sobota, 2 czerwca 2012

Część 16


Rozdział 16
-Przepraszam – szepnął. – Nie powinienem był.
W jego oczach zobaczyłam łzy które skutecznie powstrzymywał. Wyczułam je także w jego głosie.
-Marek…
-Ula wiem co chcesz powiedzieć. Że nie mogłem, nie miałem prawa. I masz rację.
-Marek, to…
-Muszę iść. – stwierdził gdy winda się już otworzyła. – Ula, chciałbym żebyś wiedziała jedno: kocham cię.
 Zabrał telefon, marynarkę i wyszedł. Chwilę jeszcze nie mogłam się ruszyć. Teraz gdy już wiedziałam czego chcę, to Marek musiał zinterpretować to inaczej. Dźwignęłam się z podłogi, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z windy.
-Panie Władku, widział pan gdzie poszedł Marek?
-W-widziałem, że w-wychodził, ale nie wiem gdzie.
-No cóż. Dziękuję i dobranoc.
-D-dobranoc.
Wyszłam z firmy i zastanowiłam się gdzie mógł pójść Marek. W głowie pojawiło się pełno możliwości. Westchnęłam. Nawet gdybym bardzo chciała nie udałoby mi się obejść wszystkich tych miejsc. Postanowiłam przejść się do parku i pomyśleć. Po chwili byłam na miejscu. Poszłam tam gdzie kiedyś karmiłam z Markiem kaczki. Na ławce siedział już jednak jakiś mężczyzna. W ciemnościach nie mogłam dobrze mu się przyjrzeć. Podeszłam.
-Można?
-Proszę.
Usłyszałam znajomy głos. Uśmiechnęłam się do siebie i usiadłam na ławce. Złapałam go za rękę. Spojrzał na mnie.
-Ula przepraszam.
-Marek…
-Wiem, że nie powinienem i, że pewnie jesteś teraz wściekła.
-Marek ja…
-Nie miałem prawa cię całować, wiem i…
-Marek posłuchaj mnie w końcu! – krzyknęłam. Uciszył się. – Mogę teraz ja coś powiedzieć?
-Jasne.
-Dzięki. – Odetchnęłam. – To ja powinnam cię przepraszać.
-Ty? Mnie? Za co?
-Za to, że nie pozwalałam ci się zbliżyć, za to, że cię raniłam… Za wszystko Marek.
-Ty masz usprawiedliwienie. W końcu cię okłamałem.
-Tak, ale mimo wszystko nie powinnam tak się zachowywać. Przepraszam.
Spojrzałam na nasze splecione dłonie. Uśmiechnęłam się lekko i ponownie spojrzałam na Marka.
-Marek, ja... – Przygryzłam wargę. Wiedziałam, że chcę to powiedzieć. Spojrzałam mu prosto w oczy. – Kocham cię.
Jego oczy zaczęły tracić swój smutny wyraz. Pojawiły się w nich iskierki radości.
-Po prostu się bałam.
-A już się nie boisz?
-Trochę tak. Ale jednak wieżę, że nie kłamiesz.
Zbliżył delikatnie swoją twarz do mojej. Spojrzał mi w oczy jakby pytając o pozwolenie. Uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go. Poczułam jego rękę na karku. Całowaliśmy się delikatnie tak jak jeszcze nigdy. Po chwili odsunęliśmy się od siebie i nasze czoła złączyły się. Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie.
-Kocham cię Ula – szepnął.
-Wiem, Marek. Ja też cię kocham.
Uśmiechnął się. Odsunął się lekko ode mnie i odgarnął mi włosy z twarzy.
***
Była godzina dwudziesta druga gdy Marek odwiózł mnie pod dom. Wypuścił mnie z auta i przytulił.
-Jesteś pewna, że musisz iść?
-Tak. Może wejdziesz?
-Nie, pewnie już u ciebie wszyscy śpią.
-Jest tylko Gabi, a ona zawsze czeka na mnie więc… - Marek nadal miał sceptyczną minę. – Proszę…
Uśmiechnęłam się słodko. Marek zaśmiał się.
-Co ty ze mną robisz, dziewczyno… Dobrze chodź.
Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę domu. Tak jak przewidywałam w kuchni było zapalone światło. Otworzyłam drzwi i weszliśmy. Zdjęliśmy kurtki i buty.
-Cześć Gabi – powiedziałam wchodząc do kuchni. Marek zdejmował w przedsionku buty.
-Co tak długo?
-A tak jakoś…
-Cześć Gabrysia – przywitał się Marek wchodząc do kuchni.
-Marek. Cześć.
Dziewczyna uśmiechnęła się widząc, że Dobrzański stanął obok mnie i lekko złapał mnie za rękę.
-Dobra. To co… - Gabi rozejrzała się po kuchni. – Nalewki?
-Jestem samochodem – przypomniał.
-To możesz przenocować u nas.
Przez chwilę ten pomysł wydał mi się dobry ale zaraz przypomniało mi się, że Gabi nadal zajmuje kanapę w sypialni. Parsknęłam śmiechem wiedząc o co jej chodzi.
-Gabi nie kombinuj, wiem co chcesz zrobić.
-Zawsze musisz mnie przejrzeć –

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz