Rozdział 22
Leżeli w łóżku wtuleni w siebie nic nie mówiąc, oboje pogrążeni we własnych myślach. Zaskoczyła ich informacja o ciąży bliźniaczej. Nie spodziewali się tego, myśleli raczej, że będą mieli póki co jedno dziecko i na tym chwilowo poprzestaną, a potem mogą pomyśleć o kolejnych dzieciach, a tu nagle okazało się, że będzie dwójka i to na raz. Cieszyli się oczywiście, ale nie zmieniało to faktu, iż nieco też bali się tego. W końcu co innego wychować jedno dziecko, a potem mieć drugie, gdy to pierwsze jest już w miarę duże, a co innego od razu dwójkę. Poradzą sobie. Muszą. Spojrzał na Ulę przytuloną do niego. Opierała głowę na jego torsie i wpatrywała się w ich połączone razem dłonie. Pocałował ją w skroń. Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też – odparł uśmiechając się do niej promiennie.
Zauważył po chwili, że jego ukochana zasnęła. Uśmiechnął się czule. Gdy spała wtulona w jego ramiona wyglądała jak mała słodka dziewczynka. Starając się nie wykonać żadnego gwałtownego ruchu sięgnął ręką po kołdrę, i przykrył ukochaną przytulając ją do siebie delikatnie mocniej. Zaczął się zastanawiać jak powiedzą rodzinom o tej informacji. Zamknął oczy z zamiarem zaśnięcia tak jak Ula, mimo, że była dopiero siedemnasta. Że Ula usnęła nie dziwił się. Już w przychodni wyglądała na śpiącą. Usłyszał dzwonek telefonu i jak najszybciej odebrał żeby nie budzić ukochanej.
- Tak? – rzucił półgłosem.
- …
- Cześć mamo.
- …
- O której?
- …
- Szesnasta… - zastanowił się przez chwilę. – Dobrze, będziemy. A Aleks i Paulina będą? – zainteresował się. Co do obecności tej drugiej osoby nie miał żadnych przeciwwskazań, ale Aleks…
- …
- Okej – Uśmiechnął się. – Będziemy z Ulką o szesnastej. W sumie to i tak planowaliśmy się z wami w najbliższym czasie umówić na jakieś spotkanie.
- …
- Nie nic takiego – zbagatelizował. – Dobra mamo, ja muszę kończyć – stwierdził. Ula spała, nie chciał jej budzić rozmową. – Będziemy. Do jutra i pozdrów tatę.
- …
- Też cię kocham mamo. Pa.
Rozłączył się i odłożył telefon na szafkę nocną. Wpatrzył się w sufit i pogrążył się we własnych rozmyślaniach. Jeszcze kilka miesięcy temu, zanim poznał Ulę, nie chciał zakładać rodziny. Nie dlatego, że ich nie lubił a raczej ze względu, że był w związku z Pauliną. Nie wyobrażał sobie, że mogliby wychowywać dzieci w atmosferze nieustannych kłótni. Nie mogliby pewnie dojść też do kompromisu w wychowaniu. To nie byłaby szczęśliwa rodzina, skoro nie potrafili z Paulą dogadać się w nawet najbanalniejszych kwestiach. Teraz co prawda Paulina się zmieniła, ale nawet gdyby coś im się znowu nabałaganiło w głowach, i wróciliby do siebie to i tak pewnie nie mogliby się dogadać w kwestii związku. Oni po prostu nie mogliby być razem. Cieszył się, że z siedmioletniego związku z Pauliną nie wyszły żadne dzieci. A teraz, gdy był z Ulą, chciał mieć dzieci z nią już od momentu rozpoczęcia ich związku, bo wiedział, że to ją kocha i, że to właśnie z nią chce spędzić resztę życia. Cieszył się szalenie, że będą mieli dzieci, nawet dwójkę choć jest to na pewno trudniejsze. Pogłaskał ją delikatnie po brzuszku. Ula przeciągnęła się rozkosznie i otworzyła oczy spoglądając na niego.
- Cześć perełko – rzucił, po czym pocałował ją z czułością. Uśmiechnęła się do niego. – Wyspałaś się?
- Tak, nawet tak – stwierdziła.
- Jutro o szesnastej kolacja w towarzystwie moich rodziców i Pauliny.
Pokiwała głową. – Rozumiem, że im powiemy. A Aleksa nie będzie?
- Nie, ma jakiś tam zjazd czy coś we Włoszech. A Paulina akurat mi nie przeszkadza.
- Szczerze mówiąc to mi też. Taka odmieniona jest całkiem sympatyczna.
- Paulina potrafi być sympatyczna jeśli tylko chce – stwierdził. – Może gdybym jej nie zdradzał to ona też nie zrobiłaby się taka, jaka była. No ale było minęło. – Pocałował ją delikatnie. – Zgłodniałem już, a ty?
- Trochę – potwierdziła. Chciała już wstać i iść zrobić coś do jedzenia, ale poczuła, że Marek lekko ciągnie ją do tyłu, jakby nie chciał żeby wstawała. – Co?
- Ja zrobię kolację, – zaoferował – a ty sobie poleżysz. – Musnął jej usta.
- Zaczyna się – mruknęła.
- Co?
- Nic, po prostu ciąża to nie choroba.
Uśmiechnął się pod nosem.
- Jestem tego w pełni świadomy, ale to nie znaczy, że nie mogę zrobić kolacji, prawda?
- Prawda – westchnęła uśmiechając się lekko.
~~*~~
Pod rezydencją Dobrzańskich zaparkowało srebrne sportowe auto. Marek wysiadł z niego po czym obiegł je dookoła i pomógł wysiąść Uli. Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. Oboje nieco denerwowali się tą wizytą, a raczej tym co mieli na niej oznajmić, ale również oboje mieli nadzieję, że nie będzie tak źle. Jedyną pocieszającą rzeczą jest nieobecność na tejże kolacji Aleksa. Markowi raczej nie uśmiechało się odpierać ataków niedoszłego szwagra. Złapali się za ręce i ruszyli żwawym krokiem w kierunku drzwi rezydencji Dobrzańskich seniorów. Marek zapukał trzy razy. Po chwili drzwi się otworzyły a w progu stanęła Zosia – gosposia rodziców.
- Wejdźcie, rodzice są w salonie – oznajmiła wpuszczając zakochanych do środka.
Ruszyli we wskazanym przez kobietę kierunku. Rodzice faktycznie tam byli. Marek w pierwszej kolejności przywitał się z matką, a Ula już po chwili tonęła w objęciach Krzysztofa, który zdążył się do niej już do końca przekonać, bardzo polubić i stwierdzić, że to właśnie ona będzie najlepsza na miejsce przyszłej synowej. Marek nie obawiał się już przed tą wizytą reakcją ojca. Ostatnio zachował się w porządku, więc teraz także powinno tak być, nestor Dobrzański zrozumiał jego wybór i zaakceptował.
- A Paulina kiedy przyjedzie? – zainteresował się gdy oboje już przywitali się z rodzicami.
- Za chwilę powinna być – stwierdziła Helena.
Jakby na potwierdzenie jej słów usłyszeli trzykrotne pukanie do drzwi. Nim ktokolwiek zdążył się pofatygować i otworzyć pannie Febo drzwi, wyręczyła ich Zosia. Po chwili kobieta weszła do salonu. Wszyscy się z nią przywitali, ku zdziwieniu starszych, Marek i Ula również to zrobili. Nie komentowali tego stwierdzając, że jakoś doszli do porozumienia. Usiedli do stołu i w oczekiwaniu na posiłek rozmawiali i pili kawę. Marek pierwszy raz odkąd pamiętał czuł się tak dobrze na kolacji u rodziców. Zawsze jeździli tam z Pauliną, najczęściej we wrogich nastrojach bo się pokłócili wcześniej o Aleksa bądź o jakąś jego kochankę, na miejscu czekał już na nich Aleks z przygotowanymi słownymi atakami na Marka. On zresztą też zawsze miał je w zanadrzu. Kolacja ograniczała się do rozmów o pracy, bądź o jego związku z Paulą, przy czym musieli udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Podczas rozmów kłócił się z Aleksem, odpowiadał na pytania ojca dotyczące tego jak sobie radzi na stanowisku prezesa, i słuchaniu co też ostatnio załatwił Febo na polu finansowym. Z tych kolacji zawsze wychodził w okropnym nastroju i najczęściej potrzebował wyjścia do klubu żeby się odstresować. A teraz, gdy nie był już z Pauliną i nie było tu Aleksa, wizyta u rodziców wydała mu się całkiem przyjemna i sympatyczna. Nikt się z nikim nie kłócił, i nawet temat pracy, który się przewinął wydawał się nienajgorszy. O dziwo ta dobra atmosfera wpłynęła korzystnie na pomysły o czym rozmawiać. Po jakimś czasie swobodnych rozmów, Marek spojrzał na ukochaną wiele mówiącym wzrokiem. Uśmiechnęła się do niego lekko, rozumiejąc o co mu chodzi. Dobrzański złapał Ulę za rękę pod stołem. Spojrzeli na rodziców i Paulinę. Nie zauważyli ich wymiany spojrzeń i dalej beztrosko dyskutowali na temat rychłych wakacji na jakie rodzice Marka mają zamiar się wybrać. Ula kiwnęła głową, jakby potwierdzając, że powinni już im powiedzieć. Czasami dobrze było umieć porozumiewać się tylko wymownymi spojrzeniami.
- Powinniśmy jeszcze coś wam powiedzieć… - stwierdził niepewnie Marek. Rodzice i Paulina spojrzeli na nich z zaciekawieniem. Uśmiechnął się lekko nagle nabierając pewności, że wszystko będzie okej. W końcu dlaczego rodzice mieliby się nie cieszyć? Będą mieli wnuka, a raczej wnuki, a to, tak przynajmniej myślał, dość dobra wiadomość. – Ula jest w ciąży – dokończył, ściskając lekko jej dłoń.
Po chwili oboje utonęli w objęciach i zostali zasypani gratulacjami, także tymi od Pauliny. Było widoczne jak na dłoni, że Febo bardzo się zmieniła. Kto wie, może nawet będą potrafili się zaprzyjaźnić? Gdy Ula rozmawiała z Pauliną, Helena poprosiła Marka na stronę. Zdziwił się lekko jednak poszedł we wskazanym kierunku po drodze posyłając lekki uśmiech w kierunku rozmawiających swobodnie dziewczyn. Wszedł za mamą do pokoju i oparł się o ścianę.
- O co chodzi? – zainteresował się.
Helena poczęła przeszukiwać dogłębnie szufladę toaletki. Po chwili znalazła w niej to czego szukała, jednak nie od razu wręczyła przedmiot synowi.
- Marek, oprócz tego, że chcieliśmy z tatą spędzić z wami i Paulinką miły wieczór, to jeszcze miałam dać ci to. – Wręczyła mu czerwone puzderko. – Tym pierścionek dziadek oświadczył się twojej babci, ona przekazała go ojcu, potem dostałam go ja, a w następnej kolejności ty, i mam nadzieję, że następnie Ula.
Uśmiechnął się do mamy szczęśliwy. Momentami zastanawiał się nad jeszcze bardziej poważnym potraktowaniu jego związku z Ulą, a dokładnie to o oświadczynach, ale zawsze na planach się kończyło, bo gdy tylko zaczynał to bardziej rozważać, zawsze coś mu przerywało. Uściskał kobietę stojącą przed nim.
- Dziękuję mamo. – Spojrzał na dość skromny pierścionek wykonany z białego złota z średniej wielkości oczkiem z lazurytu.
- Często, podczas twojego związku z Paulinką, zastanawiałam się czy ci nie dać tego pierścionka, ale nigdy do tego nie doszło – dodała.
- Może to i lepiej – stwierdził. – Z Paulina się nigdy nie kochaliśmy, poza tym ten pierścionek nie jest taki jak lubi Paula, czyli wystawny, rzucający się w oczy. Uli na pewno się spodoba – dodał z pewnością. A nawet gdyby jej się nie spodobał, to przecież dla Ulki był ważny sam fakt, że on się jej oświadczył. Schował pudełeczko do wewnętrznej kieszeni marynarki, żeby mieć pewność, że go nie zgubi i wrócił z mamą do salonu. Usiedli do stołu i kontynuowali rozmowę.
~~*~~
Wizyta u Cieplaków przebiegła prawie identycznie. Wszyscy, zarówno rodzina Uli, jak i Amelia, Maciek oraz Ania, którzy także za zbiegiem okoliczności zawitali w Rysiowie, ucieszyli się bardzo i pogratulowali im. Beatka była podekscytowana tym, perspektywą zostania ciocią. Radosne podniecenie małej rozbawiło wszystkich zebranych i wprawiło ich w doskonały humor. Marek i Amelia także zaczęli się lepiej dogadywać, a raczej z etapu obojętności i pomocy w razie potrzeby, przeszli na etap swobodnych rozmów, ale nadal utrzymywali duży dystans. Jednak nie spieszyło im się do jakiejś większej zażyłości, po tym co kiedyś między nimi było na przyjaźń muszą jeszcze długo poczekać. Z Maćkiem Marek się polubił, nie znał go wcześniej i można powiedzieć, że Szymczyk zaczynał z czystym rachunkiem, i vice versa, panowie dość szybko odnaleźli wspólny język. Z Anią znali się już wcześniej i lubili się, więc tutaj nie było większego problemu. Oprócz bezproblemowego dogadania się z przyjaciółmi Uli, doskonale porozumiewał się również z jej rodziną. Beatka była wniebowzięta tym, że przyjedzie Ulka z Markiem, a gdy tylko Dobrzański wszedł za ukochaną do mieszkania, Beti od razu zaciągnęła go do siebie żeby pokazać mu nową lalkę, następnie dostał lekcję jak rysować dom. Z Jaśkiem mogli rozmawiać o piłce nożnej, drużynach i meczach, czyli o typowo męskich sprawach, a z ojcem Uli dyskutowali zawzięcie na temat motoryzacji. Ula zresztą też nie mogła narzekać na porozumienie z rodzicami Marka, i z Pauliną. Z Krzysztofem odnaleźli wspólny język w wielu sprawach, ojciec Marka był bardzo sympatycznym i mądrym człowiekiem, już na poprzedniej wizycie to zauważyła, a teraz tylko utwierdziła się w tym przekonaniu. Z Heleną mogła porozmawiać na temat uprawy roślin – obie lubiły spędzać czas w ogródku na pielęgnacji zieleni. Marek słuchając pań śmiał się, że jak kiedyś będą mieli domek z ogródkiem to Ula stamtąd nie wyjdzie. Z Pauliną także bez problemu mogła porozmawiać na różne tematy, jednak Ula miała na razie pewne obawy co do otwarcia się na Paulę, ale dość szybko one znikały. Podsumowując – mieli bardzo udane popołudnie i część wieczoru i wracali do domu w doskonałych nastrojach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz