środa, 6 czerwca 2012

Rozdział 14


Rozdział 14
„To Ty masz w sercu bukiet róż
To Ty zostaniesz ze mną już
To Ty, jak nigdy nikt, to Ty.”

Czy mogłoby być jeszcze lepiej? W końcu mogli być szczęśliwi, naprawdę szczęśliwi… bez narzeczonych, bez niedomówień. Była szczęśliwa… chyba nawet bardziej niż podczas trwania ich romansu – wtedy miała świadomość, że to prędzej czy później się skończy. Teraz się o to nie obawiała. Byli razem… uśmiechnęła się lekko. Zawsze mówiła sobie, że zakocha się w jakimś uczciwym mężczyźnie, który będzie w stanie zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa, zaopiekować się nią… i nie będzie to nikt z TEGO świata. A tu proszę… mężczyzna z właśnie TEGO świata jest tym uczciwym facetem, przy którym czuje się bezpiecznie, i który się nią zaopiekuje. Spojrzała na niego. Spał… Uśmiechnęła się z czułością. Poprzedniego dnia zasnęła dość szybko, była wykończona. Potem jednak przyszła pielęgniarka, przez przypadek budząc Ulę, jednak ta nie otwierała oczu. Pielęgniarka poinformowała Marka o tym, że godzina odwiedzin dobiegła już końca… jednak Marek ubłagał ją żeby mógł zostać. Przekonał ją, że nie będzie przeszkadzał, że będzie się zachowywał jakby go tu nie było… I jakoś ją uprosił. Westchnęła cicho wpatrując się w niego. Musiało mu być strasznie niewygodnie na tym krześle… aż sama zastanawiała się jak on zdołał tam zasnąć. Spojrzała na swoją dłoń… mimo, że spał nadal jej nie puścił. Po chwili zauważyła, że się budzi. Otworzył oczy i spojrzał na nią z uśmiechem.
- Dzień dobry skarbie – powiedział wywołując szeroki uśmiech na jej twarzy. – Wyspałaś się? – zapytał, przedtem skradając jej całusa.
- Ja tak, ale tobie biedaku musiało być strasznie niewygodnie.
- Nie narzekam – stwierdził. – Chociaż nie ukrywam, że wolałbym spać bardziej z tobą – dodał uśmiechając się szelmowsko. Zaśmiała się cicho. – W ogóle to jak się czujesz? – zapytał z troską, głaszcząc ją czule po policzku.
Odetchnęła cicho przymykając oczy i przytulając się do jego dłoni.
- Kiedy tu jesteś bardzo dobrze…
Uśmiechnął się. Od jakiegoś czasu już marzył żeby było tak… dobrze, bezproblemowo, spokojnie. Pocałował ją delikatnie. – A tak naprawdę?
- Mówiłam prawdę – stwierdziła puszczając mu oczko. – No… chyba, że chodzi ci o mój stan fizyczny… to inna sprawa.
Roześmiał się serdecznie po czym pocałował ją czule. Skoro miała nastrój do żartów to jednak nie musiała czuć się najgorzej, a nawet pokusiłby się o stwierdzenie, że dobrze.
- Wnioskuję, że z fizycznym także nie jest najgorzej – stwierdził. Uśmiechnęła się do niego.
- Nie, czuję się nawet dobrze. Tym razem mówię to całkiem poważnie.
Pokiwał głową nadal delikatnie głaszcząc ją po policzku.
- Amelia dzwoniła wczoraj gdy już zasnęłaś, przywiezie dzisiaj twoją rodzinę. Jak myślisz… polubią mnie?
Uśmiechnęła się szeroko do ukochanego. Tak, ukochanego – teraz bezkarnie mogła go tak nazwać. Nie musiała się już niczym martwić…
- Polubienie ciebie nie jest najtrudniejszym zadaniem – stwierdziła po chwili namysłu. – W każdym razie Beatka jest cała twoja jeśli opowiesz jej jakąś ładną bajkę, najlepiej o księżniczce i księciu i romantycznej miłości…
- Hmm… To może o nas?
Puścił jej oczko. Zaśmiała się. Gdyby nie to, że była podłączona do tego denerwującego pikającego urządzenia, zwanym także aparaturą, to podniosłaby się do pozycji siedzącej i przytuliła do Marka. Brakowało jej tego, a to, że trzymał ją za rękę, albo głaskał po policzku… było kojące, sama jego obecność taka była. Jednak chciała się w niego wtulić, poczuć jego zapach… No ale chwilowo jej ruchy były ograniczone długością kabelków, i podnieść się zdecydowanie nie mogła.
- Kiedy Ama ich przywiezie?
- Po południu, Jasiek i Beatka ponoć kończą dzisiaj wcześniej lekcje.
Pokiwała twierdząco głową. Marek miał zamiar właśnie skraść jej kolejnego buziaka tego ranka, gdy nagle do sali weszła pielęgniarka.
- Pani Urszulo, doktor Zabrzański zaraz przyjdzie przeprowadzić badania.
- Dobrze, dziękuję.
  

~~*~~

Siedział na korytarzu z uśmiechem błąkającym na ustach. Ula czuła się dobrze, pogodzili się, kochali się… czy mogłoby być lepiej? Usłyszał stukot obcasów na korytarzu więc zerknął w odpowiednim kierunku. Uśmiechnął się lekko do Amelii. Odwzajemniła delikatnie uśmiech.
- Rodzina Ulki zaraz przyjdzie. Można teraz do niej wejść?
- Za jakieś pięć minut, ma badania kontrolne – odparł odpowiadając jej tym samym na pytanie. – Amelia... jeszcze raz bardzo ci dziękuję, naprawdę.
- Nie ma o czym mówić – stwierdziła. – Ula jest moją najlepszą przyjaciółką, w sumie to traktujemy się jak siostry… chcę żeby była szczęśliwa. Ale nie licz, że znowu ci pomogę jeśli coś przeskrobiesz.
Uśmiechnął się lekko do blondynki. – Mimo to… dziękuję.
Westchnęła uśmiechając się lekko. Marek… po głębszym zastanowieniu stwierdziła, że nie był taki zły, po tej swojej przemianie. Taki wesoły, sympatyczny… jednak nie mógł liczyć na wielką przyjaźń z jej strony. Może kiedyś, za kilka lat, kiedy naprawdę zdoła się do niego przekonać, obdarzy go większą sympatią… ale na razie nie miał na co liczyć.
- Jak się czuje Ula? – zapytała zmieniając temat.
- Zważając na to, że ma nastrój do żartów i droczenie się… wnioskuję, że całkiem nieźle – stwierdził uśmiechając się lekko. Po chwili dołączyła do nich rodzina Uli.
- Panie Józefie, to jest właśnie Marek…
- Tak, Amelia wspomniała, ze pan tu będzie. Miło mi poznać. Józef Cieplak – przedstawił się wyciągając rękę w stronę młodego Dobrzańskiego.
- Marek Dobrzański, mi również jest bardzo miło – rzekł odwzajemniając uścisk dłoni. W następnej kolejności spojrzał na osiemnastoletniego chłopaka. – Ty pewnie jesteś Jasiek? – Chłopak kiwnął głową. Uścisnęli sobie dłonie. W końcu kucnął przed dziewczynką dzierżącą w dłoni jakąś kartkę. – A ty jesteś Beatka, nie? – Potwierdziła lekkim ruchem głowy. Uśmiechnął się lekko. Dziewczynka wydawała się trochę skrępowana. – Cześć, jestem Marek – powiedział, chcąc ją trochę ośmielić. Uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
- Pan jest chłopakiem Ulci? – zapytała dość pewnie, więc wywnioskował, że zdołał ją nieco do siebie przekonać.
- Tak, jestem jej chłopakiem – potwierdził. Wstał z kucek i spojrzał na pana Józefa. – Do Uli zaraz będzie można wejść – poinformował.
Po kilku minutach rodzina Uli weszła do środka – on i Amelia zostali na korytarzu nie chcąc przeszkadzać. Oboje byli pogrążeni w swoich myślach. Marek uśmiechnął się lekko pod nosem. Miał nadzieję, że zrobił na jej rodzinie nienajgorsze wrażenie – zależało mu na tym, i to bardzo. Nie chciał stać pomiędzy Ulą a jej bliskimi. Co do Amelii to się o to nie obawiał – dziewczyna może niezbyt za nim przebadała, czemu się nie dziwił, ale życzyła im jak najlepiej.  Ani ona nie ma zamiaru przeszkadzać im w ich szczęściu, ani on nie ma zamiaru przeszkadzać w ich przyjaźni.
- Chyba cię polubili -  stwierdziła ni z tego ni z owego.
Spojrzał na nią. – Myślisz?
- Tak, przynajmniej Beti. Co do pana Józefa to musisz wypytać się Ulki, bo pewnie z nią na ten temat rozmawiać… a Jasiem się nie przejmuj, pewnie cię polubi, ale nawet jeśli nie to on zawsze był zdania, że Ula sama wie co jest dla niej najlepsze.
Pokiwał w zamyśleniu głową. – Amelia… jej ojciec wie o tym, że ona przeze mnie cierpiała?
- Wie, że cierpiała, nie wie przez kogo. Zaczynasz z czystym kontem, przynajmniej u jej rodziny.
Wiedział doskonale o co chodziło jej z tym „przynajmniej”… o nią i o Ulkę. Ula wiedziała już jaki był, wiedziała, że jej nie miał zamiaru zranić, ale mimo wszystko był jaki był… może mieć ograniczony kredyt zaufania. A Amelia… z czasem może obdarzą się nicią sympatii, chociaż jeśli miał być szczery, bardziej zależało mu na zaufaniu Uli, niż Amy. Po jakimś czasie rodzina Uli wyszła, pożegnali się, a Ama jako prywatny szofer wróciła do Rysiowa z nimi… on postanowił pójść jeszcze do Uli. Wszedł do środka.

Zaopiekuj się mną
nawet gdy powodów brak
zaopiekuj się mną
mocno tak.”

- Śpisz? – szepnął najciszej jak potrafił, na wypadek gdyby faktycznie to robiła. Leżała z zamkniętymi oczyma. Zaobserwował, że nie jest podłączona już do aparatury… więc faktycznie musiało być z nią już wszystko okej.
- Nie. Odpoczywam – stwierdziła. – Mimo, że czuję się dobrze, to szybko się męczę – wyjaśniła. Usiadł na krześle obok jej łóżka i odgarnął jej włosy z policzka.
- Kiedy możesz wyjść ze szpitala?
- Jeszcze dzisiaj muszę zostać na obserwacji, jeżeli wszystko będzie okej, to nawet jutro… ale będę musiała się oszczędzać, brać lekarstwa i takie tam. – Przewróciła oczami. – Właśnie… Dobrze wiedzieć, że mam narzeczonego. Szkoda tylko, że dowiedziałam się o tym od lekarza.
Zaśmiał się cicho. – Musiałem tak powiedzieć – wytłumaczył się. – Inaczej by mi nic nie powiedzieli. Poza tym… - Zbliżył twarz do jej twarzy. – Nie chciałabyś? – szepnął parząc jej w oczy.
Uśmiechnęła się. – Może… - Skradła mu całusa.
- Prześpij się trochę, hm? Jesteś zmęczona.
- Nic mi nie jest – zaprotestowała. – Tata cię polubił – stwierdziła zręcznie zmieniając temat.
- Tak?
Pokiwała głową. – Beti też… zapytała się czy jesteś dla mnie takim księciem jak książę dla Kopciuszka… możesz się czuć zaszczycony. – Puściła mu oczko. Uśmiechnął się do niej czule.
- A jestem?
- No… ujdziesz w tłoku – zażartowała. Udał obrażonego. Zaśmiała się. – Marek… no przecież żartowałam, pewnie, że jesteś księciem, najlepszym na świecie.
Uśmiechnął się do niej lekko. – Tak, a ty jesteś moją księżniczką, którą kocham najbardziej na świecie – stwierdził  po czym zbliżył się i pocałował ją z uczuciem. Odwzajemniła pocałunek.
- Kocham cię – szepnęła patrząc mu  w oczy. Uśmiechnął się do niej. Pogłaskał ją po policzku.
- Ja ciebie też. Ulcia… oczy ci się zamykają, prześpij się skarbie… - powiedział z troską. Pokiwała głową uśmiechając się do niego lekko.
- Chodź – szepnęła, przesuwając się lekko w bok. Nie była już ograniczona ruchowo żadnymi kablami i musiała przyznać, że jej to odpowiadało. Marek natychmiast zrozumiał aluzję. Położył się obok niej przygarniając ją do siebie. Wtuliła się w niego opierając głowę o jego tors. Oplótł ją ramionami i pocałował we włosy. Westchnęła uśmiechając się lekko. – Brakowało mi tego..
- Mi też – szepnął jej prosto do ucha. – Bardzo mi tego brakowało. – Musnął jej policzek. – Śpij… cały czas tu będę.
Wtuliła się w niego mocniej i już po chwili odpłynęła. Wpatrywał się w nią. Delikatnie rozchylone usta, urocze piegi, rzęsy rzucające cień na policzki, powieki zakrywające parę najpiękniejszych lazurowych oczy na świecie… Gdy spała wyglądała pięknie, ale i bezbronnie. Najdelikatniej jak potrafił pocałował ją w czoło. Kochał ją, naprawdę bardzo ją kochał… i był szczęśliwy mogąc bezkarnie leżeć z nią w jednym łóżku, patrzeć na nią. Myślał, że już nigdy nie będzie dane mu być tak blisko niej… myślał, że zawalił na całej linii nie wyjaśniając jej wszystkiego od razu i nie dotrzymując obietnic. I faktycznie – zawalił. Ale potrafił to naprawić. Zdobył się na szczerość, zerwał z Pauliną, przeprosił. Zranił dużo osób… ale już koniec. Spojrzał na Ulę. Nigdy jej nie skrzywdzi i nie pozwoli żeby ktokolwiek to zrobił. Była w końcu taka wrażliwa…
  

~~*~~

„Hey dad look at me
Think back and talk to me
Did I grow up according to plan?
And do you think I'm wasting my time
Doing things I wanna do
But it hurts when you disapprove all along.”
(Hej, tato, spójrz na mnie 
Pomyśl o tym, co było i porozmawiaj ze mną 
Czy dorosłem zgodnie z planem? 
I czy myślisz, że marnuję swój czas, 
Robiąc rzeczy, które chcę robić? 
Ale to boli, gdy wciąż wszystko potępiasz.) 

Marek wszedł do firmy z dość podirytowanym, ale zarazem zaciekawionym wyrazem twarzy. Dzisiaj Ula miała wyjść ze szpitala, a tu nagle do firmy przyjeżdża ojciec i chce z nim rozmawiać, ponoć o czymś ważnym. Miał nadzieję załatwić tą sprawę jak najszybciej i zaraz wrócić do szpitala, do Uli i zabrać ją do Rysiowa. Uśmiechnął się na samą myśl o kolejnym spotkaniu. Spędzili dwa dni razem, co prawda w szpitalu, ale zawsze, na rozmowach, wyjaśnianiu sobie wszystkiego, żartach, pocałunkach i różnych przyjemnym rzeczach. Ania pokierowała go do sali konferencyjnej, więc natychmiast udał się w tamtym kierunku – chciał tylko szybko załatwić tą sprawę z ojcem, jakakolwiek by ona nie była, ewentualnie pogadać z Sebą i zaraz jechać do Uli. Wszedł do Sali konferencyjnej i spojrzał na siedzącego przy stole ojca.
- Cześć tato – rzucił. – Co cię sprowadza do firmy?
- Marek, rozmawiałem z Pauliną.
Westchnął ciężko. – Dopiero ci powiedziała? – zdziwił się. – A z mama nie rozmawiałeś?
- Rozmawiałem, ale myślałem, że po prostu dramatyzujesz, albo, że macie jakieś przejściowe problemy, nie było mowy o zerwanych zaręczynach. Co ty wyrabiasz?
Westchnął ciężko. Mama zrozumiała, gdy dowiedziała się, że się rozstali, zdziwiła się gdy powiedział, że ma zamiar zerwać z Paulą „ostatecznie”, ale nic nie mówiła, nie krytykowała… Co do ojca to obawiał się tej rozmowy, ale miał nadzieję, że nie będzie najgorzej…
- Tato… nie kocham Pauliny – wyrzucił.
- Marek, może macie jakieś przejściowe problemy, ale to nie powód żeby odwoływać ślub!
Spuścił wzrok. – To nie przejściowe kłopoty, już od kilku lat nie łączyło nas nic poza wspólnym domem. Poza tym… zakochałem się – przyznał w końcu. Spojrzał zaniepokojony na reakcję ojca. Na pewno nie spodziewał się serdecznego uścisku i radości z jego strony. I faktycznie nic takiego nie nastąpiło. Kiedy jego matka rozumiała jeszcze trochę jego zachowanie, to ojciec go nie rozumiał, a przynajmniej nie w sprawach uczuciowych.
- Zakochałeś się. Marek…
- Tato… proszę cię. Ja naprawdę się zakochałem. Zerwałem z Pauliną… i nie mam zamiaru wrócić do niej dlatego, że komuś się to nie podoba.
Postawił sprawę jasno… a jeśli ojcu coś się nie spodoba, to już jego sprawa. Trochę go to bolało, chciał mieć w nim wsparcie… ale przywykł już do tego, że on jest tym gorszym, a Aleks jest stawiany mu za wzór.
- Zawiodłeś mnie.
- Nic nowego – mruknął. – Tato… nie musisz tego akceptować Mam tylko jedną prośbę… ja będę z Ulą, czy ci to się podoba czy nie, i chciałbym żebyś chociaż starał się być miły. Muszę iść. Cześć.
Wyszedł z konferencyjnej i ruszył w kierunku windy.
  
- Marek! – zatrzymał go.
- Seba… nie mam nastroju, okej? – stwierdził naciskając guzik od windy. – Poza tym się spieszę.
- Gdzie ty się znowu spieszysz? Czekaj – zaprotestował. – Najpierw znikasz na dwa tygodnie, potem wracasz i mówisz, że się zakochałeś w Uli, a teraz znikasz na dwa dni… Co się z tobą dzieje?
- Sam to sobie już wyjaśniłeś. Zakochałem się w Uli. Pogodziliśmy się. – Uśmiechnął się. – Na te dwa dni zniknąłem z firmy bo siedziałem u Ulki w szpitalu, a teraz po nią jadę i odwożę ją do domu. Idę, pogadamy w poniedziałek – stwierdził wchodząc do windy.  

~~*~~

„Z każdym Twym oddechem i z dotykiem każdym Twym 
Życie me nabiera barw i miłości ma dziś smak 
Z każdym Twym oddechem i z dotykiem każdym Twym 
Znów zaczynam wierzyć w to że moje szczęście jest o krok 
Z każdym Twym oddechem otulony światłem gwiazd 
Wszystko Tobie dziś już mogę dać 
Teraz wszystko Tobie dziś już mogę dać...” 

Siedzieli w srebrnym Lexusie Marka. Dobrzańskiemu, gdy tylko zobaczył Ulę, od razu poprawił się humor mimo kłótni z ojcem. Nie mówił o tym Uli… nie chciał jej denerwować. Miał nadzieję, że ojciec mimo wszystko nie będzie dawać odczuć Uli, że za nią nie przepada tylko dlatego, że nie jest Pauliną, jeśli będą mieli jakąś okazję spotkania. Co do mamy to się nie denerwował – zrozumiała i zaakceptowała. Uśmiechnął się do ukochanej zajmującą siedzenie pasażera. Miał już zamiar rozpocząć jakąś luźną rozmowę, gdy nagle rozdzwonił się telefon Uli. Wygrzebała urządzenie w torebce po czym odebrała.
- Tak?
- …
- Cześć. – Uśmiechnęła się wesoło. – Dzwonisz żeby pogadać czy masz jakąś sprawę?
- …
- Pewnie przyjeżdżajcie. Wyszłam dzisiaj ze szpitala – dodała.
- …
- Nie przepraszaj, rozumiem, że nie mogłeś przyjechać. Nie gniewam się.
- …
- Wiadomość? No nie powiem, zaciekawiłeś mnie – stwierdziła.
- …
- Okej o nic nie pytam.
- …
- Dobrze. Do zobaczenia Maciuś.
Rozłączyła się i wsadziła telefon do torebki. Marek spojrzał kątem oka na ukochaną. Uśmiechnął się pod nosem.
- Maciuś…? Mam być zazdrosny? – zapytał zaczepnie.
- Maciej to mój przyjaciel od dzieciństwa. Poza tym jest z Anią, recepcjonistka z FD.
- Nie wiedziałem, że ma chłopaka… - stwierdził.
- To już wiesz. Zresztą poznasz go dzisiaj będzie w Rysiowie.
- Poznam go dzisiaj… - powtórzył w zamyśleniu. – Rozumiem, że właśnie dostałem zaproszenie do twojego domu?
- Dobrze rozumiesz. – Uśmiechnęła się do niego.  
Po jakimś czasie dojechali na miejsce. Marek obieg samochód dookoła i pomógł wysiąść Uli. Pocałował ją krótko po czym ruszyli do domu Uli trzymając się za ręce. Przywitali się z rodziną Uli, i po chwili siedzieli w kuchni przy herbacie. Beatka widocznie polubiła potencjalnego szwagra, bo władowała mu się na kolana i zaczęła pokazywać mu swoje obrazki, które oglądał z prawdziwym zaangażowaniem. Z panem Józefem także udało mu się odnaleźć wspólny język i zagłębili się w rozmowie na temat motoryzacji. Jasiek natomiast tak jak i on, okazał się fanem piłki nożnej. Po jakimś czasie w końcu do Rysiowa dotarł Maciek z Anią, dostarczeni przez Amelię. Przywitali się ze wszystkimi, Maciej poznał się z Markiem.
- Maciej, a ty mi mówiłeś przez telefon o jakiejś wiadomości, nie? – przypomniała patrząc z ciekawością na przyjaciela i jego dziewczynę.
- Konkretnie to o dwóch wiadomościach – poprawił Ulę z uśmiechem.
- Czepiasz się szczegółów – mruknęła. – Więc?
- Zaręczyliśmy się - odparł z uśmiechem.
- I jestem w ciąży - dokończyła Ania.

~~*~~

Piosenki:
·         Universe – „W perły zamienić deszcz”
·         Rezerwat – „Zaopiekuj się mną”
·         Simple Plan – „Perfect”
·         Stachursky – „Z każdym Twym oddechem”

 Piosenki na zdjęciach:
·         Varius Manx – „Jednym ruchem serca”
·         Simple Plan – „Perfect” (tłumaczenie)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz