Rozdział 11
„Czy to było tylko złudne marzenie
Czy na jawie moim snem byłaś ty
Czy zostaną mi już tylko wspomnienia
I tęsknoty łzy.”
Czy na jawie moim snem byłaś ty
Czy zostaną mi już tylko wspomnienia
I tęsknoty łzy.”
Leżał na łóżku i tępo wpatrywał się w sylwetkę swojej matki przemierzająca pokój w tę i we w tę. Nie przywiązywał większej wagi do tego co mówi… Do niczego nie prywiązywał ostatnio większej wagi… chociaż nie. Za każdym razem kiedy słyszał dzwonek telefonu ożywiał się, porywał urządzenie do ręki… i z łzami w oczach odkładał je na szafkę nocną kiedy orientował się, że to nie Ula dzwoni. Nie pamiętał ile dni temu ostatnio był w firmie. Ostatnio jego egzystencja ograniczała się wyłącznie na przemierzaniu drogi z sypialni do kuchni i z kuchni do łazienki.
- Marek, Paulina bardzo się o ciebie martwi…
- Jasne, uważaj bo uwierzę – mruknął przewracają cię na bok. Sięgnął do szafki nocnej i otworzył szufladę. Wyjął z niej czerwoną kopertę i zaczął beznamiętnie się w nią wpatrywać. Nawet nie musiał czytać treści tej walentynki. Znał ją już na pamięć. Ostatnio czytanie tego było jego jedynym zajęciem, w które wkładał choć trochę emocji. Nawet nie liczył już ile razy się rozpłakał.
- Synku… domyślam się, że miałeś romans. Nie wiem co się stało pomiędzy tobą i tą kobietą, ale niezależnie od tego co to było, musisz żyć dalej.
Spojrzał na Helenę. Pokręcił głową.
- Mamo… Mogę ci powiedzieć co się stało… Ona odeszła. Przeze mnie. I nie mów mi, że mam żyć dalej bo moje życie bez niej nie ma sensu. Pierwszy raz w życiu się zakochałem. I mam zamiar ostatecznie zerwać z Paulą.
- Ostatecznie? – zdziwiła się.
- Tak. Zerwałem z nią już wcześniej, ale poprosiła mnie żebym to przemyślał. Nie miałem siły się kłócić, dlatego po prostu spakowałem rzeczy i wyszedłem.
- Marku, za dwa tygodnie ślub…
- Nie interesuje mnie ten ślub. Ja… ja mam wrażenie jakby moje małżeństwo z Paulą zaplanowane było od dnia kiedy się urodziłem. Wszyscy wymagali ode mnie żebym był z Pauliną, ożenił się z nią i miał dzieci. Wszyscy – ty, ojciec… rodzicie Pauli i Aleksa też. Ale… dzięki temu, że miałem ten jeden romans zrozumiałem, że… że wcale nie musi tak być. Mówiłaś mi zawsze z tatą, że to Paulina jest tą, którą kocham. Dopiero kilka dni temu uświadomiłem sobie, że to nieprawda. Ale póki nie znałem Uli sądziłem, że to co łączy mnie z Paulą to właśnie miłość. Może nie brzmi to zbyt dojrzale i inteligentnie, ale myślałem, że to, że zdradzam Paulinę a ona mi wybacza… że tak właśnie wygląda związek. Dopiero dzięki Uli zrozumiałem na czym tak naprawdę to polega… Kocham ją i dlatego też chcę zerwać z Paulą.
Helena pokiwała głową w zamyśleniu. – Powiedzmy, że rozumiem.
- Powiedzmy – mruknął.
- Więc dlaczego z nią nie jesteś?
- Bo ją skrzywdziłem – szepnął. Przymknął oczy przypominając sobie cały ich romans. – Na początku chciałem zrobić to samo co zawsze. Rozkochać w sobie i… i wykorzystać. – Dziwnie czuł się opowiadając o tym mamie, ale musiał się komuś wygadać. Podświadomie czuł, że tylko ona jest w stanie to zrozumieć. – W trakcie trwania tego… romansu zauważyłem, że każda myśl o tym co chcę jej zrobić wywołuje u mnie wyrzuty sumienia. Zauważałem u siebie pokłady takiej… opiekuńczości w stosunku do niej. Sądziłem, że to z powodu tego co przeszła w swoim życiu… bo jej życie nie należało do najłatwiejszych. Dopiero później zrozumiałem, że jestem w niej zakochany, a na początku przynajmniej zauroczony. Nikt o tym nie wiedział oprócz mnie. Obiecywałem jej, że zerwę z Paulą, że będziemy razem… ale stchórzyłem, jak zwykle zresztą. Potem okazało się, że ona przyjaźni się z moją poprzednią kochanką. Powiedziała jej o tym jaki jestem. – Zamilkł na chwilę.
- I odeszła?
- Nie, nie od razu. – Przypomniał sobie monolog Uli, który usłyszał kilka dni temu, tego dnia w którym zwolniła się z pracy… tego dnia w którym usłyszał te kilka bolesnych słów przeszywających jego serce: „to mnie nie krzywdź, i wyjdź stąd!”. Westchnął cicho. – Ona mimo tego, że wiedziała jaki jestem miała nadzieję, że jestem w stanie ją pokochać. Gdybym wiedział o tym, że ona wie, a jest ze mną tylko dlatego, że ma nadzieję, to bym jej powiedział, że ją kocham. Ale dowiedziałem się o tym dopiero kilka dni temu. W każdym razie ona była ze mną… ciągnąłem ten romans prawie miesiąc, dłużej niż zawsze. Ale kilka dni temu wyjechaliśmy… - Przymknął oczy. – Było wspaniale, taki… weekend we dwoje… No i można łatwo się łatwo domyślić co się wydarzyło. Ona myślała potem, że ja zrobiłem to tylko dlatego, żeby ją wykorzystać, że nadal tylko na tym mi zależy… Złożyła wymówienie. Starałem się ją zatrzymać… - Łzy napłynęły mu do oczu, jednak szybko je powstrzymał. – Ale… ona mnie nienawidzi. Dlatego do niej nie jeżdżę, nie przepraszam, nie obiecuję… Nie chcę się narzucać. Bo mimo wszystko chciałbym żeby ona była szczęśliwa, nawet… nawet jeśli mnie to zrani jeszcze bardziej.
- To jedź i jej to powiedz. Wyjaśnij, przeproś…
- Gdyby ona chciała mnie słuchać, to teraz nie leżałbym tu i nie byłbym bliski płaczu, a byłbym z nią w parku, czy… czy nad Wisłą.
~~*~~
Siedziała na łóżku tępo wsłuchując się w słowa piosenki wydobywające się z radia.
„I’m not missing you
Been through just about everything that I could go through
When it comes to relationships
Don’t know what I was missing or why I ain’t listen
When I told myself that was it
Now here I go, hurt again
Cause of my curiousity
Now that it’s over.”
Been through just about everything that I could go through
When it comes to relationships
Don’t know what I was missing or why I ain’t listen
When I told myself that was it
Now here I go, hurt again
Cause of my curiousity
Now that it’s over.”
(Nie tęsknię za Tobą.
Przeszłam już prawie wszystko przez co mogłam przejść
Jeśli chodzi o związki.
Nie wiem czego mi brakowało lub dlaczego nie słuchałam
Gdy mówiłam sobie, że to już koniec
No i znów cierpię
Przez moją ciekawość
Teraz to koniec.)
Przeszłam już prawie wszystko przez co mogłam przejść
Jeśli chodzi o związki.
Nie wiem czego mi brakowało lub dlaczego nie słuchałam
Gdy mówiłam sobie, że to już koniec
No i znów cierpię
Przez moją ciekawość
Teraz to koniec.)
Ile ona dałaby, żeby okazały się prawdą, żeby już nie tęskniła… Znowu przechodziła przez podobne piekło jak to po Bartku. Teraz nie musiała co prawda zmagać się z innymi problemami, jednak i tak cierpiała. Zastanawiała się jak ona wtedy, te kilka lat temu poradziła sobie ze wszystkim – i z uczuciem, i z tęsknotą i z obowiązkami… Teraz ledwo radziła sobie ze złamanym sercem. Gdyby wcześniej powiedziała sobie „dosyć”, zanim poszła z nim do łóżka… może byłoby jej łatwiej się z tym wszystkim uporać, może poradziłaby sobie jakoś z tym uczuciem i cierpieniem. Zirytowana wyłączyła radio, gdy wokalistka po raz kolejny powtarzała zdanie mówiące o tym, że już nie tęskni… Specjalnie włączyła tą płytę, którą parę lat temu dostała od Amelii, miała nadzieję, że słuchając tej piosenki zdoła sobie wmówić, że faktycznie nie tęskni, zapomniała. Westchnęła ciężko. Westchnęła ciężko. Postanowiła, że pod pretekstem odwiedzin Maćka wyjdzie w końcu z domu i pojedzie do Warszawy. Nie pamiętała kiedy ostatnio pokonała odległość dalszą niż do domu Amelii… Poza tym dawno nie gadała z przyjacielem, a była bardzo ciekawa jak mu się powodzi z Anią. Podniosła się z kanapy, przebrała się ze zwyczajnego dresu w jakąś sukienkę, zrobiła makijaż, i uśmiechnęła się do swojego odbicia. Z goryczą stwierdziła, że chociaż na tyle się przydało to, że kiedyś rozkochiwała w sobie mężczyzn – umiała się uśmiechać mimo, że wcale nie miała na to ochoty. Nie chciała jednak jechać do Maćka i Ani żeby rozmawiać z nimi o swoich problemach sercowych – chciała po prostu ich odwiedzić. Anię ostatnio widziała kilka dni temu, kiedy zwalniała się z FD, Maćka ostatnio jakoś… w zeszłym miesiącu. Miała zamiar już wyjść, kiedy nagle usłyszała dzwonek telefonu. Podniosła urządzenie sądząc, że to Amelia… jednak doznała szoku gdy zobaczyła to pięcioliterowe imię mężczyzny, o którym starała się zapomnieć. Rozważała dłuższą chwilę czy odebrać. Nie widzieli się już od jakichś… niecałych dwu tygodni. Jej serce szalało w klatce piersiowej na samą myśl o rozmowie z nim, ale umysł odradzał jej to posunięcie. Przełknęła ślinkę wpatrując się w jego imię. W końcu przycisnęła słuchawkę do ucha.
- Słucham?
- …
- Cześć Marek.
- Z tego co pamiętam to już przeprowadziliśmy rozmowę na ten temat.
- …
- Nie interesuje mnie to – stwierdziła niezgodnie z prawdą. Właśnie, że żywotnie interesowało ją to, że zerwał z Pauliną.
- …
- Nie mam czasu, jadę na spotkanie z przyjacielem – stwierdziła zgodnie z prawdą.
- …
- Tak, do Warszawy – potwierdziła. – Ale to nie jest istotne. Nie spotkam się z tobą. Muszę kończyć. Cześć.
Nie czekając na jego reakcję odrzuciła połączenie i wsadziła telefon do torebki. Przymknęła oczy. Zerwał… z Pauliną? Czy on naprawdę ją… Pokręciła głową. Ciężko jej było uwierzyć, że mógłby czuć do niej coś więcej. Może powinna porozmawiać, wysłuchać… ewentualnie dać szansę… ostatnią. Bo teoretycznie to on tylko w jej mniemaniu ją skrzywdził, może warto byłoby poznać jego wersję wydarzeń? Otrząsnęła się z rozmyślań. Jechała odwiedzić Maćka. Obiecała sobie, że zastanowi się nad kwestią jej i Marka jak wróci do domu.
~~*~~
KILKA DNI PÓŹNIEJ
Siedział przy swoim biurku w gabinecie. Odetchnął. Miał nadzieję, że Ula zrozumie, że przyjedzie, porozmawia… Zerwał z Pauliną, przyszedł do firmy, otrząsnął się. Jednak nie przestał kochać. Po prostu powrócił do życia i naprawił pierwszy błąd. Teraz będzie musiał tylko wytłumaczyć Uli wszystko, streścić jej pokrótce większość swojego życia – jaki był, co robił, i wyznać, że go zmieniła. Powiedział Uli o zerwanych zaręczynach już jakiś czas temu… a ona jeszcze nie przyjechała. A jeśli nie uwierzyła? A może po prostu nie chciała z nim być? Westchnął ciężko. Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Z nadzieją spojrzał na osobę wchodzącą do środka. Jednak nie była to Ula… zamrugał kilka razy jakby zastanawiał się czy dobrze widzi. Nie była to ani Ula, ani Seba, ani rodzice, ani kontrahenci, ani Ania… tylko Amelia. Każdego spodziewał się tu zobaczyć, nawet samego Ducha Świętego, ale nie ją. Odchrząknął cicho.
- Cześć Amelia – rzucił.
- Cześć – odparła nieco zduszonym głosem. Może i już przeszło jej uczucie i żal do Marka… ale nadal przebywanie w jednym gabinecie z nim nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. – Możemy porozmawiać? – Widząc, że ma zamiar zaprotestować, albo zbyć ją dodała szybko – o Uli.
- Tak, pewnie – odparł momentalnie zmieniając stosunek do tej sprawy. Na początku raczej chciał bardzo ją przeprosić, po czym ulotnić się na jakieś wymyślone spotkanie, nie miał nastroju na rozmowy z byłymi kochankami… ale skoro mają rozmawiać o Uli, to cała sprawa wygląda zupełnie inaczej. – Usiądź proszę. – Wskazał jej na kanapę, a sam zajął miejsce na fotelu. Nie chciał jej przytłaczać swoją obecnością bardziej niż to było konieczne jeśli mają rozmawiać, więc nie usiadł obok niej. – Napijesz się czegoś?
- Może kawy.
Pokiwał głową po czym wychylił się z gabinetu. – Violu, zrób proszę dwie kawy, dwie bez cukru i z mlekiem.
- Już się robi szefie.
Pokiwał głową po czym zamknął gabinet. Usiadł z powrotem na fotelu i spojrzał na blondynkę.
- Słucham, o co chodzi?
- Marek… Ula mnie pewnie zabije, że z tobą rozmawiam, no ale trudno. Wiesz, że ona jest moją przyjaciółką. – Kiwnął twierdząco głową. – Pewnie się domyślasz, że wiedziała o… o mnie i o tobie – stwierdziła. Już dawno oduczyła się mówić o nich „my”. – A co za tym idzie wiedziała także jaki jesteś. – Przygryzła wargę. Co ją podkusiło żeby tu przychodzić i z nim rozmawiać? No, troska o Ulę… Nie mogła patrzeć jak dziewczyna tak się zadręcza. Poza tym chciała wybadać co tak właściwie ma robić. Nie wiedziała już czy powinna zniechęcać Ulę do Marka, czy namówić ją na rozmowę z nim. Chciała wybadać sytuację. – A co za tym idzie, wiedziała jaki jesteś. Nie będę ci mówić co podkusiło ją do tego, żeby w ogóle rozpoczynać ten romans z tobą… sama powinna ci to wyjaśnić. W każdym razie Ula była kiedyś trochę inna… a raczej po prostu robiła inne rzeczy. Nie ważne. Zakochała się w tobie mimo tego, że wiedziała jakim jesteś człowiekiem. Miała nadzieję, że jesteś w stanie się zmienić i ją pokochać… Trochę jest mojej winy w tym, że tak nagle przestała ci ufać, bo trochę ją do ciebie zniechęcałam.
- To zrozumiałe, martwiłaś się o nią. W końcu byłaś w takiej samej sytuacji.
Pokiwała głową. – Właśnie. Kontynuując… Miała nadzieję, że możesz ją pokochać. Sądziła, że jest w stanie nie pójść z tobą do łóżka, póki nie zerwiesz z Pauliną, no ale jak wiesz, nie udało jej się. Gdy przyjechała do Rysiowa, zaczęła żałować… nie ukrywam, że trochę za moją sprawą… zobaczyła, że jednak dała ci się wykorzystać.
Pokiwał głową. – No dobrze… tylko dlaczego mi to wszystko mówisz?
- Już wyjaśniam. Ula często zdawała mi relacje z waszych randek, rozmów, mówiła jak się zachowujesz, i jak się z tobą czuje. Na początku sądziłam, że chodzi ci o to samo co zawsze. Oszukujesz ją żeby wykorzystać. Starałam się jej delikatnie wybić ciebie z głowy, ale nie wychodziło mi. Potem gdy zaczął się trzeci tydzień tego waszego romansu zaczęłam bardziej uważnie słuchać Uli. Nie pasowało mi to, że ciągniesz to tak długo, a nie tradycyjnie dwa tygodnie. Słuchałam jak się zachowujesz, gdzie ją zabierasz, jakie gesty wykonujesz… I stwierdziłam, że podczas naszego romansu zachowywałeś się nieco inaczej. Najbardziej dało mi do myślenia to, że przyjechałeś do niej i prosiłeś ją o ostatnią szansę. Nie darzę cię wielką sympatią, nie ukrywam. – Uśmiechnął się pod nosem. – Ale chcę żeby moja przyjaciółka była szczęśliwa. Marek… Jeśli naprawdę ją kochasz to jedź do niej, błagaj nawet na kolanach. Ula zmięknie prędzej czy później. Ona już nawet zaczynała sobie radzić z tym uczuciem, nawet przede mną ukrywała co czuje faktycznie, myślałam, że zdołała się odkochać. Ale jak zadzwoniłeś do niej z informacją, że zerwałeś z Pauliną… ona po prostu nie wytrzymała. Postaw się w jej sytuacji. Kochasz kogoś, sądzisz, że nie odwzajemnia twojego uczucia, odchodzisz, zaczynasz sobie radzić, a potem dowiadujesz się, że skończył swój związek… Płakała cały czas. Starałam się ją pocieszyć, nakłonić żeby z tobą porozmawiała… Nie chciała, bała się co mogłaby od ciebie usłyszeć. Marek… Tylko teraz bądź szczery dobrze? – Kiwnął głową. – Kochasz ją?
Spojrzał na Amelię. Nie sądził, że jest w stanie przyjechać tutaj mimo tego co jej zrobił i rozmawiać z nim… o jego uczuciu do innej kobiety.
- Kocham – odparł patrząc jej w oczy. – Pierwszy raz w życiu kogoś kocham. Dużo czasu zajęło mi uświadomienie sobie tego… ale tak, kocham ją.
Pokiwała głową. – Nie jestem w stanie określić czy mówisz prawdę – stwierdziła. – Nigdy nie byłam w tym dobra. Marek… Jeśli nie kłamiesz i faktycznie zależy ci na Uli, to walcz o nią, bo… bo ona też cię kocha. Ale jeżeli z jakiegoś powodu kłamiesz, to daj spokój. Bo ona w życiu już dużo przeszła i nie jestem pewna czy poradzi sobie z kolejnym cierpieniem. Przemyśl to. Cześć.
Podniosła się i ruszyła w kierunku wyjścia z gabinetu Dobrzańskiego.
- Amelia. – Zatrzymał ją. Spojrzała na niego. – Dziękuję.
Zmusiła się do nikłego uśmiechu po czym wyszła z gabinetu Marka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz