sobota, 2 czerwca 2012

Część 12


Część 12
Obudziłam się. Moje plany poleniuchowania w łóżku zostały natychmiast zniweczone przez mdłości. Pobiegłam do łazienki.
-Córciu wszystko w porządku?
No tak. Tata.
-Tak tato wszystko okej. Czymś się zatrułam. – Uśmiechnęłam się. – Pewnie czymś ugotowanym przez Gabi! – dodałam specjalnie głośniej, aby kuzynka usłyszała.
-Ha, ha, ha! Bardzo zabawne, wiesz?! – Dobiegł mnie głos kuzynki.
Wyszłam z łazienki.
-Spakowana?
-No. Nie chcę wyjeżdżać – jęknęła. – Mimo, że mnie wkurzasz to mieszkanie z tobą ma pewne uroki.
-Na przykład?
-Pierogi kiedy tylko mam na to ochotę.
Uśmiechnęła się łobuzersko. Pokazałam jej język.
-To nie wyjeżdżaj.
-Ta, jasne.
-No co. Coś cię trzyma w tym Krakowie?
-Henryk.
-Nic mi nie mówiłaś o żadnym Henryku – stwierdziłam obrażona stawiając czajnik na gaz.
-Bo pewnie już nie żyje.
-Słucham? Gabi o kim ty mówisz?
-O mojej rybce.
Parsknęłam śmiechem.
-Zostawiłaś rybkę na dwa tygodnie bez jedzenia i łudzisz się, że jeszcze żyje?
-Dzięki za pocieszenie, wiesz?
-Nie ma sprawy. Ale tak właściwie to nie musisz wyjeżdżać. Wyekspediuje się Jaśka do innego pokoju, jest przecież jeden wolny, tylko trzeba będzie wyremontować bo tam nie ma gdzie siedzieć, ty byś zajęła jego pokój.
-Daj spokój Ulka. Ty lepiej powiedz co postanowiłaś z Mareczkiem. Od razu do łóżka, czy może zaczniesz od czegoś innego?
-Ty ruda. Nie bądź taka hop do przodu bo ci tyłu zabraknie.
-Mhm. Więc?
-Nic. Co najwyżej tyle, że do końca przyszłego tygodnia zdecyduję się czy wracam do firmy. Do tego czasu Adam chyba jeszcze nie zdąży namieszać mi w dokumentach.
-A co będziesz teraz robiła?
-Przekonywała cię żebyś została.
Uśmiechnęłam się do kuzynki.
-A twój tata, dzieciaki…?
Przekręciłam oczami.
-Tato?!
-Tak Ulcia?! – głos ojca dobiegał z łazienki.
-Co myślisz o tym żeby Gabi u nas została?!
-Nie mam nic przeciwko!
Spojrzałam wymownie na kuzynkę. Ta przekręciła oczami i wepchnęła sobie kawałek kanapki do buzi.
-Widzisz Gabi? Nigdzie nie musisz jechać.
-Dobra… - Przełknęła kanapkę. – Ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Wrócisz do FD.
Uśmiechnęła się szatańsko. Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
-A więc Ula?
-No ale Marek…
-Marek, Marek, Marek. Wszędzie słyszę Marek. Niby się pokłóciliście ale ciągle: Marek. Niedługo otworzę lodówkę a tam kto? Marek!
Parsknęłam śmiechem. Spojrzałam na kuzynkę z pod oka. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć.
-No nie wiem…
-Dziewczyno ty to masz problemy… Jeśli miałabym tu zamieszkać to chyba musiałabym się dokształcić jako psycholog.
-Jakoś sobie bez psychologa poradziłam przez te parę lat.
-Ciekawe jak.
-Bardzo zabawne, wiesz? – mruknęłam. – Wiesz co? Zrobimy tak. Zostań jeszcze do piątku, ja się zastanowię czy wracać do FD.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz