Rozdział 13
„Jak ja podziękować życiu mam za ciebie,
za ten skarb największy jakim jest że mamy siebie,
za to, że gdy rano kiedy słońce wstaje
za ten skarb największy jakim jest że mamy siebie,
za to, że gdy rano kiedy słońce wstaje
oczy swe otwieram a ono mi ciebie daje...”
Marek obudził się i przez dłuższą chwilę zupełnie nie miał ochoty otwierać oczu. Mógł tak leżeć, czuć jej dotyk dłoni na ramieniu, i upajać się bliskością. Jednak w końcu zamarzył sobie żeby ją zobaczyć. Otworzył w tym celu oczy i uśmiechnął się do ukochanej szeroko. Nie spała już. Wpatrywała się w niego z delikatnym uśmiechem, lekko się do niego przytulając.
- Cześć skarbie – powiedział i nie pozwalając jej odpowiedzieć pocałował ją czule w usta. Musiał przyznać, że jest wielkim szczęściarzem, że mógł bezkarnie leżeć w łóżku, całować, uśmiechać się i przytulać ukochaną kobietę. Tą, z którą chciał spędzić resztę życia. Nawet teraz mógł to obiecać – będzie z nią do końca świata i o jeden dzień dłużej, i nigdy nie przestanie jej kochać. W końcu oboje byli w stu procentach pewni, że ich miłość to było właśnie to jedyne najprawdziwsze uczucie, które zdarza się tylko raz w życiu… Oni mieli jednak to szczęście, że potrafili zauważyć kto jest tą osobą, którą darzą tym uczuciem najwspanialszym z najwspanialszych.

Niestety ich poranna sielanka nie trwała zbyt długo – miłość miłością, a praca czeka. Tym bardziej, że dzisiaj miał odbyć się pokaz – Pshemko już pewnie od rana histeryzuje i trzeba będzie go uspokoić i zapewnić, że kolekcja to murowany sukces. No ale taki już był „urok” tego człowieka.
- Wstajemy – zarządziła odklejając się od niego i sprawnie wyplątując się z jego objęć. Wtulił twarz w poduszkę i jęknął z niezadowoleniem dając jej do zrozumienia co o tym myśli, jednak nie zraził tym swojej dziewczyny ani, tym bardziej, nie zachęcił jej do powrotu do łóżka. – Marek, wstawaj śpiochu! – zawołała wesoło.
- Ula… - jęknął. – Ja doskonale wiem, że szósta rano to dla ciebie normalna godzina, ale nie zmuszaj mnie do wstawania o tak morderczej porze.
Rzuciła w niego poduszką. – Jakoś póki nie wstałam to nie myślałeś o tym, że jesteś śpiący – zaśmiała się. Przewrócił się na plecy i spojrzał na ukochaną.
- No wiesz, jak tu do mnie wrócisz do łóżka, to mogę zapomnieć o spaniu…
- A temu tylko jedno w głowie – westchnęła teatralnie, gestykulując niczym Violetta. Zaśmiał się. – Jak już postanowisz wstać i się ubrać… - Spojrzała na niego wymownie. – To przyjdź do kuchni zrobię nam kawę i śniadanie.
~~*~~
Pokaz – tak jak wszyscy się spodziewali, odniósł spektakularny sukces. Pshemko unosił się dwa metry nad ziemią słysząc owacje, i skwapliwie pozwolił porwać się reporterom i odpowiedzieć na kilka pytań. Tak samo Marek, chociaż on był już do tego o wiele mniej chętny. Sto razy bardziej wolałby iść na bankiet i spędzić go z ukochaną, ale wiedział, że póki nie odpowie na kilka pytań, reporterzy nie dadzą mu spokoju. Poza tym był prezesem i powinien zrobić swojej firmie dobrą reklamę tym bardziej po pokazie kolekcji. Odpowiadał na pytania rzeczowo. Pshemko natomiast, jak to on, rozwodził się na temat każdego zadanego pytania nawiązując przy tym następne. Jednak długi wywiad zdawał się wcale mu nie przeszkadzać, a wręcz przeciwnie – był w swoim żywiole. W końcu zostawili Marka w spokoju, ku jego uldze. Teraz postanowił zająć się swoim życiem prywatnym. Nie samą pracą człowiek żyje – popracował, a teraz czas na przyjemności. Z szerokim uśmiechem wszedł na salę gdzie odbywał się bankiet. Zdążył zaobserwować już niemal wszystkich pracowników FD, tylko nie tych, których chciał – Ula, Sebastian i Violetta. Cała trójka jakby rozpłynęła się w powietrzu. Kiedy na spotkaniu Seby i Violi aż tak bardzo mu nie zależało, to z Ulą chciał zobaczyć się koniecznie. Po jakimś czasie znalazł Sebastiana. Przedarł się przez tłum w końcu dobijając się do kumpla.
- Cześć stary – rzucił. – Zgubiłeś Violę?
- Nie, poszła do łazienki – stwierdził. – Jeśli szukasz Uli to rozmawia tam z twoimi rodzicami – stwierdził, kiwając głową w kierunku bardziej kameralnego kąta Sali.
- Dzięki, szczerze mówiąc to właśnie jej szukałem – stwierdził. – Dobra Seba, miłej zabawy z Violką, Pewnie się już dzisiaj nie zobaczmy, więc do zobaczenia jutro w pracy.
Pożegnali się i ruszył w kierunku wskazanym mu przez Olszańskiego. Ula rzeczywiście rozmawiała z jego rodzicami, i wyglądało na to, że nieźle się dogadują. Jego rodzice co prawda wiedzieli dobrze o tym, że są z Ulą parą, jednak nie mieli jeszcze okazji poznać Uli na polu prywatnym, a jak na razie tylko na zawodowym, i do tego niezbyt dobrze. Ucieszył się więc widząc, że element zapoznania mają już za sobą i, że wypadł on całkiem nieźle. Po chwili z uśmiechem znalazł się obok Uli. Przywitał się z rodzicami.
- Synu, muszę przyznać, że pokaz był świetny – stwierdził Krzysztof uśmiechając się do jedynaka.
- Tak, Pshemko rzeczywiście się postarał, jak zwykle zresztą.
- Tak, ale nie tylko on. Wszystkiego dopilnowałeś i wyszło ci świetnie. Jestem z ciebie dumny.
Uśmiechnął się do ojca. – Dziękuję tato. Ale muszę przyznać, że miałem… dobrą motywację – zaśmiał się, zerkając na Ulę. Rzeczywiście była ona taką jego motywacją do działania. Gdyby nie to, że odwzajemniła jego uczucie, nadal miotał by się po gabinecie i nic by nie zdziałał. A z myślą, że ona go kocha, że w każdej chwili może do niej iść, zobaczyć jej piękny uśmiech, porozmawiać z nią, pójść na spacer… Miłość do niej dawała mu siły do działania – chciało mu się wstać i coś zrobić.
- Dobrze kochani, wy idźcie się bawić, nam starczy wrażeń na jeden dzień.
Pożegnali się z rodzicami i mieli w końcu chwilę dla siebie nie zakłócaną wywiadami, mogli po prostu być ze sobą. W końcu.
~~*~~
„Była ucieleśnieniem moich marzeń.
Dzięki niej stałem się tym, kim jestem,
a trzymanie jej w ramionach
wydawało się bardziej naturalne niż bicie serca.”
Usłyszeli, że dość rozrywkowa muzyka zrobiła miejsce wolniejszej, bardziej sprzyjającej chwili bycia przy sobie na jaką oboje mieli ochotę. Wystarczyło im zwyczajne spojrzenie w swoje oczy, nawet nie musieli nic mówić.Wyciągnął szarmancko rękę w stronę ukochanej. Uśmiechnęła się podając mu dłoń i pozwoliła poprowadzić się na parkiet. Objął ją w tańcu. Położyła mu dłoń na ramieniu i delikatnie się do niego przysunęła. Czuła się wspaniale gdy trzymał ją w objęciach, gdy delikatnie kołysali się w takt nastrojowej muzyki, wokół było ciemno, tylko co jakiś czasu nieopodal przeleciała smuga światła, a inni ludzie jakby nie istnieli. Byli tylko oni i ich miłość. Patrzyli sobie w oczy z uczuciem, delikatnie się uśmiechając. Czuli się wspaniale mogąc tańczyć w swoich ramionach, i nie przejmując się zupełnie tym, że ktoś zauważy łączące ich uczucie. Nie kryli się z tym, że się kochali. Nie wiedziała, że można kochać kogoś tak mocno. On… tak właściwie to też nie wiedział. Dopiero przy niej rozumiał, że nigdy tak naprawdę nikogo nie kochał, nie aż tak. Patrzyli sobie w oczy z miłością. Nie musieli rozmawiać żeby wiedzieć co do siebie czują. Wystarczyło im same spojrzenie w oczy, żeby widzieli ile dla siebie znaczą, jak bardzo się kochają. Obejmował ją delikatnie. Musiała przyznać, że świetnie tańczył. Jeszcze nigdy z nikim nie czuła się tak wspaniale jak z nim. Przy Marku czuła się doskonale. Posyłali sobie ciepłe, czułe spojrzenia pełne miłości i szczęścia. Każdy dotyk, muśnięcie dłonią powodował przyjemny dreszcz. Zapach był kojący, ale zarazem pociągający. A w jego silnych ramionach czuła się bezpieczna i kochana. On miał podobne odczucia co do niej. Tańczyło mu się z nią wspaniale. Nie rozmawiali, nie potrzebowali słów żeby wyrazić co czują. Widział w jej oczach miłość do niego i to mu wystarczyło za nawet kilka godzin rozmowy. Tańczyli blisko siebie niemal stykając się nosami, jednak bynajmniej mu to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie.

Wpatrywał się w jej piękne niesamowicie błękitne oczy z czułością. To, że miał ją tak blisko siebie niesamowicie na niego działało. Każdy jej dotyk powodował, że czuł jak jej pragnie, ale i jak bardzo ją kocha. I również czuł, że miał w niej oparcie. Było to takie typowo kobiece, mówić „czuję się przy tobie bezpieczna”. ”. Ale czy nie na tym polegał prawdziwie szczęśliwy związek? Na wzajemnym wspieraniu się, dzieleniu się swoimi zmartwieniami i radościami, na zaufaniu… Po prostu na wzajemnej trosce o siebie nawzajem. W ich związku tego nie brakowało. Uśmiechnęła się do niego lekko, ale to wystarczyło by jego serce przyspieszyło swój rytm jeszcze bardziej. Była jego najukochańszą, najwspanialszą, najpiękniejszą Ulą. Była po prostu idealna. Anioł w ludzkiej skórze. Odwzajemnił uśmiech ukazując przy tym urocze dołeczki w policzkach. Spojrzał na jej wyraz twarzy. Wpatrywała się w niego z zamyśleniem, rozmarzeniem i miłością. Nie wiedział dokładnie o czym myślała… czy o tym co będzie kiedyś, czy o tym co było, czy o tym co jest teraz. Mógł być pewien tylko jednego – myślała o nim. Cały czas siedział w jej myślach. Nawet jeśli zajmowała się czymś innym, to i tak krążył gdzieś w jej podświadomości. Ona w jego również. Choćby nawet starał się przestać choć na kilka sekund o niej myśleć i skupić się na robocie – i tak wracała do jego myśli. Nie przeszkadzało mu to. Myślał o niej cały czas – czy to świadomie czy też nie. Wiedział, że ona go kochała. Widział to w każdym jej spojrzeniu, wyczuwał w każdym geście, i słyszał w każdym wypowiadanym słowie. Nawet gdy była na niego zła i tak w jej oczach, gdzieś za tą irytacją i gniewnymi ognikami, tliła się miłość. Nie potrzebował niczego więcej. Chciał tylko właśnie przy każdym spojrzeniu w jej oczy widzieć ten charakterystyczny błysk wyrażający to wszystko, co kryło się pod słowem „kocham”. Popatrzył na nią z czułością. Chciała już zawsze widzieć to spojrzenie. Pełne miłości. A także czułości, pożądania, troski, opiekuńczości… Widziała, że naprawdę bardzo ją kocha.
~~*~~
„A ja patrzę na ciebie, kiedy ty słodko śpisz
Wiesz, gdy widzę jak śnisz, wiem że mam po co żyć
Inni gonią karierę, zabijają by żyć
A ja, ja mam ciebie, cała reszta to nic.”
Wiesz, gdy widzę jak śnisz, wiem że mam po co żyć
Inni gonią karierę, zabijają by żyć
A ja, ja mam ciebie, cała reszta to nic.”
Wpatrywał się w jej uśpioną twarz, lekko uchylone usta, zarumienione policzki. W powieki zakrywające teraz najpiękniejsze oczy na świecie, te dwa nieba, dwa diamenty, szafiry. Obejmował ją delikatnie, i starał się jak najmniej poruszać, żeby tylko jej nie obudzić. Podczas snu wyglądała cudownie. Wtulona w niego, uśmiechała się bezwiednie, pojedyncze kosmyki włosów opadały na jej policzek, uchylone delikatnie usta z których co jakiś czas wydobyło się cichutkie westchnięcie. Była przepiękna, urocza, po prostu idealna. Nie wiedział jak on kiedyś mógł bez niej normalnie funkcjonować, i nie czuć w sercu pustki, tak jak zawsze gdy jej przy nim nie było. Kiedyś potrafił zwyczajnie żyć, mimo braku miłości – teraz wydawało mu się to niemożliwe. Gdyby jej zabrakło jakaś cząstka niego umarłaby. Trwałby w niebycie i tylko ona mogłaby go z tego wyciągnąć. Jednak była… i zdawał sobie sprawę, że teraz żyje właśnie dla niej, bo kochał ją nad życie. Miękkim ruchem dłoni odgarnął jej kosmyk włosów z policzka. Westchnęła cicho przez sen mocniej wtulając się w jego ramię. Kąciki jego ust uniosły się delikatnie do góry w czułym uśmiechu. Nigdy, w stosunku do nikogo, nie odkrywał w sobie takich pokładów troski, czułości i miłości. Gdy spała wyglądała jak mała, bezbronna dziewczynka, a on chciał uchronić ją przed całym złem. Nie chciał żeby spotkała ją jakakolwiek, nawet najmniejsza przykrość. Była bardzo delikatna i, pozornie zwyczajna błahostka, mogła dogłębnie ją zranić. Była taka krucha… a on czuł się w obowiązku żeby obronić ją przed całym złem jakie mogło ją spotkać. Sam nigdy jej nie zrani, był tego pewien. Po prostu nie potrafiłby wiedząc jak bardzo by ją to skrzywdziło. Za bardzo ją kochał by móc to zrobić.

Piosenki i cytaty:
· Daro – „Właśnie ty”
· Daro – „Naj”
· Nicholas Sparks – „Pamiętnik”
· Sumptuastic – „Bo mam ciebie”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz