środa, 6 czerwca 2012

6. Tydzień na miłość



„Tydzień na miłość”
Rozdział 6

"Szczerze rozmawiać można tylko z kimś, kto choć trochę wierzy w naszą szczerość"
      - Mikołaj Gogol

Siedzieli na ławce w jednym z gdańskich parków wpatrując się w przechodzących czasami ludzi. Było już późno, i ciężko było zastać o tej porze kogokolwiek. Jednak nie przeszkadzała im późna pora ani to, że powoli zaczynało robić się chłodno. Mieli w perspektywie szczerą rozmowę i nie chcieli jej przekładać na inny termin. Marek od dłuższego czasu zbierał myśli – wiedział, że to on powinien pierwszy zdobyć się na szczerość względem niej.
- Ula – zaczął. – Nie będzie dla ciebie niespodzianką, jeśli powiem, że nie od początku naszej znajomości byłem z tobą szczery…
  „Pocałowała go! Nie mógł w to uwierzyć – Ula, jego przyjaciółka, bratnia dusza, osoba, której mógł powiedzieć o wszystkim, począwszy od kłótni z ojcem, przez problemy w pracy, kończąc na kłopotach w jego związku z Pauliną, pocałowała go. Próbował sobie wmówić, że za dużo wypiła na firmowej wigilii, że zaszumiało jej w głowie albo, że po prostu ją poniosło, ale im dłużej nad tym myślał tym bardziej wydawało mu się prawdopodobna jednak ta najbardziej oczywista opcja – była w nim zakochana. Spojrzał na Paulinę siedzącą na miejscu pasażera. Właśnie kilka chwil temu przedstawił swojej narzeczonej tą trudną sytuację, jednak tak, jakby opowiadał o Sebastianie. Stwierdziła, że Seba powinien związać się z tą przyjaciółką, bo związki oparte na przyjaźni są trwalsze. Przeanalizował tą opcję, ale związek z Ulą wydał mu się czymś zupełnie niemożliwym. W końcu on jej nie kochał. Trudno było mu uwierzyć, że Ulka go kocha, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazywały. Jego przyjaciółka była w nim zakochana, a on tego nie zauważył przez kilka miesięcy przyjaźni i wspólnej pracy. Widywał się z nią codziennie, mówił jej o wszystkim, traktował ją jak najlepszą przyjaciółkę, osobę, której może ufać, zwracał uwagę także na jej uczucia, i myślał, że odczytuje je dość umiejętnie. Nigdy nie chciał jej ranić, a tymczasem okazało się, że prawdopodobnie ona go kocha… a to oznaczało, że przez cały ten czas ją ranił tym, że traktował ją tylko jak przyjaciółkę i był z Pauliną. Odwiózł narzeczoną do domu i postanowił spotkać się z przyjacielem. Paulina, pierwszy raz odkąd pamiętał, nie była wściekła, że wychodzi późnym wieczorem. Z jakiegoś powodu uwierzyła mu w tą historyjkę o domniemanej przyjaciółce Seby (co już wydawało się absurdalne, bo Seba nie miewał przyjaciółek) i w tą historyjkę z pocałunkiem. Odpalił silnik i ruszył spod domu w miejsce gdzie umówiony był z kumplem. Dalej analizował tą sytuację z Ulką. Dopiero teraz zrozumiał czemu ona tak naprawdę brała te pożyczki, czemu nie chciała przyjąć weksli, które wcisnął w nią niemal siłą, czemu aż tak mu ufała. Nazywała to przyjaźnią. A dla przyjaciela mogła zrobić ponoć dużo. A on jej wierzył w to, że ona także traktuje go jak przyjaciela. Nie domyślał się, że cokolwiek mogłaby robić z miłości do niego. Nie był jednak tak dobrym obserwatorem za jakiego się uważał.”
- Powiedziałem o wszystkim Sebastianowi. On, po tradycyjnych docinkach, zaczął namawiać mnie żebym odebrał ci weksle…
  „Stał w parku i czekał na Ulę. Chciał z nią wyjaśnić tą sytuację z pocałunkiem. Przez myśli nieustannie przelatywała mu ich rozmowa w windzie, ta gdy powiedziała mu, że jest w nim zakochana. Pokręcił głową, i zaczął zastanawiać się nad tym co mówił mu Seba. Olszański twierdził, że jeśli Ula jeszcze chociaż trochę będzie właścicielką weksli na udziały, to prędzej czy później przejmie z Maćkiem firmę. Markowi wydawało się to absurdalne. Nie wierzył, że ta uczciwa, prawdomówna, dobra, prostolinijna osoba mogłaby zrobić coś takiego, tylko dlatego, że on nie odwzajemnił jej uczucia. Przecież Ula nie była głupia. Wiedziała, że nikogo nie można zmusić do miłości i dlatego odeszła. Bo za bardzo bolało. I on to doskonale rozumiał, ale wierzył, że ich przyjaźń może to przetrwać. Może być ciężko, ale jeśli nie będzie dawał Uli nadziei, a ona się postara, to może uda jej się odkochać. A co do weksli, to nie miał zamiaru jej odbierać jedynego zabezpieczenia. Ufał jej jak nikomu innemu i wierzył, że nie wykorzysta ich przeciwko niemu.
- Cześć. – Usłyszał obok siebie. Odwrócił się w kierunku dziewczyny. Zauważył, że dzierży w dłoniach teczkę, jednak chwilowo postanowił to zignorować. – Chciałeś rozmawiać.
- Tak – potwierdził. Nie wiedział jak ma ją przekonać żeby została w firmie, ale jakoś musiał. Nie wyobrażał sobie pracy bez niej. Musiał też przyznać, że nie wyobrażał sobie, że mogłoby jej zabraknąć nie tylko w firmie, ale także w jego życiu. Nie kochał jej, ale była dla niego ważna, ważna jak przyjaciółka, nawet jak siostra.
W pewien sposób zależało mu na niej. Żałował nawet, że nie jest w stanie jej pokochać, nie chciał żeby cierpiała przez miłość do niego, ale tym bardziej nie chciał jej oszukiwać, że kocha. Żeby z nią być musiałby obdarzyć ją takim uczuciem jakim ona obdarzyła jego. A to było, w jego mniemaniu, niemożliwe.”
- Wróciłaś do firmy, weksle także zachowałaś. I to mogłoby się tak skończyć, dalej byśmy się przyjaźnili i pewnie byłoby całkiem dobrze, chociaż na początku na pewno trudno. Ale Sebastian nie dawał spokoju. Dalej twierdził, że jeśli nie odwzajemnię twojej miłości, to ty przejmiesz firmę. Mówił, że żebyś nie wykorzystała weksli przeciwko mnie i na swoją i Maćka korzyść, powinienem zacząć cię uwodzić. To, że Seba mnie namawiał mnie nie usprawiedliwia. Sam mogłem się na to nie zgodzić, ale zgodziłem się. Więc zaczęliśmy się spotykać. I nawet nie zauważyłem jak nasze randki zaczynały mi naprawdę sprawiać przyjemność. O wiele większą przyjemność, niż te z innymi kobietami…
  „Marek wyjeżdżał z Rysiowa po kolejnej randce z Ulą. Nie chciał jej oszukiwać, ale co mógł zrobić? Im bardziej w to brnął, tym bardziej nie mógł przestać. Gdyby kilka tygodni temu nie posłuchał Sebastiana a własnego rozumu, to teraz nie musiałby się tym przejmować. Miał wyrzuty sumienia, że tak mami Ulę, obiecuje jej rzeczy, które nie mają prawa się spełnić, daje jej do zrozumienia, że ją kocha, chociaż jest to nieprawdą i robi wiele innych, nieetycznych rzeczy. Robi jej tylko niepotrzebną nadzieję, że w końcu zerwie z Pauliną i będzie z nią „na dobre i na złe”. Ona naprawdę wierzyła, że jest w niej śmiertelnie zakochany, a on nie umiał wyprowadzić jej z błędu. Bał się, że ją zrani, chociaż wiedział, że jest to nieuniknione. Bo ona w końcu dowie się sama, albo on jej powie, tym samym ją krzywdząc. Nie wiedział ile jeszcze wytrzyma w takim układzie – oficjalny związek z kobietą, której nie kocha, i romans z kobietą, którą traktuje jak przyjaciółkę. Był świnią, jakby to powiedziała Ula. Świnią, nie kanarkiem, chociaż Ulka wierzyła, że jest właśnie tym drugim stworzonkiem. Sądziła, że się zmienił. Nie chodził do klubów i przestał oglądać się za modelkami. To było jej zasługą. Nie potrafiłby już iść do łóżka z jakąś pierwszą lepszą dziewczyną. Ula wyjaśniła mu, że postępuje niezgodnie z podstawowymi zasadami moralnymi. Szkoda tylko, że jeszcze nie wiedziała, że on ją traktuje też jak kochankę. Bo jak inaczej mógł ją nazwać w tej sytuacji? Nie był w niej zakochany, a był z nią. Nie mógł więc powiedzieć o niej „ukochana”. „Kochanka” – to słowo najlepiej oddawało to kim Ula była dla niego, oprócz przyjaciółki. Ale z drugiej strony… Westchnął ciężko. Ta dzisiejsza randka była całkiem przyjemna. Szedł na nią z wyrzutami sumienia, ale także z pewną radością. Dotychczas nie sprawiały mu one przyjemności. Nie chciał jej całować, przytulać, mówić jej rzeczy, które powinien mówić ukochanej osobie. Teraz nieco przestało mu to przeszkadzać. Nie do końca to rozumiał. Tak samo jak nie rozumiał tego, że nie potrafił tego przerwać. W końcu skoro była jego przyjaciółką, i nie chciał jej oszukiwać to powinien jej powiedzieć. Przecież „nawet najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo”. Nie chciał jej ranić, ale im dłużej będzie to ciągnął i dawał jej nadzieję na prawdziwy związek, tym ona bardziej poczuje się skrzywdzona. A on mimo, że to wszystko było dla niego oczywiste i zrozumiałe, nie potrafił jej powiedzieć po  prostu „Ula, oszukiwałem cię, przez ten cały czas. Przepraszam.”. Bał się, że odejdzie. Był egoistą. Wiedział, że musi jej powiedzieć, wiedział, że odejdzie, wiedział, że robi źle i wiedział, że nie pokocha Uli nigdy tak jak ona jego. Może ją jedynie oszukiwać i udawać, że kocha… pogodzić się z wyrzutami sumienia i ciągnąć to dalej. Ale nadal nie rozumiał dlaczego zaczęło sprawiać mu to przyjemność.”
- W końcu poprosiłem cię o sfałszowanie raportu. Nie chciałaś się zgodzić, a ja wcale nie byłem zdziwiony. Jesteś na to zbyt uczciwa. Ale namawiałem cię. Potem ta kłótnia… i zadzwoniłaś, że jesteś nad Wisłą, że chodzisz i myślisz. A ja, chociaż chciałem, nie potrafiłem zlekceważyć twojego telefonu…
  „Wsadził telefon do kieszeni i od razu wyszedł z łazienki. Coś go ciągnęło do tej dziewczyny. Jakaś niewidzialna siła przyciągała go do niej jak magnes. I chociaż nie potrafił tego zrozumieć to wiedział, że powinien pojechać nad Wisłę, bo ona tam była. Nawet perspektywa kłótni z narzeczoną o nocne wyjścia go nie zrażała. Chciał tam być i, chociaż nie potrafił tego zrozumieć, zależało mu na tym o wiele bardziej niż na życiu w zgodzie z Pauliną. Na szczęście okazało się, że Febo śpi więc po prostu wyszedł z domu, z nadzieją, że wróci zanim wstanie. Wsiadł do samochodu. Nie wiedział gdzie Ula jest dokładnie. „Nie wiem! Pod jakimś mostem!”. To nie mówiło mu dużo. Za to dźwięk przejeżdżającego pociągu nieco mu pomógł w zlokalizowaniu dziewczyny. Miał nadzieję, że trafi bezbłędnie. I faktycznie gdy dojechał na miejsce zobaczył ją. Stała do niego tyłem trzymając się łańcucha zabezpieczającego przechodniów przed wpadnięciem do wody. Gdy usłyszała trzaśnięcie drzwi samochodu odwróciła się do niego. Wszystkie problemy natychmiast wyparowały mu z głowy. Nie myślał o tym co będzie jeśli Paulina obudzi się i zobaczy, że go nie ma. Nie przejmował się kompletnie niczym, przestał nawet zastanawiać się co to za siła, a raczej co to za uczucie (bo, że było to uczucie, był pewien) go do niej ciągnie. Podbiegł do niej pod koniec zwalniając kroku. Jak na złość akurat w momencie gdy chciał z nią porozmawiać na pomost wjechał pociąg czyniąc niesamowity hałas i zagłuszając ich słowa.
- Przepraszam! – wrzasnęła, jednak pojazd skutecznie ją zagłuszył. Niespodziewanie poczuł jej dłonie na swoich uszach. Roześmiali się oboje jakby ktoś opowiedział dobry żart. Poszedł w jej ślady i także zasłonił jej uszy.
- Ula! Nie słyszę, okej?! Nie słyszę… - Pod koniec ściszył głos. Wiedział, że go nie usłyszy, poza tym ogarnęła go dziwna tkliwość do dziewczyny stojącej przed nim. Czuł jej dłonie na swoich policzkach. Przytulił ją do siebie mocno, i już nie były im potrzebne żadne słowa, których i tak nie mogliby usłyszeć. Na jego usta wstąpił szeroki uśmiech. Znalazł się we właściwym miejscu o właściwym czasie, żeby zrozumieć pewną rzecz, która działa się
w nim już od pewnego czasu. Nie nazywał tego na razie. „Miłość” – bał się tego słowa, bo wiedział, że tym razem jest ono w stu procentach szczere, a on nigdy nikogo nie kochał szczerze, prawdziwie i bezwarunkowo. Odsunęli się od siebie i wtulili w swoje usta. Nigdy jeszcze nie czuł się tak przy pocałunku, nawet przy tych dotychczasowych pocałunkach z Ulą. Zawsze zżerały go wyrzuty sumienia. Teraz jednak zniknęły one, miał nadzieję, że bezpowrotnie, zostawiając miejsce dla tkliwości, czułości, troski, szczęścia i miłości.”
- W tym momencie nie nazwałem tego uczucia, bałem się tego całkiem nowego odkrycia. Nigdy czegoś takiego nie czułem i przerażało mnie to. Nie dojrzałem jeszcze do tego. Gdybym uświadomił sobie to z taką mocą jakiś czas później albo, gdyby to uczucie dojrzewało wolniej, wiele spraw poprowadziłbym inaczej. Ale stało się jak się stało. Nie długo jednak myślałem nad tym co do ciebie czuję bo, że cię kocham pomyślałem raptem kilka godzin później, jak wracaliśmy…
„Wsadził ją do samochodu i obejrzał jej kostkę. Nie myślał o tym teraz, ale ogarnęła go troska o nią. Coś niewątpliwie czuł, coś wielkiego, silnego i dającego nieprawdopodobne szczęście, chociaż nie do końca wiedział co to jest.
- Pewnie jest skręcona, ale dobrze by było gdyby zobaczył to lekaż, okej?
Pokiwała głową zgadzając się z nim. – Dziękuję Marek…
- Daj spokój, Ula – przerwał jej.
- Dziękuję, że przyjechałeś. Nie wiedziałam co myśleć, co ty myślisz, czujesz…
Spuścił wzrok. Ona nie wiedziała? Ona mogła nie wiedzieć co on czuje. W końcu on sam jeszcze tego nie wiedział, i to go najbardziej przerażało.
- A teraz już wiesz? – zapytał, jakby miał nadzieję, że ona zaraz mu to wyjaśni. Że wejdzie do jego myśli, serca, przejrzy dokładnie uczucia, a potem wszystko mu opowie, wyjaśniając dokładnie i ze szczegółami istotę tego, czemu jego serce tak się do niej wyrywa, czemu ciągle o niej myśli, i czemu jest dla niego aż tak ważna, jak jeszcze nie był nikt nigdy.
- Teraz już wiem – potwierdziła uśmiechając się. Odwzajemnił niemrawo uśmiech. Ona wiedziała, a on nie wiedział? Była naprawdę znakomitą obserwatorką, albo tylko się domyślała. Pomógł jej wsadzić obolałą nogę do auta i zatrzasnął drzwi. Rzucił jeszcze jedno spojrzenie na rzekę. Coś się właśnie wydarzyło. I nie chodziło mu tu o jakieś zdarzenie, a o rewolucję w jego uczuciach. Bo właśnie nad Wisłą chwilę temu uświadomił sobie, że czuje coś do Uli, ale nie była to przyjaźń. Nie była to miłość do kogoś, kogo traktował jak siostrę. Uświadomił sobie, że już dawno przestał ją tak traktować, a stała się dla niego kimś o wiele, wiele ważniejszym. Wsiadł do samochodu i spojrzał na Ulę. Wyglądała na śpiącą i zmęczoną wszystkimi wydarzeniami, emocjami. Uśmiechnął się do niej z czułością. Odwzajemniła uśmiech i wpatrzyła się w okno. Marek dłuższą chwilę przyglądał się uważnie drodze, i myślał nad uczuciami do Uli. Spojrzał na dziewczynę. Zasnęła, nawet nie zauważył kiedy przestali rozmawiać. Zatrzymał się w korku i zaczął się jej przyglądać. Mimowolnie podniósł rękę i pogłaskał ją po policzku. Poczuł znowu ogarniającą go tkliwość. Nie rozumiał tych swoich zwariowanych uczuć, ale teraz powoli serce podsuwało mu rozwiązanie. Bardzo proste rozwiązanie. Uśmiechnął się sam do siebie.
- Kocham cię Ula…”
- Zdecydowałaś, że sfałszujesz ten raport. Ucieszyłem się w pewnym stopniu, ale czułem wyrzuty sumienia, że osoba, którą kocham nad życie musi dla mnie kłamać, choć wcale nie chce tego robić. Nie protestowałem jednak, chociaż czasem naprawdę czułem, że powinienem to zrobić. Pojechaliśmy do SPA, ty z zamiarem pracy, ja z zamiarem, cóż, miłego spędzenia czasu. Jak to ja…
  „Wpatrywał się w dziewczynę namiętnie przeglądającą dokumenty. Nie pojmował skąd w niej tyle zapału i chęci do pracy. On zupełnie nie miał ochoty na liczenie i wpatrywanie się przez długie godziny w tabelki, gdy za nim szumiała woda, słońce przygrzewało, a obok niego siedziała ukochana kobieta.
- Ula. Zostaw to na razie. Okej? – powiedział zabierając jej z dłoni kartki.
- Ale tego jest naprawdę sporo. I jeszcze ten raport… - Uśmiechnął się z rozczuleniem. Była niemożliwa… ale za to jaka urocza.
- Raport nie ucieknie – stwierdził przerywając jej.
- Gdybyś jednak zechciał chociaż rzucić na to okiem… - Wyciągnęła do niego dłoń z plikiem kartek. Zabrał je i odłożył na stolik.
- Nie teraz. – Podniósł jej obie dłonie pomagając wstać. Objął ją w talii i po chwili wtulił się w jej usta. Uwielbiał ją całować, trzymać w ramionach, czuć jej zapach i obecność. Kochał ją tak jak jeszcze nigdy nikogo nie kochał. Chciał zaraz po zebraniu zarządu zerwać z Pauliną, wyjaśnić wszystko Uli i być z nią już do końca życia, a nawet dłużej. Tyle razy już to analizował i wykonywał w myślach, że nawet nie bał się myśli, że miał odważyć się na szczerość już za kilka dni. W końcu od tego zależało jego szczęście… Ich szczęście.”
- Szybko jednak dowiedziałaś się o moich kłamstwach, i nawet tego nie ukrywałaś. Zauważyłem, że coś jest nie tak, ale myślałem, że denerwujesz się po prostu przed zebraniem zarządu. Nie wiedziałem, że stoisz za rogiem podczas gdy ja rozmawiałem z Sebastianem. Gdybym tylko wiedział o wiele szybciej bym zaprotestował jego słowom. Gdy już odeszłaś stamtąd, powiedziałem „żadnego ślubu nie będzie”. Ale tego już nie usłyszałaś. Przyjeżdżałem, prosiłem, błagałem. Zerwałem nawet z Pauliną. Ale ty niczego nie chciałeś słuchać, i wcale nie byłem zdziwiony. Tego dnia gdy wyjeżdżałaś na Mazury przyjechałem do Rysiowa. Otworzył mi twój tata, i pozwolił zostawić list dla ciebie…
  „Wszedł do jej pokoju i rozejrzał się dyskretnie. Lubił to pomieszczenie urządzone w tak ciepłym, typowo kobiecym i Ulowym stylu. Wsadził kwiaty do wazonika. Usiadł na krzesełku przy małym, okrągłym stoliczku i spojrzał na stojące na nim zdjęcie Uli. Jeszcze w zielonych okularach i podwiniętej grzywce. Już wtedy była piękna ale on nie potrafił tego dostrzec. Pogładził dłonią pamiętnik, który dostała od niego na „truskawkach”. Uśmiechnął się lekko na to wspomnienie. Z rozbawieniem wspominał swoje przerażenie workiem z bielizną i zakłopotanie gdy Ula ze śmiechem zauważała swoje problemy z niesfornym guzikiem od bluzki. Okazało się, że nie wzięła sprawy tak całkiem na poważnie. W końcu to by było do niej takie niepodobne… zapraszać go na truskawki do swojego domu, ryzykować, że ktoś ich przyłapie… Nie, to by nie mogła być Ula. A taka forma jak wtedy całkiem mu odpowiadała. Okazało się, że nie było tak strasznie. Westchnął cicho kładąc na pamiętnik białą kartkę. Wziął leżący nieopodal długopis i zaczął kreślić na kartce litery. Nie układał wcześniej w myślach co jej napisze. Pisał to co dyktowało mu serce, bo to one było najlepszym doradcą jeśli chodzi o miłość.
„Ula.
Wiem, że kartka napisana w pośpiechu przy Twoim biurku niczego nie załatwi. Ale wiem… wierzę, że jeżeli pozwolisz mi powiedzieć Ci coś prosto w oczy to powiem, że dzięki Tobie zrozumiałem co to jest miłość. I, że wiem na pewno, że nie to łączy mnie z Pauliną. I, że na pewno jej nie poślubię.
I jeszcze jedno na pewno wiem… że Cię kocham.
Marek.
Spotkajmy się o piętnastej nad Wisłą. W miejscu gdzie to wszystko zaczynałem rozumieć.”
Przeczytał jeszcze raz tekst zastanawiając się czy czegoś nie dodać. Stwierdził jednak, że nic więcej nie trzeba było już dodawać. Więcej powie jej jeśli zgodzi się z nim porozmawiać. Ale na wszystkie wyjaśnienia nie starczyłoby miejsca na tak małej kartce papieru.
- Kończy już pan? – Usłyszał za sobą głos pana Józefa. Odwrócił się przodem do mężczyzny.
- Tak, już… już wychodzę – stwierdził, zginając kartkę wpół. Położył ją na jej pamiętniku mając nadzieję, że gdy zauważy ją na ważnym dla siebie przedmiocie, zwróci na nią większą uwagę. Odprowadzony przez pana Józefa dotarł do drzwi. Pożegnał się z domownikiem i wyszedł.”
- Nie wiem czy go przeczytałaś, czy nie. Ale tak czy inaczej wyjechałaś. Prosiłem, niemal błagałem Alę żeby ci powiedziała, że zerwałem z Pauliną, ale nie zrobiła tego. Cały czas jak ciebie nie było chodziłem jak struty. Nie chodziłem do klubów. Byłem w jednym zaledwie raz, ale skończyło się to dość nietypowo, jak na moje zwyczaje…
  „- Klaudia się zmieniła? Nie, nie to niemożliwe. Ta kobieta jest chodzącą bombą zegarową, najpierw jest okej, a jak wybuchnie to dopiero zaczyna robić się ciekawie – stwierdził, niechętnie siadając obok Sebastiana na jednym z klubowych foteli. Zamówili po drinku. Marek nie miał zamiaru wracać do dawnego życia. Po prostu dla świętego spokoju zgodził się iść z Sebastianem. Dopiero na miejscu kumpel uświadomił mu jak niecne zamiary miał w stosunku do niego. Chciał go pocieszyć! Pocieszyć po Uli! Przecież żadna mu jej nigdy, przenigdy nie zastąpi, a tym bardziej nie będzie to Klaudia. Pocieszyć go Klaudią, czy jakąkolwiek inną dziewczyną, która nie jest Ulą? Absurd. Coś niemożliwego. W końcu jednak przyszła jego „pocieszycielka”. Przywitali się, chociaż Marek utrzymywał pewien bezpieczny dystans. Koleżanka, która miała przyjść z nią, okazało się, że skręciła kostkę. Oczywiście nikt w to nie uwierzył, ale Marek udał, że jest niesamowicie przekonująca w tym co mówi. W końcu zabawa im się znudziła. Dobrzański, sam nie wiedząc czemu, zaproponował jej, że pojadą razem taksówką. Do niego. Jednak przez cały czas myślał co wyrabia. Po co on zabrał Klaudię do siebie? Co on chciał sobie udowodnić? Że potrafi się bawić? Że potrafi iść z inną kobietą do łóżka nawet mimo miłości do Uli? Przecież to było bezsensu! Nawet jeśli pójdzie z Klaudią do łóżka, to przecież potem przez cały czas zżerałyby go wyrzuty sumienia, bo on potrafił kochać się tylko i wyłącznie z Ulą. I wiedział, że może nawet wytrwać w celibacie do końca swojego życia, jeśli Ula mu nie wybaczy, bo za bardzo ją kochał, żeby móc być tak blisko z inną kobietą. Ale przecież teraz nie zmieni nagle zdania. Zaprosi ją do środka i jakoś się wymiga. Na pewno nie zrobi czegoś, czego będzie żałował do końca swoich dni. Pomógł jej wysiąść z taksówki i ruszyli do jego domu. Za kilka dni odda go Paulinie, ale na razie mógł tam mieszkać. Przynajmniej dopóki czegoś sobie nie znajdzie. I tak nie mógłby tam mieszkać, w tym domu czuł się niemal jak w mauzoleum. Wszedł z Klaudią do środka.
- Napijesz się czegoś?
- Może ginu – poprosiła siadając na fotelu.
Kiwnął głową i udał się do barku. Znalazł prawie pełną butelkę tegoż alkoholu, jednak nalał go tylko Klaudii, sam wybierając szklankę wody. Wrócił do salonu, gdzie Nowicka najwidoczniej czuła się jak u siebie, bo zdjęła płaszczyk odsłaniając zdecydowanie zbyt skąpą sukienkę, włożyła do radia płytę z muzyką, wytwarzającą intymną atmosferę i usiadła na fotelu w wyzywającej pozie. Kiedyś Marek bez skrupułów niemal rzuciłby się na nią, nie zawracając sobie głową ani szklankami trzymanymi w dłoniach, ani żadnymi etycznymi zasadami. Teraz jednak nie pobudziła szczególnie jego zmysłów – wystarczyła zaledwie jedna myśl o Uli, żeby nie poczuć pożądania, ani niczego, czego poczuć nie powinien.
- Proszę. – Wręczył jej szklankę alkoholu. – Więcej nie było – wytłumaczył, gdy spojrzała sceptycznie na jego szklankę wypełnioną wodą mineralną. Usiadł na kanapie.”
- Powiedziałem jej wtedy, że się zakochałem. I powiedziałem nawet w kim. Wyszła… i mam nadzieję więcej jej nie zobaczyć. Nic szczególnego się już nie wydarzyło. Tęskniłem, myślałem, wspominałem… - Wzruszył ramionami. – Potem ty wróciłaś, a ja na nowo odzyskałem nadzieję i wiarę w to, że jeszcze może być dobrze. Że jeszcze mamy szansę.
Wsłuchiwała się w jego słowa przez cały czas. Nie przerywała mu, bo opowiadał wszystko z takimi szczegółami, że nie miała żadnych wątpliwości. Była pewna, że nie zataił przed nią niczego. Bo przecież gdyby chciał, mógłby nie powiedzieć jej o tym, że już raz wyznał jej miłość, chociaż nie mogła tego usłyszeć. W samochodzie, gdy wracali z nad Wisły a ona zasnęła. Mógłby zatrzymać dla siebie fakt, że pomyślał, że mogłoby dojść do czegoś między nim i Klaudią, bo był na siebie wściekły, że tak długo się zamartwia, zamiast znowu zacząć żyć, jak radził Sebastian. Nie powiedziałby jej tego, gdyby faktycznie nie chciał być z nią szczery i gdyby jej naprawdę nie kochał. Wiedziała, że teraz jej kolej na wyjaśnienia, chociaż ona miała do powiedzenia nieco mniej, niż on. Bo wszystkie złe rzeczy, które nastąpiły przez nią, miały miejsce dopiero po jej powrocie. Przedtem Marek już wszystko opowiedział.
- Piotra poznałam na Mazurach. Tam był całkiem sympatyczny, miły… ale nie zakochałam się w nim. Wydawał mi się strasznie przemądrzały. Ciągle wmawiał mi, że ja ciebie jeszcze kocham. I chociaż miał rację, to ja wtedy nie chciałam go słuchać…
  „Szli nad jeziorem Nidzkim. Ula szła kilka metrów przed Piotrem dzierżąc w dłoni „Cień Gwiazdy”, a Sosnowski usilnie starał się ją dogonić jednak, póki co, nie wychodziło mu to zupełnie. Irytował ją jak jeszcze nigdy nikt. Zachowywał się jakby koniecznie chciał jej coś udowodnić. Tak, może i wyjechała zapomnieć o Marku, ale przecież już o nim ZAPOMNIAŁA! Dlaczego więc on musi jej nieustannie o nim przypominać? Przecież sam stwierdził, że „facet jest dla niego skreślony”, więc po co stara się jej wmówić, że go kocha? Odwróciła się do mężczyzny idącego za nią.
- Długo masz jeszcze zamiar mnie śledzić? – zapytała zirytowanym głosem.
- Nie śledzę cię – zaprotestował.
- Jasne – sarknęła odwracając się do niego tyłem i kontynuując marsz. Kardiolog po chwili ją dogonił i mimo jej protestów ruszyli na wspólny spacer. – Sprawia ci przyjemność irytowanie mnie? – zapytała, gdy mężczyzna szedł obok niej już dłuższy czas i wcale nie miał zamiaru zmienić zajęcia.
- Nie. Ula, ja nie chciałem cię zdenerwować – stwierdził, co dziewczyna skwitowała wywróceniem oczu. – Chcę ci po prostu uświadomić…
- To przestań mi to uświadamiać. Nie chcę słuchać, pamiętać, rozmawiać ani myśleć o Marku, okej? Chcę o nim zapomnieć, a ty mi to skutecznie uniemożliwiasz.
Była na niego wściekła, że nie dawał jej zapomnieć i się odkochać. Była wściekła na siebie, że tak po prostu wygadała się ze swoich sercowych rozterek facetowi, który w końcu był dla niej prawie obcy. Nie wiedziała o nim prawie nic. Coś jej mówiło, że może mu zaufać i dlatego mu to opowiedziała, ale mimo to teraz wolałaby chyba cofnąć czas i nie musieć się z nim o to kłócić. Nie wiedziała czemu mu tak zależy na tym żeby ona mu uwierzyła. Chciała się odkochać i przestać myśleć o Marku. Piotr powtarzał, że nadal kocha, jeszcze bardziej ją tym irytując.
- Jasne – przystał na to z niechęcią.
- Dziękuję.”
 - Wcześniej jednak, zanim stał się tak irytujący, zrobił mi pewną niespodziankę. Piknik. Truskawki, szampan…
  „Z zawiązanymi oczami szła przez las. Czuła na dłoni rękę Piotra. Miało to być dla niej pewne zabezpieczenie przed upadkiem, ale mimo tego, że ją trzymał i uważał żeby się nie potknęła, już dwa razy wpadła w drzewo, a raz wywróciła się o korzeń. Nie uśmiechało jej się iść z Piotrem nawet nie wiedząc gdzie. Tym bardziej, że raptem dwie godziny temu przeżyła zatrucie rybą, i jej samopoczucie pozostawiało jeszcze wiele do życzenia. Po chwili z ulgą zaobserwowała fakt, że zatrzymali się w miejscu, a Piotr zdejmuje jej opaskę i wręcza okulary. Założyła je i spojrzała gdzie jej nowy kolega ją przyprowadził. Zobaczyła rozłożony na trawie niebieski kocyk, miskę z truskawkami i schłodzonego w wiaderku szampana.
- Taki mały Mazurski piknik – stwierdził uśmiechając się do niej. Ona jednak prawie go nie słuchała.
- Piotr ja… nie mogę, przepraszam – rzuciła i chciała pospiesznie oddalić się na bezpieczną odległość. To wszystko przypomniało jej o Marku i jej miłości do niego. O tym jak przyszedł do niej na „truskawki”, jak byli w palmiarni, jak się całowali… o wszystkim. Ale najbardziej to jak ją zranił. To wszystko nadal bolało i nie umiała tak po prostu zignorować tego uczucia. Musiała się oddalić. Odwróciła się i ruszyła pospiesznie w kierunku ścieżki, jednak Piotr zatarasował jej drogę przytulając ją. Chciała go odepchnąć, uciec i porządnie się wypłakać, jednak po chwili wtuliła się w niego. Potrzebowała żeby ktoś ją właśnie tak przytulił, pocieszył i wysłuchał. Nagle poczuła smak jego ust na swoich. Co ją poniosło, że go pocałowała? Wspomnienia o Marku kotłowały jej się w głowie tworząc w niej istny chaos, nad którym nie umiała zapanować. Odepchnęła Piotra i uciekła.”
-  Zaczęłam go unikać, wróciłam do domu, wyrzuciłam jego numer i miałam nadzieję, że więcej go nie spotkam. Jednak przyjechał do mojego taty…
„Wróciła do domu i już w progu zobaczyła Piotra. Kompletnie ją zaskoczył. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedykolwiek będzie musiała z nim obcować, a tymczasem on stoi w jej przedpokoju.
- Co ty tu robisz? – zapytała z pewną dozą złości w głosie.
- Przyjechałem do twojego taty – odparł z rozbrajającą szczerością.
Nie uwierzyła mu. Jakby mogła mu uwierzyć w takie wyjaśnienie? Przecież jej ojciec był zdrowy, nie potrzebował żeby ktokolwiek przyjeżdżał z domową wizytą… a nawet jeśli, to czemu akurat on?!
- Piotr, do mojego taty? Nie bądź śmieszny. Myślisz, że uwierzę w tak żałosne wyjaśnienie?! Naprawdę nie wydaje mi się etycznym, robienie czegoś takiego.
- Czego? – zapytał ze zniecierpliwieniem.
- Tego co robisz! Inicjowaniem naszych spotkań, w taki sposób. Mój tata jest zdrowy!
- Chwila, chcesz powiedzieć, że twój tata nie potrzebuje lekarza? – zapytał z zaskoczeniem.
- Piotr, błagam cię! – jęknęła.
- Dobra. Posłuchaj mnie wredna okularnico. Lubię cię, okej? Ale nie na tyle, żeby czatować pod twoim domem i czekając aż wpadnie mi tak żałosny sposób żeby tutaj wejść. A, i podziękuj swoim koleżankom, bo to dzięki nim ponownie mnie spotkałaś, a nie wydaje mi się żebyś miała na to szczególną ochotę.”
- Okazało się, że Ala z Elą chciały żebym zapomniała o tobie i zaczęła spotykać się z Piotrem. No… w sumie to im się to udało. Zaczęłam się z nim spotykać, ale nie od razu byliśmy parą. On może i był we mnie zakochany, ale bez wzajemności. Spotkałam się z tobą w FD, zgodziłam się wrócić do firmy… I zaczęłam reagować na ciebie dość alergicznie. Robiłam ci awantury za to, że Piotr porozrzucał w moim gabinecie płatki róż, że Iwona powiedziała mi o czymś co miało miejsce kilka lat temu, że Aleks zwolnił Alę… Za to, że chciałeś wyznać mi miłość, że chciałeś mnie zatrzymać. Nie chciałam tego usłyszeć. Ale wczoraj już chciałam. Potrzebowałam tego żeby uświadomić sobie, że nadal coś do ciebie czuję, chociaż bałam się tego.
- A teraz?
- Teraz już się nie boję – odparła uśmiechając się lekko. – Teraz jestem szczęśliwa. Marek… - Spojrzała mu w oczy. – Kocham cię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz