"Kryzys"
I tak mija kolejna noc na froncie
Kiedy w końcu wstanie słońce?
Chcę by w końcu było dobrze
Kiedy w końcu to do Ciebie dotrze?
Mamy kryzys, kryzys, kryzys
- Ula, proszę cię, przestań! - krzyknął. Nie znosił tego robić, nienawidził na nią krzyczeć w końcu ją kochał... jednak jego żona ostatnimi czasami przesadzała.
- Ja mam przestać?! Marek! Czy to ja wracam do domu po nocach?! Czy to ja wychodzę z domu o szóstej rano?!
Westchnął ciężko.
- Ula, wiesz przecież, że niedługo pokaz kolekcji, i muszę wszystkiego dopilnować!
Chciał przestać się z nią kłócić, jednak miał wrażenie, że kobieta przesadza. Przecież jak jeszcze ona była prezesem, to nigdy nie miał problemów z tym, że zostawała w pracy po nocach.
- Musisz tego pilnować dwadzieścia cztery godziny na dobę?! A może w ogóle zamieszkasz w firmie?!
- Kochanie... - jęknął. - Nie zapominaj jak było gdy ty byłaś prezeską.
- Nie zapominam Marek, ale ja mimo wszystko znajdywałam trochę czasu dla ciebie, dla Zuzi, dla naszej rodziny! Dobranoc! - krzyknęła po czym położyła się spać. Westchnął ciężko patrząc na odwróconą do niego tyłem sylwetkę żony.
Kiedy zaczęliśmy się tylko mijać w biegu
I powiało mrozem jakby to był biegun śniegu
Pomyślałem nie obędzie się bez rozlewu gniewu
Nasz egoizm to wszystko dzięki niemu
Turbulencje, wzajemne pretensje
Potem coś się stało, miasto huczało od plotek
Czemu znów robisz mi na złość kotek?
Nie chodzi o detale, chodzi o istotę rzeczy
Pytam ile razy dzisiaj jeszcze mnie poniżysz?
Pytam ile razy będę musiał ci ubliżyć?
Stawiam na Tobie krzyżyk
Mamy kryzys, kryzys, kryzys
Miał serdecznie dość ciągłych pretensji, chociaż wiedział, ze sam również jest trochę temu winny. Jednak miał wrażenie, że Ula mimo wszystko przesadzała, przecież jeszcze kilka dni temu wrócili z wspaniałego urlopu, potem zebrało się więcej pracy, jednak oboje doskonale wiedzieli, że potrwa to tylko do końca miesiąca. Wiedział, że nie będą mieli dla siebie tyle czasu, w końcu ostatnio oboje mieli pełno obowiązków, on rano leciał do pracy, ona do Zuzi do pokoju bo mała płakała, prawie nie mieli czasu na spokojną rozmowę i chwili dla siebie. Westchnął ciężko patrząc na żonę. Jeszcze niedawno byli zakochani w sobie do szaleństwa, szczęśliwi, ich kłótnie były zazwyczaj o zwykłe trywialne rzeczy typu "zrób śniadanie, ja pójdę do łazienki" albo "zabierz Zuzę do Rysiowa, ja jestem już umówiona", bądź "ja już lecę, będziesz musiała sama zaprowadzić małą do moich rodziców". Miał tego serdecznie dość. Kochał ją, jednak to ostatnio było za trudne.
Kryzys w nas
Mija czas
Na froncie Ty na froncie ja
Już nie chcę tak
Zrozum że dobrze chcę
Już nie mam sił tłumaczyć się
To koniec nas!
Mamy kryzys, kryzys, kryzys
- Marek, zawieziesz przed pracą Zuzkę do Rysiowa? Ja jestem umówiona z Violą.
Uśmiechnęła się do niego tak jak zawsze, i nawet przez chwilę wydawało mu się, że przemyślała sobie parę rzeczy przez tę noc.
- Kochanie... - Uśmiechnął się do niej przepraszająco. - Chciałbym, naprawdę...
- Tak, wiem, praca, praca, praca... - burknęła. - To jedź do tej pracy, ja ją zawiozę!
Westchnął ciężko.
"Cholera... A wystarczyłoby, że wziąłbym małą..."
- Dobrze, mogę ją zawieźć, nic mi nie będzie jak się trochę spóźnię - stwierdził, gdy Ula zeszła na dół z małą brunetką. - Cześć kochanie. - Pocałował córeczkę w czółko.
- Mogę ją zawieźć - odpowiedziała z pozornie miłym uśmiechem. Nie chcieli żeby Zuza zauważyła, że rodzice się kłócą. - Ty jedź do pracy.
Westchnął cicho, jednak się nie sprzeciwiał. - Będę później. Cześć kochanie. - Wziął córkę na ręce. Dał jej buziaka i postawił ją na ziemi. Chciał pocałować Ulę, jednak delikatnie się odsunęła tak, że mógł pocałować ją tylko w policzek. Wyszedł. Ula westchnęła. Ostatnio ich relacje z Markiem były delikatnie mówiąc męczące. On denerwował ją, ona denerwowała jego.
Miałem obawy gdy pojawiły się pierwsze objawy,sygnały
Potem indeksy miłości zanurkowały
Indeks szaleństwa poszybował ku niebu
Nasz egoizm to wszystko dzięki niemu
Świat jest dziwny
Byłem naiwny ale gdybym wiedział nie szedłbym tą drogą nigdy
Gdybym wiedział jak to wszystko się poplącze
A złość się rozrośnie, otoczy nas ja pnącze
Zrozum chce by w końcu było dobrze
Kiedy w końcu to do Ciebie dotrze?
Kłótnie, czuje się okrutnie zły
Nie wiem sam już kto zaczął ja czy Ty?
Usiadł przy biurku i spojrzał na zdjęcie jego, Ulki i Zuzi. Westchnął cicho. Nie wiedział czemu się kłócą, czy to była jego wina, czy jej... Czy to on rzeczywiście za dużo pracował, czy może ona dramatyzowała. Ostatnio przytulili się do siebie i wyznali sobie miłość na ich urlopie, potem coś się stało, Ula zaczęła mieć do niego wyrzuty, on automatycznie się bronił, i chociaż nie lubił tego robić, krzyczał na nią. Ona na niego też. A potem miał wyrzuty sumienia. Chciał to wszystko naprawić, żeby wszystko się poukładało, byli już małżeństwem od trzech lat. Ukrył twarz w dłoniach. Chciał już skończyć z tą kolekcją i znowu znaleźć trochę czasu dla Uli i Zuzi, a potem pogodzić się z żoną, mógł nawet ją przeprosić, żeby tylko pomiędzy nimi było wszystko dobrze.
(...)Czy to koniec nas?
Wrócił do domu ale przywitała go tylko cisza. Przestraszył się nieco, o tej porze i Ula i Zuzia były w domu i najczęściej oglądały telewizję, bądź rysowały coś. Odetchnął z ulgą gdy usłyszał odgłosy dochodzące z pokoju córki. Ruszył do sypialni z zamiarem przebrania się w bardziej "domowe" ciuchy. Wszedł do środka i zastał tam Ulę. Przeglądała jakiś magazyn.
- Cześć skarbie - rzucił.
- Cześć - odpowiedziała. Westchnął lekko. Ostatnio nie mówiła do niego "skarbie", "kochanie", "kotku", "Mareczku". Był po prostu "Markiem". - Dzisiaj wcześniej? - zapytała odkładając magazyn na szafkę nocną.
- Tak, udało mi się szybciej wyrobić.
- Fajnie. Ja dzisiaj odwiozłam małą do Rysiowa, spotkałam się z Violą, a potem znowu leciałam do Rysiowa, więc... - Spojrzała na niego wymownie. Uśmiechnął się pod nosem.
- Jasne, zrobię kolację.
Ruszył do kuchni. Ta rozmowa była jakaś taka dziwna... Bo nie była ona kłótnią, jednak nie czuł tego charakterystycznego ciepła bijącego od żony. Wydawało mu się jakby był jej zupełnie obojętny, jakiś obcy, który zupełnie przypadkiem trafił na miejsce jej męża. Westchnął cicho. Wiedział, że musi z nią w końcu porozmawiać, bo dom coraz bardziej przypominał mu jego mieszkanie z Paulą. Różnicą było tylko to, że on i Paula nie mieli dziecka i, że Pauli nie kochał i nawet nie próbował się z nią pogodzić.
- Zuzia! - zawołał. - Ulka!
- Cześć tata! - Przytuliła się do ojca uśmiechając się rozkosznie.
Wziął dziewczynkę na ręce. - Cześć promyczku! Byłaś u dziadka?
- Tak, i z ciocią Beatką i dziadkiem poszliśmy na spacer! - oznajmiła radośnie.
- To super - stwierdził. - Pójdziesz zawołać mamusię na kolację?
- Dobrze.
Postawił dziewczynkę na podłogę żeby poszła po Ulę, a sam zaczął nakrywać do stołu. Zalewał właśnie herbatę wrzątkiem gdy do kuchni weszła Zuzia, jednak nie uśmiechała się już tak wesoło jak chwilę temu.
- Tato... - zaczęła.
- Co jest promyczku? - Odstawił czajnik, i kucnął przed małą.
- Bo mama płacze... - odpowiedziała. - Dlaczego mama jest smutna?
Westchnął lekko. Doskonale wiedział dlaczego jest smutna, jednak nie chciał mówić dziecku o ich przejściowych problemach, była w końcu mała.
- Nie wiem, ale pójdę do niej. Pójdziesz się jeszcze chwilę pobawić lalkami?
Kiwnęła głową z aprobatą, po czym śmignęła do na górę do swojego pokoju. Podniósł się z kucek i ruszył do sypialni.
Miłość nie krzywdzi naumyślnie.
Miłość zawsze przeprasza.
Miłość zawsze wybacza.
Wziął głęboki oddech i wszedł do pokoju. Ula rzeczywiście leżała na łóżku płacząc. Serce mu się ścisnęło gdy widział ją płaczącą. Pamiętał jak kilka lat temu, po pamiętnym pokazie FD Gusto obiecywał jej ojcu, że Ula już nigdy nie będzie przez niego płakać. Miał wyrzuty sumienia zawsze ilekroć widział łzy w jej oczach. Zawsze gdy płakała kojarzyła mu się z małą, bezbronną dziewczynką, której trzeba pomóc. Usiadł obok niej na łóżku.
- Ulcia...
- Zostaw mnie.
- Kochanie, proszę cię, porozmawiajmy - powiedział patrząc na nią z nadzieją. Usiadła obok niego na łóżku.
- O czym?
- O nas. Uluś... - Ścisnął delikatnie jej dłoń. - Ula... Ja wiem, że ostatnio mam więcej pracy, ale czy to naprawdę powód do takich kłótni? Ula - Nawiązał z nią kontakt wzrokowy. - Kocham cię. Ale ostatnio pomiędzy nami nie jest najlepiej, nie zaprzeczysz. Ja mogę wracać wcześniej, chociaż może to być trudne, ale zrozum też mnie - niedługo pokaz, jest strasznie dużo pracy, Pshemko histeryzuje, na dodatek Adam chyba znowu zaczął coś z Aleksem kombinować, a teraz jest dyrektorem finansowym, więc ma więcej możliwości, Violetta w ogóle nie spełnia moich poleceń, a pracy jest pełno. Kochanie, ja się naprawdę staram wracać wcześniej. Myślisz, że mi się podoba to, że jak wracam z pracy to nie mogę z tobą porozmawiać, ani pobawić się z Zuzią? Dla mnie to też nie jest najłatwiejsza sytuacja, ale to potrwa jeszcze tylko do końca miesiąca, a potem będzie tak jak dotychczas. Obiecuję ci to. - Otarł jej troskliwie łzy z policzków. - Ale już nie płacz, co? - Przytulił ją do siebie czule. Nie opierała się. Siedzieli tak dłuższą chwilę przytuleni do siebie.
- Marek... przepraszam cię. Ostatnio rzeczywiście byłam jakaś poddenerwowana i zmęczona.
- Wiem skarbie, wiem. - Pocałował ją w skroń. - Ostatnio sama wszystko robiłaś w domu, ale zaraz wszystko będzie tak jak wcześniej. Postaram się skrócić czas pracy chociaż do tej osiemnastej. Zgoda?
- Zgoda. - Uśmiechnęła się do niego lekko. Czule ją pocałował. - Chodźmy na kolację.
- Dobrze. Ula... Zuzia widziała jak płakałaś, więc...
- Coś wymyślimy - stwierdziła.
Uśmiechnął się do niej ukazując dołeczki. - Wiesz co Ula... Muszę ci coś jeszcze powiedzieć.
- Tak? A co?
- Coś bardzo, bardzo ważnego.
- Marek? O co chodzi? - Z satysfakcją zauważył, że się zaniepokoiła. Podszedł bliżej niej.
- Kocham cię. - Pocałował ją w nosek. Uśmiechnęła się do niego radośnie.
- Głupi jesteś.
Uśmiechnął się figlarnie. - A niby dlaczego?
- Bo mówisz, że musisz powiedzieć mi coś bardzo ważnego, a potem..
- A co? To, że cię kocham nie jest ważne?
- Bardzo ważne. - Musnęła jego usta. - Też cię kocham.
Miniaturka pisana właściwie bez żadnego planu na nią, raczej po prostu stwierdziłam, że byłoby fajnie napisać coś do tej piosenki.
"Kryzys" - Mezo
Cytat - E. Meszczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz