sobota, 2 czerwca 2012

Część 2


Część 2
Gdy obudziłam się następnego dnia, pierwszą myślą która wpadła mi do głowy było  „Co się wczoraj wydarzyło?” Gdy sobie wszystko przypomniałam, przeszedł mnie dreszcz. Otworzyłam oczy. Leżałam przytulona do Marka. Na jego torsie. Przymknęłam oczy.
Udało mi się jeszcze zasnąć. Dwie godziny później obudził mnie delikatny pocałunek. Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy.
-Cześć – usłyszałam.
-Cześć.
Marek przytulił mnie trochę mocniej. Nieśmiało odwróciłam głowę tak, aby patrzeć mu w oczy. Uśmiechał się lekko.
-Jak się spało?
-Dobrze.
Czułam się nieco skrępowana i wiedziałam, że Marek to widzi. Gdy sobie to uświadomiłam zarumieniłam się lekko. Marek pogłaskał mnie po włosach przytulając mocniej do siebie.
-Nie chcę jeszcze wracać – powiedział.
-Ja też nie.
-Może zostaniemy jeszcze dzisiaj? – zapytał szeptem.
Przebiegł mnie dreszcz.
-Marek, jest poniedziałek. Musimy jechać do firmy. Trzeba jeszcze zrobić raport.
-Raport. Cholera, na śmierć zapomniałem.
Szara codzienność uderzyła w nas niczym grom z jasnego nieba.
-Marek spokojnie, zarząd jest jutro, zdąrzymy to zrobić.
-Chyba masz rację.
-Pewnie, że mam. Wstawaj musimy wracać do Warszawy.
Wstałam z łóżka i zorientowałam się, że nic na sobie nie mam. Zesztywniałam. Modląc się żeby Marek się nie gapił (co było mało prawdopodobne) porwałam z krzesła szlafrok, ubrałam go i poszłam do łazienki. Dziwnym trafem znalazłam tam moje okulary leżące na podłodze. Umyłam się, ubrałam i wyszłam z łazienki. W salonie czekał na mnie Marek.
-Spakowałem nas – oznajmił.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Ruszyliśmy do wyjścia z naszego pokoju. Wzięłam jeszcze tylko dokumenty z komody i wyszłam za moim ukochanym z pokoju. Marek oddał recepcjonistce klucz i ruszyliśmy do Jaguara. Wpuścił mnie na miejsce pasażera a sam zajął miejsce kierowcy. Odpalił silnik i ruszyliśmy. Otworzyłam teczkę i zaczęłam przeglądać dokumenty.
Pytanie zasadnicze –na  ile mogę ulepszyć ten raport żeby nie przedobrzyć?
-Ulka, zostaw to na razie.
Zabrał mi dokumenty.
-Marek muszę to teraz przejrzeć żeby się zastanowić na ile mogę sobie pozwolić. Jest kryzys i nie mogę aż tak bardzo go ulepszyć, bo będzie to podejrzane. Muszę nad tym pomyśleć. Daj.
Wyciągnęłam rękę licząc na zwrot teczki jednak Marek wcale nie miał zamiaru mi jej oddać.
-Marek, proszę cię. Zebranie zarządu jest już jutro.
Nadal nie oddawał mi teczki.
-No dobrze. W takim razie poradzę sobie bez dokumentów. Jak myślisz, na ile procent mogę ulepszyć sprzedaż?
-Nie wiem – westchnął. – Od trzy do pięciu… Chyba.
Miał jakiś dziwny głos.
-Wiesz, myślałam nawet nad siedmioma, ale to chyba będzie za dużo, prawda?
-Nie wiem Ula, ty jesteś dyrektorem finansowym.
-Od tygodnia. Marek… Dobra, napiszę w raporcie, że sprzedaż wzrosła około czterech albo pięciu procent, dobra?
Pokiwał głową.
-Dobra.
-No to sprawę sprzedaży mamy załatwioną. Pozostaje jeszcze to jak zatuszować Pro-S i…
-Ula, napisz ten raport tak jak trzeba – przerwał mi.
Popatrzałam na niego zdziwiona.
-Marek, ale przecież…
-Nie chcę żebyś miała przeze mnie problemy. Poza tym nie pozwolę żebyś łamała dla mnie swoje zasady. Już i tak dużo z nich złamałaś.
-Ale Marek, ja już się przyzwyczaiłam do myśli, że sfałszuję ten raport. No i nie chcę żebyś wyleciał.
-Ula…
Marek zjechał na pobocze i oparł głowę na zagłówku.
-Jeśli sfałszujesz raport, wylecimy oboje, bo się w końcu dowiedzą. Kredyty i to, że to ty jesteś prezesem Pro-S też wyjdzie na jaw, prędzej czy później. Jeśli nie sfałszujesz raportu, wylecę tylko ja, lub nikt.
-Nikt?
-Tak. Przecież mogę dostać jeszcze jedną szansę. A tak w ogóle to przeze mnie firma jest na skraju bankructwa, więc jeśli wylecę, to znaczy, że mi się należało.
Patrzalam na niego ze zdziwieniem.
Co on wygaduje?
-Marek ale przecież…
-Ulka proszę. Napisz ten raport nie ukrywając nic. NIC.
-Dobrze.
Marek pokiwał głową, westchnął ciężko i odpalił silnik. Ja natomiast odwróciłam głowę w stronę okna i zaczęłam patrzeć na widoki. Nagle wpadl mi do głowy pewien pomysł.
-Marek, a może ja bym nic nie ulepszała w tym raporcie, tylko ukryłabym Pro-S i kredyty?
-Ula… Ty nie poniesiesz żadnych konsekwencji. Najgorszą rzeczą jaką mogą mi zrobić, jest wyrzucenie mnie. A jeśli sfałszujesz ten raport to wyrzucą nas obu.
-Ale Marek, ja nie chcę pracować bez ciebie! – niemal wykrzyknęłam te słowa. – Bez ciebie to już nie będzie to samo. Ty sobie wyobrażasz firmę pod rządzami Aleksa? Bo ja nie.
-Ula. Proszę cię. Napisz ten raport tak jak trzeba. Istnieje możliwość, że nie wylecę.
Dojechaliśmy do Rysiowa. Pożegnaliśmy się namiętnym pocałunkiem i wróciłam do domu. Przywitałam się z tatą i rodzeństwem, po czym poszłam do łazienki. Gdy chciałam już zbierać się do pracy zaczepił mnie tata.
-Ulcia widziałem ciebie i pana Marka.
Przełknęłam ślinkę.
-W co ty się pakujesz dziecko?
-Tato. Zaufaj mi. Wiem co robię. Kocham Marka i z wzajemnością.
-A czemu jesteś taka pewna, powiedział ci to?
-Tak. Powiedział. Głośno i wyraźnie.
-Ula, ja cię nie krytykuję, ale nie chcę żebyś cierpiała. On ma narzeczoną…
-Z którą chce zerwać. Tato, nie będę cierpiała, a w każdym razie nie przez Marka. Muszę lecieć do pracy. Na razie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz