sobota, 2 czerwca 2012

Część 11




Część 11
-Rozumiem, że zawiodłem twoje zaufanie. Ale czy straciłem też twoją miłość?
Spojrzał mi prosto w oczy.
-Jeżeli chcesz żebym zostawił cię w spokoju, to powiedz, że mnie nie kochasz.
Zamrugałam kilka razy.
No dalej, to tylko kilka słów.
Wzięłam głęboki wdech.
-Nie mogę… - westchnęłam. – Powinieneś już iść.
-Ula…
-Marek proszę, zostaw mnie. Daj mi spokój.
Po mojej twarzy pociekły łzy, których nie potrafiłam już powstrzymać.
-Ulcia…
Marek kciukiem otarł mi łzy. Nawet go nie powstrzymywałam, tylko się w niego wtuliłam. Po chwili zreflektowałam się jednak co robię. Odsunęłam się od niego gwałtownie.
-Marek ja nie mogę, nie umiem… Zrozum mnie.
-Ula rozumiem cię, naprawdę. Posłuchaj… - Przygryzł wargę. – Wiem, że cię oszukałem ale naprawdę bardzo tego żałuję. Nie wiem co zrobić żebyś mi uwierzyła.
Westchnęłam.
-Marek… Skoro już rozmawiamy szczerze… Nie mogę powiedzieć, że cię nie kocham bo to by nie była prawda. Ale nie mogę także powiedzieć: ufam ci. Bo nie ufam.
Marek pokiwał głową i spojrzał na nasze zdjęcie stojące na mojej szafce nocnej.
-Straciłem twoje zaufanie, wiem. Ale chyba istnieje jakaś szansa na odbudowanie tego?
-Nie wiem. Próbuj.
Przymknęłam oczy.
Co ja tak właściwie robię? Właśnie dałam mu w pewnym sensie drugą szansę. O to mi chodziło? Sama nie wiem…
-Będę próbował. Jeszcze jedno. Wrócisz do firmy?
Wzruszyłam ramionami.
-Przemyślę to.
-Dobrze. Na razie Adam się tym zajmie. Jak nie wrócisz, to będę musiał znaleźć kogoś nowego.
-Mhm. Jak już jesteśmy przy służbowych sprawach…
Wstałam z kanapy i wyjęłam z szuflady teczkę.
-Proszę.
-Co to? – zapytał zdziwiony biorąc ode mnie teczkę.
-Weksle.
-Ulka, przecież ci wyjaśniłem…
-Wyjaśniłeś, owszem, ale także spłaciłeś kredyt. Nie będę trzymała zabezpieczenia w nieskończoność.
-No tak…
Schował dokumenty do teczki.
-A tak w ogóle to twój tata wie?
-O czym?
-O tym, że my… No, że my już jakby nie jesteśmy razem.
-A to… Nie, nie wie.
-A. – Spojrzał na zegar. – Wiesz ja już będę leciał.
-Okej, to cześć.
-To może mnie odprowadzisz? – zapytał z nadzieją. Zrobiłam sceptyczną miną. – Wiesz, żeby zachować jakieś pozory, że wszystko między nami w porządku.
-Taty nie ma w domu. Przemyślę powrót do FD i dam ci znać.
-To do zobaczenia.
-Mhm. Pa.
Wyszedł. Opadłam ciężko na łóżko. To była jedna ze zdecydowanie trudnych szczerych rozmów w moim życiu.
Mam nadzieję, że szczerych.
Do mojego pokoju wpadła Gabi.
-I co?
-Proszę, nie pytaj.
-Ale co, coś zrobił nie tak, czy co?
-Nie. On tak właściwie tylko się trochę zagalopował bo nie wytrzymałam i się rozpłakałam a on mi otarł łzy z policzka, a ja się zagalopowałam bo się do niego przytuliłam, więc jesteśmy kwita.
-No więc o co chodzi?
-Powiedziałam mu, że może próbować odbudować moje zaufanie.
Zamknęłam oczy.
-No to chyba dobrze, nie?
Uchyliłam powiekę.
-Dobrze?
-Dziewczyno, ty go kochasz.
- I  co z tego? Kocham, nie kocham… Co to ma za znaczenie?
Wzruszyłam ramionami.
-I do tego zaproponował mi powrót do firmy. A ja kompletnie nie wiem co mam robić. Bo do firmy chciałabym wrócić. Jestem obeznana w sytuacji, znam ludzi, mam przyjaciół…
-Ale?
-Nie wiem czy będę w stanie codziennie widywać Marka.
-Ułatw mu zadanie.
-Słucham?
-Odbudowywanie zaufania.
-Gabi, nie załamuj mnie, proszę. Już i tak jestem na siebie za to wściekła.
-Oj tam.
Oj tam. Tej to łatwo tak mówić. Idę spać jestem wykończona. Może przyśni mi się jakieś rozwiązanie tej chorej sytuacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz