środa, 6 czerwca 2012

Rozdział 16


Rozdział 16
„What time is it where you are?
I miss you more than anything
Back at home you feel so far
Waitin for the phone to ring.”
(Która jest godzina u Ciebie?
Najbardziej tęsknię za tobą.
W domu Ty, wydaje się to tak dalekie,
wydaje się to tak dalekie
Czekanie na dźwięk telefonu.)

Weszła do domu około godziny osiemnastej. Uśmiechnęła się sama do siebie słysząc radosne krzątanie się całej rodziny po domu. Tata szykował kolację, Jasiek kręcił się po przedpokoju i rozmawiał przez telefon, Beatka siedziała przy stole w kuchni i rysowała. Pomiędzy firmą gdzie zawsze ktoś coś chciał, gdzie urywały się telefony, wszyscy wariacko biegali po korytarzach i krzyczeli coś do siebie, a spokojnym i cichym Rysiowem był kontrast idealny. Przywitała się z rodziną, obiecała, że dojdzie na kolację i poszła do swojego pokoju. Położyła się na łóżku i wzięła telefon do ręki. Dzisiaj do domu wracała sama, i Marek prosił ją żeby zadzwoniła jak dojedzie. Wybrała numer ukochanego i przycisnęła słuchawkę do ucha. Już po dwóch sygnałach usłyszała głos ukochanego.
- Cześć, melduję się, kilka minut temu weszłam do domu – oznajmiła z uśmiechem. – Tak, pamiętam. Muszę jeszcze powiedzieć tacie, że nie wrócę na noc – stwierdziła. – Okej, to o ósmej przyjedziesz? Dobrze, będę czekać – zgodziła się. – Ja też cię kocham… Paaa.
Rozłączyła się o odłożyła telefon na szafkę nocną. Odetchnęła lekko. Czuła się doskonale. Miała chłopaka, którego kochała z wzajemnością, świetną pracę, kochającą rodzinę i wspaniałych przyjaciół, na których zawsze mogła liczyć. Czego można chcieć więcej? Była szczęśliwa, naprawdę bardzo szczęśliwa, nie wyobrażała sobie, że mogłoby w końcu to się skończyć. Po prostu nie było takiej opcji. Już chyba wystarczająco wycierpiała w życiu? Usłyszała wołanie ojca, więc podniosła się z kanapy i ruszyła do kuchni. Uśmiechnęła się do rodziny i usiadła do stołu.
- Tato, ja jutro nie wrócę do domu po pracy – stwierdziła mimochodem.
- Dlaczego? Znowu będziesz pracować po nocach? – zapytał nawiązując do jej trybu pracy, w którym dość często pracowała po nocach.
- Nie – zaprzeczyła. – Jedziemy najpierw do rodziców Marka na kolację, więc wyjdziemy od razu z firmy, a potem jadę do Marka – wyjaśniła beztroskim tonem.
Beti, która od dłuższego czasu przysłuchiwała się rozmowie siostry z tatą, spojrzała na Ulę.
- Ulcia, ale jak będziesz u Marka, to gdzie będziesz spać?
Jasiek uśmiechnął się do młodszej siostry. – Nie martw się, Ula jakoś sobie poradzi, nie siostra?
- Mhm… - mruknęła. Jasiek zaśmiał się. – Więc najprawdopodobniej przyjadę dopiero pojutrze po pracy, bo jutro rano pojedziemy do firmy od razu od Marka. Jutro przed wyjściem wezmę sobie jeszcze jakieś ubrania na przebranie – stwierdziła po czym wzięła kęs kanapki do ust. Józef pokiwał głową, jednak nic nie mówił. Jego córka w końcu była dorosła, i sama mogła podejmować decyzje, i ufał jej. Poza tym widział, że jest z Markiem szczęśliwa, a i on sam wydał się w niej zakochany, więc nie martwił się na zapas.

~~*~~

 Wanna start by letting you know this
Beceuse of you my life has a purpose
You helped me be who I am today 
I see myself in every word you say.”
(Chcę zacząć od powiedzenia, że
dzięki tobie moje życie ma cel
Pomogłaś mi być tym kim jestem dziś
Widzę siebie, w każdym słowie jakie mówisz)

Marek z uśmiechem na ustach zmierzał w stronę wejścia do domu Uli. Miał zawieźć ją do firmy, potem mieli jechać na kolację… a na zakończenie dnia pojechać do niego. Wskoczył po dwa schodki na ganek i zapukał do drzwi. Nie był w Rysiowie dużo razy, zaledwie dwa, ale zdążył polubić to urocze miejsce i miłych, ciepłych ludzi je zamieszkujących. Poza tym kojarzyło mu się to miejsce z ukochaną osobą. Po chwili w drzwiach stanął ojciec Uli. Uśmiechnął się lekko.
- Dzień dobry panie Józefie – przywitał się. – Ja po Ulę – wyjaśnił.
- Dzień dobry. Proszę, niech pan wejdzie – zaproponował. – Ulka jest w łazience, a wie pan ile czasu zajmuje zanim kobieta się uszykuje.
- Tak, to rzeczywiście może potrwać – potwierdził ze śmiechem, wchodząc do środka.
- Napije się pan herbaty? – zaproponował wprowadzając gościa do kuchni.
- Tak, chętnie – przystał na to. – I proszę mówić mi po imieniu. Pan brzmi strasznie sztywno – stwierdził.
- Dobrze, z przyjemnością. Proszę, usiądź. Zaraz zrobię herbaty.
Dobrzański kiwnął głową i usiadł na krześle. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Trochę stare już meble nadawały temu domowi uroku. Wiedział, że atmosferę w domu tworzą ludzie, nie wystrój, ale nie mógł pozbyć się wrażenia, że wystrój nadaje tym pomieszczeniom charakter. Uwielbiał atmosferę panującą w tym domu. Już gdy był tu pierwszy raz na dłużej niż kłótnia z Ulą, a dokładnie to wtedy gdy odwoził ukochaną ze szpitala, zobaczył, że mieszkańcy się kochają. Panowała tu ciepła i miła atmosfera – ani przez chwilę nie czuł się jak intruz, a dość swobodnie, pewnie przez to, że wszyscy tak ciepło go przyjmowali. Po chwili Józef postawił na stole dwa kubki z parującym napojem. Podziękował.
- Ula wspominała, że jedziecie dzisiaj do twoich rodziców.
- Tak, to prawda – potwierdził. – Zaprosili Ulę i mnie na kolację.
- Ona się denerwuje – stwierdził. – Od rana kręci się po domu i ciągle coś przestawia.
Zaśmiał się. – Cała Ula…
„Ale końcu właśnie za tą jej „ulowatość” ją kocham” – dodał w myślach uśmiechając się lekko. Po jakimś czasie drzwi łazienki się otworzyły. Wyszła stamtąd Ula. Weszła do kuchni i uśmiechnęła się zaskoczona na widok Marka.
- Cześć – rzuciła. Pocałowali się krótko na przywitanie. – Długo czekasz?
- Nie, chwilę.
- Okej… to idziemy?
- Idziemy – powtórzył twierdząco.
Pożegnali się jeszcze z Józefem i po chwili już zmierzali samochodem Marka w kierunku Warszawy. Jechali w milczeniu, jednak nie przeszkadzała im cisza, przerywana tylko miarowym warkotem silnika. Oboje siedzieli pogrążeni we własnych myślach. Ula nieco denerwowała się wizytą u rodziców ukochanego, jednak starała się nie dać tego po sobie poznać. Przecież będzie tam Marek, nic się nie stanie. Poza tym państwo Dobrzańscy wydawali się bardzo mili. Wszystko pójdzie doskonale.
Marek zerkał kątem oka na Ulę. Dziewczyna w zamyśleniu splatała palce, czy obracała pierścionek widniejący na środkowym palcu prawej ręki.  Kiedyś zastanawiał się nad tym, ale wyleciało mu z głowy zapytać, czy ma jakąś większą wartość sentymentalną, czy jest zwyczajną ozdobą. Odwrócił wzrok i postarał się skupić go na drodze, jednak co jakiś czas mimowolnie kątem oka zerkał na Ulkę. Nie wiedział co by było gdyby jej nie poznał. Czy nadal byłby takim draniem wykorzystującym wszystkie chętne i zakochane w nim dziewczyny dla zaspokojenia swoich potrzeb? A może sam w końcu byłby się obudził? Było to raczej wątpliwe, samemu ciężko by mu było wkroczyć na dobrą ścieżkę. Na szczęście poznał Ulę… i nawet nie zauważył, jak przeszedł zupełną metamorfozę. Gdyby nie ona, nie byłby tym człowiekiem, którym jest teraz. Może jego życie nie było aż takie… „ciekawe”, ale na pewno lepsze. I jeśli się nad tym zastanowił, to bardziej mu odpowiadało. Kocha, i jest kochany. Czego chcieć więcej? Teraz to już chyba tylko gwiazdki z nieba. Chociaż… żeby mógł zamarzyć sobie już tylko gwiazdy, brakowało jeszcze tego żeby ojciec zaakceptował jego wybór co do osoby, z którą chce spędzić życie. Miał nadzieję, że jak ja pozna, porozmawia z nią to się do niej przekona. W końcu Ula potrafiła zrobić dobre pierwsze wrażenie, a przy poznaniu zyskiwała jeszcze bardziej. Potrafiła dogadać się z każdym – bardziej, lub mniej chętnie – ale potrafiła. Nie dawała odczuć nawet jeśli kogoś nie lubiła, wręcz nie zauważało się jej antypatii. No chyba, że czuła się skrzywdzona czy oszukana, kiedy Marek starał się jej wyjaśnić tą sytuację, która między nimi się pojawiła, doskonale odczuł, że nie jest mile widziany w jej pokoju, a nawet życiu. Ale jego ojciec przecież był mądrym człowiekiem – może często nie mogli się dogadać, ale ostatecznie na pewno chciał żeby jego syn był szczęśliwy, nawet jeśli zmieni ten plan układany od jego urodzenia w najdrobniejszym szczególe. Zrobił wszystko tak, jak miał zaplanowane – zaliczył te szkoły, które wybrali mu rodzice, został dyrektorem do spraw promocji, a potem prezesem FD… jedyną rzeczą, którą zmienił w tym idealnym planie była kobieta, z którą miał iść przez życie… ale to ojciec jest w stanie zrozumieć – Marek był tego pewien. Jeśli będzie taka konieczność to porozmawia z ojcem, ale miał nadzieję na kolację spędzonej w miłej rodzinnej atmosferze.
Zaparkował pod firmą i wysiadł z auta. Pomógł wysiąść Uli i ruszyli w stronę wejścia do biurowca.
- To co dzisiaj mamy do roboty? – zapytała gdy znaleźli się już w sekretariacie. Viola starała się zwrócić na siebie uwagę, żeby poinformować szefa o tym, że zaczęła przychodzić punktualnie, jednak Marek zbył ją krótkim „cieszę się” i zdawkowym uśmiechem. Na razie musiało to jej wystarczyć.
- I jeszcze to… - stwierdził kładąc kolejną kartkę na biurku swojej dziewczyny. – Ja zajmę się resztą. – Spojrzał na Violettę piłującą z zacięciem paznokcie. Przełknął uwagę na temat, że to nie jest salon piękności tylko praca. – Viola, weźmiesz od Uli połowę tych dokumentów.
Blondynka spojrzała na pokaźny stos dokumentów piętrzących się na biurku jej koleżanki z pracy.
- Połowę?! – pisnęła. – Wiesz ile tego jest?
- Wiem – potwierdził. Spojrzał ponownie na Ulę. – Daj tego trochę Violi, sama tego nie rób. Nie zapominaj skarbie, co mówił lekarz, tak?
Przekręciła oczami. – Wiem, mogę pracować, ale nie mam się przemęczać. Tak?
- Dokładnie. Będę u siebie, przyjdę po ciebie koło szesnastej.
- Jasne. – Uśmiechnęła się do niego. Marek po chwili zamknął się w gabinecie ze swoimi obowiązkami. Ula spojrzała na Violkę. – No dobra… to ty zrobisz spis kampanii reklamowych, a ja zajmę się finansami – zarządziła. Stwierdziła, że Violetta z kampaniami jeszcze powinna sobie poradzić, ale miała pewne wątpliwości co do tego czy umiałaby policzyć takie duże liczby.
- Ulka, a nie możesz…
- Nie – zaprzeczyła tonem nieznoszącym sprzeciwu. Violetta złożyła ręce i zrobiła błagalną minkę. – Viola, ja naprawdę dzisiaj muszę się streszczać, jak będę miała zrobić wszystko to w życiu się nie wyrobie do czwartej. Poza tym dużo razy odwalałam za ciebie robotę, więc powinnaś się cieszyć, że nie daję ci wszystkiego. Więc ty kampanie reklamowe, ja budżet. Okej?

~~*~~

„Sometimes I feel like you've known me forever
You always know how to make me feel better
Beceuse of you my dad and me
Are so much close than we used to be.”
(Czasem czuję jakbyś znała mnie od zawsze
Zawsze wiesz co zrobić, abym poczuł się lepiej
Dzięki tobie mój tata i ja
Jesteśmy znacznie bliżej niż kiedyś)

- Kochanie, wszystko będzie dobrze, tak?
- Tak, wiem – stwierdziła.
Marek delikatnie złapał ją za rękę żeby dodać jej otuchy. Odetchnęła lekko. Denerwowała się trochę. Po chwili w drzwiach stanęła Helena. Przywitali się z nią. Marek co do reakcji mamy na Ulę nie miał wątpliwości – będzie  miła, uprzejma i sympatyczna, czyli taka jak zawsze. Bardziej denerwował się jak zachowa się ojciec. Weszli do salonu gdzie siedział Krzysztof i przywitali się z nim.
- Dzień dobry pani Urszulo – rzucił na przywitanie. Może i nie do końca jeszcze rozumiał wybór syna, ale nie chciał skreślać tej dziewczyny już na samym początku. Przecież może okazać się całkiem miła, poza tym to Marek miał spędzić z nią resztę życia, i to on powinien wiedzieć czy z nią wytrzyma… z Paulą ponoć nie mógł. – Miło mi panią poznać – dodał.
Ula odpowiedziała Krzysztofowi w podobnym tonie. Marek zupełnie niezauważalnie odetchnął z ulgą. Jak widać ojciec jednak zrozumiał jego wybór i postanowił go także zaakceptować. Po jakimś czasie usiedli do kolacji przygotowanej przez gosposię rodziców – Zosię. Marek zauważył, że Ula po rozmowie z Krzysztofem nieco się rozluźniła. Na początku była strasznie spięta i dokładnie rozważała każdą wypowiedź.
- Ula, a na jaki kierunek studiów wybiera się twój brat? – zainteresował się Krzysztof.
- Myśli nad medycyną – odparła. – Ale zastanawia się też poważnie nad modelingiem, podoba mu się.
- Tak, Pshemko bardzo go sobie chwali – przyznał. Spojrzał na syna pogrążonego w rozmowie z Heleną. – Marku, możemy porozmawiać? Zostawimy na razie panie same.
- Jasne tato – zgodził się niepewnie.
Wstał od stołu i ruszył za ojcem w kierunku jego gabinetu. Nie miał pojęcia o czym może chcieć rozmawiać. Wszedł do pomieszczenia i spojrzał na ojca.
- Synu, przepraszam.
- Tato… - spróbował mu przerwać, ale Krzysztof nie przejął się jego zamiarami i kontynuował.
- Wtedy w konferencyjnej źle się zachowałem. Nie powinienem był oceniać Uli nie znając jej, i na podstawie tego, że nie jest Pauliną. To twój wybór z kim chcesz spędzić życie, i ja nie powinienem w to ingerować. Poza tym Ula jest całkiem sympatyczna… Przepraszam.
Uśmiechnął się lekko. – W porządku tato.

~~*~~

„Ciało twoje już mam
Ale chciałbym mieć jeszcze więcej
W ogniu zmysłów tak trwam
Gdy wyciągasz do mnie ręce
Moim każdy twój dzień i każdy sen
Sam nie wiem kim już jestem
Rozpaliłem cię ja,
Teraz palę swój świat
A podpaliłbym jeszcze więcej.”

Weszli do mieszkania Marka. Oboje wiedzieli co się wydarzy, w końcu oboje się na to zdecydowali – on proponując jej zostanie na noc, ona zgadzając się na to. Ula rozejrzała się z uśmiechem po salonie – pierwszy raz była u niego w mieszkaniu, wcześniej jakoś nie było ku temu okazji. Podobał jej się jego wystrój, był taki „markowy”. Było urządzone dość nowocześnie, jednak nadal ciepłe i przyjazne. Na półce stały zdjęcia jego ze znajomymi, Krzysztofa i Heleny, oraz kilka ich wspólnych. Wystarczyło jej krótkie spojrzenie na szafkę żeby zauważyła, że czyta kryminały, i słucha głównie rocka. Obejrzała się za siebie czując na sobie wzrok ukochanego. Opierał się o ścianę i patrzył na nią z radością.
- Co mi się tak przyglądasz? – zapytała nieco speszona jego spojrzeniem wyrażającym całą gamę pozytywnych uczuć.
- Lubię na ciebie patrzyć – odparł zbliżając się do niej na niebezpieczną odległość. Nie miała zamiaru protestować. – A szczególnie jak się uśmiechasz – dodał bardziej zmysłowym tonem. Pocałował ją w usta. Bez namysłu odwzajemniła pocałunek. Oboje wiedzieli jak skończy się ta wizyta, ale oboje tego chcieli. To nie był ich pierwszy raz, bo ten był w SPA, ale wtedy było inaczej – masa niedomówień, pełno wątpliwości, strach czy już następnego dnia nie będą musieli się rozstać. Teraz było inaczej – wszystko było jasne, nie obawiali się o jutro, wiedzieli, że cokolwiek by się nie wydarzyło to będą razem. Całowali się niespiesznie, jakby chcąc na jak najdłużej zapamiętać swój smak. Z czasem ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Emocje wzięły górę. Zawędrowali do sypialni nadal obdarowując się pocałunkami. Sprawnie pozbył się jej, w tym momencie zbędnej, sukienki. Ona również dość szybko uwolniła go z koszuli. Po chwili oboje stali już nadzy całując się. Delikatnie na nią naparł tym samym kładąc ją na łóżku. Rozpoczął wędrówkę ust po jej całym ciele. Wiedział, że z nią było inaczej niż z innymi kobietami. Z tamtymi dziewczynami chodziło tylko o zaspokojenie, i o chwilę przyjemności. Nie obchodziło go to, co stanie się później. Dążył do celu. Nie wyobrażał sobie, że mógłby potraktować w ten sposób Ulę. Było to dla niego czymś zupełnie niemożliwym. Nigdy by jej w ten sposób nie skrzywdził. Na początku chciał, to prawda – nie krył się z tym, ale zmienił się i już nie chciał jej wykorzystać. W ich wykonaniu nie było to zwyczajne zbliżenie fizyczne. Chcieli okazać sobie jak bardzo się kochają, dać sobie równą przyjemność. Łączyli się w jedno. Czuł jej dłonie błądzące po jego plecach. Doprowadzało go to do szaleństwa. Wrócił z pocałunkami z powrotem na jej usta. Po chwili wszedł w nią doprowadzając ich do spełnienia.

~~*~~

„Przecież nie tak miało być 
Ja chyba zwariowałam z Tobą 
Oszalałeś ze mną Ty 
Zbudziłeś mnie w środku dnia 
I teraz nigdy więcej 
Nie chcę, nie chcę 
Nigdy więcej już nie chcę spać.” 

Obejmował lekko śpiącą obok niego dziewczynę. Trzymała głowę na jego torsie. Pogłaskał ją delikatnie po włosach patrząc na nią z czułością. Uśmiechnęła się przez sen. Musiało śnić jej się coś miłego. Całą swoją siłą woli powstrzymał się od pocałunku, nie chciał jej budzić, a poczucie smaku jej ust było bardzo kuszące. Westchnął cicho patrząc na nią z delikatnym uśmiechem. Kochał ją. Naprawdę szczerze i bezwarunkowo ją kochał. Kiedyś wydawało mu się absurdalne, że on – Marek Dobrzański, Casanova, bawidamek i kobieciarz – mógł się zakochać, tak naprawdę. Odpowiadało mu to, że robił co chciał a w domu czekała na niego stała partnerka. Dopiero gdy poznał Ulkę przestało mu to wystarczać, powrót do domu, do Pauliny wydawał się najgorszą karą, a modelki zaczęły go irytować. Teraz chciał przez resztę swojego życia być z Ulą i tylko z Ulą. Budzić się i zasypiać przy niej. Widzieć ją przy każdym wyjściu z gabinetu. Bezkarnie skradać jej pocałunki na firmowym korytarzu. Nosić ją na rękach. Była jego ukochaną księżniczką. Spojrzał na delikatny uśmiech malujący się na jej uśpionej twarzy. Wyglądała pięknie gdy spała. Po chwili przeciągnęła się lekko i otworzyła oczy napotykając jego rozczulony wzrok. Spojrzał w dwa nieba wpatrujące się w niego ze szczęściem.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
Pocałował ją delikatnie. Odwzajemniła pocałunek. Oboje byli niewyobrażalnie szczęśliwi, nie wiedzieli, że można aż tak bardzo.
- A co mi się tak przypatrywałeś? – zapytała przytulając się do niego. Objął ją ramionami i pocałował we włosy.
- Ślicznie wyglądasz jak śpisz i się uśmiechasz – stwierdził.
Spojrzała na niego z uśmiechem. Pocałował ją żartobliwie w nosek. Żadnemu z nich nie spieszyło się do pracy, nawet Uli. Może i była pracoholiczką, ale kto myślałby o pracy leżąc w łóżku z ukochaną osobą. Poza tym Marek był prezesem, mogli pozwolić sobie na małe spóźnienie. Spojrzała kątem oka na zegar. Nawet już pozwolili sobie na spóźnienie, właśnie godzina na zegarze zmieniła się na dziewiątą. Nie pamiętała kiedy ostatnio spała tak długo i dobrze. Zresztą nic dziwnego, wtulona w ukochanego, czując jego obecność mogła się wyspać.
- Trzeba będzie wstawać… - stwierdziła niechętnie, gdy na zegarze wybiła jedenasta, a oni nadal leżeli w łóżku obdarowując się pocałunkami i czułymi słówkami.
- Trzeba będzie… - potwierdził równie niechętnie co ona i ponownie ją pocałował. Odwzajemniła szybko pocałunek. – A nie możemy…
- Mareczku – przerwała mu. – Wiem na co masz ochotę, ale niestety.
Westchnął ciężko. – Uluś… - Spojrzał na nią błagalnie.
Przeczesała mu dłonią włosy.
- Marek, proszę cię. Wiesz, że musimy. Już dwie godziny się spóźniliśmy, a nie było mowy o żadnych wagarach.
- A może teraz porozmawiamy o takich bardzo ewentualnych wagarach, hmm?
- Wytrzymasz dzisiaj w pracy, a w weekend możemy sobie wspólnie poleniuchować, okej?
Zastanowił się przez chwilę. – Kusząca propozycja, nie powiem… No dobrze, ale w weekend nie ma mowy o żadnej pracy.
Kiwnęła głową podnosząc się z łóżka. Szybko owinęła się szlafrokiem i rzuciła w stronę Marka jakąś jego koszulę. Spojrzał na nią niechętnie, a potem przeniósł błagalny wzrok na Ulkę. Roześmiała się serdecznie.
- Dobrzański, ty jesteś niereformowalny. Wstawaj!

~~*~~

Piosenki:
·         Simple Plan – „Jet lag”
·         Simple Plan - This Song Saved My Life
·         Volver – „Jak wulkan”
·         Natalia Kukulska – „Zakochani”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz