Rozdział 2
Siedział w gabinecie swojego najlepszego przyjaciela zastanawiając się dłuższą chwilę czy ma się go zapytać o to, o co chciał. Sebastian patrzył na niego z zaciekawieniem malującym się na twarzy. Markowi rzadko zdarzało się mieć do niego inną sprawę niż pójście do klubu, a co do tego to nigdy nie bywał tajemniczy.
- No więc?
Dobrzański westchnął cicho. – Seba… Nadal szukasz sekretarki?
- No, szukam, ale bez większego przekonania, a czemu pytasz? Masz jakąś kandydatkę dla mnie?
- Jeszcze nie wiem – stwierdził.
- Marek, denerwujesz mnie jak jesteś taki tajemniczy, wiesz?
Dobrzański westchnął ciężko. Nie rozumiał czemu tak trudno mu zapytać się o tą rzecz Sebastiana.
- Dobra. Od wczoraj mam nową sąsiadkę. Poznałem ją, fajna jest, miła, wykształcona i zastanawiałem się czy nie wziąłbyś jej na rozmowę kwalifikacyjną.
Sebastian zaśmiał się. – A… rozumiem, chcesz się wokół niej zakręcić, a ja mam ci pomóc? Nie no, stary, jasne.
- Sebastian, ona ma narzeczonego, tak? Po prostu fajna jest i tyle.
- Jasne, jasne, tak się mówi.
Obrzucił Sebastiana zirytowanym wzrokiem.
***
Do jej świadomości od jakiegoś czasu wdzierał się irytujący, piszczący dźwięk. Próbowała nie zwracać na niego uwagi i dalej pogrążyć się w sennych marzeniach, próbowała wtulić się w Piotra i spać dalej, jednak jej narzeczony musiał już wstać. W końcu dała za wygraną i leniwie otworzyła powieki. Zmrużyła oczy próbując zaobserwować gdzie się znajduje, ponieważ z całą pewnością nie mogła być to jej sypialnia. Sięgnęła po leżące nieopodal okulary i wsunęła je na nos. Gdy odzyskała ostrość widzenia zorientowała się, że znajduje się nie w sypialni, a w salonie. Zmarszczyła czoło zastanawiając się usilnie nad tym skąd się tu wzięła. Po chwili stwierdziła, że za pewne zasnęła podczas wczorajszego wspominania. Rozejrzała się po mieszkaniu. Nie nosiło ono żadnych śladów tego, że jej narzeczony wrócił już w pracy. Nagle po raz kolejny usłyszała irytujący dźwięk, który obudził ją tego rana. Podniosła telefon i spojrzała na wyświetlacz.
- Halo? – zapytała jeszcze trochę zaspanym głosem. – Cześć kochanie, dzięki za pobudkę. No… Jasne, nie masz za co przepraszać, rozumiem – stwierdziła, gdy Piotr powiedział, że musi zostać dłużej w pracy gdyż był jakiś duży wypadek i jest koniecznie potrzebny. – Dobrze, to do wieczora. Tak, ja ciebie też. Pa.
Rozłączyła się po czym odłożyła telefon na szafkę. Wtuliła twarz w ręce. Zdecydowanie się nie wyspała mimo tego, że była już dziesiąta. Przekręciła się na plecy i spojrzała w sufit. Nagle zorientowała się, że ma na sobie wczorajsze ciuchy.
„No pewnie, zasnęłam i nie zdążyłam się przebrać… a narzekam, że Piotr jest śpiochem” – zaśmiała się w duchu po czym ruszyła do łazienki w celu przebrania się w świeże ubrania i umalowania się. Gdy wykonała już te podstawowe czynności postanowiła pojechać do Rysiowa, dać Beatce (już i tak spóźniony) prezent urodzinowy, a z Piotrem przyjechać tam w niedzielę, kiedy on w końcu odeśpi ten całodniowy i całonocny dyżur. Wypiła szybką kawę, zjadła jedną kanapkę, na więcej nie miała ochoty i zabierając po drodze prezent dla siostry, wyszła z domu.
Po jakimś czasie już do reszty rozbudzona wchodziła do swojego rodzinnego domu. Nie zawracała sobie głowy pukaniem, gdyż w Rysiowie wszyscy znajomi i rodzina zupełnie się tym nie przejmowali.
- Cześć tato – powiedziała wchodząc do kuchni. Pocałowała Cieplaka w policzek.
- Cześć córcia. Sama przyjechałaś?
- Tak się złożyło, Piotr musiał dłużej zostać w szpitalu, i z nim pewnie przyjedziemy dopiero w niedzielę, więc stwierdziłam, że dziś odwiedzę was sama i przy okazji dam Beti prezent.
- Fajnie, że przyjechałaś, ale dzieciaki są już w szkole.
- To poczekam – stwierdziła beztrosko.
Miała doskonały humor mimo tego, że jej narzeczony jej nie towarzyszył w odwiedzinach rodziny. W sumie to sama nie wiedziała z czego ten humor wynika. Może z tego, że kupili w końcu mieszkanie? A może z tego, że poznała nowego, hmm… znajomego? Uśmiechnęła się szeroko widząc jej przyjaciółkę wychodzącą z łazienki
- Ala, cześć! – Uścisnęła spontanicznie dziewczynę. – Nie w pracy?
- Nie, Sebastian pozwolił mi dzisiaj nie przychodzić.
- A, tak na marginesie, poznałam twojego szefa. – Puściła jej oczko.
- Sebę?
Cieplakówna wywróciła oczami. – Marka – poprawiła. – Jest naszym sąsiadem – wyjaśniła.
- No proszę. Fajny jest, co? – Ala spojrzała na nią przekornie.
- Miły. – Wzruszyła ramionami. – I sympatyczny – dodała po chwili.
Spojrzała na przyjaciółkę. Poznała ją na wyjeździe z Piotrem nad morze kiedy to świętowali to, że obroniła pracę na studiach. Ona akurat wtedy miała urlop i tak poznały się zupełnie przez przypadek – Ula wyszła na samotny spacer bo Piotr, wtedy jeszcze jej przyjaciel, oczywiście zaspał, no a Ala była na spacerze nad morzem. Uśmiechnęła się do dziewczyny i ojca. Szczerze mówiąc to miała nadzieję, że już niedługo będzie mogła nazwać Alicję swoją macochą. Jednak jak na razie i Ala i Józef nie mogą wyjść z przekonania, że są przyjaciółmi i trwają w błogiej nieświadomości na temat tego, że oboje są w sobie zakochani, tylko, że nie chcą dopuścić tego do swoich myśli.
Pod wieczór wróciła do domu. Piotr pewnie już na nią czeka, chyba, że zasnął zmęczony dyżurem. Weszła cicho do mieszkania, w razie gdyby spał, nie chciała go budzić. Zastała go jednak w pełni sił, wcale nie wyglądającego na zmęczonego, w salonie.
- Cześć Piotruś.
- Cześć kochanie – odparł skradając jej szybkiego całusa. – Gdzie byłaś? – zapytał z ciekawością.
- A, pojechałam sobie do Rysiowa. Coś musiałam robić cały dzień – stwierdziła.
- A co powiesz teraz na jakieś kino? – zaproponował.
- Kino? A nie wolisz odespać dyżuru?
- W razie czego mogę pospać na filmie. – Puścił jej oczko. – Daj spokój, Ulka, wolę spędzić z tobą wieczór. Poza tym grają nową komedię romantyczną, co ty na to?
- Polską?
Zrobił udawaną oburzoną minę. – No coś ty, przecież wiem, że nie lubisz!
Zaśmiała się. – No dobrze, w takim razie daj mi dwadzieścia minut. – Pocałowała go krótko po czym umknęła do łazienki. Sosnowski uśmiechnął się szeroko patrząc za ukochaną. Miał zamiar usiąść już przed komputerem (w końcu doskonale wiedział, że kiedy Ula mówi „daj mi dwadzieścia minut” i idzie do łazienki, to wyjdzie z niej za minut trzydzieści, jeśli nie czterdzieści) jednak jego plany zniweczył dzwonek do drzwi. Spojrzał na zegar. Była już dwudziesta. Niechętnie ruszył w kierunku drzwi wejściowych. Uchylił je.
- O, cześć – rzucił gdy zobaczył stojącego w progu Marka. Na jego twarz wstąpił wymuszony uśmiech.
- Cześć Piotr – odparł, uśmiechając się lekko, jednak szczerze. On nie miał żadnego powodu dla którego miałby nie przepadać za Sosnowskim. Jednak nie zdziwił się gdy zobaczył nieco wymuszony uśmiech na twarzy kardiologa. Mógł być zazdrosny o Ulę. – Jest Ulka?
- Jest, ale zaraz wychodzimy – stwierdził.
- Jasne, rozumiem, ale zająłbym jej tylko pięć minut.
- No dobra…
Wpuścił Dobrzańskiego do mieszkania. Przeszli do salonu. Ula najwidoczniej usłyszała, że ktoś przyszedł bo po chwili wyszła z łazienki. Weszła do salonu i spojrzała na Marka.
- Cześć Ula.
- Cześć – odparła, nieco zaskoczona tym, że go widzi.
- Mam sprawę. A raczej… propozycję.
- O co chodzi? – zaciekawiła się.
- Wczoraj rozmawialiśmy też o pracy, szkołach, nie? – Kiwnęła głową twierdząco. – No. Dzisiaj jak byłem w pracy, to przyszedł do mnie mój przyjaciel, też pracuje w FD. Powiedział, że szuka sekretarki… No i od razu pomyślałem o tobie. – skłamał. Znaczy… trochę skłamał. A raczej pomieszał fakty. Tak naprawdę to Seba rzeczywiście kilka dni temu powiedział mu, że szuka sekretarki, bo Ala awansowała na kierowniczkę PR, a on przyszedł do niego dzisiaj żeby powiedzieć mu, że ma kandydatkę. Spojrzał na nią wyczekująco.
- Marek… To nie jest decyzja, którą podejmuje się w jednej chwili, ale zastanowię się nad tym poważnie. A czym zajmuje się ten twój przyjaciel?
- Jest dyrektorem kadr. Jutro od dziesiątej będzie przeprowadzał rozmowy kwalifikacyjne, chociaż nie wiem czy ktoś tam przyjdzie. Zastanowisz się do jutra?
- No, myślę, że zdążę się namyśleć. Dzięki.
- Nie ma sprawy. No to… może do jutra.
- Tak, cześć.
***
Marek wychodził później niż zazwyczaj, bo o dziewiątej, do pracy. Spojrzał na drzwi naprzeciwko. Zastanowił się chwile, czy zapukać i zapytać się jaką podjęła decyzję… A może lepiej nie, w końcu nie chciałby wyjść na nachalnego… Myślał tak jeszcze chwilę, gdy nagle zobaczył, że drzwi się otwierają. Udał szybko, że sprawdza która godzina.
- O, cześć Marek.
- Cześć – odparł z uśmiechem. – Co tam? – zapytał mimochodem, jednak miał nadzieję, że powie mu jaką decyzję podjęła.
- A w porządku. – Uśmiechnęła się. – Właśnie jadę do twojej firmy – stwierdziła jak gdyby nigdy nic.
- Serio, zgadzasz się?
- Pewnie, czemu nie.
- To w takim razie może cię podwiozę, ja w końcu też tam jadę, i od razu pokażę ci gdzie urzęduje Seba.
Uśmiechnęła się co odczytał jako zgodę. Szybko odnalazł na parkingu swój samochód. Otworzył jej drzwi, a sam usiadł na miejscu kierowcy.
Po jakimś czasie Marek siedział w swoim gabinecie bawiąc się białą piłeczką golfową. Ula obiecała, że zaraz po rozmowie kwalifikacyjnej wpadnie do niego żeby powiedzieć czy dostała pracę. Marek co prawda wiedział, że ją dostanie, w końcu poprosił o to Sebastiana, a doskonale wiedział, że Olszański pomyśli, że Marek chce się do niej zbliżyć, więc przyjmie ją nawet gdyby kwalifikacji nie miała. A ma. I to durze. Zastanawiał się jak to jest, że osoba o takim wykształceniu nie może znaleźć pracy. Może chodziło o to, że nie miała doświadczenia? Nie zdążył odpowiedzieć sobie na to pytanie bo usłyszał pukanie do drzwi. Domyślił się, że to Ula, więc zaprosił ją do środka.
- I co? – zapytał, gdy dziewczyna weszła do środka. Znał odpowiedź na to pytanie, ale wolał uzyskać potwierdzenie.
- Mam tę pracę. Dziękuję Marek.
- Nie ma o czym mówić. – Machnął ręką w charakterystycznym geście.
***
Około osiemnastej wychodziła ze srebrnego Lexusa. Uśmiechnęła się do mężczyzny otwierającego jej drzwi. Ruszyli zgodnie w kierunku jednej z klatek schodowych. Weszli do windy.
- Czyli co… od dziś razem pracujemy?
- No, na to wygląda… szefie. – Puściła mu oczko.
- Ula… - zaśmiał się. – No, jesteśmy na naszym piętrze.
- Dzięki za podwózkę.
- Nie ma sprawy.
Uśmiechnął się rozbrajająco. Odprowadził ją pod drzwi, chociaż mieszkali naprzeciwko siebie.
- To co, jutro razem jedziemy do pracy, czy Piotr cię podwozi?
Zastanowiła się chwilę. - Piotr ma jutro na szóstą do pracy, no a my na dziewiątą, więc sądzę, że skorzystam z twojego ładnego, acz trochę przyciasnego autka – zażartowała.
- No wiesz? – burknął patrząc na nią z udawanym wyrzutem. – Moje auto nie jest przyciasne – stwierdził z miną obrażonego czterolatka.
Roześmiała się serdecznie na widok jego naburmuszonej miny.
- Dobra, dobra, nie jest przyciasne – stwierdziła wzdychając teatralnie.
- No ja myślę – zaśmiał się. – Do jutra.
Weszła do mieszkania jak najciszej potrafiła – wiedziała, że Piotr pewnie odsypia dyżur, na który ordynator zerwał go o trzeciej nad ranem kiedy to spali jeszcze spokojnie. Zdjęła z wielką ulgą czółenka i na boso przeszła przez przedpokój w poszukiwaniu swoich puchatych cieplutkich kapci. W pewnym momencie poczuła dłonie zasłaniające jej oczy i o mało co nie przewróciła się na prostej drodze.
- Piotr! – pisnęła próbując złapać równowagę. – Wiesz, że nie lubię jak mnie straszysz! – rzuciła zirytowanym głosem.
- A co ty taka zła, w pracy ci się nie podobało?
- Nie, w pracy bardzo fajnie, Ala poznała mnie z kilkoma dziewczynami więc mam nawet koleżanki, Sebastian, mój bezpośredni przełożony, też całkiem sympatyczny. – Pocałowała go krótko. – A ty nie odsypiasz, śpiochu?
- Odespałem już, kolega mnie zastąpił bo stwierdził, że za dużo siedzę w ciągu tego tygodnia w szpitalu.
- No rzeczywiście w tym tygodniu dzisiaj pierwszy raz w nocy byłeś na noc w domu, i to też nie całą noc, a tylko kilka godzin – stwierdziła bez żadnego wyrzutu. Doskonale rozumiała jego pracę i nieunormowane godziny.
- Dzisiaj będę na noc, jutro mam dyżur w dzień, w nocy Mateusz.
- A niedziela? Do Rysiowa mieliśmy w końcu pojechać.
- Zobaczę co da się zrobić, okej?
- Okej.
Pocałowała go krótko. Weszła do salonu i rzuciła się na kanapę. Wzięła pilot i zaczęła skakać po kanałach. Uśmiechnęła się do Piotra kładącego się obok niej. Musnął jej usta. Odwzajemniła pocałunek po czym przeniosła wzrok na ekran telewizora. Sosnowski westchnął niezauważalnie. Z bliżej nieznanych mu powodów Ula nie chciała być z nim jeszcze bliżej, a on nie narzucał się jej, jednak miał nadzieję, że prędzej czy później przełamie się. Przeniósł wzrok na oglądaną przez dziewczynę komedię romantyczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz