„Tydzień na miłość”
Rozdział 1
Słowa niepotrzebne,
Im też smutno pewnie.
Słowom naszym biednym,
Lepiej nie mówmy nic.
Im też smutno pewnie.
Słowom naszym biednym,
Lepiej nie mówmy nic.
W sali konferencyjnej dało się słyszeć dźwięki kłótni dwóch osób, niewątpliwie kobiety i mężczyzny. Ula i Marek, bo to właśnie oni prowadzili tą awanturę, od kilkunastu minut znajdowali się w tym pomieszczeniu. Marek starał się jakoś załagodzić sytuację, jednak nie wychodziło mu to.
- Ula, a możesz mi w końcu powiedzieć o co ci tak właściwie chodzi? Bo ja naprawdę nie rozumiem za co mi się znowu obrywa! – zawołał już nieco podirytowany. Nic nie zrobił, od poprzedniego dnia nawet z nią nie rozmawiał i zupełnie nie wiedział co takiego nabroił, że tak mu się zebrało.
- Nie rozumiesz?! No tak, zapomniałam, że my zupełnie inaczej myślimy – stwierdziła patrząc na niego z wściekłością.
Westchnął ciężko.
- Ula, ja naprawdę nie pojmuję, o co ci znowu chodzi. Nie wiem czemu jesteś na mnie wściekła, bo ja naprawdę nie zrobiłem nic złego, no chyba, że już teraz dostaje mi się, za sam fakt, że istnieję, w takim razie bardzo przepraszam – warknął. – Nie zrobiłem nic, za co mogłabyś być na mnie wściekła, nawet nie miałem kiedy, bo wczoraj nie było mnie wcale w firmie, a dzisiaj od razu zabrałaś mnie tutaj żeby mnie opieprzyć, więc może mnie w końcu oświecisz?!
Spojrzała na niego ze skonsternowaniem. Zmarszczyła lekko brwi intensywnie się nad czymś zastanawiając.
- Nie byłeś w firmie?
- Załapała! Już? Przeszło ci? To może mi powiesz w końcu o co chodzi? – zapytał nadal nieco zdenerwowanym głosem. Irytowało go jej zachowanie. Zranił ją, skrzywdził i zagrał na jej uczuciach, nie mógł temu zaprzeczyć. Ale czasem miał wrażenie, że Ula naprawdę grubo przesadza. Już kilka razy oberwało mu się praktycznie za nic. Bo coś usłyszała, bo jej się wydawało, bo w ogóle pojawił się na horyzoncie. Nienawidziła go, i miała do tego pełne prawo. Ale czasami mogłaby się kilka razy zastanowić zanim go niesłusznie oskarży. Zawsze to on jest pierwszym podejrzanym.
- Nie ważne. To… nic takiego.
- I za to nic takiego znowu mnie opieprzyłaś, tak? Mhm. Super. Ula, wiesz co… nie chciałem tego mówić, ale według mnie trochę przesadzasz. A następnym razem mogłabyś się dwa razy zastanowisz zanim znowu mnie o coś oskarżysz.
Pokiwała głową. Westchnął ciężko.
- Muszę iść. Cześć – rzucił po czym nie czekając na jej odpowiedź opuścił salę konferencyjną. Ula usiadła na krześle intensywnie nad czymś myśląc. Zdenerwowała się na Marka, bo sądziła, że to on zrobił to coś w jej gabinecie, a mianowicie poukładał płatki róż na podłodze. Nagle przyszło jej coś do głowy. Wyjęła z torebki telefon i wybrała numer Piotra, aktualnie jej chłopaka. Było to całkiem prawdopodobne rozwiązanie.
- Cześć Piotr – rzuciła, gdy usłyszała jego głos w słuchawce. – Wiesz może coś na temat tego bałaganu w moim gabinecie? – Uśmiechnęła się pod nosem. – No to muszę ci powiedzieć, że właśnie przez ciebie opieprzyłam Bogu ducha winnego człowieka. Nie ważne, naprawdę. Nieporozumienie. Nie, bardzo fajna niespodzianka… ale mogłeś sobie darować to w firmie, wiesz, Violetta. No okej, to pa.
Rozłączyła się i wsadziła urządzenie powrotem do torebki. Wyszła z pomieszczenie i ruszyła do siebie do gabinetu. Zostało tam już posprzątane.
Czy zrobiłem coś nie tak?
Czy rozczarowałem cię?
Za co karzesz dzisiaj mnie?
Czy nie widzisz moich łez?
Później chcesz bym ci wybaczył,
I po twojej stronie był.
Powiedz dokąd mnie prowadzisz?
Co na końcu drogi jest?
Postanowiła zabrać się za pracę, jednak cały czas myślała o tym, że bezpodstawnie oskarżyła Marka. W końcu on nic złego nie zrobił. Wychodziło na to, że faktycznie oberwało mu się za sam fakt, że się nawinął, za to, że w ogóle istniał. Miała wyrzuty sumienia. Postanowiła, że musi go przeprosić. W końcu nie powinna oskarżać go o coś czego nie zrobił i robić mu wyrzutów mimo tego, że prosił o to, żeby mu wyjaśniła, tłumaczył, że nie rozumie o co chodzi… a ostatecznie okazało się, że on tak naprawdę niczego złego nie zrobił. Gryzła się tym. Może i go nienawidziła, zranił ją, oszukał, okłamał, zmanipulował i wykorzystał, ale mimo wszystko nie zasłużył na takie traktowanie. Wybrała jego numer na telefonie, jednak usłyszała nagranie na poczcie głosowej. Zadzwoniła jeszcze trzy razy ale za każdym razem słyszała to samo. Nie dziwiła się mu, że nie odbiera i nie ma ochoty z nią rozmawiać. Gdy zadzwoniła kolejny raz rozłączył się. Wcale nie była tym zaskoczona. Pewnie zachowywałaby się tak samo gdyby on opieprzył ją za nic, a na końcu nawet nie usłyszałaby od niego głupiego „przepraszam”. Spróbowała jeszcze raz zadzwonić, jednak z podobnym efektem – usłyszała sygnał odrzucenia połączenia. Włączyła funkcję pisania wiadomości i szybko wystukała kilka słów w których poprosiła go o spotkanie. Długi czas nie odpisywał i po godzinie oczekiwania gdy już traciła nadzieję, że w końcu się odezwie usłyszała, że dostała wiadomość. Nie rozpisał się za bardzo bo otrzymała od niego tylko krótkie „ok.”, ale ważne było to, że w ogóle się odezwał i zgodził się z nią porozmawiać. Może nadal był na nią zły, a może już mu przeszło, może był bardziej smutny tym, że nieustannie się kłócą i nie potrafią porozmawiać jak dwójka dojrzałych dorosłych ludzi. Nie mogła przewidzieć co on teraz czuje, ale wiedziała, że dowie się podczas rozmowy. Kiedyś potrafili szczerze rozmawiać i przepraszać się gdy zrobili coś złego. Chociaż zazwyczaj to on musiał ją przepraszać, najczęściej za swój związek z Pauliną. A teraz to ona robiła więcej błędów w ich relacjach. Ciągle go o coś źle oskarżała – o zwolnienie Ali, o to, że oszukał Iwonę, a teraz jeszcze o te róże w gabinecie. Wiedziała, ze musi go w końcu za to wszystko przeprosić i mieć nadzieję, że on nie będzie zbyt długo się na nią gniewał. Bo, że był wściekły nie miała wątpliwości. Zresztą ona też by była. Postanowiła wyjść już do parku gdzie wyznaczyła miejsce ich spotkania. Wzięła torebkę, wyciszyła dźwięki w telefonie żeby mogli porozmawiać spokojnie i wyszła z gabinetu.
- Violetta, ja na razie wychodzę, nie wiem kiedy wrócę. Zapisuj wszystkie rozmowy.
- Okej, okej. A co… idziesz z Piotrem na randkę?
Spojrzała na dziewczynę wzrokiem wyrażającym co myśli o tym gdy ta wtrąca się w jej prywatne sprawy.
- Nie, mam spotkanie – odparła. – I muszę na nie iść. Cześć.
Nie czekała aż Viola zacznie ją znowu wypytywać i ruszyła do wyjścia z firmy. Po chwili znalazła się na zewnątrz. Skierowała się w stronę parku z zamiarem odnalezienia tam Marka. Nie wiedziała jeszcze co mu powie. Poważna, spokojna i szczera rozmowa. Wytłumaczą sobie wszystko, a ona wyjaśni mu dodatkowo, że już nigdy nic nie będzie między nimi. W końcu ona go już nie kocha. Odkochała się i zakochała na nowo w Piotrze. Czasami co prawda Marek jeszcze śnił jej się po nocach, albo serce szybciej jej zabiło na jego widok, ale umiała to stłumić w sobie. Rozejrzała się po okolicy. Marek szedł wolno chodnikiem patrząc na staw i na „ich” ławkę. Podeszła na mniejszą odległość.
- Cześć – rzuciła niepewnie. Odwrócił się do niej przodem.
- Cześć – odparł. – Chciałaś rozmawiać?
Nie był już na nią tak zdenerwowany, ale irytacja zaistniałą sytuacją trochę jeszcze mu została. Domyślał się o czym chciała mówić. Może się dogadają, i ta myśl dodawała mu otuchy, ale obawiał się, że za jakiś czas znowu będzie to samo. Ona zacznie reagować na niego alergicznie i znowu się o coś pokłócą. Sam sobie to załatwił, tym jak ją potraktował… jednak mimo to nie powinna go bezpodstawnie oskarżać.
- Tak, chciałam – potwierdziła. – Marek… przepraszam – powiedziała patrząc mu w oczy. Naprawdę żałowała tego jak go potraktowała i miała wyrzuty sumienia. – Nie powinnam była tak na ciebie naskakiwać, tym bardziej, że nie miałam ku temu żadnych podstaw. Głupio mi.
Uśmiechnął się lekko. – W porządku. Może jednak trochę mi się należało. W końcu mieliśmy jasno ustalone zasady, nie mam pojawiać się w firmie. – Wzruszył ramionami. – Nie powinienem był w ogóle przychodzić.
- Marek… masz rację, przesadzam. – Uśmiechnęła się pod nosem. – Przesadzam oskarżając się bezpodstawnie, przesadzam nie pozwalając ci pokazywać się w firmie, przesadzam wrzeszcząc na ciebie nie dając się wytłumaczyć i przesadzam zachowując się jak mała dziewczynka z urażoną dumą. I nie mogę obiecać, że znowu cię nie opieprzę o byle co, bo to już jest u mnie pewnego rodzaju reakcja. Postaram się trochę powstrzymać. A do firmy możesz przychodzić, ale wolałabym wiedzieć wcześniej żeby przygotować się psychicznie na twoją wizytę. Okej?
- Jasne. – Uśmiechnął się do niej lekko. – Jak będę chciał wpaść do firmy, to wyślę ci wcześniej SMSa albo zadzwonię. I postaram się w miarę możliwości nie wchodzić ci w drogę jak będziesz zła.
Zaśmiała się. – Tak, tak będzie dla ciebie bezpieczniej. – Westchnęła cicho. – Czyli między nami okej?
- Myślę, że tak – stwierdził. – Ula, jakbyś potrzebowała pomocy w firmie…
- Tak, wiem, dzięki. Ale myślę, że nie będzie takiej konieczności i dalej będę sobie radzić sama.
Pokiwał głową hamując smutek. Miał nadzieję na jakieś zadanie, wcale nie dlatego, że spieszyło mu się do pracy, a po prostu chciał się do niej zbliżyć, nawet przez pracę w firmie. – Okej. Dobrze, że sobie radzisz.
- Z Violettą to nie zawsze jest proste, ale ogólnie tak, radzę sobie sama.
Tak naprawdę to radziła sobie średnio. Często pytała się o coś Ali, czy nawet ojca Marka. Pomoc młodego Dobrzańskiego pewnie bardzo by się jej przydała, jednak nie chciała przecież z nim pracować. Tak, może i nie umiała oddzielić życia prywatnego od zawodowego, ale wolała nie ryzykować. Nie umiałaby go codziennie widywać w firmie, pracować z nim i udawać, że między nimi nic nigdy nie było.
Tak naprawdę to radziła sobie średnio. Często pytała się o coś Ali, czy nawet ojca Marka. Pomoc młodego Dobrzańskiego pewnie bardzo by się jej przydała, jednak nie chciała przecież z nim pracować. Tak, może i nie umiała oddzielić życia prywatnego od zawodowego, ale wolała nie ryzykować. Nie umiałaby go codziennie widywać w firmie, pracować z nim i udawać, że między nimi nic nigdy nie było.
- Fajnie. – Uśmiechnął się wymuszenie. – Jednak jakbyś potrzebowała pomocy…
- Jasne, wiem – przerwała mu, niechcący dość ostro. – Znaczy… Dzięki. – Uśmiechnęła się do niego lekko. Odwzajemnił uśmiech. – To kiedy wpadniesz do firmy? – zapytała zmieniając temat. – Wolę wiedzieć – dodała, żeby sobie nie pomyślał, że ona z niecierpliwością będzie wyczekiwać jego wizyty.
- Może jutro, ale na dosłownie piętnaście minut, bo jestem umówiony z Sebą na squash.
- Okej, nie musisz mi się tłumaczyć.
To prawda, że ja czuję coś
Lecz muszę dziś powiedzieć nie.
Może kiedyś jeszcze nasze drogi skrzyżują się
Nie zapomnę światów jakie masz na źrenic dnie
Może kiedyś jeszcze nasze drogi skrzyżują się
Co za kilka lat los przyniesie kto to wie?
Ula szła firmowym korytarzem w kierunku drzwi swojego gabinetu. Zastanawiała się nad tym czy spotka Marka. Nie żeby jej jakoś specjalnie na tym zależało, a przynajmniej wmawiała sobie, że jej na tym nie zależy. Tak naprawdę chciała go zobaczyć i porozmawiać z nim chociaż przez chwilę. Nadal go kochała, ale spychała tą miłość na dno serca. Nie chciała go kochać. Mogła go traktować nawet jak przyjaciela, ale nie jak ukochanego mężczyznę. Miała nadzieję, że wkrótce na to miejsce awansuje Piotr, że w końcu pokocha Sosnowskiego. To nie on jednak był miłością jej życia, i doskonale o tym wiedziała. Tyle, że nie chciała o tym wiedzieć i wmawiała sobie, że jest zupełnie inaczej. Wmawiała sobie, że kocha Piotra, a Marek to tylko niezbyt udana przeszłość. Na piętrze było dość cicho, więc była w stanie usłyszeć głos Dobrzańskiego pytającego o coś Daniela. Odwróciła się i gdy ich spojrzenia się spotkały, szybko wsadziła nos w dokumenty udając, że spojrzała na niego tylko przelotem. Kątem oka jednak nadal go obserwowała. Ruszył w jej kierunku.
- Cześć – rzucił.
- Cześć – odparła. – Coś chciałeś?
- Nie… ale uprzedzałem cię, że przyjadę, nie?
- Tak, tak – potwierdziła. – Nie mam pretensji, że przyjechałeś – zapewniła. – Tak tylko pytam…
Zastanowił się dłuższą chwilę. Właściwie to chciał z nią szczerze porozmawiać o tym co kiedyś było między nimi… ale bał się tego.
- Nie, tak właściwie to nic – skłamał. – Przyszedłem tylko po Sebę na squash.
- Aha. – Uśmiechnęła się do niego lekko. – To… miłego biegania… grania znaczy.
Uśmiechnął się. – Dzięki. Folder? – zapytał wskazując na papiery trzymane przez nią w dłoniach
- Tak, ale wstępna wersja, jeszcze bez zdjęć, bo nie mam fotografa – stwierdziła.
- A Rafał?*
- Nie może być, wymyślili sobie, że musi być jeden konkretny, który akurat jest poza zasięgiem.
- Który? – zapytał mimochodem.
Zastanowiła się. – Artur Kaczmarek.
- Załatwię to – stwierdził wyciągając telefon.
- Marek, zostaw, ja naprawdę poradzę sobie sama…
- Cześć Artur. – Spojrzała na niego z zaskoczeniem. Nie sądziła, że on mógłby go znać. Zresztą nic dziwnego, po kilku latach wyrobił sobie znajomości, ona musiała dopiero je zdobyć i nauczyć się wielu innych rzeczy. – Mógłbyś załatwić sesję dla FD? – zapytał od razu przechodząc do meritum. – FD Gusto. Gdzie? – Spojrzał na Ulę pytająco.
- Nad Wisłą – stwierdziła niepewnie. To miejsce wydało jej się najodpowiedniejsze, i gdy pokazała je Pshemko on od razu się na nie zdecydował, więc już nawet nie mogła z tego zrezygnować. Nieudolnie pohamował uśmiech wpływający mu na usta.
- Nad Wisłą – powtórzył. – Znaczy ja już nie jestem prezesem, teraz jest nim Ula Cieplak, i myślę, że to ona się z tobą spotka i pokaże ci to miejsce. Nie wiem, mnie raczej nie będzie. Koedukacyjna. Tak? Super, dzięki. Jesteś wielki. No, do zobaczenia. – Rozłączył się i schował telefon do kieszeni. – Załatwione.
Uśmiechnęła się do niego. – Jesteś najlepszy. Skąd ty go w ogóle znasz?
- Po siedmiu latach w reklamie i roku na stanowisku prezesa wyrabia się sobie pewne znajomości. I wcale nie był nieosiągalny. Był w kinie z bratanicą.
- Ah, Violetta znowu się nie dopytała – jęknęła. – Tak czy inaczej… dziękuję Marek. Sama pewnie męczyłabym się z tym jakiś tydzień, jeśli nie więcej.
- Nie doceniasz się.
- Nie doceniam cię – poprawiła uśmiechając się do niego. Nagle wpadł jej do głowy pewien pomysł i nim zdążyła stwierdzić, że przecież tak się przed tym broniła i tak bardzo nie chciała tego robić powiedziała. – I dlatego chciałabym żebyś mi pomagał, przynajmniej przez jakiś czas. – Przełknęła ślinkę. Powiedziała to. Zaproponowała mu powrót do firmy… przecież nie chciała z nim pracować. A teraz prawdopodobnie będzie musiała to robić. Nie wiedziała co na to Piotr. A przecież mu powie, musi mu powiedzieć, w końcu są parą. Marek uśmiechnął się lekko.
- Jeżeli potrzebujesz mojej pomocy, to bardzo chętnie wrócę.
- Tak, potrzebuję. Ty masz to wszystko w małym palcu, a ja, cóż… muszę się jeszcze dużo nauczyć.
- Fakt, nie nauczysz się kierowania spółką w tydzień – stwierdził. – Skoro chcesz to ci pomogę.
- Tak, chcę – potwierdziła z pewną dozą niepewności, której jednak Marek nie wyczuł zbyt uszczęśliwiony jej prośbą żeby zwrócić uwagę na coś tak przyziemnego. Postanowił jednak jeszcze dzisiaj z nią porozmawiać poważnie. Ula chyba również wpadła na podobny pomysł postawienia sprawy jasno, bo powiedziała. – Marek… możemy porozmawiać?
- Pewnie, o co chodzi? – zapytał, nie domyślając się o czym może chcieć z nim mówić.
- Chodź do gabinetu – powiedziała otwierając drzwi. Wpuścił ją przodem i wszedł za nią zamykając drzwi. Usiadł obok niej na kanapie i spojrzał na nią. – Marek… Mamy razem pracować, i chciałabym żeby wszystko było jasne, żebyśmy wiedzieli na czym stoimy. – Pokiwał głową zgadzając się z nią. – Marek… dobrze się dogadujemy, przynajmniej od wczoraj, mam nadzieję, że będzie nam się razem dobrze pracowało… i nie chciałabym żebyśmy pomylili to z czymś innym.
- Z czym? – zapytał, chociaż dobrze wiedział. Spojrzała na niego wymownie. – Ah… tak, jasne. – Uśmiechnął się jak najbardziej naturalnie umiał i wzruszył nonszalancko ramionami. – Pewnie, w końcu… między nami już nic nie ma, prawda?
- Tak, nic – potwierdziła. – Cieszę się, że się zgadzamy.
- Ja też – skłamał. Nie cieszył się. Nie zgadzał się z nią. On coś do niej czuł, ale przecież nie mógł jej tego powiedzieć, bo wyleciałby stąd z hukiem. – Od kiedy mam zaczynać?
- Możesz od jutra – stwierdziła. – A teraz idźcie z Sebastianem na squash – rzuciła. – A ja zadzwonię do tego całego Kaczmarka i dogadam z nim szczegóły. – Spojrzała na Marka i zastanawiała się dłuższą chwilę. – Pójdziesz ze mną na spotkanie?
Uśmiechnął się szeroko. Ula traktowała go jak swojego konsultanta, czy tam asystenta, i może dobrego znajomego czy nawet przyjaciela, ale on widział w każdym momencie spędzonym z nią dobrą okazje do zbliżenia się.
- Pewnie, że pójdę. Znam dobrze Artura, więc ułatwi to trochę zadanie, bo będzie nam się łatwiej dogadać.
- Super. To wyślę ci dzisiaj SMSa o której spotkanie i kiedy. A jutro chciałabym widzieć mojego konsultanta w firmie o dziewiątej.
- Tak jest pani prezes. – Zasalutował. – Ja uciekam, do jutra.
- Cześć. – Uśmiechnęła się do niego lekko.
Ula szła na lunch z Piotrem. Sosnowski koniecznie chciał jej coś przekazać, i nie mógł zrobić tego przez telefon. Dziewczyna była więc zmuszona rzucić przygotowywanie folderu i iść do knajpki pod firmą żeby spotkać się ze swoim chłopakiem. Piotr siedział już przy stoliku i czekał na nią. Podeszła do niego. Pocałował ją na przywitanie i odsunął jej krzesło. Ona także chciała mu powiedzieć, że poprosiła Marka o powrót do pracy. Zastanawiała się nad jego reakcją. Będzie zły? Miała nadzieję, że nie. Może trochę zazdrosny, ale przecież nie miał o co bo wyjaśniła sobie z Markiem, że między nimi już nic nie ma.
- To co chciałeś mi powiedzieć? – zainteresowała się.
- Dostałem propozycję rocznego stażu w Bostonie.
Uśmiechnęła się. – To świetnie. Pojedziesz?
- Nie wiem. Ula… chciałbym żebyś pojechała tam ze mną – stwierdził, i zanim dziewczyna zdążyła zaprotestować kontynuował. – Nie chciałem na początku się zgodzić, właśnie ze względu na ciebie. Ordynatorowi bardzo zależy na tym żebym jechał, więc powiedział, że mogę kogoś zabrać. Ula, dostanę tam służbowe mieszkanie. Nie będę miał jakoś strasznie dużo pracy. Pozwiedzamy. Pokażę ci Boston. Nie każę ci od razu podejmować decyzji, ale proszę cię, nie mów nie.
- Nie mówię nie… ale bardzo mnie zaskoczyłeś. Do kiedy musisz podjąć decyzję?
- Do środy. Wyjazd byłby dzień po pokazie FD Gusto, więc pod tym względem nie byłoby żadnego problemu.
- Piotr, środa jest za dwa dni… Ja nie wiem, musiałabym porozmawiać z rodziną, z ludźmi w pracy… Prezesury nie oddam Markowi od razu po pokazie, a dopiero jak sytuacja firmy się ustatkuje. To naprawdę nie jest takie proste, tak wszystko rzucić i jechać…
- A nie możesz wcześniej oddać mu stanowiska? Przecież zna twój projekt, wyjaśniłabyś mu wszystko, poradziłby sobie.
Spuściła wzrok.
- Pewnie, że by sobie poradził… Ale ja naprawdę nie wiem. Piotr, muszę się zastanowić, dobrze? Postaram się podjąć do środy decyzję, ale nic ci nie obiecuję.
- Dobrze. Na razie cieszę się, że nie mówisz nie.
Uśmiechnęła się wymuszenie. – Piotr, ja naprawdę muszę wracać do pracy – stwierdziła. Odwzajemniła jego pocałunek i ruszyła do firmy. Czuła się tak przytłoczona jego propozycją, że zupełnie wyleciało jej z głowy powiedzieć mu o tym, że Marek będzie teraz z nią pracował. Weszła do firmy i po chwili znalazła się w swoim gabinecie. Cały czas myślała nad propozycją Piotra. Miałaby spędzić z nim cały rok. Za granicą. W jednym mieszkaniu. Ta perspektywa ją przerażała. Nie wyobrażała sobie mieszkać z Piotrem, spać z nim w jednym łóżku… było to dla niej coś wykraczającego poza granice wyobraźni. Nie wiedziała co powinna zrobić. Miała dwa dni na dobre przemyślenie tej decyzji. Usiadła za swoim biurkiem i zaczęła się tępo wpatrywać w drzwi i wyobrażać sobie jak mógłby wyglądać ten ich wyjazd. Nagle zauważyła, że drzwi jej gabinetu się otwierają, a do środka wszedł Marek i zaczął coś do niej mówić. Jedyne co zaobserwowała to, że był w dresie, więc musiał przyjść bezpośrednio z sali do gry w squash.
- Ula? Wszystko w porządku? – zapytał widząc, że dziewczyna wpatruje się w niego otępiale i najprawdopodobniej go nie słucha. Otrząsnęła się z zamyślenia.
- Tak, tak, wszystko okej – potwierdziła. – Zamyśliłam się, przepraszam. Możesz powtórzyć o czym mówiłeś?
- Dzwonił do mnie Artur, mówił, że nie odbierasz telefonu.
Wyjęła urządzenie. – A. Wyciszyłam, jak szłam z Piotrem na lunch – stwierdziła włączając głos. – Co chciał?
- A jak myślisz? Umówić się na spotkanie oczywiście. Umówiłem nas na jutro, o dziesiątej, mam nadzieję, że nie jesteś zła, że bez uzgodnienia z tobą?
- Nie, w porządku – stwierdziła. – Może być dziesiąta.
- Ula, na pewno wszystko gra?
Spojrzała na niego.
„Nie. Nic nie gra. Wszystko się miesza, a ja kompletnie nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie wiem co czuję, a co myślę, nie wiem dlaczego poprosiłam cię żebyś wrócił do pracy mimo, że wcale tego nie chciałam… Po prostu wszystko mi się plącze i nie wiem jak teraz to rozwiążę.”
- Yyy… Tak, jasne, okej. Piotr mi zaproponował wyjazd do Bostonu… - stwierdziła niepewnie.
- Fajnie – stwierdził. – Weekend jakiś, tak? Odpoczniesz od pracy. Super – stwierdził, pozornie optymistycznym głosem.
- No, nie do końca. Dostał propozycję rocznego stażu.
- Rocznego? – zapytał z niedowierzaniem. – Chcesz wyjechać na rok?
Westchnęła ciężko. Miała ochotę ukryć twarz w dłoniach i wyrzucić z głowy myśli na ten temat, bo zupełnie nie wiedziała co robić.
- Właśnie nie wiem czy chcę – stwierdziła. – Muszę to przemyśleć. – Spojrzała na niego. Zastanawiała się dlaczego opowiada o swoich rozterkach akurat Markowi. W końcu on był ostatnią osobą, której chciała się zwierzać.
- Mhm. No w sumie to super sprawa… Boston. Fajnie.
- No. Fajnie. Ale ja tutaj mam wszystko. Pracę, rodzinę, przyjaciół…
„Ciebie… Nie Cieplak, stop! O czym ty w ogóle myślisz, kobieto!”
- Jeszcze nie wiem co zrobię. A do środy muszę podjąć decyzję.
Bądź szczęśliwy z nią dla siebie
Bądź szczęśliwy z nią
Bądź szczęśliwy z nią dla siebie
I prosto w serce zadaj cios
Zadaj cios
Bądź szczęśliwy z nią
Bądź szczęśliwy z nią dla siebie
I prosto w serce zadaj cios
Zadaj cios
Ula przyszła tego dnia do firmy kompletnie niewyspana. Pół nocy zastanawiała się nad propozycją Piotra, a drugie pół nie mogła spać. Przespała może z cztery godziny. Następnego dnia miała podać Sosnowskiemu ostateczną odpowiedź, ale z tych jej nocnych rozmyślań nic nie wynikło.
Z jednej strony chciała jechać i uciec przed Markiem i wspomnieniami, ale z drugiej strony bała się wyjazdu z Piotrem. Przytłaczała ją perspektywa spędzenia z nim całego roku. Przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni mogło się bardzo dużo zmienić. Kto wie czy nie za dużo. Wysiadła z windy na piątym piętrze, wzięła od Daniela korespondencję i klucze, bo Violetty jeszcze nie było i ruszyła do swojego gabinetu z zamiarem zabarykadowania się w nim. Jednak po drodze do niego spotkała Marka, co nie było dla niej wielkim zaskoczeniem. Zdziwiło ją jednak to, że szedł z Pauliną. Przecież nie byli już razem… a wyglądało to inaczej. Marek także ją zauważył, powiedział coś do Pauliny i podszedł do Uli.
- Cześć.
- Cześć – odparła głosem nie wyrażającym zupełnie nic. Beznamiętne brzmienie głosu było wywołane częściowo nieprzespaną nocą, a częściowo widokiem Marka i Pauliny. Z jakiegoś powodu przypomniały jej się wszystkie sceny ich pocałunków których była świadkiem. – O dziesiątej mamy to spotkanie?
- Tak – potwierdził. – Pojedziemy samochodem, więc nie musimy się specjalnie spieszyć.
- Okej. To ja jeszcze pójdę do gabinetu popracować – stwierdziła kończąc rozmowę. Zamknęła się w gabinecie i otworzyła laptopa w celu zabrania się za robotę i nie myśleniu o Bostonie i Piotrze. Niestety Sosnowski nie dał jej o sobie zapomnieć, bo już po chwili zobaczyła jego imię na wyświetlaczu telefonu.
- Tak Piotr? – odebrała niechętnie. – Zaraz idę na spotkanie. No do dwunastej powinnam wrócić, ale kto to wie. Okej, zadzwonię do ciebie. Nie, nie podjęłam jeszcze decyzji. Tak, myślę nad tym bardzo intensywnie. Piotr, proszę cię. Powiem ci jutro. Nie wiem czy się wyrobię. Postaram się. Mhm. Cześć.
Rozłączyła się i odłożyła telefon. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Po chwili do środka wszedł Marek. Czy oni obaj naprawdę nie mogli dać jej spokoju?
- Słuchaj Ula, jest taka sprawa. – Spojrzała na niego pytająco. – Po pokazie FD Gusto jadę z… z Pauliną do Włoch. Nie mam jeszcze stosownych dokumentów o urlopie, ale chciałem żebyś wiedziała z wyprzedzeniem.
- Jasne. Po pokazie już sobie poradzę, bo już nie trzeba będzie wszystkiego załatwiać. Ale co zrobimy, jak zdecyduję, że jadę z Piotrem do Bostonu? – zapytała udając, że informacja o wspólnym wyjeździe Marka z Pauliną wcale nie zrobiła na niej wrażenia. A tak naprawdę zaskoczyła ją… i chyba trochę zabolało. Wmawiała sobie, że nic nie poczuła, że w ogóle się tym nie przejmuje, ale tak naprawdę bardzo ją to interesowało i robiło na niej wrażenie.
- Ja nie jadę na zbyt długo, raptem tydzień, więc jeśli wyjedziesz do Bostonu to na czas mojego wyjazdu firmą zajmie się ojciec, ale Seba z Anią i myślę, że z Violą też, odciążą go trochę.
- No okej.
- A jedziesz do tego Bostonu?
- Sama nie wiem. Nawet jeszcze nie rozmawiałam z rodziną. A Piotr mnie pogania.
- Masz czas do jutra, tak? – Pokiwała twierdząco głową. – Wiesz, rok to bardzo długo.
- No właśnie to mnie przeraża – mruknęła. – Nie wiem co mam robić.
„Zostań…” –powiedział w myślach, jednak nie odważył się wypowiedzieć tego słowa na głos. Gdyby mówił Uli to co myśli już pierwszego dnia pracy mógłby pakować swoje rzeczy.
- Idziemy na to spotkanie? – zapytał zmieniając temat.
- Tak, chodźmy.
Spotkanie z Kaczmarkiem przebiegło spokojnie, ustalili wszystko to co mieli i dogadali się z nim co do miejsca, Artur zrobił im kilka zdjęć i o obiecał przesłać je im do folderu. Po spotkaniu jechali autem Dobrzańskiego w kierunku firmy. Oboje milczeli pogrążeni w myślach. On się zastanawiał co mu odbiło, że zgodził się na ten wyjazd z Paulą. Przecież było oczywiste, że do siebie nie wrócą. On by nie mógł z nią być. Ale był prawie pewny, że Ula zdecyduje się na ten wyjazd z Piotrem… a on miał nadzieję jeszcze się z nią pogodzić zanim wyjedzie. Jednak jeśli mu się to nie uda to dobrze mu zrobi taki wyjazd żeby odpocząć. A jeśli uda mu się pogodzić z Ulą to po prostu powie Paulinie, że wspólny wyjazd jednak nie wypali. Ula natomiast rozmyślała o wyjeździe z Piotrem. Bała się tego, ale
z drugiej strony chciała uciec od tego wszystkiego, od wspomnień… od Marka. Spojrzała na niego kątem oka. W skupieniu prowadził samochód. Odwróciła wzrok i spojrzała przez okno. Była za piętnaście dwunasta i zastanawiała się czy iść na ten lunch z Piotrem czy sobie odpuścić. Postanowiła jednak iść i powiedzieć mu, że pracuje z Markiem. Wyjęła telefon i wysłała Piotrowi SMSa – nie miała ochoty rozmawiać.
- Marek, możesz mnie wysadzić z drugiej strony firmy, przy drugim wejściu? – poprosiła.
- Pewnie. A co to za różnica? – zaciekawił się.
- Jestem umówiona w tej restauracji przy firmie – stwierdziła.
- Aha. – Domyślił się, że była umówiona z Piotrem. Nie wyglądała jednak na szczególnie szczęśliwą z tego powodu, ale stwierdził, że tylko mu się tak wydaje. Zatrzymał samochód w wymaganym miejscu i wysiadł wraz z Ulą z samochodu. Pożegnali się przy wejściu krótkim „cześć” i poszli w swoje strony. Ula odnalazła wzrokiem swojego chłopaka i usiadła przy stoliku obok niego.
- Cześć. – Pocałował ją krótko. – Jak było na spotkaniu?
- Okej, Marek mi bardzo pomógł – stwierdziła niepewnie.
Piotr omal nie zachłysnął się łykiem kawy. – M-marek? – wydukał.
- Tak, Marek. Wczoraj zaproponowałam mu powrót do firmy – stwierdziła.
Piotr spojrzał na nią poważnie.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz?
Zmarszczyła brwi.
- Tak, wczoraj pytałeś się mnie o ten wyjazd, i temat Marka zszedł na drugi plan. Mówię ci dzisiaj.
- Ula, jak ty sobie wyobrażasz, że tak po prostu będziesz z nim pracować?
- Oczywiście, że tak. Dobrze, się dogadujemy i świetnie się nam współpracuje. Nie musisz być zazdrosny… on znowu jest z Pauliną – stwierdziła powstrzymując smutek. – Poprosiłam go o pomoc przy FD Gusto, jest moim konsultantem, i wyjaśniliśmy sobie wszystko. Łączy nas tylko i wyłącznie praca.
- Czy aby na pewno?
- Piotr proszę cię! – zawołała z pretensją w głosie. – Poprosiłam go o pomoc, bo sobie nie radziłam, a on to wszystko ma w małym palcu. Pomoże mi. A potem wyjeżdża z Pauliną.
- A ty wyjeżdżasz ze mną?
Westchnęła ciężko i spojrzała na swoje dłonie. Nie wiedziała co może mu odpowiedzieć.
- Jeszcze nie rozmawiałam z rodziną. Powiem ci jutro na lunchu.
- Ula, proszę cię, załatw to szybko i odpowiedz mi twierdząco.
Jęknęła. – Piotr, wyobraź sobie, że ktoś stawia cię w takiej sytuacji. Masz pracę, przyjaciół, rodzinę… i dwa dni żeby się zastanowić czy chcesz wyjechać na cały rok za ocean.
- Przecież możemy przyjeżdżać na święta.
- Święta są dwa razy do roku. Rzeczywiście bardzo często – zironizowała. – Piotr, może z tobą pojadę – stwierdziła przypominając sobie, że Marek jest z Pauliną. Nie wiedziała z czego to wynika, ale przez to wolała być gdzieś daleko, z dala od Dobrzańskiego. – A może nie – dodała. – Muszę to przedyskutować z rodziną.
- I może jeszcze z Markiem, co? – mruknął.
Spojrzała na niego wilkiem.
- O co ci chodzi, co? Marek tylko pomaga mi w pracy, nie jest dla mnie nikim więcej.
- Nieee wcale – zironizował. – A kto wyjeżdżał przez niego na Mazury?
- To było dawno – stwierdziła. – I wolałabym żebyś mi o tym nie przypominał – dodała. Nie lubiła o tym rozmawiać. Było to nadal dla niej zbyt bolesne. – Poza tym nie rozmawiamy teraz o mnie i o Marku, a o tym czy jadę z tobą do Bostonu, więc mógłbyś nie zmieniać tematu.
Zmrużył oczy.
- Wbrew pozorom to się ze sobą łączy – stwierdził.
- Coś sugerujesz? – zapytała podirytowanym głosem. Czy właśnie teraz miała znaleźć powód dla którego miała nie jechać z Piotrem… i tym powodem miał być właśnie sam Piotr?
- Tak, sugeruję, że nie chcesz ze mną jechać właśnie przez Marka.
- Piotr przeginasz – stwierdziła ostro. – Nie czuję do Marka już nic, i wcale nie powiedziałam, że nie chcę z tobą jechać.
- Widać po tobie, że się wahasz.
- Bo się waham, Piotr! Dałeś mi czas do jutra, to trzymaj się ustaleń. A z Markiem nie łączy mnie nic poza pracą. Przestaniesz urządzać sceny? Bo to nie jest zabawne.
- Dobrze. Ja po prostu wiem co było między tobą a Markiem, i…
- Piotr przestań, ja naprawdę nie mam ochoty tego słuchać. Z Marek łączy mnie tylko i wyłącznie praca i nie chcę pamiętać tego co było kiedyś, rozumiesz?
Czas pędzi życie mknie,
A ja zastanawiam się
Czy wiesz jak boję się,
Że mogę stracić cię
Ula siedziała w swoim gabinecie wpatrując się w ekran laptopa i pisząc coś na klawiaturze. Zastanawiała się nad słusznością słów Piotra. Czemu tak na niego naskoczyła? Czemu tak ją to zdenerwowało? Przecież nie czuła już nic do Marka… Znaczy coś czuła. Często odczuwała przy nim jakieś reakcje swojego organizmu o których już zapomniała – czasami były to motylki w brzuchu, czasami gdy siedział za blisko i czuła jego zapach czuła się dziwnie przyjemnie, czasem gdy podawał jej dokumenty i niechcący (albo chcący) musnął ręką jej dłoń przechodził ją dreszcz, a gdy się uśmiechał, uśmiech automatycznie wpływał i na jej twarz. Szybko jednak tłumiła te uczucia w sobie, dusiła je, chciała zabić to uczucie do końca. Jednak gdy zobaczyła Marka z Pauliną poczuła… może nie zazdrość, ani nie złość ale smutek. Koło zatoczyło okrąg, jakby to powiedziała Viola. Marek jest z Pauliną, a ona znowu może się im tylko przyglądać. I trochę ją to smuciło, chociaż starała się sobie wmówić, że się tym wcale nie przejmuje. Usłyszała pukanie do drzwi. Domyślała się kto to. Zaprosiła go do środka. I faktycznie po chwili do gabinetu wszedł Marek. Uśmiechnęła się do niego lekko.
- Cześć. Mam zdjęcia od Artura – stwierdził podnosząc kopertę. – Na razie tylko Wisły, bo sesji jeszcze nie zrobił, i kilka tych naszych, ale tylko trzy wybrał.
- Okej… Obejrzyjmy je – westchnęła.
- Co taka zniechęcona do życia?
- Nie ważne. Mała sprzeczka – stwierdziła siadając obok niego na kanapie. – Pokaż – rzuciła biorąc od niego zdjęcia. Uśmiechnęła się pod nosem. Dobrze wyszli. Jak powiedział Kaczmarek „fajnie razem wyglądali”. Pierwszy raz od dawna miała go wtedy tak blisko siebie i nawet specjalnie jej to nie przeszkadzało. W ogóle od kilku dni, od momentu jak się pogodzili czuła się dziwnie w towarzystwie Marka. Miłość nieustannie starała się wyjść na zewnątrz, a ona usiłowała ją zamknąć w sercu i zepchnąć na jego dno. Reakcje na towarzystwo Marka były kolejnym powodem, dla którego chciała jechać z Piotrem. Nadal jednak nie wiedziała czy to dobry pomysł, ale była do tego coraz bardziej przekonana. Pozostała jej jeszcze rozmowa z rodziną. Marek zabierając od niej zdjęcia żeby je obejrzeć niechcący musnął jej dłoń. Przeszedł ją dreszcz i odruchowo szybko odsunęła rękę. Spojrzał na nią niepewnie. Uśmiechnęła się lekko jakby przepraszając za swoją nazbyt gwałtowną reakcję.
- Podjęłaś decyzję czy jedziesz z Piotrem do Bostonu? – zaciekawił się.
- Wiesz… Chyba się zdecyduję.
~~*~~
Piosenki:
· Natalia Kukulska, Mietek Szcześniak – „Ktoś między nami”
· Sumptuastic – „Bliscy nieznajomi”
· Hania Stach – „Może kiedyś jeszcze”
· Paulla – „I prosto w serce”
· Sumptuastic – „Zanim zaśniesz”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz