niedziela, 3 czerwca 2012
Rozdział 16
Rozdział 16
Marek uchylił oczy po czym przeciągnął się rozkosznie.Spało mu się doskonale, nie pamiętał kiedy ostatnio tak dobrze się czuł. Spojrzał z czułością na ukochaną. Nie spała już, leżała zamyślona przytulona do jego torsu. Mógłby już tak codziennie budzić się u jej boku, i wiedział, że na pewno by mu się to nie znudziło. Kochał ją nad życie, kochał na nią patrzeć, kochał z nią rozmawiać, kochał ją całować... ją kochał. Po prostu kochał - za wszystko i pomimo wszystko.
- Cześć skarbie...
Gdy na niego spojrzała skradł jej słodkiego całusa. Nigdy nie spodziewałby się, że kiedykolwiek będzie mu dane być aż tak nieprzyzwoicie szczęśliwym. Dotychczas też był szczęśliwy, a przynajmniej tak mu się wydawało, jednak dopiero teraz poznał prawdziwe oblicze szczęścia - kochać bezgranicznie osobę, która kocha nas bezgranicznie*.
- Cześć - odpowiedziała uśmiechając się do niego promiennie. Jeśli obudził się w dobrym humorze, to gdy usłyszał jej głos i zobaczył jej śliczny uśmiech, to humor jeszcze bardziej mu się poprawił, o ile to w ogóle możliwe. - Wstajemy?
Jęknął, jednak z jego twarzy nie schodził radosny uśmiech. Spojrzał na nią zawadiacko.
- A co powiesz na poleniuchowanie... w łóżku? - zapytał, podnosząc jedną brew.
- Wiesz... - Uśmiechnęła się pod nosem. - Ty możesz poleniuchować w łóżku, panie PREZESIE, niestety ja, jako pracownik innej firmy muszę się zjawić.
- Nie dadzą ci wolnego? - zapytał, zbliżając się do jej twarzy w celu pocałowania jej.
- Nie dadzą - odpowiedziała, skradając mu krótkiego całusa. - To jak, odwieziesz mnie do pracy? Wiesz, im szybciej tam będę, tym szybciej zajmę się tymi zdjęciami, a im szybciej to zrobię, tym szybciej będę mogła się wyrwać. A im szybciej będę mogła się wyrwać tym szybciej będziemy mogli poleniuchować... w łóżku.
Puściła mu oczko, wstając z łóżka. Założyła szlafrok, i wyszła z sypialni. Marek przetarł dłonią twarz. Ile on by dał żeby zostać z Ulą, niekoniecznie w łóżku, a po prostu żeby spędzić z nią dzień. Miałby taką możliwość gdyby jego ukochana zdecydowała się na zostanie w FD. Jednak nie zdecydowała się na ten krok, a on nie miał jej tego za złe - może i miała rację, może oni nie umieli po prostu łączyć życia prywatnego z zawodowym. Wygramolił się niechętnie z łóżka, po czym ruszył do kuchni w celu zrobienia mocnej kawy i śniadania.
***
Marek z tępym wyrazem twarzy wpatrywał się w jakiś dokument. Rano chciał zostać w domu i nie iść do pracy... a teraz chciał jak najszybciej się z tej pracy wydostać. Była już dziewiętnasta, a on nadal ślęczał nad dokumentami. Cieszył się jednak, że przyszedł do pracy - nie będzie musiał załatwiać tylu spraw jutro. Z tego co się orientował jego ukochana także nadal tkwiła w pracy, jednak na (jak mu się wydawało) o wiele przyjemniejszej pracy, a mianowicie nad obróbką graficzną zdjęć. Miał ochotę zamknąć laptopa, schować dokumenty i wrócić do domu. Nie pamiętał kiedy ostatnio miał tyle roboty. Czuł się jak za czasów szkoły kiedy to ciągle musiał uczyć się do wszelkich sprawdzianów i kartkówek... a może nawet gorzej niż wtedy. Usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę - rzucił, zerkając kątem oka na wchodzącą do środka osobę. - Klaudia... - Wywrócił oczami. - Cześć. Co tu robisz?
- Postanowiłam odwiedzić mojego ulubionego prezesa w pracy - stwierdziła z figlarnym uśmiechem. Spojrzał na nią z politowaniem.
- Twój ulubiony prezes - zironizował. - Jest zajęty.
- Dosłownie czy w przenośni?
Spojrzał na nią zdziwiony. Chwilę zajęło mu przyswojenie sobie o co go pytała. Dosłownie - oczywiście chodziło jej o pracę. W przenośni - nad tym musiał się nieco dłużej zastanowić, jednak doszedł w końcu do wniosku, że chodzi jej o to czy ma kogoś.
- I tak, i tak - stwierdził zdawkowo. - Klaudia, muszę popracować. Może pogadamy... kiedy indziej.
"A najchętniej to nigdy."
- A kim jest ta niebywała szczęściara? Skoro jesteś zajęty także w przenośni...
"Na pewno nie jesteś nią ty."
- Moje życie prywatne nie powinno cię interesować, nie uważasz? - zapytał retorycznie. - Klaudia na prawdę mam dużo roboty. Wyjdź.
- Kiedyś byłeś bardziej chętny... - Przygryzła wargę. Miał ochotę wziąć ją na ręce i... wyrzucić przez okno. Albo przynajmniej wystawić za próg firmy.
- Chętny? - Miał ochotę parsknąć śmiechem. Widząc, że kobieta ma zamiar wyjaśniać mu zgłębianie tajników tego do czego to on był taki "chętny" kontynuował - Już nie jestem, więc mogłabyś z łaski swojej opuścić mój gabinet? Na prawdę nie uśmiecha zostawać mi się w pracy po nocach, a jeżeli będziesz mi przeszkadzała niestety będę do tego zmuszony.
- Hmmm... Bardzo chętnie zostałabym z tobą - stwierdziła. Usiadła na jego biurku i założyła nogę na nogę, ukazując w całej okazałości swoje uda niezbyt dobrze okryte krótką i prześwitującą sukienką. Nie zaobserwował kurtki, ani na niej, ani nigdzie indziej. Zdziwił się, na dworze panowała temperatura nie więcej jak minus osiem stopni.
- Klaudia... Na prawdę sądzę, że powinnaś się ubrać nieco bardziej... - Szukał odpowiedniego słowa. - Uzupełnić swoją garderobę w coś mniej... no... - Spojrzał na nią wymownie. - I w jakąś kurtkę. I wiesz co potem?
- Co? - Najwidoczniej miała nadzieję, że gdzieś razem pójdą.
- Zostawić mnie w spokoju i opuścić budynek firmy. Z tego co wiem, modelki na ogół nie zostają w pracy po godzinach.
- Dla ciebie mogłabym zrobić wyjątek.
Jego cierpliwość powoli dobiegała końca.
- Klaudia, do jasnej cholery, wynoś się! - wrzasnął. Na ogół był bardziej cierpliwy, no i nie unosił się, jednak po dziesięciu godzinach pracy był strasznie rozdrażniony. Wiedział, że jedyną osobą jaka nie oberwałaby za samo swoje istnienie jest Ula. Z zadowoleniem zaobserwował, że modelka opuściła jego gabinet zerkając na niego kątem oka.
***
Ula ze znużeniem przeglądała zdjęcia poddając je szczegółowej obróbce graficznej. Miała dość. Chciała już tylko spać, ale musiała dokończyć robotę. Dobrze wiedziała, że nie była jedyną osobą jaka została w pracy po godzinach. Oprócz niej został jeszcze dyrektor finansowy zamykający budżet za ten miesiąc, no i oczywiście Francois. W końcu jak mogłoby być inaczej. Wzorowy asystent prezesa, który w ramach hobby lubił uprzykrzać życie Uli. Wywróciła oczami. Po chwili drzwi od sali gdzie pracowała otworzyły się.
- France - rzuciła. - Nie teraz. Nie będę się z tobą kłócić. Wyjdź.
- Niestety, ale jestem zmuszony dotrzymać ci towarzystwa - stwierdził. - Nie żebym miał coś przeciwko temu, ale...
- Nie obchodzi mnie, że jesteś do czegoś zmuszony. Zostaw mnie w spokoju. - Gdyby wzrok mógł zabijać mężczyzna zapewne leżałby już martwy. - Jestem już na skraju wytrzymania nerwowego, i na prawdę jeśli chociaż się do mnie zbliżysz to nie ręczę za siebie.
Naprawdę miała ochotę wymierzyć mu siarczysty policzek jeśli tylko podszedłby do niej na odległość mniejszą niż jeden metr. I wiedziała, że niechybnie zrobi to jeśli Francois zaraz nie opuści gabinetu. Starając się go zignorować powróciła do wyostrzania jednego ze zdjęć modelek.
- Ula, daj spokój. Przecież ja nie chcę się kłócić - rzucił ugodowo.
- Zostaw mnie - rzuciła, nie patrząc na niego.
- Ula...
- Daj mi święty spokój - syknęła, spoglądając na niego znad laptopa.
- Ulcia...
Przesadził. Na ogół to zdrobnienie jej nie irytowało (chociaż z ust France, zawsze), jednak była już tak wykończona robotą i tak zirytowana tym, że została już po godzinach, że nie wytrzymała.
- Wynoś się! - wrzasnęła. - Wyjdź, i daj mi wreszcie święty spokój!
***
- Dobra robota - stwierdziła kruczoczarna kobieta spoglądając na dwie osoby stojące przed nią. - Ty - rzuciła do niebieskookiej długonogiej blondynki - musisz spróbować się do niego zbliżyć. Myślę, że nie będzie zbyt trudne, zawsze miał słabość do... pięknych kobiet. - Uśmiechnęła się fałszywie. - A ty - tym razem odezwała się do bruneta - musisz ją do siebie przekonać. Nie lubi cię, a to musi się zmienić. Do tej pory zachowywałeś się jak, krótko mówiąc, dupek. Byłeś nonszalancki, a twoje ego... Zresztą nieważne. - Machnęła ręką. - Musisz się trochę zmienić, trochę słodyczy i romantyzmu jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło. - Mężczyzna udał odruch wymiotny. Kobieta spojrzała na niego karcąco. - Nie zachowuj się jakbyś nigdy nie próbował zrobić wrażenia na żadnej kobiecie jakąś romantyczną niespodzianką.
- Nie próbowałem - stwierdził, spoglądając kątem oka na milczącą blondynkę.
- To będziesz musiał zacząć. Zawsze możesz pooglądać trochę tych przesłodzonych komedii romantycznych. Albo zwyczajnie podejrzeć ją na randkach ze swoim ukochanym. - Wywróciła oczami.
Mężczyzna usiadł na krześle udając wyluzowanego, jednak dobrze było widać, że najchętniej by wyszedł i przestał brać udział w tej całej farsie.
- Ona i tak się we mnie nie zakocha - stwierdził. - Może to i lepiej.
- Nie musi się zakochiwać, wystarczy jednorazowa przygoda.
- Szczerze wątpię. - Oboje jak na komendę odwrócili się w stronę dotychczas milczącej blondynki. - Nie wygląda mi na taką.
- A czy ty na taką wyglądasz?
- No nie. - Wzruszyła ramionami. Czarnowłosa wywróciła oczami. Nie podobało jej się, że musi pracować z byłą kochanką swojego byłego, i namawiać ją żeby znowu stała się jego kochanką. Ironia losu.
- Dobra, koniec. Francois, leć do pracy, twoja koleżaneczka powinna już tam być. A ty - spojrzała z pogardą na Klaudię - idź do FD. Twój ukochany pewnie pracuje.
- A ty? - zapytał France.
- A ja będę czekać na efekty.
*hmm... jest ten cytat na jednej takiej stronie, ale bez autora ;/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz