sobota, 2 czerwca 2012
Część 3
Część 3
Dotarłam do firmy. Chciałam wejść do gabinetu Marka się z nim przywitać, ale przez szybę w jego gabinecie widziałam jak mówi coś do Pauliny która robiła się coraz bardziej wściekła. Wzruszyłam ramionami nie wiedząc o co może chodzić i ruszyłam w stronę swojego gabinetu. Przywitałam się z Dorotą i weszłam do pomieszczenia. Otworzyłam teczkę leżącą na biurku i zaczęłam czytać raport o upadku firmy Febo&Dobrzański. Włączyłam laptopa i zaczęłam stukać w klawiaturę.
***
Po jakimś czasie pracy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.
Do mojego gabinetu wszedł Seba.
Co go skłoniło do zawitania tutaj? Widziałam go może w tych okolicach raptem dwa razy.
-Cześć Ula.
-Cześć. Coś chciałeś?
-W sumie to nie. Jak raport?
Wzruszyłam ramionami.
-Jesteś kadrowym, masz wgląd w takie rzeczy – stwierdziłam.
-Może ci w czymś pomóc?
-Nie dzięki. Chociaż możesz zrobić mi raport o zwolnieniach.
-Jasne.
-Dzięki.
-Cześć.
-Pa.
Kolega mojego prawie-nie-chłopaka wyszedł. Wróciłam do pracy.
***
W ciągu ostatniej godziny Sebastian zdążył przynieść mi dokument o który go prosiłam. Stałam odwrócona do drzwi tyłem i szukałam na półce kalkulatora, gdyż ten którego używałam zepsuł się. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi.
-Seba, co znowu?
Odwróciłam się i zobaczyłam zdziwionego Marka.
-Cześć Marek.
-Cześć. O co chodzi z Sebą?
-Nie ważne.
-Jak raport?
-Robi się. Jakoś. Już piątą godzinę nad tym siedzę.
Marek pokiwał głową.
-Możemy pogadać?
-Jasne, rozmawiajmy.
Myśląc, że to nic szczególnie ważnego a zwykła, przyjacielska rozmowa, otworzyłam w komputerze program i zaczęłam dalej pisać. Jednak Marek zamknął mi laptopa.
-Co?
-Ula porozmawiajmy.
Ton jego głosu kazał mi myśleć, że to jednak coś ważnego. Usiedliśmy razem na fotelu. Marek chwilę siedział i przyglądał mi się uważnie.
-Zerwałem z Pauliną – oznajmił pogodnym głosem.
Uśmiechnął się do mnie. Nie wiedziałam jak mam zareagować. Siedziałam przez dłuższą chwilęzdezorientowana.
-Naprawdę?
-Tak. Dzisiaj.
-A powiedziałeś jej o nas?
-Tak.
Zamrugałam szybko kilka razy.
-Jak zareagowała?
-Jak to Paulina.Zaczęła wrzeszczeć, denerwować się, mówić, że jeszcze nigdy nikt tak jej nieupokorzył, a na końcu dostałem w policzek.
Nie wyglądał na załamanego.
-Ale nie rozmawiajmy o niej, dobrze kochanie?
Serce mi zastygło.
Już nie jestem Ulcią, Uleńką, Ulką? Teraz jestem „kochaniem”?
-Dobrze.
Patrzałam na niego dłuższą chwilę. Cieszyłam się, ale było mi trochę żal Pauliny. Powiedziałam otym Markowi.
-To właśnie cała ty.Zamiast cieszyć się, że zerwałem ze swoją narzeczoną której nie kochałem ijestem z tobą, to ty martwisz się o tą narzeczoną. Zawsze myślisz o innych apotem o sobie?
-Tak.
Marek się uśmiechnął.Pocałował mnie. Ale nie był to taki pocałunek jak zwykle. Ten był inny,otwierający nowe życie, nowy rozdział, nową erę. Był powolny, nawet leniwy, ale niezwykle czuły. Gdybym stała niechybnie runęłabym na ziemię. Pocałunek ten przerwało nam niestety pukanie do gabinetu. Oderwaliśmy się od siebie.
-Tak, pracownicy zawsze wiedzą kiedy wejść – mruknął z niezadowoleniem mój chłopak.
Nie jest już prawie-nie-chłopakiem. Jest chłopakiem. Moim.
Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Marek wstał i usiadł na drugim fotelu. Ja natomiast poprawiłamokulary.
-Proszę.
-Cześć pani dyrektor!– zawołała entuzjastycznie Viola.
-Cześć pani sekretarko prezesa – mruknęłam. – Co chciałaś Viola?
-Właściwie to ja szukam Marka. Prezesie – zwróciła się do niego – potrzebuję cię.
Marek podniósł jedną brew.
-Po co jestem ci potrzebny?
-Chciałam pogadać z tobą o przedłużeniu tego pokoju w hotelu dla modelek.
-Violu, porozmawiamy o tym później, dobrze? Pomagam Uli.
-Naród będzie ci wdzięczny.
Zwariowana blondynka wyszła, a my wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. Gdy obaj już się trochę uspokoiliśmy Marek usiadł z powrotem obok mnie. Wstałam i podeszłam do biórka po dokumenty. Usiadłam z powrotem obok niego.
-To na czym skończyliśmy? – wymruczał mi do ucha. Przebiegł mnie przyjemny dreszcz.
-Na analizie kosztów.
Starałam się by mój głos zabrzmiał normalnie.
-Nie o tym mówię –szepnął mi do ucha.
-Wiem – stwierdziłam z uśmiechem.
Obraził się. Zaśmiałam się.
Ciekawe kiedy wymięknie.
Spojrzałam na zegar:piętnasta. Zaczęłam pracować jak gdyby w moim gabinecie nie było Dobrzańskiegojuniora. W końcu gdy stałam przy oknie czytając jakąś fakturę poczułam jak ktoś zasłania mi oczy.
No nareszcie.
-Marek, nowy rekord.Wytrzymałeś obrażony przez półtorej godziny.
-Ha, ha, ha.Skończyłaś już?
-Za chwilkę skończę,zrobię tylko jedno obliczenie i już.
Wykonałam szybko ową czynność.
-Już.
-To może już koniec pracy na dzisiaj?
-W sumie to już wszystko…
Wypowiedź przerwał mi dzwonek mojego telefonu. Odebrałam.
-Tak? Tato spokojnie,nie denerwuj się. Może po prostu poszedł do jakiegoś kolegi. No to może do Magdy. Dobrze zadzwonię do niego, a ty się uspokój.
Rozłączyłam się.
-Coś się stało? –zapytał zaniepokojony Marek.
-Jasiek uciekł z domu.
Wybrałam numer do młodszego brata. Po trzech sygnałach usłyszałam jego głos.
-Jasiek gdzie ty jesteś? Tata się denerwuje. Wracaj do domu. Natychmiast. Jasiek. Nie denerwuj mnie bo po ciebie przyjadę. Za pół godziny chcę cię widzieć w domu.
Rozłączyłam się.
-Kurde blaszka.
-Co?
-Jasiek jest u tej modelki Magdy.
-To chyba dobrze, że nic mu nie jest, prawda?
-Marek. Przyjaciele Magdy to nie jest najlepsze towarzystwo. Alkohol, papierosy i takie tam,zresztą sam najlepiej wiesz.
-Sugerujesz coś? – uśmiechnął się łobuzersko.
-Marek… Jadę po niego.Zawieziesz mnie?
-A wiesz gdzie ona mieszka?
Zastanowiłam się przez chwilę.
Gdzie mieszka Magda? Nie wiem. Skąd mam to wiedzieć? Też nie wiem.Przeanalizujmy co wiem. Magda – modelka w FD – Pshemko… Pshemko!
-Idziemy do Pshemko.
-Po co?
-Chodź.
Pociągnęłam mężczyznę za rękę. Współpracownicy dziwnie się nam przyglądali. W sumie nic dziwnego.Zabawnie to musiało wyglądać: pani dyrektor finansowa ciągnąca za rękę zdezorientowanego i zapierającego się na wszystkie możliwe sposoby prezesa.
Dotarliśmy do Pshemko.
-Pshemko. Musisz nam pomóc.
-Urszulo, spokojnie. Usiądź, odpocznij i powiedz co się dzieje.
-Potrzebuję adres Magdy.
-Magdy? Jakiej Magdy?
-Tej modelki.Blondynka, dosyć wysoka, koleżanka Jaśka.
-A tak. A po co ci jej adres?
-Jasiek u niej jest a muszę z nim porozmawiać.
Projektant po dłuższej chwili zastanowienia podał mi adres przyjaciółki mojego brata. Tym razem nie musiałam już ciągnąć Marka za rękę. Wpadliśmy do windy. Pech chciał żeby w owej windzie była już Paulina. Marek przekręcił oczami. Paulina stała i mierzyła mnie wzrokiem. Czułam się niepewnie i tylko to, że Marek trzymał mnie za rękę dodawało mi odwagi. W końcu zjechaliśmy na parter. Przelotnie żegnając się z panem Władkiem wybiegliśmy w firmy i wsiedliśmy do srebrnego Jaguara.
-Jaki to adres?
-Hoża czternaście –powiedziałam zerkając na kartkę wypełnioną pismem Pshemko.
Marek odpalił silnik i ruszyliśmy w stronę Hożej. Zaparkował samochód i wysiedliśmy. Ruszyliśmy w stronę odpowiedniego domu. Zapukałam. Otworzyła nam Magda.
-Cześć. Jest Jasiek? –zapytałam.
-Tak, już go wołam.
Po chwili w drzwiach stanął mój brat.
-Siostra, co ty tu robisz? O, dzień dobry panie Marku.
-Jasiek, nie wydurniaj się, wracaj do domu. Tata się martwi.
-Ula wrzuć na luz.
-Jasiek…
-Ulka może ja z nim pogadam, co? – szepnął mi na ucho.
-Dobra.
Poszedł z moim bratem w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie wiedziałam co chce mu powiedzieć, ale miałam nadzieję, że cokolwiek by to nie było – zadziała.
***
Wrócili. Nareszcie.Czekałam na nich godzinę, ale wrócili obaj z uśmiechami na ustach.
-Chodźcie podwiozę was– zaoferował Marek.
Wsiedliśmy do samochodu. Jasiek usiadł z tyłu i założył słuchawki na uszy. Pewnie bał się, że będę mu truła. Ruszyliśmy.
-Co mu powiedziałeś?
-A co miałem mu powiedzieć? Jestem ostatnią osobą która może prawić mu kazania, ale też byłem kiedyś osiemnastoletnim chłopakiem. I też uciekałem z domu. I też miałem, za przeproszeniem, gdzieś, czy rodzice się martwią czy nie, czy ojciec dobrze się czuje i takie tam. Więc go rozumiem.
-Dziękuję Marek.
-Daj spokój. Poczekacie w samochodzie? Pójdę do Pauli zabrać swoje rzeczy.
-Dobrze, a długo to potrwa? – zapytałam.
-Maksymalnie półgodziny.
Marek wyszedł z samochodu i zdecydowanym krokiem ruszył w stronę swojego byłego domu.
***
Po trzydziestu minutach, otworzył się bagażnik od auta, usłyszałam głuchy huk spowodowany najprawdopodobniej wrzuceniem doń walizek, a po chwili otworzyły się drzwi od auta i wsiadł Marek. Odpalił silnik i ruszyliśmy.
-Rozmawiałaś z Jaśkiem?
-Słucha muzyki. Pewnie boi się, że będę mu truła. Potem z nim pogadam.
Po dwudziestu minutach dojechaliśmy do Rysiowa.
-Jesteśmy – oznajmił Marek.
-Wpadniesz na chwilę?
-Nie chcę robić wam kłopotu.
-Marek jakiego kłopotu? Tata bardzo cię lubi, a Beti wprost uwielbia, a pewnie jeszcze nie śpi,że nie wspomnę o sobie.
Marek zaśmiał się.
-No dobrze.
Wysiedliśmy we trójkę z auta. Jasiek przywitał się z ojcem, przeprosił go, chwilę z nim porozmawiał iposzedł na górę odrobić lekcje. Ja z Markiem natomiast weszliśmy do kuchni.Tata zaparzył nam i sobie herbaty. Beatka siedząc na kolanach Marka, z ożywieniem opowiadała mu co znajduje się na jej obrazku.
***
Około godziny dwudziestej drugiej Marek stwierdził, że będzie się zbierał.
-A gdzie będziesz spał? – zainteresowałam się.
-Nie wiem. Zatrzymam się w jakimś hotelu, albo u Seby.
-Panie Marku, przecież może pan zostać tutaj na noc. Jest dość miejsca, a po nocy to strach jeździć.
-Nie chciałbym robić kłopotu…
-To nie będzie żaden kłopot – zapewnił tata.
-Marek, tata ma rację.Po co masz wydawać pieniądze na hotel, albo zawracać Sebie głowę.
-No dobrze. Pójdę tylko do auta po walizkę.
Marek wyszedł a ja zostałam w kuchni razem z tatą.
-Marek zerwał z narzeczoną?
-Tak. Dzisiaj rano.Tato mówiłam ci. On mnie naprawdę kocha.
Usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi. Do kuchni wszedł Marek ciągnąc jedną z walizek które wyniósł wcześniej z domu Pauli.
-To gdzie mam spać?
Zaprowadziłam go do salonu, gdzie stała rozkładana kanapa. Tata położył się spać trochę wcześniej.Ja z Markiem natomiast posiedzieliśmy trochę dłużej rozmawiając o jutrzejszym zebraniu zarządu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz