środa, 6 czerwca 2012

1. Zakład


„Zakład”
Rozdział I

Pewien, zabójczo przystojny mężczyzna szedł w kierunku gabinetu dyrektora HR, Sebastiana Olszańskiego. Był najlepszym przyjacielem Marka i zarazem towarzyszem wszelkich wypadów do klubu. Wszedł do gabinetu i rzucił mu tylko krótki uśmiech na przywitanie. Zamknął drzwi i usiadł przed biurkiem kumpla.
- Co jest? – zapytał. Kilka minut temu Sebastian dzwonił do niego, bo miał mu do przekazania jakąś niemożliwie ważną sprawę. Spojrzał na Olszańskiego z zaciekawieniem.
- Widziałeś już nowego specjalistę PR? – zapytał. Od czasu jak Julia, przyjaciółka Dobrzańskich, odeszła z firmy na rzecz pracy w Londynie, stanowisko dyrektora public relations było puste.
- Nie, ojciec tylko coś wspominał, że kogoś znalazł, ale nie wnikałem – stwierdził. Od razu całe zaciekawienie dotyczące tego, co Seba chciał mu przekazać zniknęło. Nie widział nic fascynującego
w tym, że jego ojciec zatrudnił kogoś nowego w firmie.
- To żałuj, że nie wnikałeś – odparł. – Mówię ci stary, laska jak marzenie. Aż by się chciało…
- Seba! – przerwał mu patrząc na niego dziwnie. – No być może, nie widziałem jej jeszcze.
- Marek, co ci jest, ostatnia impreza ci nie posłużyła? – zapytał zaskoczony. Zawsze gdy tylko Marek miał perspektywę zobaczenia jakiejś ładnej buzi nie tracił czasu.
- Nie, po prostu  Paula jest w firmie. Jakoś wolę nie ryzykować, że znowu sobie coś wymyśli – stwierdził wywracając oczami. Związek z Pauliną był nadzwyczaj męczący, jednak Marek nie miał zamiaru go kończyć. Zawsze był wychowywany w przekonaniu, że to Paulę kocha i, że to ona jest mu przeznaczona. Nie miał zamiaru tego zmieniać. Tak było wygodniej.
- A, no to jesteś usprawiedliwiony. Ale mówię ci Marek, prędzej czy później musisz ją zobaczyć.
- Spokojnie, zobaczę – rzucił. – Dobra Seba, uciekam. Ojciec mi w końcu głowę urwie, bo od rana prawie nic nie zrobiłem.
Wyszedł z gabinetu przyjaciela i ruszył w kierunku swojego gabinetu. W połowie drogi jednak zmienił zdanie i zawrócił w kierunku, z którego przyszedł. Rozejrzał się jednak nigdzie nie było widać Pauliny. Pewnie gdyby tylko go zobaczyła zaraz zaczęłaby zawracać mu głowę jakimiś ważnymi sprawami ślubnymi i innymi rzeczami, które zupełnie go nie interesowały. W sumie to Paulina praktycznie rzecz biorąc go nie interesowała. Była ładna, ale niesamowicie męcząca. Marek westchnął jednak zaraz skierował się w kierunku gabinetu dyrektorki PR. Po raz kolejny w życiu dziękował w myślach temu kto budował ten budynek i pomyślał o szybach w ścianie gabinetów. Dzięki temu zawsze bezkarnie mógł patrzeć na jakieś modelki czy inne dziewczyny. Jak gdyby nigdy nic przeszedł obok gabinetu i lekko przekręcił głowę zerkając przez ów szybę. Kobieta stała tyłem i szukała czegoś w szafce z dokumentami, ale i bez widzenia jej twarzy mógł stwierdzić, że miała doskonałą figurę i długie zgrabne nogi. Czarna sukienka z białą górą dodatkowo miała pasek, podkreślający wycięcie talii. Po chwili dziewczyna wyjęła z szafy poszukiwany segregator i odwróciła się do niego przodem. Nie zwróciła na niego większej uwagi bo zajęta była szukaniem jakichś dokumentów, więc bezkarnie mógł się jej przyglądać nadal uważając jednak, żeby nie zobaczyła go Paulina. W innym wypadku znowu musiałby ja przepraszać. Skupił się na twarzy kobiety. Sebastian nie przesadzał mówiąc o niej „laska jak marzenie”. Faktycznie była piękna. Na twarzy miała wymalowany delikatny, piękny uśmiech. Czekoladowe włosy okalały jej twarz i doskonale pasowały do jej owalu. Nie widział jaki ma kolor oczu, ale nigdy nie przywiązywał do tego faktu większej wagi. Dziewczyna miała być po prostu ładna, kolor oczu nie miał większego znaczenia, w końcu nawet nie musi w nie patrzyć jeśli coś by mu nie odpowiadało. Już miał kontynuować kontemplowanie przymiotów ciała nowej pracownicy gdy usłyszał tupot obcasów. Zaklął w myślach przygotowany już na wybuch furii Pauliny, jednak odetchnął z ulgą gdy korytarzem przeszła Alicja Milewska, asystentka Sebastiana.
- Witaj Alu – przywitał się nie dając po sobie poznać, że przygląda się dyrektorce PR. Nie żeby bał się, że Ala będzie robiła mu wyrzuty… ale wolał nie ryzykować.
- Cześć Marek. Twój ojciec cię szuka.
Cholera! – zaklął w myślach. Podziękował Ali za informację i ruszył w kierunku gabinetu ojca. Wiedział o co mu zapewne chodzi. Albo Paulina znowu poskarżyła się, że ja zdradza na prawo i lewo i poświęca jej za mało czasu, albo dostanie opieprz, że od rana się obija. Nic innego nie brał pod uwagę, ojciec na ogół nie wzywał go w godzinach pracy gdy chciał zaprosić go na obiad. Marek niepewnie zapukał do gabinetu prezesa i po chwili otrzymał zaproszenie.
- Cześć tato, szukałeś mnie?
- Tak, szukałem – potwierdził. Marek z całych sił starał się znaleźć chociaż jedną złowrogo brzmiącą nutę, jednak nic takiego nie usłyszał. – Siadaj, chcesz kawy?
- Tak, poproszę. – Krzysztof polecił swojej sekretarce zaparzenie napojów i usiadł na fotelu. – Tato, o co chodzi? – zainteresował się widząc, że ojciec wcale nie jest na niego zły. Rozluźnił się nieco na kanapie i spojrzał na niego z zaciekawieniem.
- Dzisiaj podpisałem z naszą nową dyrektorką PR, Urszulą Cieplak, umowę na czas próbny. – Marek szybko zakodował sobie w głowie imię i nazwisko kobiety. Może się przydać. – Jest bardzo zdolną, młodą osobą i skończyła wiele kierunków studiów. Poradziłaby sobie z tym sama, ale już obiecałem, że wprowadzę ją w stan firmy. Mi jednak wypadło bardzo ważne spotkanie z naszym dostawcą materiałów. Mógłbym o to poprosić Aleksa, ale on ma dużo pracy, tak jak zresztą i inni pracownicy. Tylko ty, synu, szwendasz się od rana gdzieś i nie sposób cię zastać w twoim gabinecie, więc skoro masz taki wolny dzień to może ty byś się tym zajął?
Marek powstrzymał lekki uśmiech wpływający mu na twarz. Zastanawiał się jak zapoznać się z tą pięknością, a ojciec sam podsunął mu rozwiązanie.
- Nie ma problemu – stwierdził.
- Dobrze. W takim razie zadzwonię do niej i poinformuję o tej zamianie. – Senior wstał i podszedł do swojego biurka. Marek natomiast zastanawiał się nad przebiegiem spotkania. Był przystojny i zdawał sobie z tego sprawę. Flirtowanie z dziewczynami nigdy nie stanowiło dla niego większego problemu. Wręcz nie musiał nic robić, bo to one podrywały jego. Po chwili dobiegł go głos ojca. – Pani Urszulo, zaszła mała zmiana. Ja muszę wyjść z firmy na pilne spotkanie, ale w stan firmy wprowadzi panią mój syn. On jest dyrektorem do spraw promocji i na pewno wszystko bardzo dobrze pani wyjaśni. Do widzenia. – Odłożył słuchawkę i spojrzał na syna. – No, idź Marek.
Uśmiechnął się lekko do ojca na pożegnanie i wyszedł. Ruszył żwawym krokiem w kierunku gabinetu dyrektorki PR, Urszuli Cieplak. Zapukał do jej gabinetu i po otrzymaniu zaproszenia wszedł do środka.
- Dzień dobry – przywitał się. Kobieta stała obok biurka. – Marek Dobrzański.
- Urszula Cieplak – przedstawiła się odruchowo podając mu dłoń. Mężczyzna ucałował ją szarmancko. Rodzice zawsze wpajali mu takie zachowanie wobec kobiet poza tym zdawał sobie sprawę, że robi to na nich wrażenie, dobre wrażenie. Poza tym nie byli teraz w klubie gdzie wystarczyło postawić trzy drinki żeby poderwać dziewczynę. Byli w firmie i musiał zachowywać się jak najbardziej profesjonalnie. Usiedli na kanapie przed dokumentami, które wcześniej przeglądała Ula.
- Trochę już to poczytałam, ale nie do końca.
- Dobrze, zaraz pani wszystko powiem – uspokoił ją uśmiechając się przyjaźnie. Zrobił na niej dobre wrażenie. Był miły, szarmancki, niesamowicie przystojny i miała wrażenie, że zna się na tym co mówi. Po jakimś czasie Marek wszystko już jej wyjaśnił. Ta dziewczyna nie wyglądała mu na taką chętną z jakimi zazwyczaj miał do czynienia, ale stanowiła nie lada wyzwanie. Była ładna, ale wiedział, że jeśli chciałby żeby między nimi do czegoś doszło to musi zabawić ją także rozmową, w końcu była inteligentna i nie wystarczyło mile połechtać jej ego żeby wylądowała z nim w łóżku, tego akurat był pewien. Postanowił jednak spróbować podejść ją nieco inaczej. – Dałaby się pani może zaprosić na kawę? – zaproponował po chwili namysłu.
- Dzisiaj niestety nie mogę – stwierdziła – ale innym razem bardzo chętnie.
- To w takim razie jeszcze się umówimy. Do widzenia.
 Wyszedł z jej gabinetu. Pierwszym miejscem, w które następnie pokierował swoje kroki, było biuro Sebastiana. Musieli porozmawiać jak zwykle zresztą gdy któryś z nich miał nadzieję na jakiś romans (albo gdy już go miał). Zapukał i wszedł do środka nawet nie czekając na zaproszenie. Sebastian był pogrążony w lekturze jakiejś gazety, ale gdy zaobserwował wejście do gabinetu Marka natychmiast przerwał dotychczasowe zajęcie i spojrzał na niego pytająco.
- Co, przyszedłeś się podzielić wrażeniami po jej zobaczeniu?
- Tak. Właśnie wprowadzałem ją w stan firmy, ojciec mnie o to poprosił, ale szczerze mówiąc to nic ciekawego się  nie wydarzyło. Ona zdecydowanie nie jest jak jedna z tych dziewczyn.
- Ale co, masz nadzieję na jakiś romansik?
- Stary, nie wiem. Ja naprawdę mam lepsze rzeczy do roboty niż bieganie co chwilę na lunche, spacery i randki tylko po to żeby iść z dziewczyną do łóżka. Tym bardziej, że jakoś nie wykazuje chęci do spotkania.
- Nie zadziałał twój urok osobisty? No stary, chyba się starzejemy – zaśmiał się.
- Taaa… - mruknął. – W każdym razie naprawdę nie mam ochoty męczyć się tyle. Zresztą jak chcesz to sobie próbuj – dodał – ale ja w tym momencie pasuję. Dzisiaj do klubu?
- Jasne.

Ula siedziała w swoim gabinecie i wpatrywała się w nadal rozłożone na stole dokumenty. Ten facet, Marek Dobrzański, zrobił na niej całkiem dobre wrażenie. Nie miała zamiaru co prawda wplątywać się w jakieś romanse, był w końcu zajęty, ale wydawał się sympatyczny. I mogłaby nawet zgodzić się iść z nim na tą kawę, gdyby nie fakt, ze rzeczywiście nie mogła – u Jaśka w szkole była wywiadówka, a ojciec źle się czuł i nie bardzo mógł iść. Ale dodała, że następnym razem mogą się ewentualnie umówić. Uśmiechnęła się lekko pod nosem i zaczęła zbierać rozłożone na ławie papiery i chować je do odpowiednich segregatorów. Lubiła mieć  porządek w papierach.

W klubie jak zwykle grała niesamowicie głośna muzyka, że nie było słychać własnych myśli a co dopiero rozmówcy. Nic dziwnego więc, że nie trudno było poderwać dziewczynę, skoro nie można było porozmawiać. Marek miał swój własny sposób. Udawać, że słucha  z zainteresowaniem co mówi, chociaż nie do końca słyszał, postawić dwa czy trzy drinki, a potem było już jak z płatka. Tak było i tym razem. Spojrzał na ładną brązowowłosą dziewczynę siedzącą obok niego. Paplała coś zapamiętale, ale Marek nawet gdyby chciał, nie słyszałby co. W każdym razie, na pewno coś o sobie, w końcu te dziewczyny zawsze opowiadały o sobie. Potrafiły mu w ciągu jednej wizyty w klubie streścić cały swój życiorys przy okazji pomstując na wszystkich, którzy w jakiś sposób je skrzywdzili. Przytakiwał grzecznie i uśmiechał się, jednak tak naprawdę był niemiłosiernie znudzony. Dzisiejsza panienka… Kasia… a może Kaja, tak była zajęta swoim monologiem, że nie wypiła jeszcze nawet jednego drinka, który jej postawił. Marek nie miał w zwyczaju przerywać więc siedział tylko i kontemplował jej zgrabne ciało. A Kasia… nie, chyba jednak Kaja, mówiła i mówiła. W końcu chyba wyczerpała temat bo spojrzała na niego wyczekująco, jakby chcąc żeby teraz to on przez następną godzinę opowiadał o swoim życiu, które wcale nie było takie interesujące jakby się mogło wydawać. Upił kilka łyków swojego drinka i spojrzał na dziewczynę. Miał nadzieję, że w końcu coś zacznie się dziać, bo jak na razie dość poważnie zastanawiał się nad opcją znalezienia sobie innej partnerki na tę noc. Kaja w końcu poszła w jego ślady i wypiła swojego drinka. Zamówił jej następne, które także w dość krótkim czasie opróżniła. Chyba jednak nie bywała często w takich miejscach, albo była abstynentką bo widać było, że zaszumiało jej w głowie. Marek zaklął w myślach. Chciał miło spędzić noc, a nie niańczyć upitą dziewczynę, która swoja drogą upiła się trochę przez niego, ale przecież nie mógł jej tak zostawić żeby zrobiła coś głupiego. Jeszcze miałby ją na sumieniu. Rozejrzał się po klubie. Sebastian zapewne opuścił go już ze swoją nową koleżanką bo nigdzie go nie widział. Westchnął. Wziął swoją towarzyszkę pod ramię i wyszedł z nią z klubu. Gadała coś od rzeczy upita i chichotała. Marek chciał tylko jak najszybciej odstawić ją do domu i mieć z nią święty spokój.
- Kasia… Kaja, gdzie mieszkasz? – zapytał wyjmując telefon. Miał zamiar zamówić jej taksówkę, wsadzić ją tam i najchętniej z powrotem wrócić do klubu.
- W Warszawie – odparła chichocząc jakby właśnie usłyszała świetny dowcip.
- No nie wpadłbym – zironizował. – Ulica?
Wytężyła umysł usilnie się nad tym zastanawiając. Po chwili doznała olśnienia. – Marsjańska!
Marek zaczął intensywnie się zastanawiać ale żadnej takiej ulicy nie znał. Po chwili doszedł do wniosku, że chodziło jej o Marsa. A jeśli nie… cóż, wróci do domu jak wytrzeźwieje. Zamówił taksówkę i spojrzał na Kasię… Kaję znaczy. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jednak Kasia, ale nie miało to teraz większego znaczenia. Zaczął się poważnie zastanawiać czy nie powinien pojechać z nią. Miał co prawda zamiar wrócić do klubu i kontynuować zabawę z jakąś nieco bardziej chętną do tego dziewczyną (albo przynajmniej z taką, która będzie miała mocniejszą głowę), jednak wolał nie mieć nikogo na sumieniu a nie wiedział co może tej Kasi wpaść do głowy. Poza tym nie był pewny czy miała pieniądze. Westchnął ciężko ale ostatecznie postanowił pojechać z nią. Wsiedli do taksówki, która po chwili przyjechała. Dziewczyna nieco się temu opierała, ale w końcu dała za wygraną. Marek podał taksówkarzowi ulicę i wbił wzrok w szybę ze znudzeniem słuchając monologu swojej towarzyszki. Był bardzo ciekaw jak Sebastian zareaguje na jego nader ciekawą opowieść i zaczął się zastanawiać czy aby na pewno mu ją opowiadać. Spojrzał na dziewczynę. Ostatecznie stwierdził, że jest to jednak Kasia, chociaż pewien do końca nie był. Pomyślał, że już zdrowiej byłoby kłócić się w domu z Pauliną niż odwozić pijaną dziewczynę, nawet nie do końca wiedząc gdzie powinni dotrzeć. Po chwili dotarli na odpowiednią ulicę. Marek starał się nastawić psychicznie na spacer, bo wątpił żeby Kasia mieszkała akurat w tym domu pod którym zatrzymało się auto. Zapłacił po czym wysiadł z samochodu i otworzył drzwi dziewczynie.
- Wysiadaj – polecił. Gdy nie spełniła jego prośby złapał ją za rękę i pomógł jej wyjść jednocześnie trochę ją ciągnąc żeby w ogóle zechciała to zrobić. – No Kasia – powiedział znowu wątpiąc czy to aby na pewno odpowiednie imię – gdzieś tu mieszkasz?
Pokiwała głową i wskazała jakiś bliżej nieokreślony kierunek. Marek zauważył, że zaczyna trochę jaśniej myśleć, ale skoro już tu z nią przyjechał to odstawi ją do domu. Żałował, że w ogóle zaczynał z nią rozmawiać. Ktoś inny teraz musiałby się o nią martwić, a on pewnie już byłby w hotelu z jakąś dziewczyną. Teoretycznie z tą też mógł, ale był pewien, że nawet mimo upojenia nie dałaby mu się zbliżyć w takim stopniu. Ruszyli w odpowiednie miejsce. W końcu po jakichś dwudziestu minutach wędrówki dziewczyna rozpoznała swoją kamienicę. Zapukał do drzwi za nią, bo ona mimo tego, że nadal potrafiła w miarę logicznie myśleć, to wcale nie miała takiego zamiaru. Po chwili otworzył jakiś mężczyzna, mniej więcej w jego wieku, może rok czy dwa starszy. Chyba chciał już się pytać o co chodzi ale zobaczył stojącą obok dziewczynę.
- No wreszcie jesteś – westchnął, wpuszczając ją do środka. Dziewczyna zniknęła w głębi domu. – Dziękuję, że pan ją odstawił.
- Nie ma sprawy. Pójdę już. Dobranoc.
- Dobranoc.
Mężczyzna zamknął drzwi a Marek westchnął ciężko uświadamiając sobie, że teraz znowu musi dzwonić po taksówkę i jechać przez pół godziny miastem. A to wszystko przez to, że postanowił pomóc. Wywrócił oczami i zadzwonił po taksówkę.

Sebastian wszedł do firmy i natychmiast, zamiast do swojego, skierował się do gabinetu kumpla. W sekretariacie skinął tylko głową w kierunku sekretarki, nawet specjalnie nie przywiązując wagi do jej wyglądu, po czym wszedł. Marek stał przy oknie palcami rozsuwając żaluzje i ze znudzeniem śledząc perypetie Warszawiaków w piątkowy poranek. Jakieś nastolatki najprawdopodobniej wybierające się na wagary z papierosami w dłoniach. Kobieta uganiająca się za swoim psem. Dwaj mężczyźni kłócący się o to, który w którego wjechał. Uroczo.
- Jak tam Marek? Widzę humor nie dopisuje?
- Weź mnie nie dobijaj – mruknął.
- Co jest?
Marek opowiedział Sebie całą swoją wczorajszą… przygodę. Nie wrócił już potem do klubu, ale za to stracił pieniądze na taksówkę i drinki dla tej dziewczyny. Teraz był już pewien, że miała na imię Kasia, z jednego prostego powodu… zapomniał jak brzmiała druga opcja. Zresztą mało co go to interesowało. Gdyby nie był zmuszony spędzić z nią tyle czasu nie na tym, na czym by chciał, teraz wcale nie pamiętałby jej imienia. Nigdy nie przywiązywał do nich wagi. Pytał przez wrodzoną grzeczność, a czasem dziewczyny same się przedstawiały. Sebastian roześmiał się gdy Marek skończył swoją relację.
- No nie powiem, ciekawa noc. A dzisiaj co? Jakieś plany?
- Dzisiaj pasuję. Rodzinna kolacja. – Wywrócił oczami.
Sebastian miał już coś powiedzieć, gdy usłyszeli pukanie do drzwi. Marek zaprosił przybysza do środka.
- Dzień dobry. – Usłyszał znany mu głos. Od razu zidentyfikował go z ich dyrektorką finansową.
-Dzień dobry.
- Pan Krzysztof prosił żebym zostawiła u pana pewne dokumenty dla niego.
- Tak wiem, wspominał o tym – stwierdził biorąc od niej teczkę. – Przekażę mu je gdy tylko wróci do firmy.
- Dziękuję.
Pożegnali się jeszcze i po chwili kobieta wyszła z gabinetu. Sebastian spojrzał na Marka.
- Nadal odpuszczasz?
- Seba, już mówiłem, nie mam ochoty się za nikim uganiać – zaprotestował rzucając teczkę na biurko i opadając na kanapę.
- Ale to by mogło być całkiem ciekawe. Rzeczywiście nie wygląda na taką pierwszą lepszą. Odmówiła ci spotkania.
- Prędzej czy później pewnie by mi się udało – stwierdził pewnie.
- A założysz się? Ja coś czuję, że nie będzie tak łatwo.
Marek spojrzał na Sebę i zastanowił się przez chwilę. Taka odmiana może wcale nie byłaby zła.  Łatwiej było oczywiście iść do klubu i zaciągnąć jakąś panienkę do łóżka (chociaż, jak się okazało, nie zawsze). Ale przecież to ma być tylko zabawa.
- A założę się. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz