środa, 6 czerwca 2012

Rozdział 12


Rozdział 12
Usłyszał tylko cichy trzask zamykanych drzwi zanim pogrążył się w rozmyślaniach. Amelia zdziwiła go swoją wizytą. Zranił ją, powinna go nienawidzić, i bronić swoją przyjaciółkę przed nim jak przed ogniem… a ona zdołała tu przyjechać i porozmawiać z nim szczerze… dlatego, że chciała żeby Ula była szczęśliwa, nawet mimo własnych przeżyć z nim. Odgonił na tę chwilę rozmyślania o Amelii – postanowił później jej podziękować i przeprosić. Nie zaprzyjaźnią się raczej, ale może nie będzie pomiędzy nimi tego napięcia. Teraz jednak miał inne sprawy na głowie, ważniejsze dla niego, a mianowicie Ulę. Nie widzieli się od dwóch tygodni… od czterech dni ona wie, że zerwał ostatecznie z Paulą… czy tyle czasu jej wystarczyło żeby spojrzeć na sytuację z dystansem, przemyśleć wszystko… i pomyśleć nad ewentualną szansą dla niego? W duchu dziękował Amelii, że przyszła tu z nim porozmawiać ryzykując nawet kłótnią z Ulą… miał jednak nadzieję, że uda mu się to tak rozegrać, że Ula będzie dziękować Amie, a nie wrzeszczeć na nią. Chciał już wyjść z firmy i pojechać do Rysiowa gdy do jego gabinetu wszedł Seba.
- Stary, wróciłeś do żywych?
- Jak widać – odparł. – Wybacz, spieszę się.
Chciał wyminąć przyjaciela  w drzwiach, jednak zatrzymał go.
- Gdzie lecisz? Musisz mi wyjaśnić co się z tobą ostatnio dzieje. Zerwałeś z Paulą i to jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Ale usiłowałeś zatrzymać Ulkę, czego nie rozumiem… a gdy odeszła załamałeś się czego tym bardziej nie rozumiem.
Spojrzał na Sebę. Wiedział, że on tego nie zrozumie. Nie zrozumie, że Marek mógł się zakochać. Ale postanowił mu powiedzieć… byli kumplami, nawet jeśli tego nie zrozumie, to zaakceptuje. Poza tym jeśli mu nie powie to nie da mu spokoju.
- Sebastian… Kocham ją – powiedział takim lekkim tonem, jakby to nie było nic niezwykłego. – Dlatego próbowałem ją zatrzymać. Załamałem się bo ona odeszła… ja się bez niej duszę, wręcz nie mogę oddychać.
- Cóż za poetycki opis – zironizował.
- Dzięki za wsparcie – burknął. – Nie ważne, i tak nie zrozumiesz.
- No masz rację, nie zrozumiem – potwierdził.
Marek pokiwał głową.
- No, tak czy inaczej jadę do niej. Muszę zawalczyć jeszcze ten jeden raz. Idę.
Wyszedł z gabinetu i ruszył do wyjścia z firmy.

~~*~~

„Pozwól mi spróbować jeszcze raz
To co sie teraz stało jest sprawiedliwe już to wiem
Spójrz mi w oczy tutaj jestem 
Bardzo boję się Cię stracić i nie ma powodu.”

- Co?! Jak to rozmawiałaś z Markiem?! – Ula niemal wrzeszczała. Chwilę temu leżała na kanapie i płakała… a teraz była wściekła.
- Ula zrozum, nie mogłam patrzeć jak się tak katujesz…
- A myślisz, że po kolejnej rozmowie z Markiem mi przejdzie?! Że jeśli z nim porozmawiam, to przestanę cierpieć?! Nie, nie przestanę, a będę jeszcze bardziej, bo rozdrapie to świeże rany, rozumiesz?!
Spojrzała zdenerwowana na przyjaciółkę. Po co ona jechała do Marka? Po co mówiła mu te wszystkie rzeczy o niej? Była pewna, że powiedziała, że cierpi… rozmowa była nieunikniona, a ona tak bardzo chciała jej uniknąć… chociaż jej serce podpowiadało zupełnie co innego.
- Ulka, a może wam jest potrzebna taka oczyszczająca rozmowa, co? – zasugerowała nieśmiało. – Poza tym sądzę, że on naprawdę cię kocha… Nie przerywaj mi – warknęła zauważając, że Ula ma znowu zamiar na nią naskoczyć. – Dowiedziałam się, że po twoim odejściu on się załamał, nie przychodził przez dwa tygodnie do pracy, wyprowadził się od Pauli, potem ostatecznie z nią zerwał. Nie wiem, ale sądzę, że dla ciebie.
Zmrużyła oczy. Gdyby tylko wzrok mógł zabijać… na szczęście nie mógł, i Amelia nadal stała przed Ulą i starała się ją przekonać do swoich racji.
- A skąd to wiesz? Może od „panny wszystkowiedzącej Violetty przez V i dwa T”? A może od samego zainteresowanego, co?!
Ama odetchnęła ciężko… Zaczynała żałować, ze zdobyła się na tą szczerość z Ulą i, że przyznała jej się, że pojechała do Marka. Może gdyby Dobrzański tu przyjechał, ona od niego dowiedziałaby się, że Amelia była, porozmawiałby z nią, może nawet by się pogodzili, to Ula nie byłaby na nią taka wściekła.
- Nie – zaprzeczyła. – Od dziewczyny Maćka, Ani.
- Aha… A nawet jeżeli się załamał to co z tego? – nie dawała za wygraną. Nie chciała, naprawdę nie chciała żeby jej serce znowu dawało o sobie znać.
- To z tego, że on cię…
- Nie, nie chcę tego słuchać – zaprotestowała. – On nic do mnie nie czuje.
- Mylisz się. – Usłyszała jego cichy głos za swoimi plecami. Spojrzała jeszcze raz wściekłym wzrokiem na Amelię, po czym odwróciła się w kierunku Marka.
- Czyżby? Ciężko mi w to uwierzyć.
Pokiwał głową. – Możemy porozmawiać spokojnie?
- Miałeś czas na rozmowy – stwierdziła. – Długie dwa tygodnie. A teraz nagle moja koleżanka pojechała do ciebie, porozmawialiście i nagły nawrót wielkiej miłości, tak?!
Westchnął ciężko. Wiedział, że ta rozmowa będzie strasznie trudna, zarówno dla niego jak i dla niej. Spodziewał się oskarżeń, wyrzutów, krzyków, nawet płaczu. I był na to wszystko przygotowany. Będzie o nią walczył, bo zbyt wiele ma do stracenia.
- Nie – zaprzeczył. Odsunął się lekko wypuszczając Amelię z pokoju. – Nie nawrót miłości. Raczej nawrót… walki o ciebie. Całe długie dwa tygodnie przeleżałem w łóżku i…
- Biedactwo… - zironizowała.
Zignorował to co powiedziała. Nie chciał się kłócić.
- Cały ten czas myślałem o tobie, Ula. Tylko i wyłącznie o tobie. Na przemian czytałem walentynkę od ciebie i SMSy, które do mnie wysłałaś. Wspominałem… cały czas. Ula… to naprawdę nie jest tak jak wygląda. Ja… teoretycznie to wcale cię nie skrzywdziłem.
- Teoretycznie – powtórzyła z kpiną w głowie. – A praktycznie tak?!
Westchnął. Musiał ostrożniej dobierać słowa żeby jej nie rozwścieczyć. Już i tak była wystarczająco zdenerwowana po kłótni z Amelią.
- Źle się wyraziłem – stwierdził spokojnym głosem. – Na początku miałem taki zamiar. Wykorzystać cię. Ale potem coś się zmieniło.
- A jednak to zrobiłeś! Wykorzystałeś mnie!
- To wygląda tak z twojego punktu widzenia, wiesz jaki byłem, i wiesz co robiłem kobietom. Ale nie wiesz, że z tobą nie było tak samo. Nie chciałem cię wykorzystać. Do SPA cię zabrałem, bo chciałem spędzić z tobą wspólny weekend. Byłem gotów nawet zarezerwować nam dwa pokoje, jeśli byś nie chciała spać ze mną. Mogłaś to powiedzieć, a ja bym zrozumiał. Miałem zamiar zaraz po powrocie o wszystkim ci powiedzieć, jaki byłem, co robiłem. Miałem zamiar zerwać z Pauliną. Nie zdążyłem, bo odeszłaś. Ula… ten niecały miesiąc to były najwspanialsze dni mojego życia, a wyjazd do SPA był najwspanialszym weekendem jaki przeżyłem. I nie tylko dlatego, że spędziliśmy wspólną noc, ale także dlatego, że spacerowaliśmy, całowaliśmy się, przytulaliśmy, trzymaliśmy się za rękę, pływaliśmy… Każda chwila spędzona z tobą jest najwspanialszą chwilą jaką kiedykolwiek spędziłem, zrozum to w końcu.
Widział jak mięknie pod wpływem jego słów, jak ostatkami sił broni się żeby mu nie uwierzyć.
- Daj mi szansę… - poprosił. – A wyjaśnię ci wszystko, odpowiem na każde twoje pytanie, rozwieję każdą wątpliwość. Musisz tylko chcieć. Proszę.
Odetchnęła. Nie chciała… nie mogła tak łatwo się poddać. Nawet jeśli mówił prawdę, w co szczerze wątpiła, to nie mogła mu tak łatwo wybaczyć. Po prostu nie.
- Muszę to przemyśleć. Zadzwonię do ciebie – obiecała po czym nie czekając nawet na jego reakcję wybiegła z pokoju. Westchnął ciężko przymykając oczy. Znowu uciekła, znowu odeszła nie dopuszczając do siebie tego, że on mówi prawdę. Kompletnie nie rozumiał jej zachowania. Bała się… okej, ale przecież czy bała się aż tak, że nie widziała jego starań? Postanowił później z nią o tym porozmawiać, jak się trochę uspokoi. Wyszedł z pokoju.
- Dzięki Amelia – rzucił w kierunku dziewczyny. – I… przepraszam. Za wszystko.
Spojrzała na niego. – Wybaczam… ale tylko dlatego, że widzę, że się zmieniłeś. I nie myśl, że od razu cię polubię.
Uśmiechnął się lekko. – Jasne. Spróbuję jeszcze jutro z nią porozmawiać.
- Tym razem jej nie powiem o twoim przyjeździe. W sumie to nie powinnam jej mówić, może nie byłaby taka wściekła jak przyjechałeś. Przepraszam.
- Okej, chciałaś być szczera z przyjaciółką, rozumiem to. – Uśmiechnął się do niej lekko. – No to… do zobaczenia.
- Tak, cześć. Pójdę poszukać Ulki.
Pokiwał głową. Wyszli razem z domu i ruszyli w dwu różnych kierunkach.

~~*~~

Marek z zamyślonym wyrazem twarzy siedział w swoim gabinecie. Obrzucił niechętnym spojrzeniem stertę dokumentów leżących na jego biurku. Praca była ostatnią rzeczą, na którą miał teraz ochotę. W sumie to nie miał ochotę na nic co nie było związane z Ulką. Usłyszał pukanie do drzwi. Spojrzał na Sebę wrogo – nie chciał żeby ktokolwiek przerywał tą błogą ciszę, która pozwalała mu choć trochę się zrelaksować i pomyśleć w spokoju.
- Cześć stary – rzucił, nie przejmując się jego niechętnym spojrzeniem. – Słuchaj… Jest taka sprawa…  Podszedł do biurka Marka i wręczył mu jakąś kolorową kartkę. Marek niechętnie na nią spojrzał.
- Klub 69… zaproszenie na koncert. To ta sprawa?
- No, myślałem, że może byśmy się przeszli? Wiesz, jak za starych dobrych czasów, wyrwiemy jakieś panienki… no dalej będzie super – zachęcał go.
- Seba… nie mam nastroju – stwierdził. – Idź sam… albo weź kogoś innego. Violę chociażby…
- Marek, proszę cię… Że raz w życiu pociągnąłem jakiś romans dłużej niż jedną noc to nie znaczy, że od razu muszę oddawać jej bilety na koncert, na który chcę iść z najlepszym kumplem. Było fajnie z Violą, kilka nocy i już, koniec. Słuchaj. Oboje jesteśmy wolni, nic nas nie powstrzymuje, idziemy.
Dobrzański wywrócił oczami. – Nie. Seba, naprawdę jestem ostatnia osobą, która będzie potrafiła się dzisiaj dobrze bawić, okej? Mam podły humor.
- To ci się poprawi jak posłuchasz… Mirabelli.
- Mirabella… – mruknął niechętnie. – Tym bardziej nie idę. Seba… chcę być sam, okej?
- Okej… ale będziesz żałował.
- Wątpię… Nara.
- Cześć.
Wziął telefon do ręki i zaczął obracać go w dłoniach. Ula powiedziała, że przemyśli i zadzwoni… miał nadzieję, że zrobi to jeszcze dzisiaj. A jeśli nie… to on i tak jutro pojedzie. I będzie się starał dojść z nią do porozumienia. Przecież to nie może być takie trudne. Wyjaśnił jej już pokrótce jak ich romans wyglądał z jego punktu widzenia, miał nadzieję, że mu uwierzyła i zrozumiała, że tak naprawdę to z nią nie chodziło o to o co zawsze chodziło ze wszystkimi kobietami. Westchnął cicho. Odłożył telefon na biurko i okręcił się kilka razy na krześle dookoła własnej osi. A jeśli nie wierzy… albo wierzy, ale nie ufa? Jeśli nie zadzwoni? Będzie próbował dalej, ale wolał jednak żeby ona to sobie przemyślała. W końcu nie mógł jej do niczego zmusić. Nagle usłyszał dzwonek telefonu. Szybko porwał urządzenie do ręki mając nadzieję, że to Ula, jednak na wyświetlaczu przeczytał imię jej najlepszej przyjaciółki. Zdziwił się nieco, że do niego dzwoni… jednak odebrał.
- Tak Amelia? – rzucił do słuchawki.
- …
- Co?! Gdzie?
- …
- Dobra, zaraz będę.
- …
- Cześć.

~~*~~

Piosenka: Erick Rubin – „Dejame”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz