niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 3


Rozdział 3
„Kiedy dzieją się dziwne rzeczy,
Które wcześniej nie miały miejsca
Rozlewając się w duszy
Jak kwiaty w lecie…”

Ula tej nocy nie spała za dobrze. Co rusz budziła się.  A teraz ogromnie bolała ją głowa. Ciągle przed oczami miała obraz tęczówek Marka – i zdecydowanie nie było to przyjemne. Starała wyrzucić sobie z myśli ten obraz wszelkimi możliwymi sposobami – nic nie przynosiło pożądanego skutku. Nie potrafiła wyrzucić jego oczu z pamięci. Wstała z łóżka i ruszyła do łazienki. Spryskała twarz zimną wodą i spojrzała w swoje odbicie w lustrze. Była zła na siebie, że spojrzała mu w oczy. Gdyby nie to, nie miałaby tego problemu. Przecież zawsze starała się nie przywiązywać do tych mężczyzn żadnej wagi. Nie bywała sentymentalna w stosunku do nich. Nie myślała o niczym co jest z nimi związanie, oprócz o tym jak dalej poprowadzić rozgrywkę. Zacisnęła dłonie na umywalce i zacisnęła powieki. Starała się myśleć o wszystkim, tylko nie o jego oczach. W końcu udało jej się odgonić ten obraz chociaż na chwilę. Wykonała poranną toaletę, zjadła śniadanie z rodziną, odprowadziła Beatkę do przedszkola i pojechała do pracy. Zwlekała chwilę z wejściem do firmy. Wiedziała jednak, że nie może stać pod biurowcem cały Boży dzień i musi udać się do pracy. Wjechała windą na piąte piętro i usiadła za biurkiem. Spojrzała na drzwi prowadzące do gabinetu Marka. Mieli romans… więc może wypadałoby się… przywitać? Przybrała na twarz uśmiech i weszła do środka. Marek krążył po gabinecie czytając jakiś dokument.
- Cześć Marek.
Spojrzał na Ulę i uśmiechnął się. Odłożył papier na biurko i podszedł do dziewczyny. Upewniając się wcześniej czy nikt ich nie widzi, pocałował ją. Wczoraj dość długo zastanawiał się nad tym dziwnym zachowaniem Uli pod koniec ich randki. Była taka zamyślona i… nieobecna. Myślał, że może zrobił coś źle. Jednak nic na to nie wskazywało – z reguły gdy zrobił coś nie tak jak trzeba to kochanka czekała aż ją przeprosi – na pewno nie przychodziła do jego gabinetu i nie witała się z nim. To on przepraszał, nawet jeśli czasami nie wiedział za co… ale i tak musiał przeprosić. Żelazna kobieca logika. Jednak jak widać nie nabroił za bardzo skoro Ula przyszła do niego. Może chodziło o ten pocałunek? W końcu była w nim zakochana, ale on miał narzeczoną, więc może zastanawiała się czy to ma jakikolwiek sens? Czasami miał wyrzuty sumienia. Nie był całkiem znieczulony. Były chwile, naprawdę krótkie chwile, kiedy żal było mu tych dziewczyn gdy na przykład musiały oglądać go z Pauliną, albo gdy je zwalniał gdy już dostał czego chciał. Zdawał sobie sprawę, że te dziewczyny naprawdę go kochały. Jednak nie były to wyrzuty na tyle silne żeby zmienił on swoje postępowanie. Nie wiedział co musiałoby się stać, żeby faktycznie się zmienił.
- Cześć – odpowiedział.
Wpatrywała się w niego z delikatnym uśmiechem na ustach. Pierwszy raz od początku ich znajomości, która trwała już jakiś miesiąc, a także od początku romansu, który trwał trzy dni, czuła, że Marek stoi zdecydowanie za blisko, mimo tego, że zdarzało im się już znajdować jeszcze bliżej siebie. Starała się przestać myśleć o tym, że ich twarze i ciała znajdują się zdecydowanie zbyt blisko siebie. Nie wiedziała skąd ma to uczucie zbytniej bliskości – nigdy tego nie odczuwała, przy żadnym mężczyźnie. Domyślała się, że to dlatego, że zaczęła za dużo o nim myśleć, przez to, że spojrzała mu w oczy. I na dodatek śnił jej się on, a raczej kolor jego tęczówek, ale to prawie to samo. Zdecydowanie musi przestać o nim myśleć bo dla jej uczuć to może nie skończyć się dobrze. Jej serce może na przykład wypuścić fajerwerki, przed których odpaleniem zawsze się tak broniła. Nie chciała czuć do tych facetów NIC. Jednak z jakiegoś powodu czuła się… dziwnie gdy Marek stał za blisko. Normalnie w takiej sytuacji po prostu dałaby sobie spokój. Stwierdziłaby, że przyszło zauroczenie i, że musi powiedzieć sobie „dość”, żeby przypadkiem się nie zakochać. Jednak jeszcze nigdy nie poddała się przed wykonaniem zadania. Nigdy jeszcze nie odeszła przed rozkochaniem w sobie faceta. Miał  cierpieć… A Marek by nie cierpiał. Umiał doskonale kłamać, jednak ona widziała, że jeszcze się w niej nie zakochał, ani nawet się w niej nie zauroczył. Gdyby była rozsądna odpuściłaby sobie, powiedziała Amelii, że zwyczajnie nie wyszło bo Marek zaczął jej się podobać i musiała przestać, żeby przypadkiem się nie zakochać. A Ama zrozumiałaby, w końcu były najlepszymi przyjaciółkami. Ona, Amelia i Maciej zawsze trzymali się razem, od najmłodszych lat. I wiedziała, że nie miałaby Uli za złe gdyby sobie odpuściła. Ale Ula była za bardzo zagorzała i nieprzejednana – nie poddawała się tak łatwo. Wierzyła, że uda jej się przekonać swoje serce, że w Marku nie ma nic takiego wspaniałego. Że jest to kolejny, nie warty większego zainteresowania, mężczyzna. Nie chciała znowu cierpieć, tak jak po Bartku. Odetchnęła głęboko i spojrzała Markowi w oczy, jednak nie przyglądała się im znowu, nie chciała popełnić wczorajszego błędu. Uśmiechnęła się pewnie, chociaż wcale się tak nie czuła. Był zbyt blisko.
- Zrobić ci kawy? – zaproponowała spokojnym głosem. – Bo ja mam ochotę.
Cały czas się jej przyglądał. Na początku wyglądała jakby zakłopotana jego bliską obecnością, jednak zaraz zdawała się przestać tym przejmować. Skupił się bardziej na jej słowach.
- Tak, chętnie.

~~*~~

„Są takie momenty kiedy nie można się wahać
Ani przez chwile
Trzeba stanowczo działać
Mieć w głowie na tyle
By wiedzieć
Jak zareagować
Co zrobić
Co powiedzieć
By się nie skompromitować
By twarz zachować.”

Ula siedziała w sekretariacie stukając w klawiaturę komputera i starając skupić się na pracy. Starała się nie myśleć ani o Marku, ani o jego oczach, ani o tym, że w gabinecie stali zbyt blisko siebie. Czuła, że zaczyna się coś dziać z jej uczuciami. Powinna dać sobie spokój jeśli nie chciała się zakochać. Zawsze tak było – dawała sobie spokój gdy się tak czuła jak czuła się teraz. Jednak teraz było to nieco intensywniejsze i właśnie o to się obawiała. Splotła nerwowo dłonie i spojrzała na nie. Starała się skupić myśli na czymś innym. Chociażby na pracy. Wzięła kilka głębokich oddechów. Chciała wyrzucić Dobrzańskiego ze swojej głowy. Kontynuowała pracę nieustannie wypraszając Marka ze swoich myśli. Potrafiła to zrobić, obawiała się jednak, że w końcu przyjdzie dzień kiedy Marek wprosi się do jej głowy i nie wyjdzie, oraz, mimo jej głośnych sprzeciwów, wejdzie także do serca zatrzaskując drzwi, zamykając się od środka i nie pozwalając jej go stamtąd wyrzucić. Co więcej bała się tego, że ona sama będzie chciała wejść do jego  serca i zostać tam. Ale nie mogła ani go wpuścić do środka, ani wprosić się do jego serca. Musiała się pilnować. Odetchnęła po raz kolejny. Planowała zaproponować Markowi spotkanie, jednak stwierdziła, że da sobie z tym spokój na dzień dzisiejszy. Potrzebuje odpoczynku. Relaksacyjnej kąpieli, poleżenia w łóżku z pamiętnikiem i kubkiem herbaty przy otwartym oknie, spokojnego wieczoru z rodziną. Poza tym Marek też musiał pokazać się raz w domu, bo w końcu Paulina zaczęłaby coś podejrzewać… chociaż ona cały czas podejrzewa, nawet jeśli nie ma powodu. Tak czy inaczej musieli uważać. Usłyszała skrzypnięcie drzwi gabinetu prezesa i po chwili zobaczyła także Marka.
- Siedemnasta – oznajmił krótko. – Jedziemy gdzieś, czy odwieźć cię do domu? – zapytał.
Rozejrzał się dyskretnie i oparł się o jej biurko patrząc na nią uwodzicielsko. Odetchnęła niezauważalnie zbierając myśli. Była pewna, że zauroczenie już przyszło. Jeśli nie chciała się teraz poddawać to musiała bardzo uważać na swoje serce. Bardziej niż kiedykolwiek. Odgarnęła kosmyk włosów za ucho uśmiechając się do niego pewnie. Miała te miny doskonale wyćwiczone i nawet czując wątpliwości potrafiła je wykorzystywać.
- Odwieź mnie do domu – poprosiła podnosząc się z krzesła i zachowując się całkiem naturalnie, jakby niczego się nie obawiała. Była profesjonalistką. I zachowywała się jak profesjonalistka. Nie zakochiwała się. Nie miała wątpliwości. Nie zwracała uwagi na uczucia, które się w niej budziły. Umiała powstrzymać serce. Miała w tym wprawę i potrafiła to zrobić. Potrafiła oszukiwać, że jest zakochany, żeby facet próbował ją wykorzystać… nawet nie zauważając, że ostatecznie to on będzie cierpiał bardziej niż ona. Co prawda żaden z nich nigdy nie próbował potem się z nią kontaktować. Pewnie nie była to jednak prawdziwa miłość z ich strony. Wcale nie żałowała, że się w niej nie zakochiwali na serio. Nie miała ochoty patrzeć na ich twarze, i słuchać ich żałosnych prób dogadania się. Tak samo będzie z Markiem. Co z tego, że się w nim zauroczyła? Wystarczy, że nie będzie zwracać na te objawy uwagi, będzie zachowywać się tak jak zwykle, a potem odejdzie zostawiając go samego. Miała chwilę zwątpienia i zawahania – każdemu mogło się zdarzyć. Ale już koniec, teraz musiała zachowywać się profesjonalnie. Nie mogła stracić czujności i dać mu się wykorzystać.
- Okej.
Ruszył za nią do windy. Zauważył znaczną zmianę w jej zachowaniu. Gdy rano przyszła do jego gabinetu zachowywała się dość niepewnie. Potem, gdy przyniosła mu kawę, również sprawiała wrażenie jakby chciała wyjść z jego gabinetu jak najszybciej, jakby się czegoś obawiała. A teraz zachowywała się tak jaj w poprzednich dniach. Była pewna siebie, stanowcza, i zupełnie nie wyglądała jakby się czegoś obawiała. Nie rozumiał tych jej nagłych zmian zachowania. Miał wrażenie, że ją zna… jednak zawsze robiła coś inaczej niż się spodziewał. Tak naprawdę nie znał jej na tyle dobrze jakby chciał. Uśmiechnął się do niej lekko wpuszczając ją do samochodu.

~~*~~

„Przez chwile postaw się w mojej sytuacji
A zrozumiesz jak wiele zawdzięczam determinacji
Chyba, że nie umiesz
Pojąć prostej kwestii.”

Ula leżała na swoim łóżku i czytała książkę. Wszystko byleby tylko nie powrócić do tego stanu sprzed wyjścia z firmy. Musiała być twarda, chociaż zaczynała czuć, że się zauroczyła. Musiała jakoś to przełknąć. Nie chciała się poddawać. Chciała doprowadzić to do końca, tak jak zawsze. Najwyżej potem zrobi sobie dłuższą przerwę przed następnym tego typu mężczyzną… albo po prostu da sobie z tym spokój i poszuka prawdziwej miłości. Miała w końcu już dwadzieścia sześć lat, a nadal nie chciała angażować się w żaden związek, nie umiała zaufać facetowi, przez Bartka, mimo, że tamto wydarzenie z nim miało miejsce gdy miała siedemnaście lat, czyli dziewięć lat temu. Ale jeszcze tylko załatwi to co zaczęła z Markiem. Zauważyła, że do jej pokoju weszła Amelia.
- Cześć Ulka. – Usiadła na krześle i spojrzała na przyjaciółkę. – Jak tam?
Westchnęła.
- Nie jestem źle – stwierdziła. – Romans stanął w miejscu. Wiesz… witamy się buziaczkiem, jakieś czułe spojrzenia, kawusia za którą dziękujemy buziakiem, przytulanie się – streściła przesadnie przesłodzonym głosem. – Mam nadzieję, że uda mi się to załatwić jak najszybciej.
- Jest aż tak źle? Ulka, uważaj tylko.
- Ama…  Jestem pewna, że nic się nie dzieje z moim sercem, okej? – skłamała. – Jestem zawzięta i zdeterminowana. Osiągam cel. Z Markiem idzie trochę bardziej opornie, ale uda się, spokojnie. Kwestia kilkunastu dni.
- Jesteś pewna? – zapytała z powątpiewaniem.
- W stu procentach – stwierdziła z przekonującym uśmiechem.

~~*~~

„Ona jak to ona szuka dziury w całym
Wszyscy oprócz niego ideały
Jego drugie imię Winny
Wyrok nigdy nie był inny
Nawet kiedy odwraca wzrok
Ona wie, że patrzył kątem oka w bok
I nie ważne, gdzie był 
Powiedziała, że zdradzał i dużo pił, taaa.”

Marek wszedł do domu przygotowany psychicznie na kłótnię z narzeczoną. Wcale nie miał ochoty na powrót do domu, ale wiedział, że jeśli nie wróci na noc do domu to będzie miał jutro w pracy jeszcze większą awanturę niż teraz, za to, że wrócił do domu dość późno. Wszedł do salonu. Paula leżała na łóżku jednak gdy zauważyła narzeczonego podniosła się do pozycji siedzącej.
- Gdzie byłeś? – zapytała pozornie spokojnym głosem.
Spojrzał na zegar… no dobra, zasiedział się w klubie z Sebą godzinę dłużej niż planował, ale była dopiero północ…
- Z Sebastianem – stwierdził. – Mamy teraz bardzo dużo pracy – wyjaśnił. – I wybacz kochanie, ale jestem wykończony – dodał kierując się do łazienki.
- Marek, ostatnio ciągle jesteś zmęczony. Masz kogoś?
Westchnął ciężko. – Paula, proszę cię… - jęknął. Przecież nie powie jej, że znowu ma romans. Paulina i tak go ciągle podejrzewała. Nawet gdy nie miał romansu ona go o niego podejrzewała. Jednak teraz go miał i nie miał ochoty znowu wymyślać jakichś usprawiedliwień. Przebrał się w piżamę i ruszył do sypialni. Położył się na łóżku i starał się nie słuchać narzeczonej.
- Marek! – krzyknęła. – Za dwa miesiące bierzemy ślub. Czy to sobie wyobrażasz, że będziesz cały czas mnie zdradzał? – wykrzyczała.
Spojrzał na nią przyswajając do głowy te słowa. Już za dwa miesiące ślub? Pamiętał jeszcze, jak myślał o tym wydarzeniu w perspektywie sześciu miesięcy. Czas zdecydowanie płynął za szybko.
- Nikogo nie mam, okej? – skłamał dla świętego spokoju. Zgasił lampkę nocną i przewrócił się na bok udając, że zasnął.


Piosenki:
·         Axel Fernando – „El amor comienza” (tłumaczenie)
·         Waco – „Determinacja”
·         Sylwia Grzeszczak & Liber – Wojna damsko-męsko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz