niedziela, 3 czerwca 2012

Epilog


Rozdział 17 - Epilog
„Potem w kościele msza,
I już złączył Bóg serca dwa.”

Marek stał przy ołtarzu zerkając w stronę wejścia do kościoła. Wiedział, że jest jeszcze chwila, ostatnie kilka minut, jednak mimo to denerwował się. W końcu weszła Ona. Uśmiechnął się i miał wrażenie jakby całe zdenerwowanie uleciało w jednej chwili. Spojrzał na nią. Wyglądała pięknie, najpiękniej. Jak Anioł. Po chwili jej ojciec przekazał mu jej dłoń. Podeszli do ołtarza i ksiądz rozpoczął mszę. Patrzyli sobie przez cały czas w oczy z miłością i wzruszeniem. Dla nich obojga był to najważniejszy dzień w życiu. W końcu przyszedł czas składania przysięgi małżeńskiej. Dobrzański spojrzał narzeczonej głęboko w oczy z miłością.
- Ja Marek, biorę ciebie Urszulo, za żonę, i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
Zarówno on jak i ona mieli łzy wzruszenia i szczęścia w oczach. Uśmiechnęła się do niego lekko.
- Ja Urszula, biorę ciebie Marku, za męża, i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
Od zostania mężem i żoną dzieliło ich jeszcze tylko wypowiedzenie kilku słów i wymienienie się obrączkami.
- Urszulo, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Wsunął złoty krążek na serdeczny palec.
- Marku, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Wykonała tą samą czynność. Uśmiechnęli się do siebie. Po chwili kapłan wypowiedział ostatnie słowa i Marek od razu czule pocałował Ulę. Oboje czuli przez pocałunek, że uśmiechają się lekko.
- Kocham cię – szepnął gdy już się od siebie odsunęli.

„Nic nas doprawdy nie dzieli
Nawet tęsknota bo za czym
Ciebie mi los mój wyznaczył
A tobie wyznaczył mnie.”

Wirowali w tańcu patrząc sobie z miłością w oczy. Nie zauważali innych ludzi obecnych w pomieszczeniu, widzieli tylko siebie. Goście patrzyli na parę młodą z przyjemnością. Widać było gołym okiem jak wielką miłością się darzą. Zarówno Ula jak i Marek wiedzieli, że ich miłość jest prawdziwa, że to jest to uczucie, które łączy ludzi do końca życia i nigdy nie wygasa.
- Kocham cię – szepnął. Widziała w jego oczach ten charakterystyczny dla niego, gdy był szczęśliwy, błysk w oku. Widziała go zawsze gdy na nią patrzył.
- Kocham cię – powtórzyła za nim jak echo. Uśmiechnął się ukazując urocze dołeczki w policzkach. Na pierwszy rzut oka było widać, że oboje są niewyobrażalnie szczęśliwi i zakochani. Widział w jej najpiękniejszych na świecie lazurowych oczach tylko szczęście i miłość do niego. Nie mógł się powstrzymać i wtulił się w jej usta. Odwzajemniła pocałunek.
~~*~~

„Tyle wspomnień, tyle przeżyć
Tyle przecież pięknych chwil.
Choć za wami tyle czasu
To przed wami więcej dni.
Bądźcie zawsze uśmiechnięci,
Choć czasami trudno tak.
Dla mnie zawsze najpiękniejsi,
Matko, Ojcze kocham was.

Siedzieli na kanapie w salonie przytuleni do siebie i oglądali albumy ze zdjęciami. Fajnie było tak powspominać stare czasy. Chociażby te ich wariackie zachowanie na początku ich miłości, które uwiecznili na zdjęciach. Zachowywali się wtedy jak dwójka małych dzieci. Teraz też im się zdarzało… ale mieli usprawiedliwienie. Bardzo dobre usprawiedliwienie – dziecko. Ale wtedy sami zachowywali się całkiem dziecinnie. Zdjęcia ze ślubu również przynosiły wiele wspomnień – to jak z miłością i wzruszeniem patrzyli sobie w oczy, wyznawali sobie miłość, całowali się, tańczyli. Potem zdjęcia z ich podróży poślubnej na Cyprze. Tam też właśnie powstał owoc ich wspólnej miłości. Otwierali z uśmiechem właśnie kolejny album gdy nagle usłyszeli ciche skrzypnięcie na schodach. Zgodnie spojrzeli w tym kierunku. Po chwili ze schodów zszedł prawie czteroletni chłopiec ubrany w zieloną piżamkę z narysowanymi na niej samochodami. Uśmiechnęli się.
- Co kochanie?
Chłopiec podszedł do rodziców i usiadł pomiędzy nimi.
- Nie mogę zasnąć – stwierdził przecierając oczy piąstką. Było widać na pierwszy rzut oka, że jest śpiący. Ula i Marek wymienili szybkie spojrzenia.
- To chodź Mati, przeczytam ci bajkę – rzucił Marek biorąc synka na ręce. Ula uśmiechnęła się do męża i odłożyła album na kanapę obok siebie. Marek wszedł po schodach do pokoju chłopca i położył go na łóżku. Sięgnął z półki jakąś książeczkę i otworzył ją na pierwszej stronie. Zaczął czytać. Gdy w końcu Mateusz zasnął odłożył książkę, delikatnie pogłaskał chłopca po główce, uśmiechnął się lekko, zgasił światło i jak najciszej zamknął drzwi. Na palcach zszedł do salonu gdzie czekała na niego Ula.
- Śpi?
- Jak aniołek – odparł siadając obok niej.
Uśmiechnęła się opierając lekko o jego ramię. Objął żonę i przytulił policzek do jej włosów. Drugą dłonią bezwiednie pogłaskał ją po prawie niewidocznie zaokrąglonym brzuszku. Uśmiechnął się. Mimo, że po ślubie byli już niecałe pięć lat to nadal bardzo się kochali.

„Wszystkie dzieci nasze są: 
Kasia, Michael, Małgosia, John, 
na serca dnie mają swój dom, 
uchyl im serce jak drzwi. 
Wszystkie dzieci nasze są: 
Borys, Wojtek, Marysia, Tom, 
niech małe sny spełnią się dziś, 
wyśpiewaj marzenia, a świat 
będzie nasz!

Szli przez park objęci, przed nimi biegł Mateusz. Chłopiec tego dnia był bardzo ożywiony, gdyż pierwszy raz od dawna miał iść do firmy swoich rodziców. Nie byli zwolennikami zabierania małego do FD, jednak tym razem byli do tego zmuszeni – rodzice Marka wyjechali do Włoch, w Rysiowie było niemałe zamieszanie z remontem, a opiekunka, która zostawała z Matim w właśnie takich kryzysowych sytuacjach akurat się rozchorowała. Nie mieli więc z kim go zostawić. Weszli we trójkę do firmy, przywitali się z panem Władkiem i weszli do windy. Mateusz był bardzo usatysfakcjonowany faktem, że mógł nacisnąć odpowiedni guzik na panelu. Wzięli swoją pocztę, Ula udała się do swojego gabinetu, a Marek z synem ruszył do gabinetu prezesa. Jeszcze nie wiedział jaką rozrywkę znaleźć małemu żeby dał mu i Uli popracować, ale Mateusz zaraz sam znalazł sobie zajęcie.
- Tata, mogę iść do wujka?
Marek zastanowił się przez chwilę. „Wujków” Mateusz miał co niemiara, a Jaśka nigdzie w okolicy nie widział.  – Którego?
- Do wujka Pshemko – wyjaśnił.
Zastanowił się chwile. – Możesz… - zgodził się niepewnie.
Wiedział, że Pshemko lubi Mateusza, więc o ataku furii się nie spodziewał, a raczej tego, że mały zwyczajnie nie pamięta jak dojść. Nim jednak zdążył się upewnić chłopiec podziękował mu i wybiegł z sekretariatu. Pokręcił głową. W Matim mieszkały nieposkromione pokłady energii. Ruszył za nim na wypadek gdyby faktycznie nie trafił. Nie przecenił jednak orientacji w terenie swojego syna – gdy wszedł do pracowni, chłopiec już tam był. Siedział na czerwonym fotelu projektanta i rysował coś na jakiejś kartce. Pshemko oderwał wzrok od dziecka i spojrzał na Marka.
- Marek! – zawołał wesoło. – Widzę, że przyprowadziliście z Ulą Mateuszka?
- Tak – potwierdził. – Nie przeszkadza ci w pracy? – upewnił się.
- Ależ oczywiście, że nie! – zaprotestował. – Ty Marku możesz spokojnie wracać do tych swoich dokumencików, a my się tu z Mateuszkiem doskonale pobawimy. Prawda? – zwrócił się do chłopca.
- Tak – potwierdził, usiłując przerysować na kartkę jakiś projekt Pshemko.
Marek uśmiechnął się szeroko. Pshemko był jaki był – histeryk, choleryk, furiat, sangwinik. Jednak żadna z tych cech nie miała miejsca przy Mateuszu i, co trochę go dziwiło ale zarazem cieszyło, Uli. Na tą dwójkę nie potrafił się unieść.

~~*~~

„Zakochani bez pamięci jak my zakochani
Tak w tym szczęściem bezmiary pijani
Nie do wiary po prostu że można się kochać aż tak.”

Wszedł do gabinetu Uli, podszedł do niej, i od razu ją pocałował. Odwzajemniła nieco zaskoczona pieszczotę. Spojrzał jej w oczy.
- Mówiłem ci już dzisiaj, że cię kocham?
Uśmiechnęła się i pokręciła przecząco głową.
- To mówię teraz – stwierdził. – Kocham cię… – Pocałował ją. – Bardzo cię kocham… - Pocałował żonę po raz kolejny. – Kocham cię najbardziej na świecie. – Skradł jej kolejny namiętny pocałunek.
- Ja też cię bardzo mocno kocham – odparła po czym odwzajemniła jego pieszczotę.

„Kochać, jak to łatwo powiedzieć.
Kochać, to nie pytać o nic.
Bo miłość jest niewiadomą,
Lecz chcę wiedzieć, czy wiary starczy mi.
  

Piosenki:
·         Kumpliki – „Rodzice”
·         Jerzy Połomski, Irena Santor – „Zakochani”
·         Cliver – „Podziękowania dla rodziców”
·         Majka Jeżowska – „Wszystkie dzieci nasze są”
·         Jerzy Połomski, Irena Santor – „Zakochani” (użyłam ją dwa razy J)
·         Piotr Szczepanik – „Kochać”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz