sobota, 2 czerwca 2012
Miniaturka
Siedzieli oboje na kanapie w salonie w swoim domu. Naścianie wisiało ich zdjęcie z tamtego radosnego dnia. Ula uśmiechnęła się nawspomnienie swojego ślubu. Chociaż minęło od tamtego wydarzenia już pięć latnadal bardzo się kochali. Spojrzała na swoją rękę która splatała się z dłoniąmęża. Odwróciła wzrok i ujrzała swoje dzieci – Amelkę i Kubusia, dwójkę czteroletnichbliźniaków. Kuba był kopią Marka – te same włosy, ten sam uśmiech, te sameoczy. Amelka miała włosy po tacie, ale oczy i śliczny uśmiech odziedziczyła pomamie. Nagle w domu rozległ się przeraźliwy płacz. Marek uśmiechnął się lekko.
-Pójdę do niej – powiedział do żony i wyszedł z salonu.
Wszedł do pokoju w którym leżała jego najmłodsza córeczka Zuzia.Miała wszystko po mamie – włosy, uśmiech, oczy… Wziął ośmiomiesięczne dzieckona ręce i zaczął je uspokajać. Gdy po piętnastu minutach dziewczynka zasnęła,położył ją z powrotem do łóżeczka i wyszedł na palcach z pokoju. Zszedł na dół.Otworzył drzwi od salonu i ujrzał dwójkę dzieci bawiących się na dywanie a oboknich jego żonę. Uśmiechała się ślicznie. Mimo upływu czasu kochali się nadaltak samo. Wszedł cicho do pokoju. Pokazał dzieciom gestem, że nie mają nicmówić mamie i zakrył jej oczy od tyłu. Kuba pociągnął Amelkę w stronę drzwi doich pokoju gdzie leżała ich ulubiona zabawka. Ula uśmiechnęła się. Mążpocałował ją czule i usiadł obok niej na dywanie. Po chwili przybiegł Kuba zAmelią.
-Kiedy przyjdzie wujek i ciocia z Oliwią i Krzysiem? –zapytała Amelka, siadając ojcu na kolanach.
-Nie wiem kochanie, ale mogę zadzwonić do wujka i się gozapytać, co?
-Tak! –zawołały dzieci radośnie.
Dobrzański sięgnął po telefon i wybrał odpowiedni numer.
-Cześć Jasiek. Kiedy będziecie? Dzieciaki już się nie mogądoczekać. Aha. Okej. Do zobaczenia.
Rozłączył się.
-Wujek będzie za pół godziny – oznajmił.
-Fajnie! Chodź Kuba, znajdziemy grę! – zawołała, i pobiegłaz bratem do pokoju.
Marek dopiero zorientował się, że jego żona poszła do kuchni.Zaszedł ją od tyłu i objął w talii.
-Dzieciaki poszły do siebie. Jak ciasto?
-Zaraz będzie gotowe. Kiedy przyjedzie Jasiek z Kingą?
-Za chwilę powinni być.
Jakby na potwierdzenie jego słów usłyszeli dzwonek do drzwi.Nim zdążyli otworzyć Amelia z Kubą już sobie z tym poradzili. Przywitali się zgośćmi i zaprosili ich do środka. Amelka, Oliwia, Kubuś i Krzyś pobiegli siębawić zostawiając rodziców samych.
-Chcecie kawy? – zapytała Ula.
-Tak.
Ula ruszyła do kuchni gdy nagle w pokoju na górze rozległsię płacz. Marek podszedł do żony.
-Kochanie może idź do niej a ja zrobie kawy, co?
-Dobrze.
Pocałowała męża w policzek i poszła na górę. Po piętnastuminutach wróciła razem z córką na rękach.
***
-To cześć, odwiozę po weekendzie do was Oliwię i Krzysia.
-Dobra, dzięki. Cześć siostra. Na razie Marek.
Pocałował Ulę w policzek i pobiegł do samochodu gdzieczekała na niego żona.
-Piątka dzieci pod opieką? Będzie wesoło – zaśmiał siębrunet zamykając drzwi domu.
Ruszyli w stronę salonu gdy nagle na schodach rozległ sięgłośny tupot stóp i przez pomieszczenie przebiegła czwórka roześmianych czteroi pięcio latków. Najwidoczniej bawili się w berka.
-Hej dzieciaki, spokojnie, zaraz zrobicie sobie krzywdę.
Stanął dzieciom na drodze.
-Jak chcecie biegać, to idźcie do ogrodu.
-Dobrze tatusiu!
Dzieci wyszły na podwórko.
-A nie mówiłem?
Ula zaśmiała się.
-Pójdę zobaczyć czy Zuzia już śpi.
Marek pokiwał głową i poszedł do salonu. Przez uchylone oknodobiegały do jego uszu piski i śmiechy bawiących się tam dzieci. Uśmiechnął sięzbierając szklanki i talerze ze stołu. Ruszył do kuchni gdzie umył naczynia poczym wrócił do salonu. Przejrzał pobieżnie program telewizyjny ale nie znalazłtam nic ciekawego. Podszedł do szafki z płytami. Tam także nie znalazł nicfajnego. Otworzył szufladę. Jego uwagę przyciągnęło pudełko z kasetą w środku.Wyróżniała się, gdyż w tej szufladzie znajdowały się tylko płyty DVD. Wyjąłkasetę i spojrzał na starty napis.
Marek i Ula – ślub iwesele; Amelka, Kuba i Zuzia;
Na pudełku było ich zdjęcie sprzed pięciu lat. Uśmiechnąłsię na wspomnienie jednego z najszczęśliwszych dni jego życia. Usłyszał, żejego ukochana żona schodzi po schodach. Schował kasetę za plecy.
-Co u Zuzi?
-Śpi. Co robimy?
-Teraz trzeba zawołać dzieciaki do domu, co może być trudnei położyć je spać.
Ula pokiwała głową i odwróciła się w stronę wyjścia z domu.Marek odłożył kasetę na jej miejsce i ruszył za żoną.
-Dzieciaki! Czas spać!
-Jeszcze nie! – rozległ się chórek głosów.
-Już po dwudziestej, szybko do łóżek.
-Pod warunkiem, że przeczytacie nam bajkę.
-Przeczytamy, przeczytamy, ale teraz szybko do łazienki.
Gdy cała czwórka weszła do domu i ruszyli w stronę łazienkiMarek zwrócił się do żony:
-Już wiem co będziemy dzisiaj robić.
-Czytać bajkę.
-To też.
Uśmiechnął się tajemniczo i złapał żonę za rękę.
***
-Książę odjeżdżał na swoim białym koniu. Nagle rozległo sięwołanie księżniczki.
Tu odezwała się Ula siedząca obok Marka:
-Stój! Nie odchodź!
-Jednak książę nie usłyszał wołania księżniczki i odjechał…Koniec.
-Ale jak to? – odezwała się Amelka. – To nie będzieszczęśliwego zakończenia?
-Nie wszystkie bajki kończą się szczęśliwie.
Spojrzał na żonę.
Mało brakowało a naszateż nie skończyłaby się szczęśliwie.
-Jak to?
-Tak po prostu jest. Ale wiecie co? Ta bajka jednak kończysię szczęśliwie.
-Nie prawda! Przecież książę odjechał i nie usłyszał wołaniaksiężniczki – zdziwił się Krzyś.
-Opowiemy wam bajkę do końca jutro. A teraz już śpijcie.Dobranoc.
-Dobranoc!
Marek zgasił światło i wyszedł z pokoju. Zszedł na dół gdzieczekała na niego Ula.
-Co powiesz na małe powspominanie?
-Powspominanie? – zdziwiła się.
-Tak. Znalazłem kasetę z naszego ślubu, wesela, potem z Amelką,Kubusiem i Zuzią.
Włączył kasetę i usiadł obok żony. Przytulił ją do siebie.
-Ja, Marek Dobrzański,biorę sobie ciebie Urszulo za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwośćmałżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż panie BożeWszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
Oboje mieli łzy woczach. Przyszedł czas na Ulę.
-Ja, Urszula Cieplak,biorę sobie ciebie Marku za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwośćmałżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż panie BożeWszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
Sebastian podszedł donich i wręczył im obrączki. Marek wsunął Uli pierścionek na palec mówiąc przytym:
-Żono, przyjmij tęobrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ojca i Syna i DuchaŚwiętego.
Tą samą czynnośćpowtórzyła Ula.
-Mężu, przyjmij tęobrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ojca i Syna i DuchaŚwiętego.
-Możesz pocałowaćpannę młodą – oznajmił ksiądz.
Marek pocałowałnamiętnie swoją żonę. Wyszli szczęśliwi z kościoła gdzie podchodzili do nichgoście, składali im życzenia, wręczali kwiaty i prezenty.
Marek uśmiechnął się patrząc na rozmarzoną minę ukochanej.
Zaczął wspominać ich wspólne życie.
Mieli gorszy czas, spowodowany brakiem czasu dla siebie istresem w pracy. Kłócili się niemal codziennie. Na szczęście napięcierozładował wyjazd zorganizowany przez Sebastiana i Violettę którzy widzieli, żew małżeństwie Dobrzańskich nie dzieje się najlepiej. Właśnie na tym wyjeździepowstał owoc ich wspólnej miłości: Kuba i Amelka.
Wszystko było dobrze, do czasu aż nie dowiedzieli się, żeciąża jest zagrożona. Marek doskonale pamiętał ten stres, później walkę o życienie tylko dzieci ale także jego żony, komplikacje przy porodzie, a potem tąwielką ulgę i radość gdy wszystko skończyło się dobrze.
Wychowywali dzieci wspólnie. W ich domu zawsze istniałsprawiedliwy podział obowiązków: śniadanie gotuje ten kto się pierwszy obudzi,obiad gotuje Ula, a kolację Marek, lub na odwrót. Sprzątają na zmianę: jedentydzień Ula a drugi Marek. W rodzinie Dobrzańskich wszystko wróciło do normy.
Aż tu nagle pewnego dnia po niecałych pięciu latach szczęśliwegomałżeństwa urodziło się ich trzecie dziecko – mała Zuzia. Wywróciła idealniepoukładane życie Dobrzańskich do góry nogami. Płakała po nocach przez co wpracy Marek był niewyspany i rozdrażniony. Gdy wracał do domu zastawałwykończoną żonę. Witał się z nią i dzieciakami potem szedł do najmłodszejcóreczki dawał jej buziaka w czółko, chwilę u niej siedział po czym wracał nadół. Rodzice przyzwyczaili się w końcu do tego, że trzeba powrócić do takiegorytmu życia jaki był przy Kubie i Amelce. Dzieci także przywykły do tego.
W ich życiu bywało różnie, kwadratowo i podłużnie. Ale ichnajwiększą siłą było to, że niezależnie od tego co by się nie stało, zawsze siękochali i dzięki temu potrafili sprostać nawet największym trudnościom.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz