostu…  - Westchnęła zbierając myśli. Przed oczami znowu miała wszystkie tamte wydarzenia. Nie mogła się powstrzymać i rozpłakała się.
- Jeśli nie chcesz…
- Nie, w porządku – przerwała mu. – Chcę to z siebie wyrzucić. – Pokiwał głową. – Bartek… Bartek to mój były chłopak. Był ze mną tylko dla… dla swoich celów. Zależało mu na pieniądzach… może nie miałam ich nigdy za wiele ale jako jedyna byłam tak naiwna, że nie zauważyłam, że on zwyczajnie mnie wykorzystuje. Twierdził, że mnie kocha… że jestem dla niego ważna, że mu na mnie zależy. – Odetchnęła cicho ocierając wierzchem dłoni łzę cieknącą jej po policzku. Czuła dłoń Marka obejmującą ją, jego ramię pod swoją głową. Z jakiegoś powodu bliskość przynosiła jej ulgę, chociaż mówiła sercu żeby było spokojne… i było, a przynajmniej tak jej się wydawało. Nie wyrywało się, nie wydawało jej się, że jest za blisko niego. Nie wiedziała skąd to dziwne uczucie ulgi, ale nie miała teraz siły nad tym myśleć. – Byłam z Bartkiem przez całą pierwszą klasę liceum… on cały czas mnie oszukiwał i wykorzystywał… w drugiej klasie liceum… - Odetchnęła spazmatycznie. To co teraz miała powiedzieć było zdecydowanie zbyt bolesne. – W drugiej klasie zmarła moja mama – szepnęła wypuszczając więcej łez i mimowolnie mocniej się w niego wtulając. Poczuła, ze oplata ją także drugą ręką. – Mój tata się załamał, a na mnie spadła opieka nad nowonarodzoną Beatką i dziewięcioletnim Jaśkiem, zajmowanie się domem, no i nauka. Ciągle płakałam, przez pierwsze dwa tygodnie nie chodziłam do szkoły… nie potrafiłam sobie z tym poradzić byłam w totalnej rozsypce. Nie zadzwoniłam do Bartka ani razu… ale on także się mną nie zainteresował, nie przyszedł, nie pocieszył mnie, nie przytulił… Potrzebowałam go, ale go nie było. – Zamilkła na chwilę pozwalając kilku łzom spłynąć po policzkach. Gdy w końcu się odezwała mówiła dziwnie zdławionym głosem. – W końcu przyszedł… myślałam, że może się zainteresował co się ze mną dzieje, martwił się… ale okazało się, że zwyczajnie brakowało mu pieniędzy. Nie obchodziło go zupełnie, że… że zmarła mi mama, że cierpię, że muszę zajmować się rodzeństwem, że ledwo wiążemy koniec z końcem bo żyliśmy tylko z renty taty… on chciał pożyczki. I wtedy zrozumiałam… jaka byłam naiwna. Wykrzyczałam mu co o nim myślę, że go nienawidzę, że nie chcę go więcej widzieć, a gdy wyszedł rozpłakałam się. Długi czas potem nie mogłam się pozbierać. Musiałam poradzić sobie ze śmiercią mamy, ze złamanym sercem, no i z obowiązkami. – Pewnie nawet nie zauważyłaby, że po policzkach spływają jej potoki łez, że brudzi nimi Markowi koszulę zostawiając czarne plamy przez tusz do rzęs, gdyby nie to, że gestem bardzo czułym i delikatnym  pogłaskał ją po policzku ocierając z niego łzy. Nigdy nie spodziewałaby się po nim aż takiej czułości i delikatności. Przełknęła gulę w gardle. – Po tamtym wydarzeniu Bartek wyjechał do Zurychu… A dzisiaj wrócił. Rano przyszedł do mnie do domu… Chciał ze mną porozmawiać. Ale ja… ja nie potrafiłam. Bo… ja już go nie kocham, ale jego wizyta przypomniała mi o tym wszystkim, czego nie chcę pamiętać. O śmierci mamy, o cierpieniu, o złamanym sercu… - Odetchnęła spazmatycznie. – I ja po prostu nie mogę sobie z tym poradzić – wyrzuciła na jednym wdechu po czym wtuliła się w niego mocniej. – Cały czas myślę tylko o tym… o tym jak on kompletnie olał mnie i moje uczucia, o tym, że… że zmarła moja mama… i po prostu czuję się jakby ktoś rozdrapał mi jeszcze nie całkiem zagojone rany… I… - Coraz trudniej jej było mówić, łzy ciekły po jej policzkach z coraz większą częstotliwością. – I nie wiem jak ja mam sobie znowu z tym wszystkim poradzić – wyrzuciła wtulając się w niego tak bardzo jak to tylko było możliwe i rozszlochała się. Nie umiała już powstrzymywać łez. Cierpiała, a Marek okazał jej wsparcie… co z tego, że udawane.
Otoczył ją ramionami i przytulił do siebie mocno. Było mu jej żal, chyba pierwszy raz w życiu to czuł. Ona dostała prawdziwą lekcję życia, cierpiała przez śmierć mamy, przez jej byłego chłopaka… A on teraz chciał zrobić w sumie to samo co tamten chłopak – rozkochać ją w sobie, co już mu się udało, dostać to czego chciał… a potem zwyczajnie porzucić. Dopiero teraz zobaczył jaka ona była wrażliwa… i zrozumiał, że to co on chce zrobić może całkiem ją załamać. Ale teraz już było trochę za późno na takie refleksje. Ona już się w nim zakochała… więc teraz złamie jej serce cokolwiek by nie zrobił – czy powie jej prawdę, czy dalej będzie to ciągnął, tak czy inaczej ją zrani. Pogłaskał ją uspokajająco po plecach.
- Ulka… Już wszystko dobrze… - szepnął chcąc trochę ją uspokoić. – Hej, Ulcia… - szepnął łagodnie. – Posłuchaj, to było dawno… Wiem, że bardzo cierpisz, ale… - Westchnął cicho. Zupełnie nie wiedział co mógłby jej powiedzieć, jak ją pocieszyć. Nigdy nie umarł mu nikt bliski, ani nikt nigdy nie złamał mu serca… nie wiedział co osoba w takiej sytuacji chciałaby usłyszeć. – Ćśśś… Wszystko będzie dobrze… - To było jedyne co przyszło mu do głowy. Wiedział, ze jest to banalne i zupełnie nie pocieszało… Ale chciał jej coś powiedzieć.
- Marek? – zapytała. Słyszał w jej głosie wylane łzy. – Mogłabym… wziąć dzisiaj wolne? – poprosiła. – I tak na niczym nie mogę się skupić.
- Pewnie, że tak. – Rozluźnił uścisk, jednak nie wypuszczał jej z objęć całkiem. Nie wiedział czy chciała posiedzieć jeszcze chwilę w tej pozycji, przytulona do niego, czy raczej od razu wyrwać się z jego objęć. – Odwieźć cię? – zaproponował.
Delikatnie się od niego odsunęła i wierzchem dłoni otarła łzy i smugi tuszu do rzęs z policzków. Wiedziała, że pewnie ma czerwone i opuchnięte od płaczu oczy, jednak z tym zrobić nic nie mogła. Powoli uspokajała oddech po szlochu. Marek siedział obok niej i czekał aż Ula całkiem się uspokoi. Miała sobie za złe, że tak rozkleiła się przy Marku, ale wolała już żeby w całkowitej rozsypce widział ją tylko on i przed pokazaniem się na korytarzu wolała doprowadzić się do jako takiego porządku.
- A mógłbyś?
Pokiwał głową. Podnieśli się z kanapy i wyszli z gabinetu. Zaczekał aż Ula ubierze płaszczyk i wyloguje się z systemu. Odetchnęła cicho przed wejściem do windy. Znowu miała być z nim bliżej. Kręciło jej się w głowie od płaczu i od jego bliskości. Chciała w końcu pobyć sama, odpocząć i spokojnie wszystko przemyśleć. Wolała jednak żeby Marek odwiózł ją już do domu. Istniało ryzyko, że wsiądzie do nieodpowiedniego autobusu, albo wysiądzie na nieodpowiednim przystanku. Wsiadła do auta Dobrzańskiego, zapięła pas i oparła czoło o szybę. Przez pierwsze kilka sekund jazdy czuła wzrok Marka na plecach, jednak po chwili odwrócił głowę i skupił się na drodze. Wyglądała przez okno. Wygadanie się Markowi i wypłakanie się mu przyniosło jej niespodziewaną ulgę. Starała się sobie powiedzieć, że jakby wygadała się komuś innemu to przyniosłoby to ten sam skutek, ale jakoś nie potrafiła sobie tego wmówić. Przymknęła oczy i odetchnęła głęboko kilka razy. Musiała przestać myśleć o Marku. Nawet nie zauważyła jak dojechali do Rysiowa.
- Dziękuję – szepnęła. – Za wszystko.
- Nie ma sprawy. – Pocałował ją delikatnie. – Idź do domu, odpocznij… Jakby coś to jestem cały czas pod telefonem.
- Jasne. – Uśmiechnęła się do niego niemrawo. – Do jutra – dodała.
- Ula… Jeśli jutro jeszcze będziesz chciała zostać w domu to nie ma o czym mówić, masz wolne tak długo jak potrzebujesz.
Pokiwała głową. Zobaczył w jej oczach niemą prośbę. Nie wiedziała dlaczego tak na niego spojrzała… Ale potrzebowała jeszcze chwili jego bliskości… chociaż nie za bardzo to rozumiała. Marek wysiadł z auta, obszedł je dookoła i otworzył jej drzwi. Wiedziała, że właśnie chce spełnić jej prośbę, którą wyczytał w jej oczach… Czyli jednak nie grała tak dobrze jak jej się wydawało… nauczył się już czytać z niej jak z otwartej księgi mimo tego, że nie pozwalała mu na to. Ale nie broniła się przed tym wystarczająco. Bezwiednie podała mu dłoń i wysiadła z samochodu. Marek jeszcze nie zdążył nic zrobić, kiedy Ula wtuliła się w niego. Objął ją ramionami. Nie płakała, ale potrzebowała takiej chwili… była przerażona swoimi pragnieniami. Broniła się przed tym tak bardzo, czy pierwszy raz jej niezawodne sposoby zawiodły?
- Dziękuję Marek – powiedziała półgłosem. – Gdyby nie ty, to…
- Nie ma o czym mówić, naprawdę. Już w porządku?
Pokiwała głową uśmiechając się blado. Pocałowała go krótko po czym odsunęła się od niego i ruszyła do domu.

~~*~~

„Modlę się kroplami wspomnień, łez
Odkąd los zabrał mi Ciebie
Więcej nie ogrzeje mnie
Pełne ciepła twe spojrzenie
Zerwano życia nić
Została mi po Tobie pustka
Trudno mi bez Ciebie żyć
Jak słyszysz mnie to przyjdź.”

Leżała na łóżku wpatrując się tępo w zdjęcie mamy leżące obok niej. Nie zważała na cieknące po policzkach łzy. Potrzebowała tego. Chwili samotności, czasu na refleksje, spokojnie powspominanie i czas na kolejne uporanie się z cierpieniem. Pogładziła szybkę odgradzającą ją od zdjęcia. Miała wrażenie, że taka właśnie szklana tafla oddziela ją od mamy. W każdej chwili mogła stłuc szybkę i wyjąć zdjęcie. Tak samo w każdej chwili mogła rozbić tą niewidzialną barierę i spotkać się z mamą, ale wiedziała, że nie tędy droga. Doświadczyła w życiu dużo cierpnie, stanowczo za wiele jak na jej wrażliwość, ale do niej też kiedyś los się uśmiechnie. Spojrzał na zdjęcie. Tęskniła za mamą. Tęskniła za tym, że w każdej chwili mogła się do niej przytulić i wygadać. Tak bardzo chciała wtulić się w jej kochające ramiona, wypłakać, porozmawiać… Zawsze umiała dobrze jej doradzić. Gdyby żyła zapytałaby się jej czym są te dziwne uczucia, które towarzyszyły jej przy Marku, i czy aby na pewno było to jeszcze zauroczenie? Poradziłaby się jej we wszystkich kwestiach. Wypłakałaby się jej po Bartku, rozmawiałaby z nią szczerze o wszystkim – tak jak kiedyś. Tęskniła. Czasami ciężko jej było dalej iść przez życie i nie poddawać się. Otarła łzy z policzków i przewróciła się na plecy. Zamknęła oczy przywołując w pamięci obraz mamy. Jej półkrótkie blond włosy, piękne niebieskie oczy, szczery zaraźliwy uśmiech. Jej kochające ramiona. Jej głos mówiący jej żeby się nie poddawała. Te wspomnienia dawały jej siłę… chociaż i tak bolało i tęskniła.
   

„Od teraz będzie łatwiej żyć bo wiem,
Że jesteś obok, jesteś blisko mnie.”

~~*~~

„Jeśli szuka się jakiegoś przyjaciela
Aby o tym wszystkim porozmawiać.
Jeśli śpi się niespokojnie i śni się o pocałunku…”

„Podszedł do niej i pocałował namiętnie. Z radością oddała pocałunek…”
Przekręciła się na bok i szybko otworzyła oczy. Nawet nie zauważyła kiedy zdążyła zasnąć. Odstawiła zdjęcie mamy na szafkę nocną i wbiła wzrok w przestrzeń przed siebie. Nie rozumiała swojego snu. Jak ona mogła śnić o pocałunku… o pocałunku z Markiem? Pokręciła głową. Łzy pchały jej się do oczu. Była tego dnia kompletnie rozbita emocjonalnie. Najpierw Bartek, potem wspomnienia, potem bliskość z Markiem, a teraz jeszcze to… Pokręciła głową. Nie, ona przecież nie mogła… Nie zdążyła dokończyć swojej myśli bo do pokoju weszła Amelia.
- Cześć Ulka! – zawołała optymistycznie. – Jak tam z Markiem?
- Ja… Ama… - Łzy napłynęły jej do oczu. – Ja nie byłam wystarczająco uważna… - Przytuliła się do przyjaciółki i dała upust łzom.

„…Zaczyna się miłość.”

~~*~~

Piosenki:
·         Ewelina Flinta – „Cierpienie”
·         Monika Brodka – „Znowu przyszło mi płakać”
·         Gosia Andrzejewicz – „ Zabierz mnie”
·         Axel Fernando – „El amor comienza” (tłumaczenie)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz