Rozdział 10
„Chciałbym kochać cię aż do świtu
Powoli całować i zatonąć w twojej skórze
Spotkać się z twoimi ustami
W niekończącym się pocałunku
Wszystko za twoją miłość”
Powoli całować i zatonąć w twojej skórze
Spotkać się z twoimi ustami
W niekończącym się pocałunku
Wszystko za twoją miłość”
Obudziła się jednak wcale nie miała zamiaruotwierać oczu. Wspominała poprzedni dzień, wieczór... noc. Rozmarzyła się.Westchnęła cicho wtulając się w poduszkę chłonąc zapach ukochanego. Wyciągnęłarękę, żeby poprawić zsuniętą z jej nagiego ciała kołdrę. Nim zrobiła to zrobićpoczuła przyjemny dotyk dłoni na policzku. Uśmiechnęła się lekko. Po chwilimusnął jej usta.
- Mmm... - mruknęła. - Marek...
- Cześć kochanie - szepnął odsuwając się lekko odjej ust. Ula przewróciła się na plecy, a na jego usta automatycznie wstąpiłfiglarny uśmieszek. Ponownie musnął jej usta, następnie szyję, potem dekolt, naktórym zatrzymał się chwilę dłużej. Po chwili jego usta wylądowały pomiędzypiersiami. Wiedział, że jest jej przyjemnie i dawało mu to dużą satysfakcję.Powoli schodził coraz niżej całując każdy milimetr jej nagiego ciała. Ponownieprzeniósł się na usta ukochanej. Po chwili położył się obok niej i spojrzał najej rozciągnięte w delikatnym uśmiechu usta, zgrabny nosek obsypany uroczymipiegami, policzki rumieniące się ilekroć powiedział jej coś przyjemnego,najpiękniejsze na świecie błękitne oczy schowane teraz pod powiekami, iśredniej długości orzechowe włosy w które uwielbiał się wtulać i wdychać ichowocowy zapach. Pogłaskał ją po policzku. - Skarbie, budzimy się - powiedziałpółgłosem. Uchyliła leniwie powieki, po czym przeciągnęła się rozkosznie jakkotka wybudzona z długie przyjemnego snu. Uśmiechnęła się z rozmarzeniem.

- To co, dasz się przekonać do zostania w domu? –zapytał półgłosem, patrząc na nią spod na wpół przymkniętych powiek. Przeczesałamu włosy dłońmi. Uwielbiał gdy to robiła.
- Przykro mi Marek, ale pokaz pojutrze, panprezes musi zająć się firmą.
Spojrzał na nią roziskrzonym wzrokiem irozciągnął usta w zawadiackim uśmiechu.
- Mam lepsze zajęcia – zamruczał jej do ucha.
Doskonale wiedziała co mu chodzi po głowie.Zaśmiała się.
- A tobie tylko jedno w głowie.
- Nie jedno – zastrzegł. – Ale o czym mam myślećjak przede mną leży moja ukochana i najpiękniejsza na świecie kobieta? – Z zadowoleniemobserwował dwa zdradliwe rumieńce wpływające na jej policzki. Jeszcze nigdyżadna kobieta się przy nim nie rumieniła, a musiał przyznać, że było to takieurocze… i niewątpliwie dodawało jej uroku. – Nie wstydź się, mówię prawdę.
~~*~~
„Myślę, że nie wiesz, że zmieniłaś tego chłopca w mężczyznę
To przez ciebie czuję się spokojny i widzę mojąprzyszłość z tobą.
Teraz jestem tak blisko, ale coś nie pozwala midziałać”
To przez ciebie czuję się spokojny i widzę mojąprzyszłość z tobą.
Teraz jestem tak blisko, ale coś nie pozwala midziałać”
Sebastian wychodził wraz z Markiem z jegogabinetu. Marek był szczęśliwy i widać to było we wszystkim co robił, w tym jaksię uśmiechał, w wypowiadanych przez niego słowach, wystarczył nawet jednospojrzenie w oczy Dobrzańskiego, żeby zorientować się, że jest w doskonałymhumorze, i jest szczęśliwy. Trochę mu nawet zazdrościł tej pogody ducha. Samchciałby być taki szczęśliwy. Wiedział, że może… ale żeby doprowadzić się dotakiego stanu, musiał porozmawiać z Violettą. Zamknął skrzętnie drzwi gabinetuprezesa i odwrócił się w kierunku wyjścia z sekretariatu. Ku swojemu zdziwieniuzobaczył Violę. Gdy wchodził do gabinetu Marka, nie było jej tu, i chyba nawetmiał nadzieję, że nadal nie będzie, a on będzie miał jeszcze choć chwilę naprzemyślenie ich sytuacji. Uśmiechnął się lekko do dziewczyny. Wyglądała naniewyspaną. Zresztą nic dziwnego skoro nie przespała całej nocy. Chciałporozmawiać z ukochaną. Poważnie. Powiedzieć jej wszystko, i nie denerwowaćsię, nawet jeśli ona zacznie na niego krzyczeć. Spokój i opanowanie – to byłajego dewiza na dzień dzisiejszy.
- Cześć Viola – rzucił niepewnie, zerkając na niąkątem oka. Sam nie wiedział jak poprowadzić tą rozmowę z Violettą. – Możemyporo… - przerwał widząc wchodzącego do gabinetu Kaczmarka.
- Cześć Violuś – rzucił fotograf. Podszedł dodziewczyny i pocałował ją w policzek. –To co idziemy na lunch?
Blondynka spojrzała na swojego obecnego chłopakaa potem zerknęła kątem oka na zdenerwowanego Sebastiana. Przypomniała sobieswoje wczorajsze rozmyślania. Doszła do wniosku, że kocha Sebę… nie Artura.Więc co miała teraz zrobić? Sebastian uśmiechnął się do niej lekko, jakbychciał powiedzieć, że nie będzie im przeszkadzał i ruszył do wyjścia zsekretariatu.
„Dobra Violka, męska decyzja! Ten czy ten drugi?”
Ten ułamek sekundy w którym starała się podjąćdecyzję, zdawał się być o wiele dłuższy niż był w rzeczywistości. Otaksowaławzrokiem i Sebastiana i Artura.
- Artur… - Odchrząknęła cicho. – Wiesz, chciałamporozmawiać z Sebastianem – dodała na tyle głośno, żeby Olszański usłyszał.
- Hm – mruknął Kaczmarek. – Jasne. To możewieczorem kolacja?
- Może.
Artur opuścił sekretariat przed gabinetemprezesa, zostawiając w nim Sebastiana i Violettę samych.
Sebastian podszedł do biurka ukochanejpowstrzymując wpływający na usta szeroki uśmiech.
- To… o czym chciałaś mówić?
Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie. Ostatnioto raczej on wychodził z inicjatywą rozmowy… a ona zostawiała go „z kwiatkiem”.Chciała teraz poprowadzić to zupełnie inaczej.
Sebastian miał nadzieję, że jego myśli, marzeniasię spełnią, że ona chce z ni porozmawiać o nich. A było to nawet bardzoprawdopodobne, zważając na fakt, że ona wolała porozmawiać z nim niż iść zeswoim chłopakiem na lunch.
Violetta wstała z krzesła i wyszła zza niego żebystanąć obok niego.
- A jak myślisz? – zapytała uśmiechając się doniego lekko.

Sama nie wiedziała jak ma z nim porozmawiać naten temat. Powiedzieć wprost? A może lepiej dać mu to delikatnie dozrozumienia? A może lepiej poczekać aż on zrobi pierwszy krok? Tyle, że on tenpierwszy krok ku pojednaniu, starał się zrobić już kilka razy, tylko ona mu niepozwalała nic sobie powiedzieć, teraz była jej kolej… a Sebastian byłnajwyraźniej ciekawy co miała mu do zakomunikowania.
- No nie wiem, ty mi powiedz – odparł przekornie.Wcale nie chciał utrudniać jej zadania, ale chciał to od niej usłyszeć… i tymsamym upewnić się czy jego podejrzenia co do tematu tej rozmowy są słuszne.
- Seba… - Westchnęła. – Nie utrudniasz –stwierdziła patrząc na niego z udawanym zirytowaniem.
Zaśmiał się. Viola była taka urocza z tym swoimprzekręcaniem przysłów, i nie tylko.
- Chyba nie ułatwiam – zasugerował nieśmiało.
- No a co ja powiedziałam? Dobra, nie ważne. –Machnęła ręką. Przecież znała ich ostatnią tendencję do kłótni o byle co, więcczemu niby nie mieliby się pokłócić nawet o taką błahostkę jak jej oryginalnepowiedzonka? – Sebastian, musimy porozmawiać – stwierdziła, z niespotykaną uniej poważną miną.
- Też tak myślę – odparł. – Więc rozmawiajmy.
- Rozmawiajmy – powtórzyła.
Zastanowił się przez chwilę. – No… więc? – ponaglił.
Nerwowo poprawiła brązową sukienkę. Nie wiedziałaco ma mu powiedzieć, jak przeprowadzić tę rozmowę. Nerwowo stukała palcami wbiurko stojące za nią o które się opierała. Sebastian cierpliwie czekał, ażdziewczyna się zdecyduje. W końcu sam kilka razy zaczynał tą rozmowę i wiedziałile trudu to kosztuje.
- Viola, spokojnie. Jesteśmy tu sami, nie?
- No… tak, tak jasne. Dobra, Seba…
Odetchnęła ciężko.
„Dobra Viola… Raz, dwa, hop, trzy cztery, idalej!”
- Seba… kocham cię.
Piosenki:
ˇ Cristian Castro – Angel(tłumaczenie)
ˇ Josef Hedinger – About beingalone (tłumaczenie)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz