Jak magnes
Część XI
Część 11 +18
Weszli do mieszkania Marka przy ulicy Siennej. Powoli robiło się ciemno. Była u niego pierwszy raz, domyślała się jak skończy się ten wieczór, bała się. W końcu to by był jej pierwszy raz. Przełykając ślinę, spojrzała na Marka, który czule się do niej uśmiechał. Ściągnęła buty i weszła wgłąb mieszkania swojego ukochanego. Mieszkanie, było dosyć duże, zdążyła zorientować się, że ma dwa pokoje. Salon był pomalowany na ciepłe kolory. Fioletowa kanapa stała po lewej stronie okna, niedaleko niej stał stół. Salon był połączony z przestronną kuchnią. Podobało jej się. Usiadła na kanapie, uwodzicielsko zakładając nogę na nogę. Dobrzański poluźnił krawat. Podobała mu się w każdym milimetrze, być może panna Cieplak nie zdawała nowet sobie sprawy, jak działa na swojego chłopaka. Odchrząknął cicho, gdy zorientował się, że od dobrej chwili gapi się na nią jak ciele na malowane wrota, a w jego wzroku pewnie widać tylko pożądanie. Pragnął jej. Bardzo jej pragnął.
- Napijesz się czegoś? - zapytał nieco zachrypłym głosem. - Mam wino.
- Tak, chętnie. - Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Widziała jego wzrok, wzrok pełen pożądania. Zdawała sobie sprawę, że jej pragnie, ciężko było tego nie zauważyć. Ona, mimo tego, że się bała, to także go pragnęła, jednak trzymała ręce przy sobie. Zdawała sobie sprawę z tego jak i gdzie skończy się ten wieczór. Zgadzając się w taksówce na to, że pojadą do niego, przystała na to. Przyjęła od niego kieliszek czerwonego wina i upiła łyk. Marek przysiadł obok niej i także wychylił kieliszek. Uśmiechnął się do niej. W jego oczach tańczyły iskierki pożądania. Upiła kolejny łyk alkoholu, żeby ukryć zakłopotanie. Odstawili puste kieliszki po trunku na stół. Marek lekko objął siedzącą na kanapie dziewczynę. Nie chciał robić nic wbrew jej, ale ciężko mu było utrzymać ręce przy sobie. Miał nadzieję, że Ula pozwoli mu być z sobą bliżej tej nocy. Musnął jej usta. Nie opierała się jego pocałunkom, które stawały się coraz bardziej namiętne. Czuła, że także bardzo go pragnie. Chciała tego, i choć nadal trochę się bała, to wiedziała, że nie będzie niczego żałować. Odwzajemniła namiętnie jego pocałunek. Wplotła mu dłoń we włosy. Oboje już doskonale wiedzieli jak skończy się ten wieczór. Całowali się coraz bardziej namiętnie. Niechętnie oderwał się od niej i zaprowadził ją do sypialni. Gdy tylko się tam znaleźli natychmiast przyciągnął ją do siebie i żarliwie pocałował. Drżącymi dłońmi próbowała odpiąć guziki jego koszuli. Gdy to zauważył sprawnie odpiął zamek jej sukienki która, jako, że nie miała ramiączek, zsunęła się w dół. Ula odpięła guziki jego koszuli, więc odsunął się od niej i pozbył się zbędnych elementów garderoby. Spojrzał na ukochaną. Stała przed nim w samej bieliźnie, zakłopotana z uroczymi rumieńcami na policzkach. Był to jej pierwszy raz, nie była przyzwyczajona do stania przed mężczyzną w tak skąpym odzieniu. Pogłaskał ją czule po policzku patrząc na nią z zachwytem w oczach. Przejęła inicjatywę i pocałowała go. Gdy pozbawił Ulę ostatnich, w tym momencie zbędnych, części garderoby delikatnie położył ją na łóżku. Jego pocałunki schodziły coraz niżej. Całował jej dekolt, piersi i linię brzucha. Gdy dotarł do jej kobiecości usłyszał jak jęknęła głośniej niż dotychczas. Szybki oddech i jęki ich obojga mącił ciszę. Ula wiła się pod dotykiem jego dłoni i pod pocałunkami. Całował i pieścił jej piersi doprowadzając ją do stanu uniesienia, powoli traciła świadomość. Powrócił z pocałunkami na jej pełne malinowe usta. Oboje byli już na skraju wytrzymałości, więc bardzo delikatnie wszedł w nią. Wykonywał powolne ruchy doprowadzając i siebie i ją do stanu uniesienia. W tym samym momencie doszli do spełnienia czemu dali ujście głośnym jękiem. Tej nocy jeszcze kilka razy doprowadzali się do spełnienia w swoich ramionach.
***
Patrzył na pogrążoną w śnie ukochaną. Na jej lekko zarumienione policzki, uchylone usta i długie rzęsy. Jej czekoladowe włosy rozłożyły się na jego ramieniu. Uśmiechnęła się lekko przez sen. Wyglądała ślicznie. Dla niego najpiękniej. Nie mógł się powstrzymać, musnął delikatnie jej usta. Przebudziła się.
- Mmm... - mruknęła. - Daj jeszcze chwilę pospać...
Zaśmiał się cicho przytulając ją do siebie.
- Kotku, dzisiaj pokaz. Wiem, mi też nie chce się wstawać, ale...
- No dobra, już... - Musnęła jego usta na przywitanie. Rozejrzała się po sypialni w poszukiwaniu jakiegoś okrycia wierzchniego w postaci szlafroka. Gdy takowego nie znalazła bezceremonialnie wstała okrywając się kołdrą pozbawiając przy tym Marka jedynej rzeczy, która zakrywała jego nagie ciało.
- Ej, kochanie!
- No co? - Uśmiechnęła się do niego filuternie. - Wstawaj, ja będę w łazience.
- Z kołdrą?
Westchnęła teatralnie po czym podniosła z ziemi jego koszulę. Uśmiechnął się pod nosem. Ula szybko i sprawnie założyła skąpe odzienie i wręczyła ukochanemu kołdrę. Sama wyszła z sypialni w celu zażycia prysznica. Uśmiechnął się szeroko. Ta noc była niesamowita. Pierwszy raz poczuł czym jest sex z miłości. Że nie jest tylko zaspokojeniem swoich potrzeb, a chęć dania drugiej osobie jak najwięcej przyjemności. Wstał z łóżka i założył szybko jakieś spodnie dresowe. Wyszedł z sypialni podnosząc po drodze ich ubrania. Położył je na krześle i ruszył do kuchni. Po drodze włączył telewizor na kanale muzycznym i w kuchni połączonej z salonem zabrał się za smażenie jajecznicy na śniadanie. Co jakiś czas zerkał w stronę drzwi od łazienki. Słyszał dochodzący stamtąd szum lejącej się wody. Miał wielką ochotę wejść do łazienki wśliznąć się do kabiny i wziąć prysznic wraz z Ulą - wiedział jednak, że nie mają czasu na tego typu przyjemności, a przynajmniej ona nie ma na to czasu. Zastępowała go na stanowisku prezesa, a dziś miał odbyć się pokaz FD Autunno. Z zamyślenia wyrwał go nagle dźwięk zamykanych drzwi od łazienki. Ula, nadal ubrana tylko w jego koszulę, weszła do kuchni i zabrała się za przygotowywanie kawy.
- W tym pojedziesz do firmy? - zapytał uśmiechając się do niej przekornie.
- A co, nie podoba ci się?
Zmniejszył gaz pod patelnią i podszedł do dziewczyny. Objął ją w talii.
- Bardzo mi się podoba - wyszeptał seksownym głosem. - Jednak wolałbym żebyś w takim stroju pokazywała się tylko mnie.
Pocałowała go krótko. - Viola obiecała zaraz przynieść mi tu jakąś sukienkę. Zastrzegłam sobie tylko żeby nie przyniosła mi takiej z dekoltem do pępka.
Zachichotał, jednak zaraz naszła go pewna refleksja. - Viola? A...
- Nie martw się, nie rozgada po całej firmie, że byłam u ciebie na noc. Teraz jak chwilowo zostałam jej szefową bałaby się, że ją zwolnię.
- No tak... W końcu jaka inna firma by ją zatrudniła? - rzucił nakładając jajecznicę na talerze. W całym mieszkaniu unosił się smakowity zapach smażonych jajek i świeżo zaparzonej mocnej kawy. Zjedli śniadanie ze smakiem po czym usiedli na kanapie w celu obejrzenia jakiegoś filmu i zaczekania na Violettę. Punktualnie o ósmej trzydzieści rozległo się pukanie. Marek ruszył otworzyć - w końcu gdyby okazało się, że to nie Viola, a chociażby listonosz, czy sąsiad, to nie mógł pozwolić żeby Ula paradowała przed nim tylko w jego koszuli. Otworzył drzwi.
- Cześć Mareczku! - zawołała radośnie. - Ja do Uli. Przyniosłam jej cały zestaw. W końcu kobiety muszą sobie pomagać, prawda?
Zarzuciła go potokiem słów tak, że nawet nie zauważył jak blondynka bezceremonialnie wpakowała mu się do mieszkania.
- Trzymaj Ulka. Masz sukienkę, buty... bieliznę chyba masz? - Marek parsknął śmiechem. Ula ograniczyła się do niemrawego pokiwania głową. - Zapakowałam ci jeszcze jakieś kosmetyki. Leć do łazienki. Mareczku nie masz nic przeciwko, że zabiorę się z wami do pracy? Już tu jechałam z Pomiechówka, nie chce teraz tam wracać.
Miał ochotę jęknąć i walnąć głową w ścianę. Przebywanie dłużej niż godziny w towarzystwie Violetty mogło skończyć się trwałym uszczerbku na zdrowiu. Nie miał jednak serca kazać sekretarce wracać do domu.
- Jasne... - przystał na to. Ula zamknęła się w łazience. - Chcesz kawy?
Dziewczyna przystała na to, więc zabrał się za obsługę ekspresu. Pierwszy raz żałował, że jego mieszkanie nie ma osobnej kuchni, takiej z drzwiami. Violetta zachwycała się przestronnością jego "ptasiego gniazda", jak sama to nazwała, i tym, że kuchnia jest tak "dobrze połączona z salonem". Na próżno zdało się tłumaczenie jej, że Sebastian też ma taką kuchnię - dziewczyna najwidoczniej po prostu musiała mówić.
"Seba ma to na co dzień... Chyba złożę mu wyrazy współczucia" - pomyślał patrząc błagalnie na drzwi od łazienki. Jakby Ula nie mogła się szybciej szykować... Postawił przed blondynką kawę.
- Dzięki - powiedziała, po czym upiła kilka łyków. Przez tą chwilę rozkoszował się błogą ciszą. Jednak Kubasińska zaraz wyciągnęła kolejny kaliber. - Wiesz co, Marek? Fajnie, że teraz Ula jest tym całym... - Pstryknęła palcami, próbując sobie przypomnieć nazwę stanowiska, które Cieplakówna chwilowo zajmowała.
- P.o. prezesa - podpowiedział.
- No, właśnie, p.o. prezesa. Ona sobie tak dobrze radzi, i w ogóle... My teraz jesteśmy takimi psiapsiółkami!
Uśmiechnął się przygryzając wargę. Jakoś nie mógł wyobrazić sobie Uli jako psiapsiółkę Violetty.
- Ona mnie tak dobrze rozumie... - Dziewczyna dalej zagłębiała się w tajniki jej domniemanej przyjaźni. Ula po chwili opuściła łazienkę. - Ulka! Super wyglądasz! Wystrzałowo! - wykrzyknęła.
Marek także skomplementował krótko jej ubiór. Mina Uli mówiła jednak sama za siebie - nie za bardzo odpowiadało jej to co miała na sobie. Kiedy sukienka była nawet ładna i... zupełnie nie w stylu Violetty, to dzięki szpilkom dorównywała wzrostem Markowi.
- Viola... ja chyba jednak założę swoje buty - stwierdziła. Jej były w końcu o wiele niższe. Kubasińska marudziła chwilę, jednak w końcu wzięła swoje buty od Uli. Marek myślał, że po tym uroczym poranku dzień obejdzie się z nim w miarę łaskawie. Niestety - Violetta całą drogę do firmy zarzucała swoich "ulubionych prezesów" ciekawostkami na temat anatomii pomidora. Gdy dojechali do firmy stwierdził, że zwolnienie lekarskie zabrania mu pracować, ale nie zabrania mu odwiedzać miejsca pracy. Poza tym bardzo chciał zobaczyć swoją ukochaną zajmującą jego stanowisko. Jego skromnym zdaniem radziła sobie świetnie.
***
- Ula... bez paniki, wszystko będzie dobrze - powiedział po raz kolejny. Pomógł jej wysiąść z auta i ruszyli w stronę hali wynajętej na pokaz FD Autunno. - Powiesz kilka słów i tyle.
- Wiem, wiem... - odparła. Ruszyli zgodnie w stronę budynku. Marek ruszył w stronę swoich rodziców, a Ula na zaplecze gdzie Pshemko ubierał właśnie ostatnią modelkę.
- Witaj Pshemko - rzuciła w stronę projektanta. - Jak idą przygotowania?
- Doskonale Urszulo. Jestem pewien, że wszystko pójdzie jak z płatka.
- Cieszę się.
Założyła szybko suknię, którą Mistrz zaprojektował specjalnie dla niej na tą okazję. Wyglądała pięknie - suknia była w kolorze ciemnoniebieskim co podkreślało jej oczy, które teraz zdawały się być jeszcze bardziej niebieskie niż zwykle, sięgała nieco niżej niż do kolan, a granatowe szpilki wyszczuplały jej nogi. Sukienka delikatnie opinała się na jej talii podkreślając jej idealne wycięcie. Całości dopełniał srebrny łańcuszek z kilkoma niebieskimi kamyczkami. Iza pomogła jej upiąć włosy. Wyglądała pięknie.
- Dobrze Ula, jesteś gotowa, więc idź - rzucił Pshemko. Kiwnęła głową i niepewnie ruszyła w stronę wyjścia na wybieg. Miała powiedzieć tylko parę słów do mikrofonu. Marek zapewniał ją od kilku godzin, że wszystko będzie idealnie, ale ona i tak się denerwowała. Powoli wyszła na wybieg. Odnalazła wzrokiem ukochanego. Uśmiechnął się do niej lekko.
- Witam wszystkich na najnowszym pokazie Febo&Dobrzański, FD Autunno. Mam nadzieję, że suknie stworzone przez naszego projektanta Pshemko przypadną państwu do gustu. Zapraszam na pokaz.
Na sali rozległy się gromkie oklaski. Odłożyła mikrofon i zeszła z wybiegu. Nogi jej się jeszcze trochę trzęsły gdy wracała taką samą drogą jaką wyszła na wybieg. Pshemko zaabsorbowany był wypuszczaniem modelek na wybieg i doglądania pokazu, więc nawet nie zauważył jej przybycia. Było jej to nawet na rękę. Niezauważenie przemknęła się na widowni na miejsce obok Marka. Uśmiechnął się do niej.
- Mówiłem, że świetnie ci pójdzie - szepnął jej na ucho. Uśmiechnęła się do niego, po czym oboje skupili się na pokazie.
***
Na bankiecie oprócz ludzi z firmy, osób towarzyszących i kontrahentów, uwijało się także pełno fotoreporterów. Po kilku wywiadach Ula i Marek mieli w końcu chwilę dla siebie. Tańczyli w swoich objęciach. Marek nie przepuścił ani jednego tańca, byle tylko mieć swoją ukochaną jak najbliżej siebie. Przyciągali wzrok innych tańczących par - tańczyli w swoich objęciach, wpatrzeni w siebie jak obrazek, miłość biła od nich na kilometr - aż miło było popatrzeć. W końcu usiedli na krzesłach przy stole. Żadne z nich nie miało zegarka, jednak godzina musiała być późna, pewnie coś około pierwszej w nocy.
- Marek, może będziemy już jechać? Jestem wykończona - powiedziała. - I nogi mnie bolą - poskarżyła się.
- Dobrze kochanie, zamówię taksówkę i pojedziemy.
Podczas gdy Marek dzwonił ona dyskretnie rozejrzała się po klubie. Niektórzy tańczyli w swoich objęciach, inni pili wino, śmietanka towarzyska konwersowała w bardziej ustronnych miejscach, starsi wiekowo siedzieli na krzesełkach sącząc alkohole i obserwując zabawę młodych.
- Taksówka zaraz będzie - stwierdził Marek. - Patrz. - Dyskretnie wskazał w kierunku ojca Uli tańczącego z Alą. Ula uśmiechnęła się lekko. Cieszyła się, że tata i Ala są razem, chociaż się do tego nie przyznawali. Sami chyba także żyli jeszcze w przekonaniu, że ich relacje nie wykraczają poza przyjaźń. Po chwili Ula i Marek pożegnali się z przyjaciółmi i ruszyli do taksówki. Dobrzański podał adres i lekko przytulił do siebie ukochaną. Po jakimś czasie dotarli na Sienną. Marek zapłacił należność i pomógł wysiąść Uli. Ruszyli do środka. Weszli do windy i Marek nacisnął guzik z cyfrą dziesięć. Jechali chwilę w ciszy, jednak Marek zaczął ją całować. Odwzajemniła namiętnie pieszczotę. Weszli po chwili do mieszkania.
- Pójdę wziąć prysznic - stwierdziła. Uśmiechnął się do niej zawadiacko. Ula po chwili zamknęła się w łazience a on ruszył do kuchni. Wypił szklankę wody po czym także ruszył do łazienki. Uchylił cicho drzwi i spojrzał na ukochaną. Stała do niego tyłem. W jego oczach była idealna. Najpiękniejsza. Wśliznął się do łazienki. Rano chciał to zrobić, jednak powstrzymał się - teraz mógł spełnić to pragnienie. Rozebrał się szybko po czym wszedł do kabiny prysznicowej. Dopiero teraz go zauważyła. Pocałował ją w szyję. Nie opierała się jego zabiegom. Odwróciła się przodem i pocałowała go w usta. Woda obmywała ich splecione w jedno, ciała. Całowali się coraz zachłanniej. Wyszli z kabiny nadal się całując. Szybko osuszyli mokre ciała i powędrowali do sypialni. Oboje siebie pragnęli. Pożądanie wzięło w nich górę. Marek wszedł w nią powodując, że zalała ich fala rozkoszy. Opadł na miejsce obok niej. Przytulił ją do siebie.
- Było wspaniale - szepnął. - Ty jesteś wspaniała. Kocham cię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz