Rozdział 19
"A jednak coś się stało, dwie dusze, jedno ciało
Nie wierzyłem że może skończyć się tak źle
wspólny spacer po niebie
Bo nic już nie zostało, przepraszać to za mało
Tak potraktowane serce nie pokocha nigdy więcej"
„Punkt pierwszy – nie myśleć o Ulce. Punkt drugi – nie myśleć o Ulce. Punkt trzeci – nie myśleć o Ulce. Punkt czwarty - nie myśleć o Ulce. Punkt piąty... Cholera, to się nie uda."
Otworzył zaciśnięte od dobrych kilkudziesięciu minut powieki i wbił wzrok w sufit. Piąty dzień... już piąty dzień bez niej. Wariował - to chyba było dobre określenie na to co aktualnie czuł. Schował wszystko, naprawdę wszystko, co mu się z nią kojarzyło do pudła, które następnie wcisnął w najgłębszy zakamarek szafy. Miał nadzieję, że to mu pomoże o niej nie myśleć i zapomnieć, ale to było jak paranoja - wszystko, dosłownie wszystko, mu się z nią kojarzyło. A nawet gdyby nie zwracał uwagi na te skojarzenia to i tak nie udawało mu się o niej zapomnieć - czy to we wspomnieniach, czy we snach - ciągle ją widział. Nie potrafił się odkochać... i chyba nawet nie chciał. Zdradziła go, zraniła, skrzywdziła, ale jednak nadal ją kochał. I chyba nawet byłby w stanie jej wybaczyć. Był pewien, że na pewno nie da się Sebastianowi zaciągnąć do klubu - w swoim obecnym stanie psychicznym było niemal pewne, że upije się i wyląduje w łóżku z jakąś panienką czego nie chciał. Po pierwsze zmienił się. Po drugie odbierał to jako zdradę Uli, chociaż już razem nie byli.
"Dobra chłopie, jeszcze raz" - nakazał sobie w myślach. - "Punkt pierwszy - nie myśl o Uli. Punkt drugi - nie myśl o Uli. Punkt trzeci - nie myśl o... Nie, to bez sensu. Nie da rady. Nie uda się. Nie umiem o niej zapomnieć. Nie umiem nie kochać Uli."
Westchnął ciężko. Zastanawiał się kilka razy czy ona za nim tęskni tak jak on za nią, czy raczej pogodziła się z ich rozstaniem... a może nie musiała się z niczym godzić, bo chciała się z nim rozstać - czyli grała?
"Nie, na pewno nie! Może nie tęskni... ale na pewno by nie grała. Nie mówiła by mi o tym, że kiedyś to robiła, skoro nadal miałaby taki zamiar, to by było bez sensu... chyba. A może chciała tylko zdobyć moje zaufanie...? Stop, Dobrzański! Nie gdybaj. W końcu miałem o niej nie myśleć!"
Westchnął ciężko. Nic nie przynosiło zamierzonego skutku. Pozbył się wszystkiego co mu się z nią kojarzyło, nie chodził do Łazienek, nie odwiedzał restauracji w których wspólnie bywali, nie jeździł nad Wisłę, powstrzymywał się od skręcenia w stronę Rysiowa ilekroć razy przypadkiem przejeżdżał obok wsi, nie dzwonił, usunął zdjęcia, nie rozmawiał o niej z nikim... i w końcu starał się o niej nie myśleć co było najtrudniejsze, wręcz niewykonalne. Gdyby tylko miał pewność, taką stuprocentową, że ona też go kocha to już byłby w Rysiowie. Ale nie miał takiej pewności - chciał w to wierzyć, wierzył jeszcze całkiem niedawno, ale miał pewne wątpliwości. Nie widział jej od kilku dnia ale nadal nie potrafił przestać o niej myśleć. Podświadomość i serce nieustannie podsuwały mu myśli o Uli, a on nie potrafił ich nie wpuścić. Przekręcił się na bok i spojrzał na zegar. Była już czwarta nad ranem, a on nie przespał tej nocy nawet kilku minut mimo, że był zmęczony - sam nie wiem co bardziej go zmęczyło - myśli o Ulce, czy raczej brak snu. Westchnął ciężko zastanawiając się co ma zrobić sam ze sobą. Że już nie zaśnie było pewne. Mógł tu leżeć i tworzyć domysły na temat tego co tak faktycznie czuje do niego Ulka. Mógł też do niej pojechać, nie zważając na wczesną porę, i poprosić o rozmowę. Mógł jeszcze zwyczajnie żyć dalej - teraz zasnąć, potem iść do pracy, i przestać myśleć o Uli. Ostatecznie postanowił wybrać trzecią opcję, może poza nie myśleniem o Ulce, bo i tak by mu to nie wyszło. Ale nie pojedzie do niej, bo bał się co mógłby od niej usłyszeć, i sam też nie wiedział co powinien jej powiedzieć. Zamknął oczy z zamiarem odpłynięcia w objęciach Morfeusza.
~~*~~
"W czarnej porywistej burzy
Co w środku drogi sięga nas
Niespełnionym scenariuszem
Jak deszczem obrywamy w twarz
Mgła przesłania horyzonty
Na pierwszej linii frontu my
A w zmęczonych nadziejach pękają szwy."
Ula, podobnie jak Marek, siedziała w pokoju i nie spała, a siedziała z podkurczonymi nogami i powstrzymywała łzy w oczach. Od pięciu dni nie była w pracy... od pięciu dni nie widziała się z Markiem. Narzuciła sobie pokutę. I zadanie zapomnienia o Marku. Skrzywdziła go... on się zmienił, ona jak widać nie. W takim razie nie zasługuje na niego, a co za tym idzie da mu spokój. Poza tym była pewna, że on nie chce jej znać - jeśli będzie chciała z nim porozmawiać, kłótnia murowana, a tego nie chciała. Nie miała na to siły. Kochała go, ale Marek zasługuje na kogoś lepszego... Pokręciła głową zaciskając powieki. Ciągle walczyła ze sobą żeby do niego nie pojechać. Wiedziała, że gdyby nie ten jeden błąd, największy błąd jaki popełniła w życiu, byliby szczęśliwi. Ich rozdział pisałby się dalej, byliby razem. A tak rozstali się przez nią. Nie dziwiła się Markowi, że kazał jej zabrać swoje rzeczy. Sama pewnie zachowałaby się podobnie. Nie krzyczał na nią... nigdy na nią nie krzyczał, nawet w takich okolicznościach. Była pewna, że ją kocha, ale nie wiedziała czy nadal chce z nią być, po tym co zrobiła... czy jest w stanie jej wybaczyć. Dlatego od prawie tygodnia nie szukała nawet kontaktu z nim. Postanowiła dać mu samemu podjąć tą decyzję - jeśli będzie chciał, przyjedzie i porozmawia, a jeśli nie to się nie spotkają. A póki nie będzie pewna jaką podjął decyzję nie będzie się z nim spotykać. Na razie postanowiła wziąć sobie coś na kształt urlopu, a potem załatwić z Sebą sprawę jej zwolnienia, jeśli się nie pogodzą z Markiem. Ale na razie poczeka z dwa tygodnie. Da im czas na przemyślenie tej sytuacji. Może przyjedzie z nią porozmawiać... a może ona sama się odważy. Żałowała, że nie powiedziała Markowi o tym, że Radek ją nachodzi. Wtedy to wszystko skończyłoby się inaczej. Dobrzański nie zlekceważyłby alarmu i porozmawiał z Radkiem, a jeśliby to nie pomogło to mimo wszystko nie skończyłoby się to rozstaniem, bo Markowi byłoby łatwiej wszystko zrozumieć. Ale nie powiedziała, i teraz musiała ponosić tego konsekwencje. Włączyła cicho radio stojące na jej szafce i wsłuchała się w jakąś optymistyczną piosenkę o miłości. Jeszcze niedawno uśmiechnęłaby się szeroko i rozmyślałaby o swoim ukochanym, zastanawiałaby się czy jeszcze śpi, czy może jednak istnieje możliwość, że wstał i otrzyma od niego SMSa "dzień dobry moje słoneczko", tak jak miał to w zwyczaju czynić? Jeszcze niedawno tak właśnie to wyglądało. Teraz taka piosenka wywoływała u niej jedynie łzy na myśl co zniszczyła.To mogło się jeszcze bardzo długo ciągnąć, ze strony każdego z nich było to coś poważnego, ale ona musiała to zniszczyć. Ale może istnieje jakaś nadzieja na naprawienie tego, może wystarczyłoby, że opowiedziałaby mu o wszystkim, że Radek ją nachodził, gadał jakieś niestworzone rzeczy... no a w końcu się całowali, nie mogła temu zaprzeczyć. Westchnęła ciężko. Nie wiedziała jak mogłaby wyjaśnić tą całą zagmatwaną sytuację... a może to tylko ona niepotrzebnie utrudniała? Może ta sytuacja nie była wcale tak trudna jak się wydawało? Nerwowym ruchem dłoni wyłączyła radio gdy usłyszała kolejną piosenkę o szczęśliwej miłości. Gdyby nie to, że był początek kwietnia pomyślałaby, że dziś są walentynki. Opadła z ciężkim westchnieniem na łóżku i poczęła wpatrywać się w pustą przestrzeń przed sobą. Musiała coś ze sobą zrobić... tylko co? Na pewno nie mogła kolejnego dnia spędzić w łóżku zamartwiając się. Dom już sprzątała cały, nawet dwa razy. Gorliwie czytała stare romanse, które zakupiła jeszcze jako nastolatka, robiła wszystko byleby tylko nie myśleć o Marku... ale podczas tych czynności myśli o nim wkradały się do jej głowy zupełnie niespodziewanie, z zaskoczenia, nie zdążyła jeszcze zaprotestować, a już zaczynała znowu o nim myśleć. To zdecydowanie nie były zdrowe objawi. Paranoja. Wszędzie widzi Marka. Zastanawiała się czy on czuje to samo czy raczej jakoś ułożył sobie życie, pogodził się z tą sytuacją? A może ją znienawidził za to, że go zdradziła? Westchnęła ciężko zamykając oczy. Jeżeli się pogodzą, co było wątpliwie, ale istniało takie prawdopodobieństwo, to już nigdy przenigdy nie zatai przed nim jakiegoś faktu, a już na pewno nie czegoś takiego, że ktoś ją nachodzi. Będzie mu mówić o wszystkich niepokojących sprawach. Jeśli jeszcze będą razem, on będzie miał prawo o tym wiedzieć. Nie rozumiała czemu mu nie powiedziała o Radku, byli w związku a w takim układzie jej problemy były jego problemami, a jego problemy jej problemami. Pomagali sobie i wspierali się. Zawsze. We wszystkim. Powinna mu była powiedzieć o tym fakcie. Powinna... ale nie zrobiła tego. I to było najgorsze.
~~*~~
"O ciszy, o spokoju, w własnych czterech kątach,
O ukochanej osobie, której teraz tak brak,
Chciałby krok cofnąć, krzyknąć z całej siły stop,
Nie łatwo zejść z drogi, na którą rzucił go los,
Błądzi sam, pośród szarych myśli,
Za wspomnieniami goni, pełen nienawiści,
Za ten z życiem wyścig, pełen klęsk i upokorzeń,
Przestać chciałby lecz przestać iść nie może.
Takie są w życiu drogi, nie każdemu sprzyja los,
Czasem warto jest się zastanowić,
Gdy skończy się dzień, co przyniesie nam noc."
Marek siedział w swoim gabinecie z wzrokiem utkwionym w monitor laptopa. Udawał zapracowanego, jednak tak naprawdę oddawał się jakże ambitnemu i zajmującemu zajęciu wpatrywania się w pulpit, który nie przedstawiał nic innego jak jakieś esy floresy. Jeszcze kilka minut temu uwieczniona była tam sylwetka Ulki... korciło go żeby przywrócić taki stan rzeczy, ale przecież miał o niej nie myśleć. Pierwszy raz od... już teraz sześciu dni pojawił się w pracy. Skrzętnie unikał Sebastiana starając się jednak żeby kumpel zbyt tego nie odczuł. Nie miał ochoty po prostu słuchać jego relacji ze związku z Violettą, w którym tkwił od dokładnie trzech dni. Długo, nawet bardzo długo przychodziło Sebie domyślenie się co tak naprawdę czuje do Violi, ale jak już się domyślił to nie czekał ani chwili dłużej, od razu wziął sprawy w swoje ręce. Marek jeszcze nie powiedział mu o rozstaniu z Ulą... nie chciał o tym gadać. Sebastian żył w błogiej nieświadomości, że Marek był przeziębiony i siedział w łóżku przez te kilka dni, a Ula pojechała do rodziny tym samym biorąc urlop. Olszański był tak upity szczęściem, że nawet nie przyszło mu do głowy, że Marek nie jest na tyle głupi żeby zostawiać firmę pod okiem Violi - Seba może i był w niej zakochany, ale nie zmienia to faktu, iż Viola zapałem do pracy nie grzeszyła. Inteligencją zresztą też nie, ale temu Sebastian kategorycznie zaprzeczał. Usłyszał charakterystyczne dla dyrektora HR energiczne pukanie do drzwi. Westchnął ciężko ale wiedział, że bez rozmowy z kumplem się nie obędzie... a może Sebastian, który ostatnio bardzo się zmienił, doradzi mu coś mądrego na temat tego co powinien zrobić, bo Marek czuł się okropnie ze świadomością, że rozstał się z Ulą, nie wyobrażał sobie dalszego życia bez tej dziewczyny. Po chwili do gabinetu wszedł Seba. Marek przywitał go bladym uśmiechem.
- Cześć stary. - Usłyszał. - Jak tam zdrówko? - zapytał, nadal będąc pewnym, że Marek całe sześć dni przeleżał pod pierzyną kurując się, co nie było znowu takim kłamstwem, bo faktycznie leżał w łóżku i starał się wyleczyć z miłości, jednak nie uszło jego uwadze, że w tym przypadku, była to choroba nieuleczalna.
- Już lepiej - odparł. - Jak tam z Violą? - zapytał, zmieniając temat. Relacje Sebastiana nieco go dołowały, w końcu niedawno tak samo opowiadał o sobie i o Ulce, teraz było to tylko wspomnienie, ale cieszył się szczęściem przyjaciela.
- Świetnie - stwierdził. - Wiesz, miałeś rację, że ta miłość to całkiem fajna sprawa - dodał uszczęśliwiony.
- Tak fajna - potwierdził bez entuzjazmu. Była to świetna sprawa, jeśli była to miłość szczęśliwa.
- Stary, co jest? - zapytał zauważając, że Marek jest jakiś przybity. Dobrzański westchnął ciężko podnosząc wzrok na przyjaciela.
- Rozstaliśmy się z Ulą - niemal szepną. Przełknął gulę w gardle. Wbił wzrok w jakiś okruszek na swoim biurku żeby nie patrzyć na zaskoczoną i pełną niedowierzania minę Sebastiana.
- Dlaczego? Pokłóciliście się o coś? Nie wystarczyłoby porozmawiać?
Wzruszył ramionami.
- Może i by wystarczyło porozmawiać, chciałbym. Po prostu... Ulka mnie zdradziła. Chciałbym w to nie wierzyć, ale nie zaprzeczała gdy ją o to spytałem.
- O kurde. - Nic inteligentniejszego nie przyszło mu do głowy. - Marek no... pogadaj z nią może jakoś da się to wyjaśnić... - nieudolnie starał się wesprzeć przyjaciela.
- Gdyby się dało wyjaśniłaby mi to zaraz po tym zajściu, jak ją spytałem czy może mi to wyjaśnić. Nic nie powiedziała. Milczała. Wziąłem to za odpowiedź twierdzącą. Zdradza mnie. Kłamałem mówiąc ci, że jestem chory, tak naprawdę to się załamałem. Ulka faktycznie wyjechała do rodziny, ale obawiam się, że nie na urlop, a na stałe. Wiesz... myślałem, że znalazłem kobietę z którą spędzę resztę życia, z którą założę rodzinę, dzięki której powrót do domu po pracy będzie najwspanialszą rzeczą pod słońcem... no ale jak widać myliłem się. Chociaż chciałbym żeby było inaczej. Chciałbym mieć rację.
Sebastian poklepał go lekko po plecach.
- Pogadaj z nią - przekonywał go dalej. - Może była zdenerwowana, nie wiedziała co ci powiedzieć... może sama nie wiedziała co o tym myśleć... albo, nie daj Boże, ma jakieś kłopoty, bała ci się powiedzieć i wyszło jak wyszło?
Zamyślił się nad słowami Sebastiana. Może miał rację? Może faktycznie była skołowana tym co się wydarzyło... ale przecież gdy przyszła do domu po rzeczy wyjaśniłaby mu. Więc albo go faktycznie zdradziła, miała taki zamiar, i może nawet nie żałowała... albo, zgodnie z teorią Seby, miała jakieś problemy o których bała się mu powiedzieć. Ale co ona miałaby mieć za problemy? Ponoć o wszystkim sobie mówili. Taka była umowa. Cokolwiek by się nie działo mogą do siebie przyjść i porozmawiać. Ale może bała się mu powiedzieć? To byłoby całkiem w jej stylu - nie powie bo nie chce go martwić, albo twierdzi, że nie jest to na tyle ważna sprawa żeby on musiał się w to mieszać. Przeanalizował dokładnie słowa Sebastiana... może faktycznie powinien z nią pogadać?
- Marek, nie myśl tyle, bo ci się mózg przegrzeje - rzucił widząc, że procesy myślowe Dobrzańskiego pracują na pełnych obrotach. - Do jakich wniosków doszedłeś?
- Możesz mieć rację. Może ona faktycznie była przestraszona i zdezorientowana tym pocałunkiem, i bała się mi powiedzieć, że go pocałowała bo... bo ją poniosło? To jest całkiem prawdopodobne. Teoria o domniemanych kłopotach też, chociaż mało realna, bo Ula raczej nie pakowała się w żadne tarapaty.
- Nie wiesz co było kiedyś. Nie wnikałeś dokładnie, ale mówiłeś, że oboje święci w przeszłości nie byliście. Może wtedy coś się wydarzyło, coś co się za nią ciągnie?
- I nie powiedziałaby mi?
- Stary, to jest k o b i e t a! Niezbadane są tajemnice kobiecego umysłu - rzucił żartobliwie. - Bała się, nie chciała... nie wiem, nie jestem jasnowidzem, ale miała jakiś powód... przyjmując, że faktycznie ma jakieś problemy.
- Sam nie wiem czy wolałbym żeby miała jakieś problemy, czy żeby okazało się, że mnie zdradziła bo ja poniosło - mruknął w zamyśleniu.
- Pogadasz z nią?
- W pierwszej kolejności załatwię coś innego - stwierdził. - Nie mam pojęcia co z nią. Może chciała odpocząć, i gdzieś wyjechała? To całkiem prawdopodobne. Muszę się podpytać znajomej czy Ula w domu.
- Znajomej, byłej kochanki, przyjaciółki byłej, może za chwilę obecnej dziewczyny, niejaka Amelia?
- Dokładnie - potwierdził szukając numeru Amy. Sebastian opuścił gabinet przyjaciela stwierdzając, że pomógł na tyle na ile mógł. Marek wybrał numer dziewczyny i już po kilku sygnałach usłyszał jej wesoły głos nagrany na poczcie głosowej. Wybrał numer jeszcze kilka razy, odebrała dopiero za którymś z kolei.
- "Marek, pali się, czy ktoś umiera? Dzwonisz jak na alarm" - rzuciła na przywitanie. Uśmiechnął się pod nosem, chociaż wcale nie było mu do śmiechu. No może trochę bo istniało duże prawdopodobieństwo, że zobaczy się z Ulą już za jakąś godzinę.
- Nikt nie umiera, ani się nie pali - uspokoił ją. - Mam pytanie.
- "Dzwonisz żeby się mnie o coś zapytać?" - zapytała z rezygnacją. - "I dlatego zadzwoniłeś jakieś sześć razy w przeciągu kilku minut podczas których byłam w łazience?"
- Tak, ale to ważne pytanie - stwierdził. Wiedział, że Amelia nie darzy go wielką sympatią, chociaż od czasu jak był z Ulką na pewno większą... a od czasu jak się z Ulą rozstał to nie wiedział, ale miał wrażenie, że nadal tkwią w miejscu, jednak te relacje mu odpowiadały. Nie miał nic przeciwko ich ociepleniu, jeśli była to przyjaciółka Uli, a oni może zaraz się pogodzą, więc wolał to niż nic.
- "To zamieniam się w słuch, ale przygotuj się, że na najbliższym ewentualnym spotkaniu urwę ci głowę, jestem trochę zajęta, i naprawdę rozmowa z tobą nie jest jednym z moich planów."
- Trzy minuty - stwierdził. - Ula jest w Rysiowie?
Po drugiej stronie słuchawki przez kilka minut panowała idealna cisza.
- "Jest... czemu pytasz? I czemu miałoby jej nie być?"
- Nie wiem - stwierdził. - Myślałem, że może wyjechała odpocząć. A pytam bo... chcę z nią porozmawiać.
- "W końcu" - stwierdziła. - "Bo Ulka się tu katuje. Wygląda okropnie. Mam wrażenie jak na nią patrzę, że ona sobie narzuciła karę niewychodzenia z pokoju w celu innym niż potrzeby fizjologiczne... ale u niej to wszystko jest możliwe. Pogodzicie się?"
- Nie mam zielonego pojęcia - odparł zabierając marynarkę z krzesła. - Chciałbym bo nie umiem bez niej normalnie funkcjonować, ale wiadomym jest, że może to być trudne. Nadal nie wiem jak ta sytuacja wyglądała naprawdę... oceniam ją ze swojego punktu widzenia, zdrada. Ale mimo wszystko wolę z nią pogadać.
- "Dobrze robisz" - pochwaliła. - "Naprawdę, uwierz mi. Dobrze, że jedziesz z nią pogadać, bo ona w końcu wpadnie w jakąś depresję... I sądzę, że chciałaby ci coś powiedzieć."
- Co?
- "Dowiesz się jak porozmawiacie" - stwierdziła po czym rozłączyła się. Wsadził telefon do kieszeni i ruszył do wyjścia z firmy.
~~*~~
"Prędzej czy później to wszystko wróci
To co tak nagle wypadło nam z rąk
Zgasi pragnienie po wielkiej suszy
Spadnie na ziemię a ta wyda plon
Prędzej czy później los się odwróci
Wyrówna bilans poniesionych strat
Jak wymarzona tęcza po burzy
Nasz czarno-biały koloruje świat
Milionem barw."
Zatrzymał auto pod Rysiowskim domkiem z numerem osiem i wpatrywał się chwilę przed siebie zastanawiając się czy faktycznie chce iść do niej i poznać prawdę, która może zaboleć... ale nie musi. Istnieje prawdopodobieństwo, że prawda nie okaże się wcale taka bolesna. Najbardziej obawiał się tego, że ona powie "tak, zdradziłam cię z własnej woli". Może jeśli faktycznie mieli się rozstać a oni nie byli sobie pisani, to powinien usłyszeć te słowa, żeby móc iść dalej i pogodzić się z tym, że Ula to kolejny rozdział w księdze życia, zamknięty rozdział... ale jakże przełomowy, w końcu to ona go odmieniła, pomogła mu zrozumieć, że postępował źle. Ta znajomość była mu potrzebna... i nawet jeśli poczuje co to znaczy cierpienie i nieodwzajemniona miłość, to jednak poznanie Uli było potrzebne. Nadal miał jednak nadzieję, że ona go kocha, że istnieje jakieś wytłumaczenie tej sytuacji... Nawet jeśli powie mu, że nie wie dlaczego to zrobiła, że ją poniosło, że ma wyrzuty sumienia... że go kocha, to będzie w stanie wybaczyć. Bez niej nie potrafi żyć. Da jej szansę. A jeśli wyjaśni mu to w jakiś sposób, albo jeśli rzeczywiście miała jakiś problem, to będą dalej razem, zażegnają konflikt, wesprze ją, przytuli - jak zawsze. Nagle poczuł nieprzemożną chęć zatopienia się w jej pocałunku, poczucia jej ramion oplatających go dookoła, zobaczenia jej. Wysiadł z auta, i od razu ruszył w kierunku drzwi. Nie myślał co powie - teraz liczyło się tylko to żeby ją zobaczyć. Strasznie się za nią stęsknił przez ten prawie tydzień. Gdyby byli razem, i musieliby rozstać się na tydzień, na porządku dziennym byłyby telefony co dziesięć minut, rozmowy przez komunikator internetowy. Ale nie kontaktowali się wcale - miał nadzieję, że ona tęskni za nim równie mocno co on za nią. Zapukał do drzwi, w których progu po chwili staną ojciec Uli.
- Dzień dobry panie Józefie - przywitał się uprzejmie. - Zastałem Ulę?
- Tak, jest u siebie. Proszę, wejdź - zaprosił go do środka.
Ruszył do jej pokoju po czym z duszą na ramieniu zapukał do drzwi. Sześć dni jej nie widział... sześć dni temu go skrzywdziła. Nagle ogarnęły go wątpliwości. Czy, jeśli miał to usłyszeć, to naprawdę chciał dowiedzieć się, że ona go zdradziła z własnej woli, bo c h c i a ł a? Czy może jednak wolał tkwić w miejscu, cierpieć, i być rozdartym, nie wiedzieć co ona czuje? Miał już zamiar zwiać, gdy drzwi jej pokoju się otworzyły. Amelia nie przesadzała mówiąc, że Ula wygląda fatalnie. Była w piżamie, lekko potargana, bez makijażu... normalnie taki widok by go rozczulił do granic możliwości, jednak miała czerwone i zapuchnięte od płaczu oczy, była nieco blada, i ogólnie wyglądała na okropnie zdołowaną. Miał ochotę natychmiast ją przytulić... ale coś mu na to nie pozwoliło. Jakiś uraz... dopóki ona mu nie wyjaśni, on nie będzie potrafił jej przygarnąć do siebie ani pocałować, chociaż tak bardzo chce.
- Cześć - rzucił. - Porozmawiamy? - zapytał niepewnie. Kiwnęła głową przepuszczając go w drzwiach.
- Usiądź - niemal szepnęła. Ile on by dał żeby ją przytulić... nie mógł patrzeć na nią w takim stanie.
- Ula... - zaczął niepewnie. - Wiem, że już rozmawialiśmy na ten temat, chociaż wtedy nam to niezbyt wyszło - stwierdził, mając w pamięci rozmowę, w której na jego pytania odpowiadała tylko milczeniem. - To może teraz... - Westchnął ciężko. Nie wiedział, że to będzie aż tak trudne. - Powiesz mi co się tak właściwie stało? Ale Ula, proszę, szczerze. Zniosę nawet najgorszą prawdę, ale nie chcę słuchać kłamstw, dobrze?
Kiwnęła lekko głową. - Dobrze. - Spojrzała na niego. Od jakiegoś czasu już układała sobie w głowie co by mu powiedziała gdyby przyjechał, jakby mu to opowiedziała... ale teraz nie wiedziała co ma powiedzieć. Gardło miała ściśnięte, a oczy ją piekły od łez. Chciała się do niego przytulić, i trwać tak do końca świata. Bardzo żałowała, cały czas wyrzucała sobie to co zrobiła. On się w niej zakochał, zaufał, uwierzył, zrobił WSZYSTKO żeby mogli być razem, walczył o nią, opiekował się, starał się jak mógł żeby czuła się bezpiecznie, żeby wiedziała, że ma w nim oparcie, mówił co czuje, był taki czuły, delikatny i kochający... a ona tak go skrzywdziła. Nie potrafiła zrozumieć co myślała całując Radka. To był jakiś impuls... któremu powinna się oprzeć, ale nie umiała, nie wiedziała czym to było spowodowane. W każdym razie czasu nie cofnie, teraz musiała tylko dobrze przeprowadzić tą rozmowę, nie rozpłakać się, i wyznać wszystko od początku do końca. Spojrzała na niego niepewnie. Nie poganiał jej. Nie patrzył na nią ze złością i zniecierpliwieniem, czego mogła się spodziewać, a raczej z czymś na kształt czułości, i ze zrozumieniem. On nadal, mimo wszystko, ją kochał. Jak ona mogła go zranić... wiedziała, że Marek to ten mężczyzna, z którym chciałaby spędzić resztę życia. Skrzywdziła go, a on mimo to sam przyszedł z nią porozmawiać, nie poganiał jej, nie był zły. Postanowiła w końcu powiedzieć jak to było. Przełknęła z trudem gulę w gardle i spojrzała na Marka. - Wtedy jak byłam na zakupach na powrocie spotkałam mojego dawnego znajomego... a raczej faceta, którego rozkochałam w sobie i rzuciłam. Zaczął mówić coś, że się zakochał... nie przejęłam się, zadzwoniłeś, wróciłam do domu. Zapomniałam o tym... ale następnego dnia spotkałam go jak wracałam z lunchu. Był strasznie nachalny, nie mogłam się go pozbyć... ciągle mówił coś, że mnie kocha, że chciałby być ze mną... Wróciłam do firmy, ale bałam się ci cokolwiek powiedzieć. Nie wiem dlaczego, po prostu bałam się. Spotykałam go jeszcze przez kilka dni pod rząd - stwierdziła spuszczając lekko wzrok. - Tego dnia ty poszedłeś do pracy, potem ja też wyszłam... Spotkałam Radka pod firmą. Starałam się powiedzieć mu spokojnie, że nie porozmawiam z nim, że kogoś mam ale był nieugięty... Pocałował mnie, a ja... - Łzy napłynęły jej do oczu jednak szybko je powstrzymała. - A ja nie zaprotestowałam. Odwzajemniłam pocałunek... nie wiem czy patrzyłeś dalej, ale oderwałam się od niego, i od razu przybiegłam do ciebie, chociaż nie wiedziałam co mam ci powiedzieć. Przyznać ci się bałam, ale wiedziałam, że to będzie najrozsądniejsze co zrobię. Zapytałeś się mnie czy mogę to wyjaśnić a ja... a ja stchórzyłam. Przestraszyłam się. Byłam skołowana, oszołomiona, otumaniona... nie mogłam myśleć racjonalnie, myśli kotłowały mi się w głowie, nie próbowałam ci się tłumaczyć, bo byłam pewna, że jeśli tylko się odezwę to wybuchnę płaczem. To mnie nie usprawiedliwia, wiem. Ale tak było.
Słuchał jej w skupieniu. Wierzył jej słowom. Widział w jej oczach wszystkie uczucia - smutek, strach, obawę, nadzieję, żal do samej siebie, wątpliwości... miłość. Coś musiał zrobić, ale pozostawało pytanie co. Niby miała problemy, nie powiedziała mu, potem ten pocałunek... Spojrzał na nią. Nawet gdyby powiedziała, że go zdradziła bo chciała tego, ale żałuje, to teraz byłby jej w stanie wybaczyć. Więc tym bardziej w tej sytuacji nie umiał udawać obojętnego, a nawet nie chciał. Wstał z krzesła i usiadł na tapczanie obok Ulki. Nie podnosiła na niego wzroku, jakby bała się, że zobaczy w jego oczach złość, żal, smutek, pretensję.
- Ula... dlaczego nie powiedziałaś mi od razu, że ktoś cię nachodzi? - zapytał łagodnie.
- Bałam się - stwierdziła niepewnie. - Nie miałam ci nic mówić.
Zmarszczył brwi. - Groził ci?
- Raczej ostrzegał. Chciałam ci powiedzieć, naprawdę chciałam, ale bałam się... nie znam go zbyt dobrze, nie wiem co mógłby zrobić, jakby zareagował gdyby się dowiedział, ale domyślam się, że nie byłoby najmilej - wyrzucała z siebie coraz więcej słów, mówiła coraz szybciej. Była bliska głośnemu wybuchnięciu płaczem, chociaż ze wszystkich sił starała się temu zapobiec.
Odetchnął lekko słuchając jej. Znał już prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Wierzył jej już. Delikatnie ją objął przyciągając do siebie.
- Ćśśś... - szepnął uciszając potok słów wypływających z jej ust, którego nie mogła powstrzymać. - Już dobrze. Spokojnie, już wszystko w porządku.
Pokiwała głową wtulona w niego. Nie sądziła, że to pójdzie tak gładko, to powiedzenie prawdy. - Przepraszam - rzuciła. - Powinnam ci powiedzieć od razu jak tylko pierwszy raz go spotkałam...
- Powinnaś - odparł łagodnie. - Miałaś prawo się bać powiedzieć o tym. Ale Ulka... - Spojrzała na niego. - Ty możesz mi mówić takie rzeczy. Jeżeli powiedziałabyś mi, że on cię... ostrzegał... to nie poszedłbym do niego, inaczej by się to załatwiło, ale na pewno o wiele spokojniej.
Pokiwała głową. - Wiem, ale naprawdę nie chciałam cię martwić.
- Ula, ty masz mnie martwić takimi rzeczami. Masz martwić mnie wszystkim co w jakikolwiek sposób cię zaniepokoi. Wszystkim. Okej?
- Okej... - zgodziła się. - Marek?
- Tak?
Westchnęła cicho lekko się od niego odsuwając. Spojrzała mu w oczy.
- Wybaczysz mi?
Uśmiechnął sie do niej lekko.
- Nie mógłbym nie - stwierdził. Uśmiechnęła się, jednak wiedziała, że powinna porozmawiać z nim jeszcze o jednej, dość ważnej, rzeczy. Postanowiła załatwić to jeszcze dziś.
~~*~~
Piosenki:
- Łukasz Zagrobelny - "Spacer po niebie"
- Sylwia Grzeszczak - "Tęcza"
- Verba - "Aby zrozumieć"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz