niedziela, 3 czerwca 2012
3.Jak magnes
Jak magnes
Część III
Żar lejący się z nieba obudził jeszcze śpiącego, przystojnego bruneta. Otworzył niechętnie oczy, i zobaczył, że tej nocy przez sen musiał być bardzo niezadowolony z leżącej na niego warstwie materiału, bo kołdra leżała na podłodze. Niechętnie zwlekł się z łóżka i ruszył do łazienki. Wziął zimny prysznic, było mu strasznie gorąco. Wyszedł z pod prysznica i przejrzał się w lustrze. Przeczesał dłonią mokre włosy. Szybko wytarł mokre ciało ręcznikiem, po czym założył krótkie spodenki i t-shirt. Nie miał ochoty wychodzić z domku letniskowego na ten upał, jednak było coś, a raczej ktoś, przez co to zrobił. A mianowicie Ula. Zobaczył ją przechodzącą nieopodal jego okna, i stwierdził, że dotrzyma jej towarzystwa. Nie wiedział co ona ma takiego w sobie, że ciągle by tylko z nią przebywał. Coś go do niej ciągnęło.
- Ulka! - Gdy się odwróciła uśmiechnął się do niej promiennie. - Samotny spacer?
- Jak widzę już nie taki samotny - odpowiedziała, jednak nie wychwycił w jej głosie ani spojrzeniu niechęci, więc uznał to za zgodę w towarzyszeniu jej podczas wycieczki.
- Gdzie idziemy? - zapytał po kilkunastu minutach.
- Nie wiem - odpowiedziała. Uśmiechnął się do niej nieco rozbawiony. - Zobaczymy gdzie dojdziemy - stwierdziła. - Chyba, że masz jakiś pomysł?
Pokręcił przecząco głową. Nie miał pomysłu na żadną wycieczkę. Poza tym jego myśli nagle zupełnie niespodziewanie zajęła impreza mająca miejsce kilka dni wcześniej. Ciężko mu było zignorować te myśli, tym bardziej, że przypomniały mu się wszelkie odczucia podczas tańca z Ulą. Zupełnie jej nie znał. Jedyne co ich łączyło to wspólne interesy i to, że zostali dobrymi znajomymi... Może nawet przyjaciółmi? Przyspieszył kroku żeby nadążyć za Ulką, która niespodziewanie nieco się oddaliła.
- Czyżbyś nie nadążał? - zapytała zgryźliwie. Uśmiechnął się przekornie.
- No wiesz? Zaraz to ty nie nadążysz - stwierdził.
- Tak, jasne... - zironizowała.
- Nie bądź taka pewna siebie - zażartował, po czym nagle ku zupełnym zdziwieniu Uli pobiegł przed siebie. - Co?! Nie nadążasz?! - zaśmiał się.
- Żartujesz chyba! - zawołała, po czym także ruszyła biegiem żeby go dogonić.
- To może teraz biegniemy na plażę?! - zawołał do usiłującej dogonić go od kilku minut już nieźle zdyszanej Uli.
- Jest za gorąco... - odpowiedziała, zatrzymując się na chwilę. Usiadła na trawie. Podszedł do niej.
- Wymiękasz?
- Odwal się - burknęła. Roześmiał się serdecznie.
- Chodź Ulka, jest gorąco, ale woda jest zimna. Zobaczysz.
Podał jej dłoń. Chwilę się zastanawiała, ale po chwili podała mu rękę. Pomógł jej wstać z ziemi i ruszyli zgodnie na plażę. Zupełnie zapomnieli o tym, że trzymają się za ręce.
- To co? - Marek puścił jej dłoń i wskazał ręką na morze. - Wyścigi do wody?
- A nie możemy spokojnie wejść? Poza tym jakbyś nie zauważył nie jestem w stroju kąpielowym. Ty zresztą też nie.
- Nigdy jeszcze nie złamałaś tej niepisanej zasady i nie kąpałaś się w ubraniu? - Pokręciła głową. - To jeszcze dużo rzeczy nie próbowałaś. Chodź!
Nim zdążyła zareagować pociągnął ją za sobą i nie chcąc się wywrócić wbiegła za nim do wody.
- Marek! - zawołała ze śmiechem gdy Dobrzański ochlapał ją wodą. - Zimna! - Zachichotała.
- Przed chwilą narzekałaś, że za ciepło - odparował.
- Głupek! - zawołała, po czym nie pozostając mu dłużna także ochlapała go wodą.
- Ja ci dam głupka! - zawołał ze śmiechem, po czym rzucił się za nią w pogoń. Ganiali się ze śmiechem zupełnie nie zwracając uwagi na upał ani na upływający czas. Po jakimś czasie wykończeni opadli na piasek nadal się śmiejąc.
- Jestem przez ciebie cała mokra - stwierdziła. Uśmiechnął się do niej zawadiacko. Ula była pierwszą kobietą, którą znał w której towarzystwie nie musiał udawać kogoś kim nie jest. Gdyby spotkał tu niejaką Paulinę Febo, kobietę, która całkiem prawdopodobnie była w nim zakochana, na pewno nie biegałby z nią po plaży śmiejąc się, chlapiąc wodą, i Bóg wie co jeszcze. Gdyby tylko odważyłby się ochlapać Paulinę wodą, ta pewnie od razu by się na niego wściekła. A już na pewno był pewien, że nie leżała by na piasku w mokrej sukience bez koca. Ula była naturalna, cieszyła się drobnostkami, i to właśnie mu się w niej podobało. Nie znali się długo, bo zaledwie pięć dni, jednak zdążył ją polubić, i miał wrażenie, że z wzajemnością. Ubolewał, że im obojgu zostało raptem dziewięć dni urlopu. Potem miał nadzieję spotykać Ulę podczas omawiania interesów, jednak to nie było to samo. W końcu w pracy nie będą się zachowywać tak naturalnie i swobodnie jak tutaj.
- Może się przejdziemy? - zaproponował. - Ubrania też nam wyschną jak pobędziemy trochę na słońcu, a już nie jest tak upalnie jak z rana.
- Dobry pomysł. Chodźmy.
Wstali z piasku i ruszyli przed siebie brzegiem morza.
- Ula - rzucił po kilku minutach - mogę ci zadać prywatne pytanie? Jeśli nie chcesz, nie odpowiadaj.
- Jasne. Nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać na bardziej prywatne tematy.
Kiwnął głową przyznając jej rację. Od pięciu dni spędzali ze sobą czas, jednak rzeczywiście nie rozmawiali na bardziej osobiste sprawy.
- Masz kogoś? Chłopaka - sprostował.
Westchnęła cicho, po czym spojrzała na morze. Zauważył jej reakcję, więc dodał szybko - Nie musisz odpowiadać.
- Nie, nie mam chłopaka. A zareagowałam tak bo... W sumie to wyjechałam na te wakacje właśnie przez jednego.
- Nieszczęśliwa miłość?
Przygryzła wargę - Czy ja wiem czy miłość... - Wzruszyła ramionami. - Raczej fatalne zauroczenie, i jeszcze bardziej fatalny związek. Bartek jest moim sąsiadem, od liceum byłam w nim zakochana, w końcu zaczęliśmy "chodzić" i... no w każdym razie oszukiwał mnie. Nie ważne. A ty? Masz dziewczynę?
- Nie - stwierdził. - Znaczy... Nie wiem czy czytasz gazety tupu "Fashion Moda" i inne tego typu... - Pokręciła przecząco głową. - Jakiś czas temu prowadziłem dość... hulaszczy tryb życia. Wiem, że nie zabrzmi to zbyt dobrze, ale... no miałem trochę kochanek, a raczej... dziewczyn na jedną noc. Jednak jakoś tak ostatnio dostałem, hmmm... olśnienia? Można tak powiedzieć. No ale te dziewczyny były we mnie zakochane i oczywiście znowu chciały ze mną iść do łóżka, więc wyjechałem odpocząć, przy okazji utwierdzić się w przekonaniu, że robię dobrze zmieniając tryb życia.
- Ale nie masz żadnej stałej partnerki?
- Według moich rodziców? Jeszcze będę miał. Według mnie? Nie mam. Według potencjalnej partnerki? Będę miał.
Spojrzała na niego zdziwiona, więc pospieszył z wyjaśnieniami - Rodzice namawiają mnie żebym związał się z Pauliną Febo, ambasadorką FD. Tyle, że ja jej nie kocham. A ona jest chyba we mnie zakochana, albo przynajmniej zauroczona. Tyle, że jej nawet nie lubię, ja nie potrafię z Pauliną wytrzymać dłużej niż jeden dzień, i nasz związek byłby jedną wielką pomyłką.
- W takim razie dlaczego rodzice namawiają cię na związek z nią? - zapytała nieco zdziwiona. W jej prostym i poukładanym świecie nie było czegoś takiego, nie mieściło jej się w głowie, że ktoś może być z kimś kogo się nawet nie lubi.
- Paulina i jej brat Aleks byli dziećmi przyjaciół moich rodziców. Założyli wspólną firmę, a ja, Aleks i Paula, chcąc nie chcąc, bawiliśmy się razem od małego. Zostaliśmy przyjaciółmi, potem jednak ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Moi rodzice wzięli Aleksa i Paulinę do nas, wtedy staliśmy się niemal nierozłączni, jak rodzeństwo. Byłem wychowywany w przekonaniu, że Paula jest kobietą mi przeznaczoną, tą, którą kocham. Nawet trochę z nią byłem, jednak związek nie był długi, po prostu nie mogłem z nią wytrzymać. Ale rodzice nadal dążą do naszego związku. Czasami się zastanawiam czy jakbym kiedyś przedstawił im jakąś dziewczynę w której się zakocham, to czy oni to zaakceptują.
- Marek, na pewno. W końcu, mimo wszystko, są twoimi rodzicami, kochają cię, i chcą żebyś był szczęśliwy.
Uśmiechnął się do niej lekko. Znali się krótko jednak z jakiegoś powodu wiedział, że może jej zaufać. Było w niej coś takiego, że po prostu to wiedział.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz