niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 19


Rozdział 19
Ula zmęczona przyszła do pracy. Tej nocy prawie wcale nie spała, nie mogła. Zastanawiała się do czego Paulina może się posunąć. Starała się myśleć o przyjemniejszych rzeczach, chociażby o Marku, ale jej nie wychodziło. Ziewnęła przeciągle. Podeszła do recepcji, zabrała kluczyk nawet nie witając się z recepcjonistką po czym ruszyła do swojego gabinetu. Zamknęła się tam od środka i położyła się na kanapę. Najchętniej przespałaby się, jednak czekała na nią praca - miała zrobić kilka fotografii na przepustki dla nowych pracowników, i podrukować kilka zdjęć modelek ażeby samorząd mógł zdecydować, która z nich zostanie twarzą kolekcji. Niby nie miała dużo pracy, jednak bardzo nie chciało jej się tego robić. Była wykończona i śpiąca. Marzyła o tym, żeby położyć się do ciepłego łóżka, przytulić się do Marka i zasnąć. Zawsze gdy czuła jego dotyk, zapach, samą jego obecność, działało to na nią kojąco. Teraz, gdy była jednym wielkim kłębkiem nerwów przydałoby jej się to. Po prostu przytulić się do ukochanego - czy to tak wiele? Niechętnie podniosła się z kanapy i podeszła do biurka. Zawiesiła na szyi swoją lustrzankę... na początku gdy ją dostała pilnie studiowała instrukcję obsługi i uczyła robić się na niej zdjęcia, podobało jej się to i fascynowało. Ale po kilku sesjach... znudziło jej się. Po prostu. To nie było to co lubiła. Lubiła być potrzebna - nie chodziło jej tu o pracę lekarza... Wystarczyła jej posada sekretarki Marka. Po prostu gdy ją potrzebował ona mu pomagała. I tyle. A praca fotografa... niby fajna, ale jak dla niej strasznie monotonna... i męcząca. Cały dzień spędzony przed komputerem na tych samych czynnościach - to nie było dla niej. No ale cóż, jak już zaczęła to będzie to robić. Wyszła z gabinetu  i ruszyła w stronę pracowni. Jęknęła cicho gdy zobaczyła ile ludzi ma do obfotografowania. Niektórzy pewnie znowu zgubili przepustki, niektórzy ich jeszcze nie mieli, a jeszcze inni pewnie je połamali, albo zdjęcie im się nie podobało... 
"Jakby nie mogli załatwiać tych spraw na bierząco, kurde blaszka... Czy oni myślą, że nie mam nic lepszego do roboty tylko te cholerne zdjęcia? Chce spać..."
- Dzień dobry - rzuciła. - Dobrze... Proszę panią na krzesełko... Nowa przepustka?


Gdy po jakiś dwóch godzinach wychodziła z pracowni fotograficznej czuła się jakby miała zemdleć się na środku korytarza. Kręciło jej się w głowie, chciała spać, fatalnie się czuła. Chciała pojechać do domu. Ruszyła w stronę swojego gabinetu. Tam szybko wysłała zdjęcia na maila prezesa - jej drukarka znowu się zbuntowała. 
"Może to i lepiej?" - pomyślała. - "Nie będę musiała przynajmniej biegać z tymi zdjęciami."
Wygodnie rozsiadła się na swoim krześle obrotowym - chyba jedyny plus tej pracy.
"Naprawdę mam fatalny humor..."
Rozpoczęła wykonywanie swoich codziennych obowiązków.
Zajmowała się właśnie ostatnim zdjęciem, gdy nagle usłyszała pukanie do drzwi gabinetu. Modląc się o to, żeby nie był to żaden pracownik, który nagle przypomniał sobie o tym, że potrzebował jakieś zdjęcie (a tego dnia już kilku się takich przypałętało... jakby nie mogli przyjść wtedy jak się tym zajmowała) zaprosiła gościa do środka. Ku jej zdziwieniu do środka wszedł, nie kto inny, jak Paulina Febo. Głowa bolała ją niemiłosiernie, była zmęczona i ogólnie czuła się fatalnie... Nie miała ochoty na "miłe" rozmowy z tą kobietą. 
- Co panią sprowadza? - zapytała, niezbyt uprzejmym tonem, jednak nie obchodziło jej to. Chciała się jej jak najszybciej pozbyć.
- Musimy porozmawiać.
- Z tego co wiem, to rozmawiałyśmy wczoraj - stwierdziła. Była zmęczona. Czuła się jakby miała dojść zaraz na skraj załamania nerwowego i po prostu się rozpłakać z byle powodu.
- Ale musimy jeszcze raz. Posłuchaj... Wiem, że jesteś z Markiem. Wiem też, że on się nie zmieni. 
- Pani Paulino... - próbowała zaprzeczyć słabym głosem. 
- On prędzej czy później się tobą znudzi. Jesteś po prostu jedną z zabawek, które prędzej czy później odłoży na półkę. Poza tym, czy on już aby przypadkiem tego nie zrobił? Jakoś go nigdzie tu nie widzę, a z pracy też nie wychodzi, żeby cię odwiedzić.
Nie miała ochoty spowiadać się tej kobiecie.
- Nie powinno to pani interesować - stwierdziła. 
- Ula, wiem, że z nim jesteś, widzę jaka jesteś w nim zakochana, ale on ma to gdzieś. Jego nie interesują uczucia innych ludzi, chce mieć po prostu satysfakcję z tego, że cię zdobył.
Ula odetchnęła lekko.
- Przepraszam panią, ale jestem zajęta. Proszę wyjść. 
Gdy Paulina wyszła, łzy napłynęły jej do oczu. Ukryła twarz w dłoniach. Nie chodziło o to, że uwierzyła w jakiekolwiek z jej słów. Po prostu była już zmęczona tym wszystkim, a tego dnia jej złe samopoczucie osiągnęło apogeum. Postanowiła wyjść się przewietrzyć. 
***
Nie mogła się uspokoić. Łzy po prostu ciekły po jej policzkach, mimo, iż nie miała żadnego specjalnego powodu do płaczu. Przysiadła na ławce i wzięła kilka głębokich wdechów chcąc się uspokoić. Mogłaby iść do Marka... ale nie chciała. Nie chciała go martwić. Poza tym coś jej mówiło, że nie ma do niego iść. Miała nadzieję, że jego intuicja nie podpowiadała mu żeby ją odwiedził... Niestety (a może właśnie stety) poczuła tak dobrze jej znany dotyk. Bezwiednie uśmiechnęła się, jednak jej kiepskie samopoczucie nie zniknęło. 
- Cześć skarbie - powiedział, siadając obok niej na ławce. Spojrzała na niego i spróbowała się uśmiechnąć, jednak zapomniała o jednej rzeczy: Marek za dobrze ją zna. - Ula... płakałaś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz