Rozdział 11
„Między nami znów zaiskrzy,
odnajdziemy blask i wdzięk
zakończymy smutny shopping
sztucznych, galerianych szczęść.”
odnajdziemy blask i wdzięk
zakończymy smutny shopping
sztucznych, galerianych szczęść.”
- Seba… kocham cię – powiedziała nieco zdławionym głosem. Bała się jego reakcji. Niby domyślała się, że ją kocha… bo z jakiego innego powodu mógłby otwarcie wyznać jej, że jest o nią zazdrosny i tak zabiegać o rozmowę? Ale i tak się bała… a jeśli on z jakichś swoich osobistych pobudek odrzuci jej uczucie?
„Nie, Violetta!” – skarciła się w myślach. – „Może i nieszczęścia chodzą stadami… bo w końcu nieudana miłość z Arturem i, póki co niespełniona, miłość do Seby… Ale nie zakładaj z dołu czarnych scenariuszy!”
Sebastian popatrzył na nią z zaskoczeniem. Wszystkiego się spodziewał… ale nie sądził, że wyzna mu miłość teraz, już… Zupełnie nie wiedział jak zareagować, jaka reakcja byłaby odpowiednia… Chciał coś odpowiedzieć, zareagować, ale… nie wiedział jak. Ale jakoś musiał. Najgłupszą rzeczą jaką mógłby w tej sytuacji zrobić to odrzucenie jej miłości na której tak bardzo mu zależało… i przez którą tak cierpiał, wręcz się spalał z tęsknoty. Odetchnął niezauważalnie.
- J-ja… - zająknął się. Odchrząknął cicho po czym kontynuował. – Też cię kocham… - rzekł cicho.
Zobaczył malujący się na jej twarzy piękny uśmiech. Dawno nie widział jej takiej… może ostatnio podczas trwania ich związku… Patrzyli sobie chwilę w oczy i oboje zadawali sobie pytanie „i co teraz?”. W końcu Sebastian już nie wytrzymał. Tak bardzo ją kochał… nawet nie chciał się już powstrzymywać. Podszedł do niej i pocałował ją z miłością.
Od razu odwzajemniła pieszczotę. I tym razem nie miała żadnej chwili zawahania jak podczas pierwszego pocałunku z Arturem. Teraz wydawało jej się to naturalną koleją rzeczy. Wtedy… czuła, że na miejscu Kaczmarka wolałaby postawić zupełnie inną osobę. Czuła się jakby była w złym miejscu i o niewłaściwym czasie. A teraz… teraz to właściwie nie czuła nic… oprócz przyjemności oczywiście. Cały świat stanął w miejscu, a oni stali nie przejmując się, że narażają się na spojrzenia wszystkich pracowników.
~~*~~
„Cieszmy się z małych rzeczy, bo
wzór na szczęście w nich zapisany jest!”
wzór na szczęście w nich zapisany jest!”
Marek z półuśmiechem na ustach siedział przy biurku pogrążony w pracy. Wreszcie mógł uzyskał wymarzony spokój umysłu i mógł się skupić na wykonywaniu swoich prezesowskich obowiązków, między innymi na tych związanych z pokazem. Co prawda Ula nadal krążyła gdzieś w jego myślach, ale nie były to męczące myśli i zadawanie sobie pytać, na które nie mógł znaleźć odpowiedzi, a nawet bardzo przyjemne i poprawiające mu nastrój. Spojrzał na zegarek i uświadomił sobie, że jest już przerwa na lunch. Usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę! – rzucił odkładając dokumenty i zamykając klapę od laptopa. Spojrzał na Sebastiana, który z wesołym uśmiechem zmaterializował się na jego kanapie. Gołym okiem było widać na jego twarzy oznaki szczęścia. – Cześć stary. Co taki wesoły? – zapytał, chociaż powoli domyślał się co spowodowało taką poprawę humoru Olszańskiego. To samo co jego… miłość.
- Pogodziłem się z Violettą – oznajmił radośnie.
- No proszę, to gratulacje stary! – Usiadł obok niego na kanapie. – To co, teraz obje jesteśmy szczęśliwi?
- Na to wygląda – stwierdził. – Właśnie, jak z Ulą?
Uśmiechnął się wesoło. Ostatnie trzy dni wydawały mu się jak z bajki. Kobieta, którą kocha nad życie odwzajemniła jego uczucie. Męczył się osiem miesięcy z tą miłością, ale teraz mógł spokojnie powiedzieć, że było warto trochę pocierpieć i przemęczyć się patrząc na nią jak jest szczęśliwa z kimś innym. Było warto, bo teraz mogli być szczęśliwi razem, we dwoje.
- Z Ulą… najlepiej. Stary, ja nigdy nie czułem się tak szczęśliwy.
- A z Paulą i kochankami? – zapytał przekornie. Marek spojrzał na niego zirytowanym, acz również roześmianym wzrokiem. Doskonale wiedział, że Sebastian chce po prostu go podenerwować.
- Seba… - Skarcił go wzrokiem. – Doskonale wiesz, że Pauliny nie kochałem, a tamte dziewczyny to… nic.
- No wiem przecież – zastrzegł. – Jestem z Violą i uwierz mi, że wiem w końcu co to znaczy być naprawdę szczęśliwym a nie mieć namiastkę szczęścia.
~~*~~
„Zakochałam się i nic tego nie zmieni.
Jesteśmy dla siebie stworzeni.
Jesteś mój, mogę płakać z radości
Nie zabierze nikt nam tej miłości.”
Jesteśmy dla siebie stworzeni.
Jesteś mój, mogę płakać z radości
Nie zabierze nikt nam tej miłości.”
Z uśmiechem na ustach siedział w swoim gabinecie grając w bardzo ambitną i zajmującą gierkę systemową – sapera. Ula zaraz po skończeniu roboty, do której postanowiła wrócić wcześniej, miała do niego przyjść. Nie widzieli się cały długi dzień – praca, praca, praca… przerwy na lunch również nie spędzili wspólnie, bo on rozmawiał z Sebastianem, a ona pewnie poszła na lunch z przyjaciółkami. A teraz, gdy skończył już pracę i nie miał za bardzo czym zająć myśli, poczuł, że stęsknił się za nią, mimo tylko kilku godzin rozstania. Zaklął pod nosem gdy zorientował się, że przegrał w gierce i wyłączył laptopa. Oddał się bardzo zajmującemu zajęciu wpatrywania się w ich wspólne zdjęcie.
Nagle usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Uśmiechnął się lekko i spojrzał na Ulę wchodzącą do gabinetu. Wystrzelił niczym proca zza biurka, podszedł do niej i pocałował. Po chwili się od siebie odsunęli.
- Stęskniłem się za tobą – stwierdził patrząc jej w oczy. Zaśmiała się cicho.
- Już zdążyłeś się stęsknić? – spytała z niedowierzaniem. Droczyła się z nim. Ona również strasznie się za nim stęskniła. Chociaż nie do końca to rozumiała, bo nie widzieli się zaledwie osiem godzin z minutami, i przez cały ten czas, z wyjątkiem przerwy na lunch spędzonej z przyjaciółmi, pracowali, więc mieli czym zająć ręce i umysł. Jednak mimo to stęskniła się za nim.
- No oczywiście, że tak, przecież kilka godzin się nie widzieliśmy. Viola ci mówiła, że pogodziła się z Sebą?
Uśmiechnęła się do ukochanego. Uwielbiała mieć go blisko siebie Była szczęśliwa. Kochała go nad życie. Nie wiedziała, że można aż tak bardzo kogoś kochać. Teraz wiedziała, że z Piotrem to nie było tą prawdziwą miłością, nawet na początku ich związku. Owszem, byli w sobie zakochani. Ale gdyby wcześniej była tak zakochana jak teraz, podczas związku z Piotrem od razu zauważyłaby, że to nie jest ta jedyna osoba, z którą chciałaby spędzić resztę swojego życia.
- Tak, już zdążyła mi powiedzieć – odparła. – Jedziemy?
- Pewnie, chodź.
~~*~~
„Nie potrzeba więcej
Niż możemy sobie dać
Nie potrzeba więcej
Jeśli tylko Ciebie mam
To co liczy się
Jest pomiędzy tobą a mną
Nie potrzeba więcej niż mniej”
Niż możemy sobie dać
Nie potrzeba więcej
Jeśli tylko Ciebie mam
To co liczy się
Jest pomiędzy tobą a mną
Nie potrzeba więcej niż mniej”
Sebastian z rozbawionym uśmiechem słuchał rewelacji Violi. Właśnie z wielkim zaangażowaniem opowiadała mu swoją rozmowę z Ulką… i byłaby to zwyczajna relacja z rozmowy z przyjaciółką, gdyby nie, tak typowy dla niej, emocjonalny stosunek do tego i przekręcanie przysłów. Kiedy Violettę traktował tylko i wyłącznie jak swoją kochankę, dziewczynę na jedną noc, te wszystkie jej wymyślne powiedzenia i spontaniczny sposób bycia, był niewiarygodnie irytujący. Teraz wydawało mu się to urocze, dość zabawne i poprawiające humor. Przy Violi zdecydowanie nie można było się nudzić.
- To co Violuś, jedziemy do mnie? – zapytał niepewnie. Wydało mu się to teraz całkiem zabawne. Nigdy nie pytał się dziewczyny czy jadą do niego, po prostu jechali. A to, że zawahał się przed tym, czy może ona nie chce jechać do siebie? To zdecydowanie nie było do niego podobne… ale przecież zmienił się, i zdawał sobie z tego doskonale sprawę.
- Do ciebie? – Zaskoczył ją. Chciała, pewnie, że chciała. Dobrze się z nim czuła, poza tym już raz mieszkali razem… Po prostu Artur jej nigdy tego nie proponował… chociaż może to i lepiej. – A nie odwieziesz mnie do domu?
- Jasne, jeśli tak wolisz, to…
- Nie, Seba – przerwała mu. – Po prostu mnie zaskoczyłeś. Chcę jechać do ciebie – zapewniła uśmiechając się przy tym promiennie. Odwzajemnił uśmiech i pocałował ją. Odwzajemniła pocałunek.
Wsiedli do szarej toyoty celica* Sebastiana.
~~*~~
„O poranku, gdy się budzę
muszę zwolna zacząć dzień
kiedy łóżko jest mi obce
sufit rzuca smutny cień”
muszę zwolna zacząć dzień
kiedy łóżko jest mi obce
sufit rzuca smutny cień”
Obudził ją nieprzyjemny i zimny powiew porannego wiatru wpadający przez okno. Zadrżała lekko i okryła się mocniej kołdrą. Dłonią wymacała na półce czerwony budzik z kogutem. Było już wpół do szóstej, więc postanowiła pospać jeszcze pół godzinki. Marek powinien być po nią około ósmej, musiała zdążyć wyprawić dzieciaki do szkoły, zrobić śniadanie, przypilnować tatę z lekarstwami, no i jeszcze uszykować się, a to zajmowało zawsze trochę czasu. Westchnęła cicho. Spędziła z Markiem raptem jedną noc, ale brakowało jej go… zdążyła za nim trochę zatęsknić przez tą noc i wieczór spędzony bez niego. Przez chwilę rozważała opcję napisania do niego SMSa, jednak nie chciała go budzić, a Marek był znany z tego, że lubił pospać. Zwlekła się z łóżka i odgarnęła niesforne kosmyki włosów z twarzy. Nie wyspała się. Wczoraj dość długo nie mogła zasnąć, jednak gdyby teraz jeszcze zasnęła, najprawdopodobniej Marek obudziłby ja o tej ósmej, a ona szykowałaby się szybko żeby zdążyć do pracy. Usiadła na krześle stojącym przy stoliku i zamyśliła się.
Sięgnęła po zdjęcie leżące na stoliku i uśmiechnęła się lekko. Przejechała palcem po sylwetce Marka uwiecznionej na fotografii. Nie mogła zaprzeczyć – był przystojny. Nawet bardzo. I doskonale zdawała sobie sprawę, że jest pożądany przez dużą ilość kobiet. Jak na razie żaden powód do zazdrości nie miał miejsca… ale wiedziała, że nie musi być zazdrosna, przecież zapewniał, że kocha, widziała to w jego oczach, wyczuwała w każdym geście, słyszała w wypowiadanych słowach. Ziewnęła przeciągle. Najchętniej położyłaby się jeszcze do łóżka i przespała kilka godzin. Taka chęć nie zdarzała jej się zbyt często – z natury była rannym ptaszkiem. Ale dzisiaj… Postanowiła rozpocząć już dzień. Jeśli wyrobi się ze wszystkimi obowiązkami to może zdąży jeszcze wziąć kąpiel? Zrelaksuje się trochę i odpocznie. Z takim postanowieniem ruszyła do kuchni w celu zrobienia śniadania. Stwierdziła, że na smażenie jajecznicy jest nieco za wcześnie – zanim rodzinka wstanie, jedzenie zdążyłoby pięć razy wystygnąć, więc ograniczyła się do zrobienia kanapek. Po chwili śniadanie było gotowe, jednak jej rodzina jeszcze spała, więc postanowiła przyszykować się do pracy. Zamknęła się w łazience, puściła wodę do wanny i po chwili zanurzyła się w letniej, przyjemnej i orzeźwiającej kąpieli. Przymknęła oczy i starała się nie myśleć o niczym… no oprócz Marka. Po pierwsze nie umiała nawet na chwilę wyrzucić go ze swoich myśli, a po drugie był to nadzwyczaj przyjemny temat do rozmyślań. Uśmiechnęła się pod nosem i zagłębiła się w rozmyślaniach… przyjemnych rozmyślaniach. W końcu usłyszała, że jej rodzina już zebrała się w całym komplecie w kuchni, więc postanowiła nie zajmować dłużej łazienki. Ubrała się w przyszykowaną wcześniej granatową sukienkę, wykonała delikatny makijaż i po chwili wyszła z pomieszczenia. Czuła się o niebo lepiej niż gdy się rano obudziła.
~~*~~
„Zakochani pierwszy raz bez końca
Sennych oczu blask, chcesz żyć
Twoje serce daje znak jasny niczym płomień,
Gdy dzielą na połowę, gdy dzielą na połowę...”
Sennych oczu blask, chcesz żyć
Twoje serce daje znak jasny niczym płomień,
Gdy dzielą na połowę, gdy dzielą na połowę...”
Jakieś dwadzieścia minut po wyprawieniu młodszego rodzeństwa do szkoły siedziała w pokoju i z równym zaciekawieniem i zaangażowaniem czytała po raz kolejny książkę, którą dostała od Marka.
„Ten pierwszy pocałunek potwierdził ich miłość, ale już wcześniej oboje wiedzieli, że wbrew temu wszystkiemu, co się wydaje, i co mówią inni, znaleźli się tutaj tylko po to, żeby się spotkać… Wszystko co było obok, poza nimi traciło właściwości. Jakby nie istniało.”
Uwielbiała ten moment w książce. Początek miłości głównych bohaterów. Uśmiechnęła się lekko. Chciała już odwrócić stronę i rozpocząć kolejny rozdział, jednak usłyszała dzwonek do drzwi. Uśmiechnęła się promiennie, wsadziła w książkę zakładkę i ruszyła otworzyć. Zgodnie z przewidywaniami zostawiła Marka.
- Cześć kochanie – powiedziała, po czym pocałowała go czule. Natychmiast odwzajemnił pocałunek obejmując ją w talii. Zawsze w tym momencie mieli wrażenie, że nic poza nimi nie istnieje. Nawet Dąbrowska mijająca ich w progu**.
~~*~~
*Nie interesuję się motoryzacją, ale ten samochód mi się podoba :]
**Wybaczcie za to xD ale nie mogłam się powstrzymać ;]
Piosenki:
· Sylwia Grzeszczak – „Małe rzeczy”
· Daro – „Naj”
· Łukasz Zagrobelny – „Nie potrzeba więcej
· Martyna Jakubowicz – „O poranku kiedy się obudzę”
· Pectus – „Oceany”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz