niedziela, 3 czerwca 2012

10.Jak magnes


Jak magnes
Część X

Część 1
Jak co rano Ulę obudziły skradające się po jej twarzy promienie wschodzącego dopiero słońca, a po chwili dał o sobie znać przeraźliwy dźwięk dzwoniącego budzika. Otworzyła oczy i przez chwilę analizowała wydarzenia poprzednich dwóch dni - Marek w szpitalu, ona zastępuje go na stanowisku prezesa FD... Wiedziała, że musi jeszcze tego dnia we wszystkim się zorientować i poznać wszystkich ludzi, albo przynajmniej tych na ważniejszych stanowiskach, a sekretarka Marka, czyli aktualnie jej sekretarka, raczej jej w tym nie pomoże. Niechętnie podniosła się z łóżka. Nadal zastanawiała się jak to się dzieje, że wystarczy tylko jeden uśmiech Marka, czułe słowo i spojrzenie pełne miłości posłane w jej kierunku żeby, mimo początkowych oporów, zrobiła to o co ją prosił. Zaczęła gruntowne przeszukiwanie szafy w celu znalezienia czegoś bardziej odpowiedniego na stanowisko p.o. prezesa, niż zwyczajna zwiewna letnia sukienka. Desperacko wyjmowała wszystkie ubrania po kolei, jednak nie mogła znaleźć nic odpowiedniego.
- Kurde blaszka - zaklęła.
W końcu, z braku laku, założyła czarną sukienkę sięgającą nieco poniżej kolan z białą górą. Nie przepadała za noszeniem szpilek - preferowała baleriny, sandały bądź adidasy, jednak tym razem zrobiła wyjątek i założyła czarne czółenka. Nad fryzurą nie zastanawiała się zbyt długo, włosy zostawiła rozpuszczone. 
- Tato, ja już wychodzę! - zawołała wgłąb mieszkania.
- Córcia, śniadania nie zjadłaś!
- Zjem w firmie - stwierdziła. - Wrócę wieczorem, pa!
Wyszła z domu i ruszyła w stronę przystanku autobusowego. Tego dnia Maciej nie mógł jej podwieźć gdyż miał spotkanie z firmą SportModa. Wczoraj powiedział jej, że ProS może uzyskać w nich nowego kontrahenta. Ona miała dla niego nieco bardziej rewolucyjne wieści - w końcu zostaje prezesem FD. Chwilowym, ale zawsze. Bała się. Bała się reakcji pracowników, bała się czy będzie umiała się z nimi dogadać, bała się, że sobie nie poradzi. W końcu doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że kierowanie firmą taką jak ProS jest o wiele mniej poważnym zadaniem, niż kierowanie tak potężną firmą jak Febo&Dobrzański. Wiedziała, że musi stanąć na wysokości zadania, jednak bardzo się denerwowała. 
- Dzień dobry. - Uśmiechnęła się do czekającego na nią przed firmą Dobrzańskiego seniora. Nie spodziewała się, że mężczyzna przyjedzie, jednak ucieszyła się nieco. Lubiła tego sympatycznego, miłego mężczyznę, miała nadzieję, że pomoże jej chociaż trochę pierwszego dnia na stanowisku prezesa. 
- Witaj Ula - odparł. - Jak się czujesz?
- Trochę się denerwuję, ale myślałam, że będzie gorzej - odpowiedziała całkiem szczerze. 
- Dobrze. Chodźmy, przedstawię ci Aleksa. Sądzę, że to z nim będziesz miała najwięcej do czynienia, jest w końcu dyrektorem finansowym. 
Weszła za mężczyzną do windy i już po chwili, która wydawała jej się stanowczo za krótka, znaleźli się na piątym piętrze. Posłusznie ruszyła za Dobrzańskim seniorem do gabinetu dyrektora finansowego. Weszli do środka.
- Dzień dobry Aleks - rzucił Krzysztof. - Tak jak mówiłem, przyszliśmy.
- Witaj Krzysztof - odparł, po czym jego wzrok powędrował na Ulę. 
- Aleks, to jest właśnie Urszula Cieplak, chwilowo będzie zastępowała Marka na stanowisku prezesa. Ula, to jest Aleksander Febo, dyrektor finansowy. Mam nadzieję, że jakoś się porozumiecie. - Spojrzał wymownie na Aleksa. Wierzył Markowi. Kiedyś rzeczywiście stawiał swojemu synowi Aleksa jako wzór do naśladowania, jednak gdy Marek przestał umawiać się z tymi modelkami od siedmiu boleści, zakochał się, jak Krzysztofowi się wydawało, szczęśliwie, i udowodnił, ze dojrzał, zaczął bardziej mu ufać. I wierzył mu, że to knucie Aleksa jest głównym powodem ich utarczek, nie chciał, żeby Febo uprzykrzał się także Uli. Po chwili opuścili gabinet dyrektora finansowego. 
- Jakby Aleksowi albo Paulinie coś nie pasowało, to możesz powiedzieć, ja z nimi porozmawiam. 
- Dziękuję. 
***
Siedziała sztywno na prezesowskim fotelu. Miała już przyjemność na nim siedzieć gdy czekała aż Marek dokończy jakąś robotę, bądź gdy wyszedł na chwilę z gabinetu, a ona na niego czekała. Jednak jeszcze ani razu nie miała na nim pracować. Otworzyła komputer i włączyła system. I napotkała pierwszą przeszkodę - hasło. Napisała szybkiego smsa do Marka. Po chwili otrzymała wiadomość zwrotną. Skrupulatnie przepisała ciąg liczb i liter w wyznaczone miejsce i zatwierdziła. Aż otworzyła szerzej oczy, gdy zobaczyła ilość ikon na pulpicie. Postanowiła szybko zorientować się w obecnym stanie firmy. Otworzyła kilka dokumentów, których nazwy coś jej mówiły. Gdy już zdobyła potrzebne informacje postanowiła zabrać się za pracę. Z ostatnich rozmów z Markiem mogła wywnioskować, że FD pracuje nad nową kolekcją jesienną. Stwierdziła, że powinna zobaczyć na jakim etapie są prace. W tym celu udała się do pracowni firmowego histeryka, ale zarazem najważniejszego człowieka FD. Wbrew pozorom nie był nim Marek, a właśnie Pshemko. Zapukała i po chwili weszła do środka. Miała szczęście, że Pshemko zdążył ją poznać i polubić - mogła bezkarnie przerwać mu pracę. 
- Witaj Pshemko. Przyszłam sprawdzić jak idzie praca. 
- Urszulo, witaj. Krzysiu przekazał mi już, że teraz to ty chwilowo będziesz zajmowała stanowisko Marka. Spokojnie, Izabela zaraz wprowadzi cię w szczegóły. Izabelo!
Po chwili z zaplecza wyszła kobieta. Ula uśmiechnęła się do koleżanki.
- Cześć Ulka - rzuciła. - Chodź, zaraz ci wszystko powiem. 
***
- Czyli nawet ci się podobało? - zapytał z figlarnym uśmiechem. 
- Nie przesadzajmy. Na razie mogę powiedzieć, że nie było najgorzej. Ale taka sugestia... Zrób sobie porządek na pulpicie. 
Parsknął śmiechem. Objął siedzącą obok niego kobietę - czuł się już na tyle dobrze, że nie musiał nieustannie leżeć, mógł usiąść i skwapliwie z tego skorzystał. 
- Tak jest łatwiej mi się odnaleźć, ale jeśli bardzo ci to przeszkadza, to możesz powsadzać to wszystko do folderów. 
- Myślę, że tak zrobię. 
Pocałował ją lekko. - A jak z Aleksem i Pauliną?
- Aleksa poznałam, ale nie miałam okazji z nim dłużej porozmawiać. A Paulina przyszła do gabinetu z jakimś bankietem... - Wzruszyła ramionami. - Nie obyłam się jeszcze z tymi wszystkimi firmowymi tradycjami, więc szybko to skonsultowałam z twoim ojcem i podpisałam. 
- Tak, bankiet to jedna z lepszych form promocji. 
- Ile jeszcze zostajesz w szpitalu?
- Przez następne trzy dni, aż zrobią mi wszystkie badania. Ubzdurali sobie, że powinienem mieć zrobione USG serca, bo tata jest chory na serce. - Wywrócił oczami. - A potem tygodniowy urlop... Nie wiem co ja będę robił tyle czasu w domu.
- Ale za cztery dni jest pokaz FD Autunno... - stwierdziła niepewnie. 
- Wiem kochanie, wiem... - Westchnął. - Poradzisz sobie?
- A mam wybór? - mruknęła. - Poradzę, a co mam innego zrobić. 
Musnął czule jej usta. Doskonale wiedział, że ona sobie poradzi.
- Na pewno dasz radę.
Uśmiechnęła się do niego. 
***
- Cześć Violetta - rzuciła w stronę sekretarki. - Pytałaś Aleksa o te dokumenty co wczoraj cię prosiłam?
- Ulka! - wykrzyknęła wzburzona. - Ty chyba nie myślisz, że ja będę z nim gadała! Przecież ja jestem stworzona do wielkich rzeczy a nie do przynoszenia dokumentów.
- Oj, Viola no... - jęknęła. - Prosiłam cię... Idź teraz do niego, ja muszę wszystko ogarnąć całą resztę, a te dokumenty są mi koniecznie potrzebne. 
- Dobrze, dobrze, już idę - burknęła.
Ula odetchnęła. Wiedziała, że funkcja prezesa nie jest dla niej - nie lubiła rozkazywać ludziom. Pracowała z Maćkiem i właściwie to nic nie musiała mu kazać zrobić, bo on sam o wszystkim pamiętał. Teraz oprócz obowiązków związanych z ProS miała na głowie całe FD, i przygotowania do kolekcji. Weszła do gabinetu i usiadła przed komputerem. Ledwo zdążyła się zalogować do systemu, a już do gabinetu wszedł Sebastian, a za nim Viola krzycząca, że ma do niej sprawę życia po śmierci.
- Viola, daj mi te dokumenty i zabierz się za pracę - rzuciła. 
- Ale Ulka...
- Aleks dał ci te dokumenty? 
- No dał, ale...
- To daj mi je. 
Wzięła od blondynki pomarańczową teczkę i odłożyła ją na bok.
- Co jest Seba?
- Przechodziłem obok pracowni i Pshemko mnie prosił żebym ci przyniósł te projekty do folderu.
- Super, dzięki. - Wzięła od niego kartki papieru. - Dał ci je? - zdziwiła się. Zdążyła trochę poznać Pshemko i to, że nie daje swoich projektów nikomu niepowołanemu.
Wzruszył ramionami. - Ma tyle pracy, że nie zdążył do ciebie przyjść. Pomóc ci w czymś? - zaproponował.
- Nie, wiesz, na razie jakoś sobie radzę... Chociaż z Violą jest to trudne.
Zaśmiał się. - Nie zapominaj, że mówisz o mojej dziewczynie. 
- Tak, tak wiem... Jak będę potrzebowała pomocy to się zgłoszę. 


Część 2
DWA DNI PÓŹNIEJ, PRZEDDZIEŃ PREMIERY FD AUTUNNO
Weszła do FD punktualnie o dziewiątej. Denerwowała się, następnego dnia miał odbyć się pokaz, a ona musiała dopilnować żeby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Mało tego - musiała dopiąć wszystkiego na ostatni guzik i zdążyć do piętnastej, kiedy to miała przyjść do Marka, bo akurat dzisiaj miał ostatnie badania i mógł opuścić szpital. Była na stanowisku p.o. prezesa dopiero dwa dni, jednak było to dla niej już mniej stresujące - nawet Viola zabrała się do roboty. Ochroniarza Władka nie było w dyżurce, więc domyśliła się, że jest na obchodzie. Wjechała windą na piąte piętro i podeszła do recepcji.
- Cześć Ania. - Uśmiechnęła się do koleżanki. - Jest jakaś poczta?
- Tylko jakieś zaproszenie do klubu, ale to raczej dla Marka.
- Tak, raczej tak. Dobra, przekażę mu, i tak będę się dzisiaj z nim widzieć - stwierdziła biorąc od recepcjonistki kolorową kartkę. Schowała ją do torebki. - Viola już jest?
- Tak - potwierdziła. - Pshemko prosił żebyś do niego wstąpiła.
- Nie omieszkam. - Uśmiechnęła się do Anki i ruszyła w stronę pracowni Mistrza. - Witaj Pshemko.
- Ula, jesteś wreszcie. Mamy problem - oznajmił dramatycznym głosem. 
- Co się stało? - zaniepokoiła się nieco.
- Nie mamy modelek. 
- Jak to? Przecież Paulina miała załatwić - stwierdziła.
"Zabiję! Marek mnie przecież uprzedzał żebym na nią uważała. Jakbym nie mogła tego sama dopilnować, kurde blaszka!" 
- Dobrze, tylko spokojnie... Zadzwonię do agencji. 
- Nie uda się, trzeba ich poinformować co najmniej dwa dni na przód. 
- Musimy skądś wytrzasnąć modeli - mruknęła. - Wymyślę coś - stwierdziła po czym ruszyła do gabinetu prezesa. W sekretariacie zatrzymała się jeszcze przed biurkiem Violetty. - Viola, przygotuj mi proszę listę wszystkich agencji reklamowych z którymi FD współpracowało. 
- A skąd ja mam to wytrzasnąć?
Westchnęła ciężko. 
"Nie rozumiem po co Marek ją tu trzyma" - pomyślała z irytacją. 
- Tutaj - powiedziała z impetem kładąc na jej biurku segregator. - I zrób to w przeciągu dwudziestu minut - nakazała. Była zdenerwowana, i nawet nie przeszkadzało jej to, że komuś rozkazuje.
"Dobra. Teraz idziemy na spotkanie... z lwem... lwicą. A już myślałam, że się bez tego obejdzie, kurde blaszka..." Ruszyła szybkim krokiem w stronę sali konferencyjnej. Odgarnęła włosy po czym otworzyła drzwi. Tak jak się spodziewała siedziała tam Paulina przeglądając oferty sklepów jubilerskich.
- Dlaczego nie zamówiła pani modeli? - Przeszła od razu do konkretów. Była zła, i nie miała ochoty na jakieś zbędne grzeczności. - Przecież bez nich nie może odbyć się żaden pokaz. 
- Nie wydała mi pani takiego polecenia - stwierdziła, ze stoickim spokojem przewracając kartki.
- Tak? A ja pamiętam zupełnie co innego. Doskonale pamiętam, jak przedwczoraj rozmawiałyśmy o tym. Powiedziała pani, że się tym zajmie. Więc przykro mi, ale wydaje mi się, że teraz to pani będzie to odkręcać! 
- Niech się pani nie denerwuje, w końcu nic takiego się nie stało.
- Nie no, nie wierzę... Czy pani w ogóle siebie słyszy?! Nic się nie stało?! Przecież co to za pokaz na którym nie ma modeli! Dobrze, mamy Klaudię Nowicką, ale przecież nie zareklamuje ona wszystkiego! A męska garderoba?! Czy pomyślała pani w ogóle o... 
Zamilkła bo do sali konferencyjnej wszedł Krzysztof. Spojrzał ze zdziwieniem na obie kobiety patrzące na siebie z, delikatnie mówiąc, złością. 
- Co się dzieje? Ula? 
- Pani Paulina nie zamówiła modelek. Teraz będę musiała się o to martwić. Może uda mi się coś załatwić.
- Ula - Krzysztof zatrzymał ją przy drzwiach - masz tutaj wizytówkę pewnej agencji modelek, jej właścicielem jest mój stary przyjaciel, powołaj się na mnie, myślę, że coś uda się wykombinować.
- Dziękuję. 
Wyszła z sali konferencyjnej i, zabierając po drodze listę od Violetty, zamknęła się w gabinecie. Zegar wskazywał już dziesiątą.
"Dobra... Mam pięć godzin. Uda się. Musi się udać."
Wykonała kilka telefonów do agencyj z listy którą sporządziła dla niej Violetta, jednak żadna z nich nie mogła nic zrobić. W końcu zadzwoniła do tej poleconej przez Dobrzańskiego seniora. Powołała się na niego i ku jej uldze prezes agencji obiecał, że spróbuje coś w tej sprawie zrobić. Czekała przez jakieś piętnaście minut aż mężczyzna zorientuje się w sytuacji, jednak było warto bo obiecał, że jutro o godzinie jedenastej w FD stawi się odpowiednia liczba modelek i modeli. Miała nadzieję, że już nie napotka żadnych problemów. Poinformowała Pshemko o zażegnanym kryzysie, i mogła wreszcie pojechać po Marka do szpitala. W tym celu zadzwoniła po taksówkę, choć na ogół tego nie robiła.
- Gdzie jedziemy?
- Do szpitala na Różanej - odparła po czym zapatrzyła się przez okno. 
***
- Ale sobie poradziłaś, to o czym my w ogóle rozmawiamy.
- No poradziłam sobie, ale gdyby nie twój ojciec to pewnie nadal bym tam siedziała i kłóciła się z Pauliną, albo próbowała znaleźć jakąś agencję, która zgodzi się pomóc. Mówiłam ci, że ja się do tego nie nadaje.
Przytulił ją do siebie. Nie zważał na to, że są w taksówce.
- Kotku, nadajesz się, nadajesz się jak nikt inny. Zagoniłaś Violettę do pracy, dopilnowałaś wszystkiego, wyszłaś z tego małego kryzysu, nawet dogadałaś się z Aleksem, a to jest naprawdę sukces. 
- Ale powinnam była przewidzieć, że Paulina tego nie zrobi, w końcu mówiłeś mi o zasadzie ograniczonego zaufania co do niej i Aleksa. 
- Kochanie, nawet najlepszy prezes wszystkiego nie przewidzi. A ty doskonale sobie ze wszystkim poradziłaś, a potem mimo trudności załatwiłaś te modelki. Co z tego, że mój ojciec ci pomógł? Nawet najlepsi czasami potrzebują pomocy. Radzisz sobie doskonale. - Pocałował ją czule. - Jedziemy do mnie?
Kiwnęła głową, po czym przytuliła się do niego. Doskonale umiał ją pocieszyć i uspokoić, a nadal była nieco zdenerwowana aferą z Pauliną i modelkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz