sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 3


Rozdział 3
"Wspomnienia zawładnęły nim, zmuszając do skonfrontowania tego, kim był jako młodzieniec, z tym, kim się stał" - Luis de la Higuera "Piekielne relikwie" (Rozdział 7)


Spacerował po parku rozglądając się dookoła siebie. Czuł ciepło na dłoni - ciepło bijące od osoby idącej obok niego. Szli wspominając stare dobre czasy, kiedy byli nastolatkami a także te późniejsze. Dla Uli był to zwyczajny spacer z wspomnieniami, ale dla niego czymś na kształt rachunku sumienia. Dopiero teraz, gdy mógł porównać to kim był, to jaki chciał być z tym jaki był teraz, widział ile błędów w życiu popełnił.
- O, a na tamtej ławce często uczyłam się do egzaminów na studiach... - stwierdziła.
- Serio? No, ja to co najwyżej czytałem na niej książki, bynajmniej nie do szkoły.
Zaśmiali się. Po jakimś czasie doszli do Starej Pomarańczarni. Uśmiechnęli się zgodnie na wspomnienie ostatniego pokazu pod prezesurą ojca Marka. 
- A teraz droga wycieczko... - Ula spojrzała na Marka jak na niespełna rozumu. - Widzimy Starą Pomarańczarnię, miejsce gdzie Ula Cieplak rozpoczęła swoją wielką karierę w świecie mody.
Roześmiała się, a jej śmiech był tak zaraźliwy, że po chwili oboje chichotali. 
- Tak, a przy okazji miejsce gdzie popełniłam jedną z większych gaf.
Marek spojrzał na nią pytająco.
- Mikrofon... - podpowiedziała. 
- Aaa... tak. Rzeczywista. Ale w sumie miałaś rację.
Uśmiechnął się do niej czarująco.
- Do tej pory pamiętam ja z Sebą próbowaliśmy wykraść wtedy Aleksowi komórkę... - Zachichotał.
- Po co?
Spojrzał na nią nie będąc pewien czy powinien jej mówić, jednak wiedział, że będzie go o to dręczyła przez następną godzinę.
- Zdradzałem Paulę z Klaudią, a Aleks zrobił nam zdjęcie...
- Aha. Dobra Marek, chyba będziemy wraca do pracy, nie uważasz? 
- Ulka... - jęknął.
- Raport sam się nie zrobi.
Pokiwał niechętnie głową. Doskonale wiedział, że sam się nie napisze, ale wolałby spacerować, rozmawiać, śmiać się... Miał wyrzuty sumienia, ale nie chciał również odwodzić jej od pomysłu sfałszowania. Sama do tego doszła, sama się na to zdecydowała, teoretycznie nie powinien czuć żalu do samego siebie. Ale mimo to czuł, w końcu to on ją o to poprosił. Ruszyli do firmy.
- Marek, wszystko w porządku? - zapytała. Spojrzał na nią. Zapewne zauważyła jego nagłe zamyślenie i zmianę nastroju.
- Tak, tak, w porządku - zapewnił, uśmiechając się przy tym niemrawo. - Zamyśliłem się, przepraszam.
***
"Sumienie nie powstrzymuje od grzechów, przeszkadza tylko cieszyć się nimi" - Jean Cocteau


- Zgodziła się - rzekł jakby smutnym głosem, wchodząc do gabinetu przyjaciela. Opadł bezsilnie na krzesło.
- No, jak widzę twój entuzjazm to aż mi się serce raduje - zironizował.
- Daruj sobie. Mam wyrzuty sumienia.
Sebastian parsknął śmiechem ale opanował się pod srogim spojrzeniem kumpla. Podparł się ręką spoglądając na niego dziwnie.
- TY masz wyrzuty sumienia?
Marek zmarszczył brwi. Nie znosił gdy Seba się z niego naigrawał*, a już naprawdę wkurzało go gdy naigrawał* się z jego problemów z Ulą. 
- Tak, ja mam wyrzuty sumienia. Ciężko mi ją prosić o takie rzeczy.
- No, jak widać twoje nocne ekspedycje do Rysiowa zmiękczyły trochę jej serce - stwierdził.
Marek jęknął. Nie wiedział czy jego przyjaciel naprawdę nie rozumie tak prostej rzeczy.
- Seba, ja nie dlatego do niej jechałem - powiedział wyraźnie wypowiadając każde słowo.
- Być może nie, ale ta nocna przemowa...
- To też nie dlatego.
- W takim razie co...?
Marek ukrył twarz w dłoniach.
- Nie wiem, okej? Nie mam zielonego pojęcia. Nie wiem czemu mam wyrzuty sumienia, nie wiem czemu w nocy omal nie wyznałem jej miłości, nie wiem czemu chcę spędzać z nią dużo czasu, nie wiem czemu dałem jej wybór zamiast namawiać ją do przejęcia stołka Aleksa... Nie wiem, Seba.
- Stary, zaczynam się o ciebie martwić
***
"Zaczekaj z tą miłością. Ja dopiero sobie ją uświadamiam"**


- Puk, puk, pani dyrektor, można?
Uśmiechnęła się ukazując swój piękny uśmiech, niestety zasłonięty aparatem na zęby.
- Pewnie, wejdź - zaprosiła Marka do środka.
- Jak tam czujesz się na nowym stanowisku? - zapytał opierając się o biurko.
- Szczerze mówiąc to dziwnie. Strasznie przypomina mi ten gabinet Aleksa.
Zaśmiał się.
- Tak... Pomogę ci się potem urządzić, wstawimy ci te całe kwiatki, świeczki, obrazki i co tam jeszcze kobietom potrzebne do szczęścia.
Uśmiechnęła się lekko. Marek wiedział, że trapi ją to, że musi prokurować ten cały raport. Gdy tylko o tym pomyślał poczuł, że wyrzuty sumienia znowu dają o sobie znać. Odepchnął te myśli w najgłębsze zakamarki własnej podświadomości. Uśmiechnął się do Uli, nie wiedząc co powiedzieć. Jednak cisza pomiędzy nimi nie przeszkadzała mu. Wręcz przeciwnie, była przyjemna. Wymieniali wiele mówiące uśmiechy i posyłali sobie ciepłe spojrzenia. Marek wspomniał rozmowę z Sebą: Nie wiem, okej? Nie mam zielonego pojęcia. Nie wiem czemu mam wyrzuty sumienia, nie wiem czemu w nocy omal nie wyznałem jej miłości, nie wiem czemu chcę spędzać z nią dużo czasu, nie wiem czemu dałem jej wybór zamiast namawiać ją do przejęcia stołka Aleksa... Nie wiem, Seba. Właśnie w głowie tworzyła mu się odpowiedź na to pytanie. Bo czy to nie te... symptomy towarzyszyły bohaterom tych wszystkich komedii romantycznych? Czy to nie takie objawy opisywał mu kiedyś jego stary dobry kolega, planujący się oświadczyć? Tak, właśnie te. Nie był jeszcze gotowy, żeby ostatecznie powiedzieć, że czuje do niej... TO, ale na razie dopuszczał do siebie myśl, że czuje do niej o wiele wiele więcej niż do przyjaciółki, o wiele więcej niż do Pauliny, o wiele więcej iż do tych wszystkich pożal się Boże modelek, więcej niż do...
- Marek!
- Tak Ula? - zapytał, wyrywając się z zamyślenia. 
- Wszystko gra?
- Mhm - stwierdził z wymuszonym uśmiechem. Tak naprawdę nic nie grało. Właśnie przyznał się sam przed sobą, że on ją... Przełknął ślinkę.
- Na pewno?
- T-tak... Yyy... Wszystko jest okej.
- Wiesz, jakoś ci nie wieżę, ale dobra. Nie chcesz to nie mów.
Odetchnął z ulgą. Bał się, że będzie zmuszać go do odpowiedzi.
***
"Gdzie była taka chwila, że razem zrobiło się osobno?"**


Marek ze zniechęconym wyrazem twarzy wszedł do domu. Był wykończony bynajmniej nie pracą. Nawet nie romansowaniem. Był wykończony myśleniem. Tak, myśleniem. Myślał zdecydowanie za dużo. Myślał jak nazwać to co czuje do Uli, myślał jak załatwić tą sprawę z Ulą i Paulą, myślał o raporcie, myślał o Uli... Głównie o Uli. Zdjął krawat i rzucił go na łóżko. Odetchnął z ulgą uświadamiając sobie, że Paulina nie wróciła jeszcze z parapetówki u Aleksa. Zganił się za to w myślach, ale nie umiał zrobić inaczej. Od dawna myśl, że wieczór ma spędzić z Pauliną napawała go niechęcią i irytacją. Z ulgą zdjął służbowe ciuchy, po czym ubrał się w stary, wysłużony dres. Paulina nie znosiła gdy go ubierał, tak samo jak nie znosiła gdy chodził pobiegać i zakładał kaptur. Myśl, że mógłby jej zrobić w tym momencie na złość swoim ubiorem dawało mu chorą satysfakcję. Od dawna nie chciał sprawiać jej przyjemności. Nie chciał też się z nią kłócić. Nie miał nawet ochoty spać z nią. Irytowało go wszystko co z nią związane. Dopiero teraz sam przed sobą przyznał, że to co łączyło go z Paulą nie było miłością. Oni nawet się już nie tolerowali. Byli na najlepszej drogi do znienawidzenia siebie. Rozłożył się wygodnie na łóżku skacząc bezmyślnie po kanałach. Zatrzymał się na chwilę na reklamie jakiegoś "super-hiper-ekstra odkurzacza", następnie posłuchał chwilę wiadomości o przewidywanym na dzień następny końcu świata komentując to słowami:
- Przeżyłem już takich kilkadziesiąt...
Chwilę pooglądał jakąś komedię w której śmiali się z własnej głupoty, potem przez pięć minut wpatrywał się z dość ciekawym wyrazem twarzy w  całującą się parę w jakiejś komedii romantycznej, aż w końcu wyłączył telewizor. Wziął telefon do ręki, i od razu zobaczył przychodzącego smsa. Kliknął "wyświetl" po czym odczytał wiadomość:
"Marek, jestem w trakcie robienia raportu :) Szczerze mówiąc to nie za bardzo wiem jak mam to ulepszyć... Sprzedaż wynosi 15%, to co mam napisać, 30%?"
Szybko wybrał funkcję pisania.
"Dziewczyno, jest po dwudziestej czwartej, a ty jeszcze w pracy?! Może być 30%, napisz i proszę grzecznie udać się do krainy Morfeusza ;) Słodkich snów. Marek."
Po chwili otrzymał odpowiedź.
"Nie jestem już w pracy, chciałam tylko to dokończyć. Zgodnie z poleceniem, właśnie przykryłam się kołdrą i idę spać :)  Dobranoc. Ula."
Uśmiechnął się pod nosem odkładając telefon na szafkę nocną. Postanowił również położyć się spać, więc jako, że był w dresie, który od czasu do czasu służył mu za piżamę (do biegania używał innego), szybko się umył, po czym wskoczył pod kołdrę. Obok niego nie było Pauliny, domyślał się, że została u Aleksa i jego kochanego pieska na noc. Jeśli jesteśmy już przy piesku... Wredne stworzenie. Dobrzański nie rozumiał dlaczego Paula tak ubóstwia tego wilka w owczej skórze. Gdy on proponował jej kupno psa, nawet takiego rozszczekanego ratlerka jak tego Aleksa, kategorycznie odmawiała. A psisko swojego brata rozpieszczała na wszelkie możliwe sposoby. Zasnął śniąc o niebieskich tęczówkach pewnej bliskiej mu osoby.
*Dacie wiarę, że to rzeczywiście się tak pisze? Zawsze myślałam, że pisze się "naigrywał"... Ale przecież "Człowiek nie wie, czego nie wie, dopóki się nie dowie, czego nie wiedział" ;)
**Nie mam zielonego pojęcia skąd to wytrzasnęłam - mam zapisane w pamiętniku. Może gdzieś znalazłam, może kiedyś coś mnie natchnęło i sama wymyśliłam (w co szczerze wątpię), może gdzieś usłyszałam, może gdzieś przeczytałam... Nie wiem :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz