sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 1


Rozdział 1
"W lazurze jej oczu bezdennym, utonąłem jak głaz w falę ciśnięty"


W wysokim biurowcu w centrum Warszawy wszystkie lata były już pogaszone. Jednak tylko bardziej spostrzegawczy obserwator mógłby zauważyć, że w drugim oknie od lewej strony na piątym piętrze nadal pali się światło. Zapewne każdy pomyślałby, że ktoś został
w pracy po godzinach. Nic bardziej mylnego. Otóż w owym gabinecie rzeczywiście dwójka osób została dłużej w pracy, jednak wcale nie pracowała. Marek Dobrzański, bo tak nazywał się prezes owej firmy, i zarazem właściciel owego gabinetu, całował właśnie leżącą na biurku swoją asystentkę, niejaką Urszulę Cieplak, firmową Brzydulę. Odsunął się od niej na niewielką odległość aby zdjąć jej wielkie czerwone okulary, zasłaniające pół twarzy. Spojrzał w jej oczy i na chwilę zupełnie zapomniał o otaczającym go świecie. Pierwszy raz w swoim życiu, widział tak piękne, lazurowe, głębokie oczy. Mógłby je porównać do błękitnego bezchmurnego nieba. Otaksował wzrokiem jej twarz zastanawiając się czemu w firmie przylgnęło do niej to przykre przezwisko, które wcale do niej nie pasowało. Może na początku jej pracy w FD, jednak teraz gdy zaczęła się lepiej ubierać, pozbyła się tej podwiniętej grzywki, stała się mniej nieporadna, przestała popełniać gafy na każdym kroku, i gdy zaczęła się lekko, niemal niezauważalnie malować, stwierdził, że to przezwisko zupełnie do niej nie pasuje. Przerwał rozmyślania chcąc ponownie wpić się w jej usta, jednak przerwał mu huk na korytarzu. Jak zawsze rozsądna Ula odsunęła go od siebie, poprawiła włosy, założyła okulary i wzięła do ręki jakieś dokumenty. Po chwili drzwi gabinetu otworzyły się a do środka weszła Violetta.
- Ulka? - zapytała z dziwnym grymasem na twarzy.
- Tak, a kogo się spodziewałaś?
- Co ty tu w ogóle robisz?
- No... Ja... Eeee... - Plątała się. - A co wy robicie tak późno?
- Analizujemy rynki produkcji - wypaliła szybko Ula, pokazując dziewczynie dokumenty. 
- Ach tak... 
- A co, chciałabyś nam pomóc? - zapytał Marek chcąc jak najszybciej pozbyć się natrętnej sekretarki.
Viola otworzyła szeroko oczy zaprzeczając, a po chwili już jej nie było.
- To co, kontynuujemy to co nam przerwano? - zapytał wprost do jej ucha. Odchrząknęła cicho.
- Raczej nie, powinnam być już w domu - stwierdziła nie patrząc mu w oczy.
- Przecież dzwoniłaś do taty, że przyjedziesz późno.
- Tak, ale... Chcę wrócić do domu. Odwieziesz mnie? Proszę.
Marek spojrzał zdziwiony na Ulę. Zupełnie jej nie rozumiał. Przecież sama tego chciała, a teraz chce wracać do domu... Pierwszy raz zdarzyła mu się taka sytuacja, i musiał przyznać, że nie podobała mu się ona. Nie wiedział jak ma się zachować, a tego nie znosił. Zawsze miał dobrą odpowiedź na każde pytanie i odpowiednią kontrreakcję na każdą reakcję. 
- Ula, o co chodzi?
- O nic, chcę po prostu jechać do domu. 
Spojrzała na niego. Zobaczył w jej oczach łzy co zupełnie go zdezorientowało. Nie był najlepszy w pocieszaniu kobiet, a odgadywanie jakim zachowaniem doprowadził dziewczynę do płaczu doprowadzało go do szewskiej pasji. 
- Zawieziesz mnie, czy mam iść na przystanek?
Westchnął.
- Ula, czemu chcesz jechać do domu?
- Rozumiem, że mam jechać autobusem... - stwierdziła po czym nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony ruszyła do wyjścia z prezesowskiego gabinetu.
- Odwiozę cię, ale powiedz o co chodzi - poprosił doganiając ją. Stała przy windzie.
- O nic nie chodzi. Po prostu... Jestem zmęczona pracą i chcę jechać do domu. 
Nie uwierzył w jej wytłumaczenie, ale postanowił dać jej spokój. Przez cały czas jak jechali windą, czy jak siedzieli w aucie zerkał na nią kątem oka. Ktoś kto jej nie znał mógłby nabrać się na to, że była zmęczona, ale on jednak trochę ją znał. Gdy w końcu dojechali do podwarszawskiego Rysiowa Ula od razu chciała opuścić auto.
- Ula, poczekaj. 
Złapał ją za nadgarstek zatrzymując w aucie.
- Powiedz mi najpierw co się stało, bo nie uwierzę w to, że jesteś zmęczona, ani w to, że wizyta Violi w jakiś sposób wpłynęła na przebieg tego wieczoru. Więc? - Spojrzał na nią wyczekująco. Pokręciła głową.
- Marek, ja po prostu nie chcę... Znaczy chcę, ale... Nie tak, nie teraz, ciągle myślę o Paulinie... Ja tak nie potrafię.
Pokiwał głową uwalniając jej nadgarstek z uścisku. Nie odpowiedział nic na jej słowa. Doskonale wiedział, że Ula nie potrafiłaby. On też nie był zadowolony z tego co chciał zrobić, Ula była dla niego jak przyjaciółka. Jednak musiał jakoś ją przekonać do przyjęcia posady dyrektora finansowego i sfałszowania raportu. Spojrzał na wysiadającą z auta Ulę. Czuł, że powinien coś powiedzieć, ale żadne słowa nie wydawały mu się odpowiednie. Bo co miałby jej powiedzieć, że on też tego nie chciał, a może skłamać, że oczywiście rozumie to i postara się jak najszybciej rozwiązać tą sprawę z Pauliną i może jeszcze powiedzieć jej, że ją kocha, czego pod żadnym pozorem nie mógł zrobić? Nie, nawet on nie posunąłby się do takiego kłamstwa, a już na pewno nie skłamałby aż tak Uli. Mimo wszystko chciał rozwiązać to tak żeby okazało się jak najmniej bolesne dla niej, a jeśli wyzna jej miłość, a potem stwierdzi, że to także było częścią intrygi... Nie, nawet on nie był aż tak podły. Odprowadził Ulę wzrokiem po czym odpalił silnik. Wiedział, że powinien jechać do domu i przepraszać Paulinę za późny powrót do domu, ale nie miał do tego głowy. Zatrzymał samochód pod wieżowcem w którym mieszkał Sebastian. Wysiadł z auta i ruszył w odpowiednią stronę. Nagle przed oczami stanął mu obraz niesamowicie błękitnych oczu Ulki. Potrząsnął głową chcąc wyrzucić go z głowy. Zapukał do mieszkania Olszańskiego.
- Marek? Co ty tu robisz? - zapytał wpuszczając mężczyznę do środka. - Przecież miałeś bajerować Brzydulę.
Marek przekręcił oczami. Mimo wszystko, nadal nie zapomniał o swoich przemyśleniach dotyczących przezwiska Uli i jej wyglądu.
- Tak... Nie wyszło - stwierdził opadając na kanapę.
- Jak to?
- Twoja dziewczyna wpadła w trakcie, Ula otrzeźwiała i stwierdziła, że nie może.
- Dlaczego?
- Paulina - odpowiedział krótko.
- Wyskoczyła ci w trakcie TEGO z twoją narzeczoną? Ostra...
- Seba! - Skarcił przyjaciela wzrokiem. - Nie w trakcie, a raczej już po. Po prostu stwierdziła, że chce jechać do domu, i mimo moich starań musiałem ją odwieźć. Zapytałem się jej o co chodzi i właśnie wtedy powiedziała o Pauli. 
Seba zarechotał głupkowato. 
- Pierwsza panienka ci się oparła? No proszę, czyżbyś tracił swój urok osobisty?
- Odpieprz się - warknął gasząc lampkę nocną stojącą obok kanapy.
***
Ula gdy tylko weszła do domu od razu zatrzasnęła się w swoim pokoju. Rzuciła się na łóżko starając się trochę uspokoić. Dużo sił kosztowało ją przerwanie Markowi i nie oparcie się mu ponownie. Nadal czuła smak jego ust i dotyk jego dłoni błądzących po jej plecach. Nie mogła zrozumieć dlaczego Marek tak ją całował.  Nie wierzyła, że może jej aż tak pragnąć, ale wszystko na to wskazywało, chociażby ich dialog, który wywiązał się gdy Ula pierwszy raz zaprotestowała
"- Marek, nie... - Odepchnęła go od siebie. - Nie możemy...
- Ula... Nie rozumiem. Chcesz żebym cię nie całował, kiedy naprawdę bardzo chcę cię całować?"
Ostatnie kilka dni wydawały jej się jak ze snu. No, może nie do końca, bo Marek nadal był z Pauliną. Ale mimo wszystko trudno było jej uwierzyć, że ostatnie wydarzenia działy się naprawdę. A już szczególnie te dzisiejsze. Chociażby propozycja przyjęcia stanowiska dyrektora finansowego i sfałszowanie raportu. Nie wiedziała czy ma się na to zgodzić. Miała w głowie totalny mętlik. Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła, śniąc oczywiście o Dobrzańskim. Gdy się obudziła czuła się jakby ktoś uderzyłby ją w głowę czymś twardym, bądź jakby wypiła poprzedniego dnia zdecydowanie za dużo, bynajmniej nie herbaty. Wina jej złego samopoczucia leżała oczywiście po stronie Marka, w końcu to on zatruwał przez całą noc jej sny nie pozwalając jej dobrze wypocząć. Wstała z łóżka i skierowała się do kuchni.
- Cześć tato. 
- Cześć Ulcia. O której wrócisz z pracy?
"Jeśli Marek będzie się zachowywał tak jak wczoraj? Nie mam pojęcia..."
- Pewnie około dziewiętnastej, jak coś się zmieni to zadzwonię. Czemu pytasz?
- Tak po prostu chciałem wiedzieć.
Ula pokiwała głową upijając łyk herbaty. 
***
Marek z dość ciekawym wyrazem twarzy leżał na kanapie w domu jego najlepszego przyjaciela. Na jego twarz raz wstępował uśmiech a raz coś na kształt konsternacji. Wspominał wszystkie wydarzenia z nim i Ulą w roli głównej, próbując jednocześnie odczytać co do niej tak właściwie czuje. Poprzedniego dnia, w gabinecie, naprawdę chciał tego co mogło się wydarzyć, dopiero teraz to sobie uświadomił. Tym samym dopuścił do siebie myśl, że Ula jest dla niego kimś więcej niż zwykłą przyjaciółką. Jeszcze tylko nie wiedział kim, ale miał nadzieję, że i ta zagadka niedługo zostanie rozwiązana. Zegar wskazywał ósmą czterdzieści więc zerwał się na równe nogi. Wiedział, że i tak już nie zdąży być punktualnie w firmie, ale chciał doprowadzić się do stanu używalności przed wyjściem do pracy. Wziął szybki prysznic założył garnitur, po czym obudził Sebastiana.
- Stary, ja już wychodzę - stwierdził. - Ty tu śpij jak chcesz, ale wolałbym cię dzisiaj zobaczyć w firmie.
Wyszedł z mieszkania Olszańskiego patrząc na zegarek wskazujący dziewiątą. Dawno już nie zdarzyło mu się spóźnić. Po jakimś czasie udało mu się dotrzeć do firmy. W sekretariacie zaobserwował, że Viola przyszła do pracy szybciej od niego. To, że Ula przyszła punktualnie nie było dla niego niczym nowym. Uśmiechnął się porozumiewawczo do Uli, rzucił jakieś przywitanie Violi po czym zamknął się w gabinecie. Po chwili Ula, zapewne pod pretekstem przyniesienia jakiegoś dokumentu znalazła się u niego w gabinecie. 
- Czasami dobrze rozumieć się bez słów - stwierdził patrząc na zamykającą drzwi Ulę.
- Tak, rzeczywiście - potwierdziła, ku zdziwieniu Marka, oschle. - O co chodzi?
- O nic... Chciałem po prostu się z tobą przywitać.
- Dzień dobry. Mogę już wracać do pracy? - zapytała patrząc na niego zniecierpliwionym wzrokiem. Zdziwiony Marek podszedł do Uli. Myślał, że już przeszedł jej wczorajszy kiepski humor. 
- O co tym razem chodzi?
- O to samo co zawsze - powiedziała patrząc mu w oczy. 
- Ula wiesz, że muszę poczekać na odpowiedni moment. Zastanawiałaś się nad moją propozycją?
Spuściła wzrok.
- Zastanawiałam się...
- I?
- I... Marek ja nie mogę tego zrobić. Mogłabym się zgodzić gdyby nie to, że musiałabym kłamać. Przepraszam. 
Pokiwał głową. Nie chciał dać po sobie znać, że jej decyzja niezbyt mu się podoba. A raczej, że wcale mu się nie podoba. Miał nadzieję, że się zgodzi. 
- Okej, rozumiem. - Uśmiechnął się do niej lekko. 
- I nie jesteś na mnie zły?
Marek zaśmiał się cicho. Objął delikatnie Ulę i przyciągnął ją do siebie.
- Wolałbym żebyś przyjęła moją propozycję, to oczywiste. Ale doskonale cię rozumiem. I nie jestem na ciebie zły. Masz swoje zasady, a ja to szanuję, i nie będę namawiał cię do ich złamania, możesz być o to spokojna.
Pocałował ją w czoło. Uśmiechnęła się lekko do niego. Cieszyła się, że ją rozumie. Chciała mu pomóc, ale nie umiała oszukać.
- Marek, a nie mogę pomóc ci jakoś inaczej? - zapytała niepewnie. - Może jest jakiś inny sposób, może nie trzeba fałszować tego raportu? - Spojrzała na niego z nadzieją. 
Marek usiadł na kanapie i spojrzał na Ulę. Spojrzał na nią porozumiewawczo, więc usiadła obok niego.
- Ulka, nie można zrobić nic innego, można mieć tylko nadzieję, że zarząd, po usłyszeniu raportu, nie wykopie mnie na zbity bruk jak to Viola mówi - powiedział uśmiechając się lekko pod koniec. - Ale, tak. Możesz mi pomóc inaczej. A dokładnie to być tutaj. Przy mnie. Uwierz, że to jest naprawdę ważne dla mnie. 
Uśmiechnęła się do niego.
- Zawsze przy tobie będę - stwierdziła nieśmiało. Marek kiwnął głową przytulając ją lekko.
***
- Czyli co, wyznałeś Brzyduli miłość?!
- Seba, przymknij japę, bo cię ktoś usłyszy - warknął, powstrzymując się od wymierzenia kumplowi celnego ciosu w twarz z piłeczki golfowej, którą trzymał w dłoni. - Nie wyznałem jej miłości, ale mogła to tak zrozumieć. To nie pierwszy raz kiedy jej coś takiego mówię - stwierdził, rozkładając bezradnie ręce. Sebastian spojrzał na niego kpiąco.
- A może ty się w niej zakochałeś? - zapytał, zgrywając poważnego.
- Seba, no proszę cię, ja i Ula... - Zaśmiał się nienaturalnie. - Zwariowałeś? 
- No ty i Ula to już od kilku tygodni. Czyli nie zwariowałem.
- Ale ja i Ulka, tak na poważnie... - Pokręcił energicznie głową. - To by się nie udało, to jest od początku tak absurdalne, że mnie samemu ciężko jest uwierzyć w ten romans a co dopiero w związek. 
Sebastian rozsiadł się wygodnie w prezesowskim fotelu spoglądając na Marka z detektywistycznym wyrazem twarzy. 
- A co jej tak dokładnie powiedziałeś?
- No, że rozumiem, że nie sfałszuje tego raportu i, że dla mnie ważniejsze od tego jest to żeby przy mnie była. Takie wypróbowane na bardziej ckliwych panienkach gadki szmatki. 
- Ale jak widać na Brzydulę zadziałały. 
- Na ULĘ jak już, okej? Dobra skończmy już ten temat, wpuść mnie na mój fotel a ty leć do siebie i przygotuj mi w końcu ten raport o zwolnieniach, już rano cię o to prosiłem.
- Już, już... 
Sebastian po chwili opuścił gabinet. Marek usiadł przy biurku z zamiarem zabrania się do pracy, jednak mimowolnie zaczął analizować przebieg jego rozmowy z Sebastianem. Kpina kumpla:
"A może ty się w niej zakochałeś", wydawała mu się dziwnie... realistyczna. Nie mógł tego potwierdzić, ale nie mógł też temu zaprzeczyć. Wpatrywał się tępo w monitor, próbując znaleźć jak najwięcej argumentów przemawiających za tym, że jej nie kocha, przez co nawet nie zauważył, że obiekt jego rozmyślań stoi przed nim próbując bezskutecznie nawiązać z nim jakikolwiek kontakt.
- Marek! - W końcu podniosła głos, czym wyrwała go z zamyślenia. Spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
- Tak?
- Paulina cię szukała. Kazała ci przekazać, że o piętnastej macie spotkanie z konsultantką ślubną.
- Chyba raczej ONA ma spotkanie - mruknął. - Jeśli będzie się ciebie o mnie pytała, to jestem zajęty. Mam telekonferencję, dużo roboty, cokolwiek.
- Okej... 
Dziewczyna po chwili wyszła z jego gabinetu. Odchylił się na krześle patrząc w sufit.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz