środa, 6 czerwca 2012

3. Tydzień na miłość


„Tydzień na miłość”
Rozdział 3

- Seba to naprawdę nie jest dobry pomysł – zaprotestował, gdy Olszański streścił mu pokrótce genialny pomysł wyjazdu, na którym mieliby wypocząć, pogadać i pobiegać. Marek kompletnie nie miał ochoty na taką formę aktywności. Jeśli już maiłby wybierać to chyba wolałby jechać nad morze i lenić się cały dzień na piasku. Sebastian odparł oczywiście, że jeśli woli tak spędzić czas to nic nie stoi na przeszkodzie, mogą i się polenić.
- Ale dlaczego? Marek, możemy jechać, i robić co nam się żywnie podoba. Chcesz leżeć na piasku pół dnia? Okej, będziemy leżeć na piasku. – Wzruszył ramionami. – Twoja wola. Ale po prostu patrzeć na ciebie nie mogę jak się snujesz taki podłamany. Jeśli ma ci to pomóc, to okej, poleżymy nad wodą, chociaż nie przepadam za tym. Pasuje?
Marek westchnął. Robił wszystko żeby tylko nie jechać z kumplem nad to całe morze. Chciał zostać w Warszawie, chodzić do pracy i nie myśleć o Uli. A na urlopie będzie miał zdecydowanie za dużo czasu na wspominanie ukochanej. Wiedział jednak, że Sebę ciężko przekonać, jeśli mu na czymś naprawdę zależy. Tak naprawdę to on też nie przepadał za leżeniem plackiem pół dnia… chyba, że miałby robić to z Ulą, wtedy mógłby się poświęcić.
- No dobra – mruknął. – Niech ci będzie, że pojedziemy gdzieś i będziemy robić coś. – Wywrócił oczami. – Ale nie myśl sobie, że przekonasz mnie do jakichś klubów, czy innych wspaniałych rzeczy.
- Nie mam zamiaru – stwierdził pamiętając, że przecież Ula również będzie nad morzem. W końcu skoro jemu udało się przekonać Marka to tym bardziej Violi uda się przekonać Ulę. W końcu jego dar przekonywania był o wiele mniejszy niż jego dziewczyny. – Okej. W takim razie bądź jutro spakowany koło siódmej. Czyim autem jedziemy? – zapytał, zanim Marek zdążył zmienić zdanie.
- Możemy twoim – odparł. – Ja planuję rano mieć kaca – stwierdził wychylając kieliszek trunku.
- Weź sobie na wstrzymanie Marek, bo się upijesz – rzucił zabierając mu sprzed nosa butelkę koniaku. Marek zmierzył go morderczym wzrokiem. Tego dnia akurat tym czego potrzebował był alkohol. Nie chciał myśleć o niczym. Nie był w klubie, a we własnym domu, więc mógł się upić. A to byłoby mu w tym momencie potrzebne. W końcu Ula odeszła, a on się zdołował.
- Seba, ja mówię serio.
- Marek, kiedy ostatnio się upiłeś? Uwierz mi, że wyjdzie ci na zdrowie jeśli jednak to zostawisz.
- Nic mi nie jest. Daj tą cholerną butelkę.
- A zresztą… Trzymaj. – Wręczył mu butelkę. Marek spojrzał na niego jeszcze raz i nalał im po kieliszku. Seba, mając perspektywę rannego wstawania i bycia kierowcą odstawił alkohol. Spojrzał z politowaniem na przyjaciela. Nie upił się jeszcze, ale wyglądał na załamanego tym, że Ula odeszła. Był bardzo ciekaw jak zareaguje na niespodziankę, którą przygotował mu z Violą. Miał jednak nadzieję, że Ula i Marek się dogadają, a nie spędzą całego tygodnia na kłótniach. Może kilka pierwszych dni, ale w końcu przecież muszą się dogadać. Bo ile dwoje osób, które się kocha, tylko nie może się dogadać, może być osobno? Raczej krótko.
- Marek, nie wstaniesz jutro, jak słowo daję – stwierdził.
- Ostatni – zapewnił wychylając kolejny kieliszek. Nie wiedział, który to już, jednak głowę miał mocną. Szumiało mu, ale nie na tyle żeby zaczął gadać głupoty, albo się chwiać na nogach. Nie pomogło mu to jednak w sprawie Uli. Nadal o niej myślał, jeśli nie jeszcze bardziej.
- Dobra stary, ja ci mówię, połóż ty się do łóżka bo rano nie wstaniesz. Ja jednak pomyślałem przyjeżdżając tu taryfą, teraz też tak wrócę, a jutro przyjadę po ciebie samochodem.
- Jasne… a Viola jak jedzie na ten swój urlop?
Seba zastanowił się chwilę. W sumie to tego nie zaplanowali. Musiał jednak coś powiedzieć Markowi.
- Maciej je podrzuci. – Uwadze Seby nie uszło, że Marek skrzętnie uniknął w swoim pytaniu użycia imienia Uli. Zapytał się o Violkę. O Ulce nie było mowy.
- Mhm. No dobra stary, do jutra. Postaram się wyrobić.
- Jasne. Nara.

Viola z Ulą także jeszcze siedziały, jednak one nie miały zamiaru się rozstawać. Viola miała zostać na noc. Sebastian był jednak bardziej domyślny, niż można by się spodziewać. Dziewczyny faktycznie załatwiły sobie transport w postaci auta Maćka. Violi było łatwiej namówić Ulę, niż Sebastianowi Marka. Dobrzański miał zamiar pogrążyć się w pracy żeby nie myśleć o ukochanej. Ulka chciała pobyć trochę ze swoimi myślami i stwierdziła, że pobyt nad morzem ułatwi jej to zadanie.
- Seba i Marek pewnie się popili – stwierdziła Viola ze śmiechem.
- Pewnie tak. A gdzie oni jadą?
- Mmm… - Dziewczyna udała, że zakrztusiła się herbatą żeby zyskać na czasie. – Oni jadą tam no… kurcze, nazwa mi teraz wyleciała z głowy… - Pstryknęła kilka razy palcami. – Do… no… no w każdym razie na mapie gdzieś na dole.
- Góry? – podpowiedziała.
- Wyżej. No nie ważne. W każdym razie nie nad morze, możesz być spokojna. – Machnęła ręką. – Zobaczysz Ulka, będzie fajnie!
- Tak, ale Viola… powtarzam po raz enty, że nie mam zamiaru nikogo poznawać.
- Jasne, jasne. Tak sobie mów. – Puściła jej oczko. Oczywiście Viola wiedziała, że Ula nie ma takiego zamiaru. Sama także nie chciała jej nikogo podsuwać . Nikogo, oprócz Marka. Nie wiedziała jeszcze jak z Sebastianem zachowają się gdy się zobaczą, ale jedno jest pewne. Muszą udawać, że są kompletnie zaskoczeni żeby ich przyjaciele się nie zorientowali. To dosyć trudne zadanie, a i przecież ani Ula ani Marek nie byli głupi i pewnie się domyślą. Kiedyś będą im wdzięczni.

~~*~~

Marek następnego dnia miał kaca, ale o wiele mniejszego niż się spodziewał. Łyknął aspirynę, popił wodą i mógł funkcjonować w miarę normalnie. Spakował się na wyjazd, na który kompletnie nie miał ochoty. Gdyby miał jechać tam z Ulą byłby do tego o wiele bardziej chętny. Ale co on mógł tam robić z Sebą? Pobiegają, pogadają, pograją w coś, a on i tak ciągle będzie myślał o Uli i o tym co ona teraz robi. Punktualnie o godzinie siódmej Sebastian puścił mu sygnał, więc Marek zszedł po schodach na dół i wsiadł do auta Seby. Olszański akurat kończył rozmowę z Violettą. Szybko dogadali się co do szczegółów ich planu. Powinni być oboje na miejscu koło dwunastej. Umówili się, ze z początku będą starali się unikać. Co prawda pokoje w jednym hotelu mieli już załatwione, ale zjedzą w innych restauracjach, i postarają się spotkać w miarę spontanicznie, o ile będzie to możliwe. Gdy Marek wsiadał do auta usłyszał już tylko „ja też ciebie kocham kotku, do zobaczenia za tydzień, pozdrów Ulę, pa”.
- Jak tam? Kacyk męczy? – dogryzł mu na przywitanie.
- Niespecjalnie – skwitował. – Rozmawiałeś z Violą?
- Tak, właśnie wyjeżdżają z Rysiowa – stwierdził. – No dobra. Jedziemy na mini wakacje.
- Juhu… - mruknął.
- Cóż za entuzjazm.
- Zabójczy. Naprawdę nie mam na to ochoty.
- Oj, jak dojedziemy to nabierzesz, zobaczysz.
Pokiwał z powątpiewaniem głową i wlepił wzrok w krajobraz za oknem. Cieszył się z jednej strony, że nie kierował bo nie umiał się na niczym skupić, a i głowa go pobolewała, ale z drugiej strony wolałby mieć jakieś zajęcie żeby nie myśleć ciągle o Uli. Zaczął wsłuchiwać się w piosenki w radiu i starając się domyśleć jakie będą następne słowa. Szybko jednak ta ambitna rozrywka mu się znudziła i zaczął liczyć mijane budynki. I to w końcu mu się przejadło, jednak gdy dotarł do tysiąc dwustu zauważył, że Sebastian zaparkował pod pensjonatem Muszelka.
- Jesteśmy w końcu?
- Tak. Miałeś bardzo ambitną rozrywkę wpatrywania się przez całą drogę w okno, więc nie dziw się, że się zanudziłeś na śmierć. Wysiadaj, rozpakujemy się i pójdziemy na jakiś obiad.
- Do hotelowej? – zapytał wyjmując torbę z bagażnika.
- Nie, nie masz ochoty przejść się nad morze?
- Jeden diabeł.
Odetchnął z ulgą. Bierność Marka w niektórych sytuacjach jednak mogła być przydatna. Wzięli w recepcji swoje kluczyki i ruszyli do pokojów. Seba miał pokój numer dwieście czternaście, a Marek dwieście  szesnaście. Tylko Olszański wiedział, że pomiędzy nimi pomieszkiwała Violetta, a w pokoju na prawo od Marka – Ula. W końcu jednak i Dobrzański miał się o tym dowiedzieć. Nawet szybciej niż Sebastian i Violetta sądzili.

- Seba, spieszy ci się? – zapytał próbując nadążyć za kumplem. – Masz cały tydzień żeby zobaczyć to morze, a lecisz tam jakby cię coś goniło.
Sebastian skwitował jego wypowiedź podirytowanym spojrzeniem. Po chwili znaleźli się nad morzem. Weszli na piasek.
- No dobra. To co teraz będziesz robił, babki z piasku? – warknął. Kompletnie mu się ten urlop nie uśmiechał. Nie miał na nic ochoty. Najchętniej to zabarykadowałby się w swoim pokoju i nie wychodził przez następne siedem dni. Odwrócił się w stronę jakichś stoisk z pamiątkami. Coś musiał robić. Sebastian natomiast ruszył na jakiś spacer. Po chwili Marek go dogonił. Po jakimś czasie, ku szczeremu zdziwieniu Marka, i udawanemu Sebastiana, natknęli się na Ulę i Violę.
- Seba? – Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Była naprawdę świetną aktorką. Gdyby Ula i Marek jej nie znali, to nawet by się nabrali. Mimo tego, że byli nieco pokłóceni to spojrzeli na siebie porozumiewawczo gdy Seba wraz z Violą zaczęli odgrywać swoją szopkę. – Co wy tu robicie? Przecież mieliście być w Krakowie.
- Mówiłaś, że nie jadą w góry – mruknęła Ula wywracając oczami. Nie znosiła gdy ktoś wtrącał się do jej  osobistych spraw. Nawet przyjaciółka. A jeśli chodziło o Marka to wolała nawet sama się tym nie zajmować.
- Ale zmieniła się koncepcja – stwierdził. – W też zresztą miałyście być w Łebie.
- Dobra kochani, koniec tej szopki – rzucił Marek. – Jakbyście nie zauważyli to ja z Ulą od dziesięciu minut patrzymy na was jak na idiotów.
- Ale o co chodzi? – Violetta spojrzała na nich z miną niewiniątka.
- Viola, jesteś dobrą aktorką. Ale Seba nie ma tego we krwi – stwierdziła Ula.
Starała się ukryć irytację tym, że Violetta chce ją swatać. Na dodatek z Markiem! Przecież to absurd, żeby ona i on jeszcze się dogadali na tyle żeby ich relacje wykroczyły poza przyjaźń.
Marek sam nie wiedział co o tym sądzić. Bo z jednej strony był zły, że mieszają się w ich prywatne sprawy, ale z drugiej strony może potrzebowali takiej izolacji od świata żeby się dogadać? Może faktycznie uda im się porozumieć?
- No dobra… - burknęła Viola. – Ale czy to nie fajnie? Spędzimy we czwórkę super tydzień! – wykrzyknęła optymistycznie.
- Jasne… - Ula spojrzała na przyjaciółkę z powątpiewaniem. – Viola, możemy pogadać? – zapytała odciągając blondynkę na stronę. Spojrzała na nią wściekłym wzrokiem. Wszystkiego, naprawdę wszystkiego spodziewałaby się po Violetcie ale nie tego, że będzie się bawić w swatkę! A tym bardziej, że będzie chciała ją zeswatać z Markiem! Z Markiem! Przecież to był czysty absurd! Tak broniła się przed tym uczuciem, wyjechała nawet z Violą żeby uspokoić swoje szalejące uczucia i może o nim zapomnieć, a tym czasem okazuje się, że Viola ze swoim chłopakiem wpadli na genialny pomysł pogodzenia ich. – Co to ma być Viola? Przecież ci mówiłam tysiąc razy, że ja i Marek to poroniony pomysł. – Powiedziała spokojnie. Nie chciała krzyczeć, żeby chłopacy ich nie usłyszeli, aczkolwiek miała ochotę ją porządnie opieprzyć. Ostatnio zrobiła się zdecydowanie zbyt nerwowa. – On mnie oszukał, myślę, że o tym wiesz, bo jesteś z Sebą. Ja może i jeszcze coś tam do niego czuję, ale chcę o tym zapomnieć. Dlatego zgodziłam się na ten tygodniowy wyjazd z tobą. Ale nie sądziłam, że będzie tu także Marek! Mogłaś mnie chociaż uprzedzić jak już tu dojechałyśmy.
- To zaraz chciałabyś wracać, Ulka – powiedziała z pretensją w głosie.
- Tak oczywiście, że bym chciała. Ale myślisz, że wybiegłabym na ulicę, złapała pierwszego lepszego stopa i zwiała do Warszawy? Jeszcze nie zwariowałam. Chciałabym wracać wcześniej, chociażby jutro. Ale Viola. Nienawidzę jak ktoś stawia mnie przed faktem dokonanym. Byłabym wdzięczna gdybyś następnym razem jak będziesz chciała mnie swatać, uprzedziła mnie przed tym.
- Okej, okej – mruknęła. – Ale nie wyjedziesz?
Ula wywróciła oczami. – Nie, nie wyjadę – warknęła. – Ale tylko dlatego, że jesteś moją przyjaciółką i wyjechałam z tobą na wakacje. Marka nie mam zamiaru widywać. I nie próbuj nawet z Sebą nas ze sobą jakoś spotkać, bo wtedy na pewno wyjeżdżam i nawet się nie zastanawiam. Okej?
- Mhm… - mruknęła, patrząc na Ulę wilkiem.

- Seba… zwariowałeś? – zapytał, gdy tylko dziewczyny odeszły na bok. Nie był może tak wściekły jak Ula, i może widział w tym jakąś szansę na pogodzenie się z nią, ale mimo wszystko Seba go wkurzył. Nie, nie dlatego, że zabrał go w to samo miejsce co Viola Ulę. Wkurzył się na niego dlatego, że po prostu go okłamał, a byli jednak przyjaciółmi, i jakieś podstawowe zasady ich obowiązywały. Co z tego, że chciał pogodzić go z dziewczyną? – Zabrałeś mnie tam gdzie wyjechały dziewczyny?
- Tak, bo nie mogę patrzeć jak się snujesz z kąta w kąt, bo Ula znowu cię opieprzyła, albo wręcz przeciwnie, pochwaliła cię, ale ty widziałeś jak ona całuje się z Piotrem.
- Piotr wyjechał – stwierdził. – A Ula została.
- Właśnie, i dlatego też chcemy was w końcu pogodzić, bo oboje zachowujecie się jak dwójka małych dzieci, które nie potrafią się dogadać!
W myślach przyznał Sebie rację. Rzeczywiście nie zachowywali się jak dorośli ludzie, a jak dwójka małolatów, która nie umie, albo boi się, ze sobą poważnie porozmawiać. Może faktycznie to nie był taki zły pomysł żeby pobyć razem przez kilka dni, bo nie sądził, że Seba i Viola pozwoli im się długo unikać chyba, ze zabarykadują się w swoich pokojach.
- Okej. A myślisz, że sami byśmy sobie nie poradzili?
- No nie sądzę – stwierdził patrząc na Dobrzańskiego z politowaniem. – Od czasu jak Ulka podsłuchała tą naszą wspaniałą rozmowę to nie potraficie poważnie porozmawiać o tym co było. Niby się dogadujecie ale zachowujecie się jakby nic nigdy się nie stało a was zawsze łączyła tylko przyjaźń.
- Bo tak jest łatwiej – mruknął. – Dobra Seba… niech ci będzie. Może i tak będzie łatwiej nam się dogadać. Ale po cholerę mam ją zmuszać skoro ona nie chce?
- Już Viola ją przekona, że chce, niech cię o to główka nie boli.
- Tylko żadnych więcej planów za moimi plecami bo ukatrupię oboje.
- Okej, wyluzuj stary. Jesteśmy na wakacjach.

~~*~~

Ula z westchnieniem ulgi zamknęła się w swoim pokoju. Nie na takie wakacje miała nadzieję. Chciała odpocząć, pośmiać się z Violą i nie myśleć o Marku. Zapowiadało się całkiem przyjemnie. Ale okazało się, że nie jest tak łatwo uciec przed Markiem. On również wyglądał na zaskoczonego. Ale, w odróżnieniu od ich przyjaciół, szczerze zaskoczonego. Viola i Seba również, ale było po nich doskonale widać, że improwizują. Oparła się o drzwi i zaczęła wspominać przebieg dnia dzisiejszego.
„Zaraz po tym jak niespodziewanie spotkali się na plaży, i opieprzyli swoich przyjaciół, Ula i Marek przywitali się krótkim „cześć”, Seba i Viola pocałowali się, i zarówno dziewczyny jak i chłopacy poszli w swoją stronę. Ula wiedziała, że nie powinna zostawiać Violetty samej żeby znowu czegoś nie wykombinowała, ale mimo to powędrowała do toalety zostawiając Violę na ławce. Gdy wracając zobaczyła Violę wsadzającą telefon do torebki zaniepokoiła się nieco, jednak przecież nie zabroni jej kontaktować się ze światem tylko dlatego, że gdzieś w tym samym mieście co ona znajduje się Marek. Podeszła do Violi i kontynuowały wycieczkę po sklepach, na którą namówiła ją Kubasińska. W końcu obie zgłodniały, więc ruszyły do restauracji, którą wybrała Violetta. Weszły do środka i zajęły miejsca przy stoliku. Ula nie podejrzewała, że Viola mogłaby coś kombinować. Zamówiły jakieś potrawy na obiad i zaczęły rozmawiać w oczekiwaniu na kelnera. Nagle drzwi restauracji się otworzyły. Ula, która siedziała naprzeciwko nich, mogła doskonale zobaczyć kto wchodzi. Akurat odpowiadała Violi na zadane pytanie, i przerwała wpół zdania widząc wchodzących do restauracji gości.
- Viola, wiesz coś o tym, że tu jest twój chłopak z Markiem? – zapytała podirytowanym głosem.  Dziewczyna pokręciła głową z mina niewiniątka. – Ta, jasne – mruknęła. Przekręciła oczami. Nie chciała się z nim widywać. Spojrzała na nich kątem oka. Gdy Sebastian skręcił w kierunku ich stolika Marek był równie zaskoczony co ona gdy ich zauważyła. Chyba faktycznie oboje padli ofiarą tej wspaniałej intrygi wymyślonej przez ich przyjaciół. Nie słyszała o czym rozmawiają, ale Marek dłuższą chwilę tłumaczył mu coś widocznie zirytowany. W końcu jednak westchnął ciężko, wyglądał jakby miał zaraz policzyć do dziesięciu żeby się uspokoić, i ruszył za Sebastianem. Ula udała, że jest żywotnie zainteresowana wzorem na serwetce.
- Cześć. – Usłyszała głos Sebastiana. Violetta przywitała się z nim pocałunkiem. Podniosła wzrok na Marka.
- Hej – rzuciła niepewnie.
- Hej – odparł równie niepewnie co ona.
- Siadajcie – zarządziła Viola nie pytając nawet o zdanie swojej towarzyszki. – Marek, krzesła są tylko trzy, ale zaraz ci doniosą – zwróciła się do Dobrzańskiego. Marek kiwnął głową uśmiechając się pod nosem. Wiedział dlaczego to właśnie jemu mieli donieść krzesło. W końcu to trzecie stało obok Violi, a oczywistym było, że to miejsce było zarezerwowane dla Sebastiana. Po chwili faktycznie dostał miejsce do siedzenia. Nie spodziewał się jednak, że zostanie posadzony obok Uli. Jemu to oczywiście nie przeszkadzało, ale nie wiedział co na to dziewczyna. Mimo wszystko usiadł na krześle. Seba i Viola bezskutecznie starali się ich zająć jakąś rozmową, jednak oni wcale nie kwapili się do wspólnej konwersacji. Odpowiadali anemicznie i wcale nie spieszyli się do tego żeby podyskutować również ze sobą.
Następnym razem spotkali się na plaży. Dziewczyny leżały plackiem, a oni pływali. W tym momencie faktycznie wyglądali jakby wyjechali na te wakacje razem. Rozmawiali, może niezbyt swobodnie, ale jednak, dziewczyny pilnowały jakichś rzeczy Seby i Marka.
- Viola, Ula chodźcie! – zawołał Seba. Marek akurat był pod wodą i nie mógł usłyszeć tej zachęty.
- Seba daj spokój. Ja preferuję opalanie – stwierdziła Viola przewracając się na plecy. Ula szczerze mówiąc chętnie by sobie popływała, jednak skutecznie zniechęcała ją do tego obecność Marka w wodzie. Wiedziała z drugiej strony, że nie może cały tydzień go unikać, bo jest to dość niemożliwe, skoro chce spędzać czas z Violą, Viola z Sebą, a Seba z Markiem. Byli na siebie skazani tym bardziej, że ich genialni przyjaciele wymyślili na dodatek, że zarezerwują pokoje tak, żeby akurat Ula z Markiem musieli być obok siebie. – Ale jak chcesz Ulka iść pobawić się z tymi dzieciakami to proszę bardzo – dodała na tyle głośno, żeby jej chłopak usłyszał. Ula parsknęła śmiechem widząc obrażoną minę Seby. Miała już ochotę nawet wstać i faktycznie tam pójść, może niekoniecznie bawić się z facetami, ale zwyczajnie popływać, jednak zobaczyła, że Marek wynurza się spod wody.
- Nie, chyba jednak innym razem – stwierdziła wsuwając okulary przeciwsłoneczne na nos.
- Ula, nie możesz go cały czas unikać. – Ula westchnęła ciężko słysząc ten komunikat. Doskonale o tym wiedziała.
- Tak, wiem. Ale przypominam, że ty mi obiecałaś, że nie będziecie inicjować naszych spotkań, więc skoro już nie dotrzymałaś obietnicy, to chociaż nie namawiaj mnie na rozmowy z nim.
- Ulka, tak jakbyś nie pamiętała z geografii, Bałtyk jest duży, i naprawdę jeśli wejdziesz do wody gdzieś tam to raczej się z Markiem nie spotkasz.
- Viola, daj mi spokój. Nie idę pływać – zaprotestowała otwierając książkę i pogrążyła się w lekturze.
Nie był to koniec ich spotkań. Violetta i Sebastian byli naprawdę bardzo zdesperowani, bo w ciągu jednego dnia spotkali się już trzeci raz. Tym razem w hotelu przy recepcji. I niby nie było to nic wielkiego, bo wystarczyło, że wezmą kluczyki, zamknął się w swoich pokojach. Co prawda będzie ich oddzielała tylko ściana, ale jednak nie będą obok siebie. Jednak ich przyjaciele nie chcieli im na to pozwolić.
- Dziewczyny idziecie na hotelowy taras? – rzucił mimochodem Seba udając, że nie zauważa morderczego wzroku przyjaciela. Marek co prawda chciał pogodzić się z Ulą, ale widział też, że ona nie chce. Nie chciał jej do niczego zmuszać i po prostu ułatwiał jej starając się ograniczyć ich kontakty do minimum, tak samo jak i ona. – Wypijemy po kawie, pogadamy, a i widoki ponoć są świetne. Viola?
- Ja chętnie pójdę – stwierdziła. – Nie Ulka?
Dziewczyna wyrwała się z zamyślenia i spojrzała na przyjaciółkę.
- Nie, ja chyba pójdę do pokoju. Trochę mnie boli już głowa od słońca – zmyśliła na poczekaniu.
- To wybierzemy stolik pod parasolem – stwierdziła Viola. – Dobra panowie, idziemy!  - zarządziła i ciągnąc Ulę za rękę ruszyła w odpowiednim kierunku. Seba spojrzał wyczekująco na Marka i ruszyli za dziewczynami. Obie siedziały już na tarasie przy stoliku pijąc zamówione napoje. Ula nadal nie miała zamiaru konwersować z Markiem. Violetta i Sebastian coraz bardziej ją irytowali tym, że koniecznie chcieli ich pogodzić. To spotkanie przebiegło podobnie do tych poprzednich. Oboje niezbyt ze sobą rozmawiali, zamienili raptem kilka słów i to tylko dla świętego spokoju, żeby ich przyjaciele dali im wreszcie spokój, a potem rozstali się na hotelowym korytarzu zamykając się w swoich pokojach.”

Sam, nie umiem być już sam
Nad gorzko stracony czas
Nad pół prawdy pół nie wiem, dlaczego ja
Nad zgubione po drodze pół serce mam

Dokładnie kilka chwil temu właśnie Ula wróciła z owego tarasu i rozstała się z Markiem przy drzwiach ich pokoi. Było już po dziewiętnastej. Mimo, że cały dzień odpoczywała, to była zmęczona. Zmęczona spotkaniami z Markiem i udawaniem, że wcale nie chce z nim porozmawiać i, że wcale nie ma ochoty wziąć go na stronę, zostawić Violę i Sebę żeby się sobą nacieszyli i, że wcale nie chce żeby to on się odważył poprosić ją o rozmowę bo ona nie potrafiła tego zrobić. Westchnęła ciężko. Miała nadzieję na spokojny urlop u boku przyjaciółki. Tylko przyjaciółki. Bez niespodziewanych gości i bez żadnych zaskakujących wydarzeń. Miała nadzieję, że chociaż teraz chwilę odpocznie. W końcu nie umawiali się już na żadne spotkania i nie wydawało jej się żeby Marek chciał wychodzić jeszcze z pokoju. Postanowiła wybrać się na samotny spacer. Wzięła jakąś bluzę bo o tej porze nad morzem mógł wiać chłodny wiatr. Po jakimś czasie znalazła się nad morzem. Rozejrzała się. Nie było tu już dużo ludzi, zaledwie kilkoro. Ruszyła brzegiem morza skrupulatnie unikając tego żeby, nieco chłodna o tej godzinie, woda nie obmyła jej stóp. Wpatrywała się w zamyśleniu w horyzont. Miała dużo rzeczy do przemyślenia. Odeszła z firmy bo nie mogła pracować z Markiem. Nie potrafiła… ale sama nie wiedziała dlaczego. W końcu z jakiegoś powodu nie wyjechała z Piotrem do tego Bostonu. Na pewno dlatego, że nie chciała zostawiać rodziny… ale czy też nie dlatego, że Marek poprosił ją żeby została? Naskoczyła na niego wtedy zarzucając mu niezdecydowanie. Ale ona sama również pod tym względem nie była lepsza. Powiedziała Markowi, że jednego dnia mówi jej, że pomiędzy nimi nic, a drugiego kłóci się z nią o Piotra… ale ona sama mówiła, że między nimi nic nie ma, a potem martwi się tym, że Marek ponoć wrócił do Pauliny. I podobnie jak on miotała się pomiędzy jedna opcją a drugą – on niby był z Paulą, ale prosił ją żeby została. Ona była z Piotrem, ale coś nadal ciągnęło ją do Marka. Westchnęła ciężko. Także na pokazie coś się z nią działo, gdy tańczyła z Markiem. Odrzucała to od siebie, ale zapomniała przy nim o całym świecie. Gdy była sama mogła się do tego przyznać sama przed sobą, ale gdy tylko na horyzoncie pojawiał się Marek nie potrafiła już myśleć w kategoriach, że może coś jeszcze do niego czuje. Odgradzała się od niego wyimaginowanym murem i nie pozwalała mu go zburzyć. Bała się mu zaufać. Westchnęła ciężko. Nagle usłyszała za sobą jakiś dźwięk. Odwróciła się zaskoczona, bo na plaży oprócz niej nie było już prawie nikogo. Nie mogła powstrzymać rozbawionego uśmiechu na widok Marka, który najwidoczniej musiał potknąć się na piachu zmierzając w jej kierunku.
- Brawo – parsknęła śmiechem. Uśmiechnął się lekko podnosząc z ziemi i otrzepał się z piasku. – Co jest?
- Nic – stwierdził. – Wyszedłem na spacer i zobaczyłem, że tu stoisz – streścił, co nie do końca było prawdą. Tak naprawdę to stał zamyślony na tarasie wpatrując się w morze, gdy nagle zauważył znajomą sylwetkę. Po chwili obserwacji stwierdził, że jest to Ula. Pomyślał, że może gdy znajdą się gdzieś razem bez Violetty i Sebastiana na siłę starających się ich pogodzić, to będzie im łatwiej porozmawiać szczerze… albo przynajmniej dogadać się na tyle, że ten urlop jednak nie będzie polegał tylko na unikaniu siebie nawzajem. – Więc stwierdziłem, że podejdę. Chyba, że chcesz być sama.
- Nie, w porządku, zostań. Ostatnio i tak za dużo myślę, więc przyda mi się jakieś towarzystwo. Uśmiechnęła się do niego lekko. Znowu zaczynała. Niby pozwalała mu ze sobą zostać, ale myślała ciągle tylko o relacjach czysto przyjacielskich. Nie miała zamiaru z nim rozmawiać o… o nich, jeśli mogła jeszcze nazwać ich „my”.
- Wiedziałeś, że Seba i Viola planują przywieźć nas w to samo miejsce? – zapytała mimochodem.
- Nie miałem o tym zielonego pojęcia. Seba po prostu przyjechał i zaproponował mi urlop. Mówił co prawda, że wyjeżdżasz z Violą, ale nie przyszło mi do głowy o miejsce waszego pobytu.
- Dokładnie. Trzeba im przyznać, że całkiem nieźle im to wyszło, niczego nie podejrzewałam.
- Ja też nie. Ula?
Spojrzała na niego. – No?
Westchnął cicho. W pierwszej chwili chciał z nią spokojnie porozmawiać, o tym co ich łączyło. Stwierdził jednak, że może to trochę za szybko. W końcu dopiero minął jeden dzień od tego jak ona stwierdziła, że nie potrafi z nim dłużej pracować. Nie chodziło tylko o pracę, ale także o normalne spotkania. Dosyć szybko pozwoliła na rozmowę.
- Myślisz, że możemy się jeszcze jakoś dogadać. Oczywiście jako przyjaciele.
Odwróciła wzrok. – Chyba… Raczej tak. W końcu… jakiś czas dobrze się dogadywaliśmy.
Skarciła się natychmiast w myślach za wypowiedziane słowa. W końcu ostatnio jej uczucia zdecydowanie budziły się zbyt często, a mieliby się przyjaźnić? Tym bardziej teraz, na urlopie, gdzie nie pracują i będą musieli szukać jakichś innych tematów, może także tych bardziej prywatnych? To nie mogło skończyć się dobrze.

Piosenka: Andrzej Piaseczny – „Ponad wszystko”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz